Po publikacji książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii", autorstwa Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza, jej krytycy zwracali uwagę na to, że posługuje się ona "niewiarygodnymi źródłami Służby Bezpieczeństwa". Tymczasem teraz, kiedy na podstawie materiałów SB atakuje się Jana Pawła II, środowiska lewicowo-liberalne uznają te źródła za wiarygodne.
- Różnica pomiędzy tym, co się zdarzyło w 2008 roku w przypadku Lecha Wałęsy i książki na jego temat, a tym, co się dzieje dzisiaj - jak te akta są używane przez media - jest absolutnie fundamentalna. Po wydaniu tamtej książki nie znalazł się żaden historyk, który ośmieliłby się spróbować podważyć to, co napisaliśmy. Bo było to zrobione zgodnie z regułami naukowego warsztatu - podkreślił dr Piotr Gontarczyk.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
"Nigdy bym się pod tym nie podpisał"
Jego zdaniem "to, co się dzisiaj dzieje, jeśli chodzi o Jana Pawła II, jest zasadniczo odmienne". - Nigdy bym się pod czymś takim, co się w tej sprawie robi, nie podpisał - powiedział historyk.
Reklama
- Oglądałem te programy telewizyjne, czytałem różne wywiady z ich autorami. Nie ma tu nawet cienia warsztatu naukowego i rzetelności. Prawdopodobnie dokumenty, które wykorzystują autorzy, są dokumentami autentycznymi. Ale to inna rzecz, czy one są autentyczne, a inna, czy są wiarygodne i czy ludzie, którzy się nimi posługują, potrafią je właściwie czytać i czy robią to w dobrej wierze - zaznaczył gość PR24.
Jak dodał, "dokument historyczny zawsze trzeba przyłożyć do pewnej epoki, do pewnych realiów historycznych".
- Kwestia wiarygodności jest fundamentalna. Bada się źródło. Sprawdza się, czy osoba, która coś mówi do protokołu, jest wiarygodna, czy nie kieruje się jakimiś osobistymi pobudkami. Nie jest tajemnicą, że w środowisku krakowskim, tamtejszych duchownych, były różne porachunki. Ktoś na przykład mógł się czuć urażony, bo nie zrobił kariery. Dlatego konieczna jest krytyka źródła historycznego - podsumował dr Piotr Gontarczyk.