Reklama

Niedziela Łódzka

Kard. Ryś: Kościół ma historię!

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Julia Saganiak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

- Pamięć pokazuje, że my traktujemy historię jako swoje korzenie. Pamięć jest korzeniem, to znaczy dostarcza nam życia w sposób aktualny - mówił kard. Ryś na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. 

Metropolita łódzki zaprezentował wykład „Chrześcijaństwo dawniej i dziś” na Wydziale Nauk Historycznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Podczas prelekcji powiedział między innymi o tym, z kim chrześcijaństwo walczy dzisiaj o przetrwanie, o małych znakach w wielkiej historii Kościoła, a także o sakramencie jedności Kościoła na przestrzeni wieków. Na wykład do toruńskiego uniwersytetu przybył bp Wiesław Śmigiel - biskup toruński, Michał Zaleski-prezydent Torunia, profesorowie i studenci. Spotkanie moderował prof. Andrzej Radzimiński.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Na wstępie kard. Grzegorz Ryś postawił pytanie, czy Kościół jest dzisiaj sakramentem jedności tak, jak w ubiegłych wiekach? - Gdy patrzę, jak my to dzisiaj robimy i jak robiliśmy to w wieku jedenastym, to mam delikatne podejrzenie, że w jedenastym wieku temu Kościołowi wychodziło to lepiej - podkreślił łódzki duchowny. - Pamięć pokazuje, że my traktujemy historię jako swoje korzenie. Pamięć jest korzeniem, to znaczy dostarcza nam życia w sposób aktualny. Papież Franciszek pięknie mówi, że można przeżywać historię jako korzeń i jako kotwicę. Jeśli historia jest kotwicą, to tak naprawdę dryfujemy wokół czegoś, co nas trzyma i nie pozawala nam się ruszać w innym kierunku i nie pozwala nam na rozwój. Jeśli historia i pamięć jest dla nas korzeniem, to wtedy jest dla nas szansa rozwoju organizmu - zaznaczył. Odnosząc się do tezy, że Kościół ma swoją historię, kard. Ryś powiedział, że takie stwierdzenie wydaje się oczywiste, ale zupełnie inaczej jest realizowane w codzienności, zwłaszcza w momencie sporów we wspólnocie. - Kościół ma historię i ta historia dotyczy wszystkiego. To znaczy, dotyczy jego struktur, form kultu i na pewno dotyczy doktryny, jest historia dogmatu i to jest niesłychanie ważna część historii Kościoła - powiedział duchowny.

Reklama

Następnie metropolita łódzki powiedział o naszej wierności historii, która ma znaczenie w teraźniejszości Kościoła. - Myślenie, że potrzebuję chrześcijaństwa dawniej, żeby zrozumieć chrześcijaństwo dziś samo w sobie jest bardzo piękne i wciągające, tyle tylko, że w oczach wielu ludzi dzisiaj to chrześcijaństwo dawniej właśnie się skończyło - powiedział kard. Ryś.

Swój wykład metropolita łódzki oparł o książkę „Koniec świata chrześcijańskiego” autorstwa Chantal Delsol. Odnosząc się do zagadnień poruszonych przez autorkę, przytoczył fragment podający, że chrześcijaństwo umiera od dwóch stuleci. Wskazał zatem na pytania, z kim walczy chrześcijaństwo? Co musi, a co nie może umrzeć? Gdzie są przyczyny dwustuletniej agonii? - My dzisiaj, kiedy argumentujemy, to uciekamy od argumentacji historycznej, bo ona jest niepopularna, niezrozumiała. Dlaczego? Bo nowoczesność bardziej zajmuje się przestrzenią niż czasem, gdyż porzucił wszelkie oczekiwania dotyczące czasu - powiedział metropolita łódzki, zauważając, że jeśli tylko przestrzeń jest przez nas dostrzegalna, to nie ma miejsca na odnoszenie się do historii.

Mówiąc o tym, że cywilizacja stała się fasadą dla niewiary, duchowny wskazał na przyczyny tego stanu. Podał jakość i treść jako charakterystyczne aspekty zmiany epoki, o której kilkakrotnie mówi papież Franciszek. Nawiązując do trwającej dwa stulecia agonii, łódzki duchowny powiedział o „Syllabusie” Piusa IX, zawierającym 80 zdań zakazanych i wskazał na pięć z nich: 15, 55, 76, 78 i 80. Kard. Ryś przywołał także 7 przesłań Pawła VI do polityków, uczonych, artystów, kobiet, chorych, ubogich, robotników i młodych. - Paweł VI miał poczucie, że znalazł się w takiej sytuacji, że na szczęście Duch Święty dokonał takiej przemiany Kościoła w trakcie tych trzech lat Soboru, że ludzie znowu chcą zadawać swoje pytania Kościołowi, bo nie chcieli tego robić od czasu rewolucji francuskiej w takim poczuciu, że nie ma kogo pytać, a po za tym, gdybyś zapytał to w odpowiedzi dostałbyś ekskomunikę - wyjaśnił, wskazując na powtarzające się w przesłaniach słowo „przyjaźń”. - Jeśli Kościół ma spotkać się ze światem, to powinien to robić w duchu miłosiernego Samarytanina. To nie jest ze strony Pawła VI jakiś idealizm w patrzeniu na świat i na możliwości tego spotkania, bo on mówi o wyraźnym napięciu, które jest między Kościołem i światem, to jest napięcie między tymi, którzy wierzą, że Bóg stał się człowiekiem a tymi, którzy chcą z człowieka zrobić bóstwo. Napięcie jest bardzo ostre, ale przy całej świadomości tego napięcia paradygmatem po stronie Kościoła jest przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie - powiedział łódzki pasterz.

Reklama

Jako kolejną przyczynę zawartą we wcześniej wskazanej tezie duchowny wskazał na utrwalane chrześcijańskie struktury, wiedzy o grzechu ludzi Kościoła i nieumiejętności odpowiedniej reakcji na nią. - Może być tak, że kiedy są kwestionowane te struktury chrześcijańskie, to to może wynikać z niewiary, ale może być też tak, że obrona tych struktur wynika z niewiary. To znaczy jesteśmy do nich tak przywiązani, że ich zawalenie, wydaje nam się, jest końcem Ewangelii i końcem działalności Boga w świecie, końcem tej relacji. Tak nie jest - tłumaczył.

Na zakończenie metropolita łódzki powiedział, że kiedy ludzie będą podążali do Źródła, to zaczną rozróżniać dobro od zła i działać ewangelicznie. - Albo będziemy się coraz bardziej usztywniać w bronieniu tego, co było chrześcijaństwem dawniej, niezależnie od tego jakie było, ale w takim poczuciu, że my się nie odnajdziemy w świecie, który nie jest chrześcijański, poddany kontroli chrześcijańskiej. Więc usztywnijmy się i brońmy tych wszystkich struktur na całego albo, i to jest końcowe zdanie Delsol w jej książce, możemy powoli pójść w stronę źródła - podsumował kard. Ryś.

2024-01-11 16:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Piotrków Trybunalski: Kamienie z bazylik rzymskich

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Julia Saganiak

Ksiądz Sławomir Sosnowski poświęcił dwie kamienne tablice z Bazyliki św. Piotra na Watykanie i Bazyliki św. Jana na Lateranie, które zostały umieszczone na murach Bazyliki Mniejszej św. Jakuba FARA w Piotrkowie Trybunalskim.

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Ks. Węgrzyniak: miłość owocna i radosna dzięki wzajemności

2024-05-04 17:05

Archiwum ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Najważniejszym przykazaniem jest miłość, ale bez wzajemności miłość nigdy nie będzie ani owocna, ani radosna - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej 5 maja.

Ks. Węgrzyniak wskazuje na „wzajemność" jako słowo klucz do zrozumienia Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej. Podkreśla, że wydaje się ono ważniejsze niż „miłość" dla właściwego zrozumienia fragmentu Ewangelii św. Jana z tej niedzieli. „W piekle ludzie również są kochani przez Pana Boga, ale jeżeli cierpią, to dlatego, że tej miłości nie odwzajemniają” - zaznacza biblista.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję