W ciągu długich lat pontyfikatu Papieża nie przerażały trudności
ani niepewność sytuacji. W zmaganiach z rzeczywistością mógł on nawet
czynić błędy, dlaczegóż by nie? Jedynie ten, kto nic nie robi, nie
błądzi. Lecz błędy Wojtyły bledną wobec ogromu i znaczenia jego wysiłku
o dobro i wolność. Nic nie może go sprowadzić z raz obranej drogi.
Zamach na jego życie nie zostawił na nim śladu, przynajmniej gdy
chodzi o jego ducha i kierunek jego poczynań. Nie widać męczeństwa
w Papieżu, ale ciągłe męczeństwo jest jego przeznaczeniem, jest wplecione
w jego wysiłki, podobnie jak samo istnienie ludzkości. Jan Paweł
II jest papieżem, którego mogą nienawidzić jedynie zwolennicy doktryny
uważającej siebie za nieomylną i doskonałą, a więc zwolennicy ciemności
i niewoli.
Słynne stało się zdanie z encykliki Redemptor hominis: "
Drogą Kościoła jest człowiek". Drogą Kościoła, czyli drogą ku Bogu.
Człowiek jest najlepszym, według Papieża, dowodem na istnienie Boga.
Już na jednej z pierwszych środowych audiencji powiedział: "Trwa
też poprzez całe stulecia ludzkiego bytowania na ziemi nieustanny
wysiłek i zmaganie się o to, ażeby sprawiedliwie ułożyć całokształt
życia społecznego w różnych wymiarach, z szacunkiem wypada patrzeć
na różne w tym względzie programy, na działalność - niejednokrotnie
reformatorską - różnych kierunków i systemów.
Równocześnie trzeba stale sobie uświadamiać, że nie o
systemy chodzi nade wszystko, ale o sprawiedliwość i o człowieka!
Nie może być człowieka dla systemu, ale system dla człowieka! I stąd
trzeba bronić się przed sztywnieniem systemów".
Papież bardzo szeroko widzi życie religijne człowieka.
Jak uważa, jest ono czymś szczególnie wartościowym dla każdego, należy
do istotnych zachowań człowieka. Życie wiarą nie może oznaczać tylko
spełniania praktyk religijnych, ale powinno przepajać wszystko. Ten "
duchowy totalitarysta", jak określa się Jana Pawła II, pragnie, aby
w ludzkim myśleniu i działaniu zachodziła jedność, spoistość, wyzwalająca
ochotę do dawania świadectwa. Dlatego chyba spotkanie z tym Papieżem
posiada dla wielu charakter rozmowy z prorokiem, przynagla do oglądu
własnego życia i sumienia. Papież głosi prawdę w sposób pełny, wyczerpujący
i on ją pierwszy realizuje na każdym miejscu swego życia. Oczywiście,
że za tę prawdę gotów jest oddać życie. Dlatego naucza z odwagą.
Często powtarza: "Więcej zaufania do ludzi. Nie skazujmy Anioła Stróża
na bezrobocie. Co by świat powiedział o Papieżu, który się lęka?".
Nikt już nie wątpi, że dla Jana Pawła II prawa człowieka
stanowią podstawowe kryterium oceny ideologii społecznych, systemów
politycznych i programów działania. Są to prawa człowieka w odniesieniu
do najgłębszego źródła ich ważności - Ewangelii. Stąd możliwe są
spontaniczne wyznania o Papieżu w rodzaju: "On jest kimś więcej,
niż tylko Papieżem. On jest tym przyjacielem, do którego każdy tęskni
przez całe życie. My się osobiście nie znamy, ale ja zrobię dla niego
wszystko, czego on tylko ode mnie zażąda. Ja nawet..." - mówił jeden
z amerykańskich dziennikarzy.
Ten podziw nie wypływa jedynie z zewnętrznych zalet Jana
Pawła II. Przeciwnie, pełni radości Amerykanie musieli wysłuchać
wielu cierpkich uwag pod swoim adresem. W każdej niemal homilii wygłoszonej
w Stanach Zjednoczonych Papież krytykował konsumpcyjny styl życia,
modne nawyki i złe tendencje. Podkreślał, że dostatek nie może być
celem samym w sobie, a bogactwo nakłada obowiązek dzielenia się z
innymi. Przypomniał, że rozwiązłość obyczajów, rozwody i przerywanie
ciąży są sprzeczne z prawem moralnym. Surowe prawdy o życiu w miłości,
w zgodzie z własnym sumieniem, zawierały mądrość ojcowską, siłę przekonań
i odwagę. "Zdemoralizowana" Ameryka przyjęła te nauki z pokorą.
Świat ma tyle spraw nie załatwionych, tyle milionów ludzi
żyje pod ciężarem oczekiwań i zmian, wśród ran i boleści, nie zagojonych
krzywd i znoszonych krzyżów, nie otartych łez. Iluż nieuleczalnie
chorych wije się z bólu w szpitalach, ilu więźniów wyciąga ręce zza
krat. Wszyscy liczą na niego. Papa Wojtyła, Papież nadziei, wszystkiemu
zaradzi - wołają tłumy. Czy można przed nimi uciec, ukryć się w cieniu
kolumnady Berniniego, czy można ze spokojem spacerować po ogrodach
pałacowych w Watykanie czy Castel Gandolfo?
Można by powiedzieć, że Papież nie ma innej drogi, innego
wyboru, jak tylko być z biednymi i pokrzywdzonymi. Co może myśleć,
gdy biedota z Meksyku, Brazylii, Ugandy, Filipin... spiętrzoną falą
pada mu do nóg, wzywając ratunku! Czy mógłby powiedzieć: nic mnie
to nie obchodzi, nic tu po mnie? Właściwie, biorąc do ręki laskę
pielgrzyma, Jan Paweł II czyni to zawsze w obronie praw ludzkich.
Nie zważając na zagrożenie, Ojciec Święty pragnie być
obecny zwłaszcza tam, gdzie dzieje się coś złego. Pragnie jednoczyć
i łagodzić, pośredniczyć i łączyć. Pamiętamy, że jadąc prosić o pokój
do Irlandii, był ostrzegany przed ewentualnym zamachem. Powiedział
potem w jednym z przemówień: "A jeślibym nie został wysłuchany, historia
będzie świadkiem, że w trudnej dla ludu irlandzkiego godzinie Biskup
Rzymu był z Wami, modlił się o pokój i pojednanie, o zwycięstwo sprawiedliwości
i miłości nad nienawiścią i przemocą (...). Błagam Was na kolanach,
porzućcie drogi przemocy".
Tygodnik francuski Paris Match napisał w czasie pierwszej
pielgrzymki Papieża do Afryki: "Jest jeden na świecie człowiek, który
ma prawo mówić do wszystkich, bo nie podlega uwarunkowaniom politycznym
czy ekonomicznym, wznosi się ponad wszelkie partie. Ten głos rozlegający
się w Afryce ma na imię Jan Paweł II". Można dodać: Ten głos rozlega
się dzisiaj na całym świecie. Nie ma bowiem problemu, a na pewno
poważniejszego konfliktu, w który Papież nie angażowałby się osobiście.
Wybitny teolog francuski Yves Congar, kiedy pracował
wespół z kard. Wojtyłą nad soborową redakcją Schematu XIII, czyli
późniejszą konstytucją pastoralną Gaudium et spes, zanotował: "Wojtyła
robi wielkie wrażenie. Jego osobowość wzbudza spontanicznie głęboki
respekt. Emanuje z niej jakiś fluid, jakaś zniewalająca siła, moc
profetyczna, bardzo spokojna, lecz nieodparta"
(2 lutego 1965 r.). Po wyborze kard. Wojtyły na papieża
tak się wyraził: "Wybór kard. Wojtyły był pod wieloma względami zgodny
z moimi pragnieniami. Zrozumiałem od razu, że ten fakt będzie miał
ogromne znaczenie - nawet dla sytuacji międzynarodowej". Istotnie,
Jan Paweł II to dziś najważniejsza osobowość w skali światowej. Widziałem
się z nim w Rzymie podczas audiencji dla członków Międzynarodowej
Komisji Teologicznej, a potem w Paryżu, w Instytucie Katolickim.
Jan Paweł II oświadczył, że pragnie być ´głosicielem Ewangelii´.
Istotnie, jego wyjątkowy charyzmat, dar nawiązywania prawdziwego
kontaktu, rzeczywistego porozumienia służy szczególnie silnej, promieniującej
afirmacji wiary. Techniczni pracownicy telewizji, którzy oglądają
wielu wybitnych ludzi i oceniają ich trzeźwo, mówili: Jak idealnie
osoba tego człowieka jest zgodna z tym, co on mówi".
KONIEC
Pomóż w rozwoju naszego portalu