Reklama

80 lat sekcji kobiet

Autostrada do nieba

14 lutego 1930 r. św. Josemaría Escrivá „zobaczył”, że w Opus Dei będą także kobiety. Jak mówił sam Założyciel: „Dzieło istnieje «pomimo» jego woli, a kobiety są w nim «wbrew» jego woli”. W Polsce są osoby, które pamiętają św. Josemaríę, ponieważ miały okazję poznać go osobiście. Jedną z nich jest Maria Herminia Rocha, z pochodzenia Portugalka, od lat mieszkająca w Warszawie, która z okazji 80. rocznicy założenia sekcji kobiet Opus Dei dzieli się z nami wspomnieniami

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Poznałam św. Josemaríę 5 stycznia 1964 r., kiedy, po ukończeniu studiów, pojechałam z Portugalii do Rzymu, aby otrzymać bardziej intensywną formację w duchu Opus Dei i aby równolegle robić studia pedagogiczne. Zanim pojechałyśmy do Castel Gandolfo, gdzie działał wówczas Międzynarodowy Instytut Nauk Pedagogicznych, podlegający Uniwersytetowi Nawarry, Założyciel chciał poznać nowo przybyłe studentki. Moją uwagę zwróciła jego żywotność i bardzo serdeczny sposób zwracania się do każdej z nas. Powiedział nam, żebyśmy były bardzo pobożne, szczere i radosne i że „zobaczymy się później”.

Spotkania „na górze”

Chociaż mieszkałyśmy w pewnej odległości od Rzymu, spełnił swoją obietnicę. Podczas mojego dwuipółletniego pobytu we Włoszech był „tam, na górze” wiele razy. Tak zwykł mówić, ponieważ Castel Gandolfo to mała góra nad jeziorem Albano. Jak zwykle był z nim ks. Álvaro i ks. Javier Echevarría, ówczesny prałat. Chociaż od tamtej pory minęło już tyle lat, mam żywo w pamięci konkretne tematy, które poruszał. Byłam wtedy dość młoda, ale rozumiałam, że były to bardzo ważne dla Ojca sprawy, które chciał nam przekazać, abyśmy wzięły je sobie do serca. Skupię się na kilku aspektach, ponieważ niemożliwe jest opowiedzieć wszystko.
Każda jego wizyta pozwalała nam zrozumieć, że Dzieło jest rodziną, że jest Ojciec, który rozmawia ze wszystkimi, który patrzy na każdą swoją córkę ze szczerym uśmiechem, który pyta, czy nikt nie choruje, czy wszyscy dobrze jedzą i śpią, czy są radośni, czy się uczą, czy wystarcza książek itd. Zwracała uwagę jego szczególna troska i delikatność wobec osób, które pochodziły z krajów bardzo dalekich i z innych kultur, np. z Japonii, i prawie nie mówiły po hiszpańsku ani po włosku. Zawsze przywoził cukierki lub jakiś prezent dla domu. Spotkania ze św. Josemaríą zawsze były bardzo radosne: czasem podczas nich śpiewaliśmy, a czasem ktoś opowiadał dowcip. Ojciec miał bardzo duże poczucie humoru i potrafił być zabawny. Spotkania te były zarazem ciągłą, także praktyczną, lekcją ducha Dzieła. Wykorzystywał każdą okoliczność, aby uświadomić nam konieczność dbania o szczegóły, które wyrażają miłość do Boga, a jednocześnie są praktykowaniem jakiejś konkretnej cnoty. Na przykład uczył nas, jak należy otwierać i zamykać drzwi, aby nie psuła się klamka; zauważał od razu, kiedy wiatr uderzał okiennicą o ścianę lub kiedy okna były krzywo zamknięte; nauczył nas, że drewniane meble w kontakcie z podłogą z kamienia niszczą się z powodu wilgoci. Uczył, jak estetycznie umieścić elementy dekoracyjne, aby dobrze wykorzystać przestrzeń.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Takie samo, lecz inne

Podczas naszych rodzinnych spotkań zawsze rozwijał jakiś konkretny temat, aby umocnić w nas nadprzyrodzonego ducha powołania do Opus Dei. Dwa tematy zapadły mi szczególnie w pamięć. Po pierwsze mówił nam dużo o istocie naszego powołania w Opus Dei: wyjaśniał zwyczajność naszego życia, podobnego do życia innych osób, ale jednak różniącego się; wyjaśniał świecki charakter drogi w Dziele, którego powinniśmy bronić, bo taka jest wola Boża. Mówił, że jesteśmy takimi samymi obywatelami jak wszyscy inni, i nikt nie może nas zmusić, abyśmy byli kimś, kim nie jesteśmy. Bóg prosi nas o pełnię życia chrześcijańskiego w świecie. Słyszałam wiele razy, jak mówił: „...interesują mnie wasze cnoty”. Wyjaśniał w szczegółach nowe zjawisko powołania Bożego w świecie, każdy w swoim miejscu pracy, aby uświęcać świat od środka; mówił to po łacinie: „ab intra”. To Dzieło Boże, chciane przez Boga, niewymyślone przez człowieka.
Pewnego razu opowiedział nam, że przy podniesieniu kielicha usłyszał w swoim wnętrzu słowa: „Et ego si exaltatus fuero a terra omnia traham ad me ipsum”. - A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie. Chrystus jest na szczycie każdej pracy, wszystkich dziedzin ludzkich. Uważam za ogromny dar, że mogłam osobiście usłyszeć, jak wyjaśniał różne aspekty naszego życia, łącznie z ascetycznymi i apostolskimi. Nasz Ojciec z całkowitym przekonaniem mówił, czym jest Dzieło, ponieważ je „zobaczył”.
Tłumacząc powołanie, mówił nam często o wolności, o wolności dzieci Bożych, która nie stoi w sprzeczności z oddaniem, ale wręcz jest dla oddania konieczna. Mówił, że wszyscy mamy obowiązek szanować i bronić wolności swojej i innych.

Reklama

„Wytrwajcie w miłości Mojej”

Drugim tematem, który głęboko mnie poruszył, ponieważ był u niego bardzo widoczny, była miłość do Kościoła i do Ojca Świętego. Miłość wyrażona nie tylko w słowach, ale w postępowaniu i rzucającej się w oczy serdeczności. Za każdym razem, kiedy miał się spotkać z papieżem - wtedy był to Paweł VI - prosił nas o modlitwę. Były to ostatnie lata Soboru i pamiętam, że w Rzymie przebywało wielu kardynałów i biskupów. Prosił, abyśmy modliły się za Kościół. Było widać, że cierpiał z powodu błędnej interpretacji Soboru i nieposłuszeństwa niektórych osób, choć nie tracił pokoju ani radości. Mówił nam o bezwarunkowej miłości do papieża, ktokolwiek by nim był, o potrzebie synowskiego posłuszeństwa w szerzeniu królestwa Bożego w jedności z papieżem. Uświadamiał nam konieczność wierności i lojalności oraz żebyśmy były bardzo pobożne. Troszczył się o naszą formację doktrynalną i duchową, o jakość naszych lektur.
Lubił sprawiać radość Ojcu Świętemu. Pamiętam wizytę Pawła VI w Centrum Elis - ośrodku technicznego przygotowania zawodowego dla chłopców. Jest to dzieło korporacyjne Opus Dei na Tyburtynie, czyli w biednej komunistycznej dzielnicy Rzymu. Obok znajduje się kościół parafialny powierzony księżom z Opus Dei. To tam Ojciec Święty odprawił Mszę św. w intencji całej parafii, w której uczestniczyło bardzo wiele osób. W tej samej dzielnicy, obok ośrodka ELIS znajduje się szkoła hotelarska SAFI - prowadzona przez kobiety z Dzieła - którą Ojciec Święty także wtedy odwiedził. Są to inicjatywy społeczne o dużym znaczeniu. Św. Josemaría był bardzo wzruszony i skierował do Ojca Świętego serdeczne słowa wdzięczności. Z kolei Ojciec Święty wyraził swoje zadowolenie z powodu zaistnienia obu szkół. Wspomniał lata powojenne, kiedy będąc sekretarzem papieża Piusa XII, przechodził przez tę dzielnicę i mijani chłopcy prosili go o pracę. Na pytanie, co umieli robić, odpowiadali, że wszystko! Znaczyło to, że nie umieli nic. Teraz pojawiła się właściwa odpowiedź na potrzeby tych chłopców: możliwość nauki i poważne przygotowanie do wykonywania pracy.
Ojciec dużo nam mówił o potrzebie dowartościowania pracy kobiety i zapewnienia możliwości kompletnego wykształcenia tym kobietom, które zawodowo zajmują się pracą w domu. Wiele razy mówił nam, że marzył, aby były szkoły, które dawałyby tego rodzaju kwalifikacje i świadectwo. W różnych krajach powstały tego rodzaju szkoły. Kiedy wróciłam do Portugalii, pracowałam wraz z innymi osobami przy powstawaniu tego typu ośrodka formacji zawodowej. Dziś stało się to rzeczywistością na całym świecie i wiele z tych szkół ma poziom studiów wyższych.

Bez lęku...

Później, już w moim kraju, widziałam św. Josemaríę w latach 1967 i 1972. Oczywiście, przychodzą mi do głowy różne niezapomniane sytuacje. Na przykład podczas pierwszej podróży z dużą serdecznością zwrócił się do dwóch muzułmańskich studentek, które mieszkały w naszym akademiku w Porto. Innym razem z ogromną przyjaźnią zwrócił się do pewnej osoby, która też nie była katoliczką. Potwierdzało to jego szczerą otwartość na wszystkich, niezależnie od opinii, religii itd.
W 1972 r. miała miejsce tzw. Katecheza Ojca na Półwyspie Iberyjskim. Był to autentyczny siew doktryny na temat małżeństwa, rodziny, wychowania dzieci, spowiedzi i Eucharystii... Użył wtedy porównania, że Opus Dei jest jak autostrada, która pozwala szybko dotrzeć do nieba. Do nas, osób z Dzieła, mówił, że powinniśmy żyć „relictis omnibus” - zostawiwszy wszystko, to znaczy z oderwaniem, jakie praktykowali Apostołowie, aby iść blisko za Chrystusem. Pamiętam, że podczas tej podróży mówił czasem: „Dla mnie dzień się już nachylił...” albo: „Vultum tuum Domine requiram” - Panie, pragnę jedynie oglądać Twe oblicze. Mówił nam o ostatecznym spotkaniu z Bogiem, ale bez lęku, bo jak mówił - także w odniesieniu do innych rzeczy: - Kto się boi, ten nie ma doskonałej Miłości. 6 listopada 1972 r. widziałam go po raz ostatni.
Bliskość Ojca niekoniecznie oznaczała obecność fizyczną. W 1975 r., rok po portugalskiej „rewolucji goździków”, nasz kraj znalazł się w rękach zagorzałych komunistów. Nie zapomnę nigdy, jak Ojciec śledził rozwój sytuacji i wysyłał nam konkretne wskazówki dotyczące np. środków ostrożności (przez telefon rozmawialiśmy, używając szyfru) czy zapasów żywności. Dzięki tym pouczeniom wiedziałyśmy, jak postąpić np. w przypadku spisu mieszkań z Najświętszym Sakramentem, z kaplicą. Dał także konkretne wskazówki księżom co do sposobu ubierania się bez sutanny, itd. Osobiście nigdy nie doświadczyłam takiego strachu i napięcia jak wtedy. Poprosił też dwie dyrektorki z Rzymu, aby pojechały do Portugalii. Były z nami przez prawie miesiąc. Od pewnego momentu nie mieliśmy komunikacji z Rzymem. Wiadomość o odejściu św. Josemaríi do nieba w dniu 26 czerwca 1975 r. dotarła do Portugalii najpierw przez radio.
Nie wiem, co św. Josemaría powiedziałby teraz do Polaków. Zawsze mówił, że ma dla wszystkich tę samą receptę. Wiemy, że bardzo kochał Polskę. Chociaż nigdy nie był tutaj osobiście, będąc dzieckiem, poznał kulturę polską i dużo modlił się za ten kraj. Prosił, abyśmy miały w pamięci sytuację katolików w krajach, w których nie ma wolności, w których system komunistyczny zabraniał praktyk religijnych. Dostarczał nam informacji na te tematy, gdyż nie chciał, abyśmy byli obojętni wobec cierpienia naszych braci w tych krajach. Wśród tych krajów była też Polska.
Powiedziałby zapewne, aby Polacy byli świadomi skarbu wiary i - jak mówił w innych krajach - aby byli siewcami wiary w Polsce i z Polski w innych miejscach świata.

2010-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Historia Anny jest dowodem na to, że Bóg może człowieka wyciągnąć z każdej trudnej życiowej sytuacji i dać mu spełnione, szczęśliwe życie. Trzeba tylko się nawrócić.

Od dzieciństwa była prowadzona przez mamę za rękę do kościoła. Gdy dorosła, nie miała już takiej potrzeby. – Mawiałam do męża: „Weź dzieci do kościoła, ja ugotuję obiad i odpocznę”, i on to robił. Czasem chodziłam do kościoła, ale kompletnie nie rozumiałam, co się na Mszy św. dzieje. Niekiedy słyszałam, że Pan Bóg komuś pomógł, ale myślałam: No, może komuś świętemu, wyjątkowemu pomógł, ale na pewno nie robi tego dla tzw. przeciętnych ludzi, takich jak ja.

CZYTAJ DALEJ

Trwam w Winnym Krzewie

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 22

[ TEMATY ]

rozważanie

Adobe Stock

Jakiś czas temu spotkałem mężczyznę, który po wielu latach przeżytych z dala od Boga i Kościoła odnalazł skarb wiary i utracony całkowicie sens życia. Urodził się w dobrej katolickiej rodzinie. Rodzice zadbali o jego religijną formację. Pokazali mu prawdziwe rodzinne życie, jednak już jako nastolatek zaczął się od tego wszystkiego odcinać. Spotkał takie osoby, które przekonały go, że religia to ludzki wymysł, że Boga nie ma, a Kościół i jego ludzie to zwykli hipokryci. Począł się zatracać, zaczął bowiem nadużywać alkoholu, zażywać narkotyki, prowadzić rozwiązłe życie, w niczym nieskrępowanej wolności. Porzucił dom, zrozpaczonych rodziców i związał się z towarzystwem, które wyznawało podobne „wartości”. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Zawarli nawet sakrament małżeństwa, bo ktoś ich przekonał, że to fajna „impreza”. Dali życie trzem córkom, których nawet nie ochrzcili. Małżeństwo tego człowieka rozpadło się, a córki totalnie pogubiły się w życiu. Został sam z poczuciem przegranego życia. Postanowił ze sobą skończyć. I wtedy spotkał kogoś, kto przypomniał mu o Bogu, o sakramentach świętych, o Różańcu i zaprowadził do wspólnoty działającej w parafii, która otoczyła go miłością i modlitwą. Dzisiaj odbudowuje swoje życie, porządkuje swoje sprawy. Na jego dłoni widziałem owinięty różaniec, z którym, jak powiedział, nigdy się już nie rozstaje. Na pożegnanie przyznał, że nareszcie czerpie pełnymi garściami z Bożej miłości.

CZYTAJ DALEJ

Upamiętnienie Melchiora Teschnera

2024-04-28 20:58

[ TEMATY ]

koncert

Zielona Góra

Wschowa

Przyczyna Górna

Teschner

Krystyna Pruchniewska

koncert Cantus

koncert Cantus

Koncert odbył się w świątyni, w której przez ponad 20 lat pełnił posługę jako pastor Melchior Teschner, urodzony we Wschowie kompozytor i kaznodzieja.

Koncert poprzedziła wspólna modlitwa ekumeniczna. Wydarzenie zostało zorganizowane przez Muzeum Ziemi Wschowskiej we współpracy z Parafią Rzymskokatolicką pw. św. Jadwigi Królowej. W kościele pw. św. Jerzego w Przyczynie Górnej należącym do parafii pw. św. Jadwigi Królowej we Wschowie można było wysłuchać utworów skomponowanych przez Melchiora Teschnera.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję