Sztuka. Już sama jej definicja sprawia, że człowiek ma ochotę z nią obcować. Według Wielkiego słownika języka polskiego PAN, jest to „dziedzina ludzkiej działalności polegająca na tworzeniu czegoś, co daje ludziom przyjemność, wzruszenia i pobudza ich do myślenia”. Trudno się nie zgodzić. Przecież do teatru, muzeum, galerii, na koncert czy do kina (ambitnego!) etc. chodzi się przede wszystkim po to, by zobaczyć, usłyszeć, poczuć coś pięknego, ekscytującego, intrygującego, zaskakującego (niepotrzebne skreślić) i tego doświadczyć. Ze sztuką wchodzimy niejako w relację, po to, by skłonić swój umysł do refleksji, ale też często by zwyczajnie poprawić sobie nastrój, zainspirować się, poszerzyć swoją wiedzę albo odstresować. Niezależnie od pobudek jedno jest pewne: obcowanie ze sztuką po prostu nam się opłaca, a przynajmniej daje więcej korzyści, niż mogłoby się czasem wydawać. Nie odbierajmy sobie zatem tej przyjemności!
Zwiedzanie na ekranie
Jako ludzie żyjący w XXI wieku mamy to szczęście, że sztuka jest dla nas na wyciągnięcie ręki. Dosłownie, bo żeby zobaczyć najpiękniejsze i najbardziej znaczące w dziejach świata dzieła, zwiedzić najważniejsze muzea czy „przejść się” zabytkowymi uliczkami znanych miast, pełnymi architektonicznych perełek, wystarczą nam komputer czy smartfon, sprawne oczy i dłonie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
W jednym z odcinków naszego wakacyjnego cyklu Kulturalnym krokiem wspomniałam o platformie Google Arts & Culture (artsandculture.google.com). To fantastyczne narzędzie istnieje już od 13 lat (w Polsce od kwietnia 2012 r.) i – na szczęście – stale się rozwija. Gdybyśmy chcieli wyjaśnić w kilku słowach, o czym właściwie mowa, najlepszym określeniem tego projektu byłoby: zbiór eksponatów światowej sztuki z możliwością obejrzenia zeskanowanych w wysokiej rozdzielczości dzieł udostępnionych przez partnerskie muzea i galerie. Byłoby to jednak odrobinę krzywdzące, a na pewno stanowiłoby znaczne uproszczenie, ponieważ przedsięwzięcie Google’a daje ogrom możliwości, i to nie tylko biernego podziwiania obrazów czy rzeźb, lecz także czerpania z głębokiego źródła wiedzy o sztuce na przeróżne (atrakcyjne!) sposoby.
Jak to się robi
Zbiory udostępnione w ramach Google Arts & Culture możemy przeglądać przez stronę internetową lub korzystając z aplikacji na smartfony. To natomiast, jak będziemy je przeglądać, zależy już tylko od nas. Możemy to robić „klasycznie”, odkrywając kolekcje konkretnych muzeów/galerii – takich jak (wymieńmy „pierwsze z brzegu”) MoMA – The Museum of Modern Art w Nowym Jorku, Galeria Uffizi we Florencji czy Musée d’Orsay w Paryżu – lub odbywając wirtualne spacery po nich, co umożliwia technologia bazująca na Google Street View, ale to niejedyny sposób. Zbiory skatalogowane są tematycznie (do wyboru są m.in. sztuki plastyczne, rzemiosło czy moda, ale też sport i jedzenie; każdy z tematów ma swoje kolejne „stopnie”, co umożliwia w dalszej kolejności obejrzenie zbiorów posegregowanych np. według technik plastycznych, nurtów w sztuce czy miejsca utworzenia), pod względem motywów czy nawet... kolorów. Każdego dnia mamy do przeczytania nowy artykuł traktujący o sztuce, a zawarte w nim treści sprytnie odsyłają do innych sekcji, w których możemy dowiedzieć się więcej na dany temat.
Zabawa sztuką
Reklama
Byłoby nudno, gdyby jedyna funkcja Google Arts & Culture polegała na udostępnianiu dzieł do oglądania. Autorzy projektu zadbali o to, by użytkownicy mogli się bawić sztuką. I tak do dyspozycji mamy m.in. gry (np. „Odkryj to, co kryje się poza kadrem”), funkcje Art Selfie („Odkryj portrety podobne do zdjęcia Twojej twarzy”) i Color Palette („Wyszukaj dzieło sztuki w kolorystyce zbliżonej do tej na zdjęciu”). Są także eksperymenty muzyczne, zagadki dotyczące kultury, puzzle i wiele innych.
Polskie akcenty
Wśród instytucji współpracujących z Google Arts & Culture są, rzecz jasna, również te polskie. U początków projektu swoje zbiory udostępniły Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie oraz Muzeum Sztuki w Łodzi. Sukcesywnie dołączają do nich kolejne miejsca, m.in. Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau, Zamek Królewski na Wawelu czy... Sejm – Parlament Rzeczypospolitej Polskiej. Zwiedzania na długie godziny!
* * *
W idealnym świecie każdy miałby okazję osobiście zwiedzić Luwr, wziąć udział w Koncercie Noworocznym Filharmoników Wiedeńskich, na własne oczy zobaczyć Pietę Michała Anioła i wiele, wiele innych dzieł – co tylko dusza zapragnie i co w kim wzbudza największe emocje. Ponieważ jednak możliwości to rzecz względna, warto docenić te, które daje nam połączenie z internetem. I dać się ponieść sztuce. Tak po prostu.