Reklama

Spełniony sen babci Heleny

Niedziela Ogólnopolska 12/2008, str. 18

Aleksandra Polewska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kryspus zawsze był dumny ze swej niezwykłej babci. Po pierwsze, babcia Helena była cesarzową największego na świecie imperium, innymi słowy - najważniejszą kobietą na Ziemi. Po drugie, była niezwykle dobra. O tym, jak hojnie obdarowywała biedaków, żebraków i wszystkich potrzebujących, po Konstantynopolu - ich mieście - krążyły prawdziwe legendy. Niektórzy nawet nazywali ją świętą. Po trzecie, była mądra. Po czwarte - wciąż bardzo piękna. A po piąte, miała niesamowite pomysły. I za to Kryspus kochał ją najbardziej.
Pewnego dnia w pałacu ojca Kryspusa - czyli cesarza Konstantyna Wielkiego od samego rana po prostu huczało. I to huczało nie dlatego, że wybuchła jakaś nowa wojna czy w mieście kolejna zaraza. Huczało, ponieważ babcia Helena w środku nocy wpadła na jakiś nowy niesamowity pomysł i poprosiła cesarza o pomoc w jego realizacji. Tata Kryspusa biegał po pałacowych korytarzach czerwony ze złości i krzyczał, że jego matka postradała rozum. Mama chłopca, bardzo przejęta, snuła się po pałacowych ogrodach. Dworzanie szeptali po kątach tajemniczo. Natomiast Helena poleciła swej służbie spakowanie podróżnych kufrów. A ponieważ nikt nie chciał wyjaśnić Kryspusowi, co się właściwie dzieje, postanowił osobiście zapytać o to cesarzową.
- Czy mój ulubiony wnuk pamięta, o czym jego stara, zwariowana babcia marzy najbardziej? - zapytała z uśmiechem cesarzowa, gdy Kryspus pojawił się w drzwiach jej komnaty.
Oczywiście, że pamiętał. Babcia Helena nie składała ofiar rzymskim bogom. Nie chodziła do ich świątyń, nie modliła się do bogini Westy, jak jego mama. Cesarzowa nie robiła tego, ponieważ była chrześcijanką, a chrześcijanie mieli tylko jednego Boga. Ten Bóg wcale nie był rzymski i mieszkał w niebie. Bóg babci Heleny bardzo kochał ludzi, a ponieważ chciał, by mogli oni żyć także po śmierci, i to w dodatku żyć wiecznie i szczęśliwie, posłał na Ziemię swojego Syna, Jezusa, który miał przeprowadzić ich ze śmierci do życia. Jezus wiedział, że aby to uczynić, sam będzie musiał ponieść śmierć, i to w dodatku na krzyżu, ale wiedział też, że po śmierci będzie żył dalej. Zresztą kochał ludzi tak samo jak Jego Ojciec. Jezus umarł, złożono Go do grobu, a trzy dni później ożył na nowo. I jak podkreślała babcia Helena - od tamtego dnia śmierć już nie miała władzy nad ludźmi. Kryspus bardzo lubił tę historię, obiecał sobie zresztą, że gdy tylko podrośnie i będzie mógł sam o sobie decydować, także zostanie chrześcijaninem.
- Twój wnuk doskonale pamięta - odpowiedział z uśmiechem. - Chciałabyś odnaleźć Krzyż, na którym umarł Jezus.
- Dokładnie, Kryspusie - zawołała podekscytowana i kazała zamknąć kufer wypełniony jej pięknymi szatami.
- Ale dlaczego się pakujesz?
- Bo zamierzam to marzenie wreszcie zrealizować. Wypływam wieczorem do Palestyny. Statek dopłynie do portu w Jaffie, a stamtąd jest już blisko do Jerozolimy.
- W Jerozolimie ukrzyżowano Jezusa, prawda? - przypomniał sobie Kryspus.
- Tak, i mam nadzieję, że uda mi się odnaleźć tam Jego Krzyż.
- Ale dlaczego wyjeżdżasz już dziś? Dlaczego nie poczekasz, aż podrosnę? Mógłbym wtedy pojechać z tobą!
- Kryspusie - Helena pogłaskała go po głowie - spójrz na mnie, jestem już stara, nie wiem, jak długo będę jeszcze żyła, nie wiem, jak długo będę na tyle zdrowa, by odbyć taką podróż. Nie mogę odłożyć tej wyprawy. Zwłaszcza że dziś w nocy dostałam znak od Boga, znak, by wyruszyć.
- Jaki znak, babciu?
- Sen. Przyśniły mi się dwa anioły, niosły w moją stronę świetlisty Krzyż. Obudziłam się w środku nocy i wiedziałam, że muszę ruszać jak najszybciej. Że Bóg pomoże mi odnaleźć to święte drzewo! - babcia była tak radosna i podekscytowana, że Kryspusowi zrobiło się naprawdę przykro, iż nie może z nią jechać. Usiadł na krawędzi zamkniętego kufra i po prostu się rozpłakał.
Babcia, oczywiście, próbowała go pocieszyć, mówiła, że Kryspus ma 9 lat i jeszcze nieraz w przyszłości odwiedzi Jerozolimę, ale nie chciał nawet tego słuchać. Chciał być wśród tych, którzy odnajdą Święty Krzyż, a nie znać to tylko z opowieści. Gdy cesarzowa udała się na posiłek, a w jej komnacie zostały tylko kufry, czekające na to, aż niewolnicy przeniosą je do portu, Kryspus wpadł na genialny pomysł. Zakradł się do apartamentów cesarzowej, otworzył jeden z bagaży, wyjął z niego część babcinych sukien i schował je pod jej wielkie łoże. Następnie sam wskoczył w ich miejsce do podróżnej skrzyni i ukryty w jej wnętrzu, jeszcze przed zmierzchem znalazł się na pokładzie cesarskiego statku. Wszystko na szczęście wydało się dopiero w Jaffie, a babcia, choć początkowo była na niego trochę zła, nie odprawiła go z powrotem do Konstantynopola. Wysłała tylko posłańca do cesarza, by doniósł mu, że jego syn jest cały i zdrów i będzie towarzyszył cesarzowej w poszukiwaniach.
Cesarzowa w drodze do Jerozolimy opowiadała wnukowi, że Jezusa ukrzyżowano za miastem, na górze zwanej Golgotą, razem z dwoma łotrami.
- Mieszkańcy Jerozolimy na pewno pokażą nam to wzgórze i powiedzą, gdzie szukać Krzyża - mówiła cesarzowa z przekonaniem.
Jednak kiedy dotarli do miasta, czekała na nich niemiła niespodzianka. Mieszkańcy Jerozolimy nie mieli pojęcia, o co pyta ich Helena. Jaki Jezus? Jaki Krzyż?
- Kiedy to wszystko się wydarzyło? - zapytał miejscowy cesarski urzędnik.
- Ponad trzysta lat temu - odpowiedział mu Kryspus.
- Trzysta lat?! - urzędnik niemal się zakrztusił. - Krzyż był drewniany, a drewno przez trzy wieki zamieniło się pewnie w trociny. Nawet nie wiadomo, co się z nim stało. Moim zdaniem, powinniście wracać do Konstantynopola. Stracicie tu czas i pieniądze, a niczego nie znajdziecie.
- Bzdura! - odpowiedziała Helena. - Znajdziemy. Poradzimy sobie.
- Gdzie chcesz szukać, babciu? - spytał chłopiec, gdy wyszli już na ulice miasta.
- Zapytamy tutejszych chrześcijan, oni na pewno będą coś wiedzieli. Chodźmy ich poszukać.
- Kiedy Jezusa złożono do grobu - opowiadał Helenie Nikodem, najstarszy z jerozolimskich chrześcijan - Jego Krzyż i krzyże skazanych wraz z Nim łotrów stały puste na Golgocie jeszcze przez kilka dni. Kiedy jednak po mieście rozniosła się wieść, że widziano Pana Zmartwychwstałego, faryzeusze kazali te trzy krzyże zakopać głęboko na zboczu wzgórza, chcieli jak najszybciej zatrzeć wszelkie ślady po Jezusie. Od tamtego czasu nikt ich nie widział, nikt też nie wie, czy rzeczywiście tam je zakopano, cesarzowo.
- Zaprowadzicie mnie na to wzgórze? - zapytała zasmucona Helena.
- Oczywiście - odparł Nikodem.
- Babciu, a może mimo wszystko - głośno pomyślał Kryspus - warto byłoby przekopać zbocza Golgoty? Jeśli w tej historii jest choćby ziarno prawdy, to nawet jeśli nie znajdziemy samego Krzyża, może odkryjemy jakiś jego ślad?
Cesarzowa spojrzała z uznaniem na wnuka, a potem przeniosła swój dostojny wzrok na Nikodema.
- Czy pomoglibyście nam w poszukiwaniach na Golgocie? Znajdziesz nam silnych i pracowitych ludzi, Nikodemie?
- Cesarzowo - westchnął Nikodem - ludzi znajdę bez problemu, ale to nic nie da.
- Dlaczego? - zaniepokoił się Kryspus.
Wszystko wyjaśniło się, gdy dotarli do wzgórza Ukrzyżowania. Przez cały czas tak Kryspus, jak i jego babcia byli pewni, że Golgota to góra za miastem, którą nikt się nie interesuje. Tymczasem kilka lat po śmierci Jezusa okupujący miasto Rzymianie wznieśli na niej okazałe marmurowe świątynie rzymskich bogów.
- Tu była przez lata świątynia Jowisza, cesarzowo - Nikodem wskazał na ruiny okazalszej budowli. - A tam, obok - świątynia bogini Wenery. By rozpocząć poszukiwania, trzeba byłoby zburzyć do reszty wszystkie ruiny, wywieźć gruzy, oczyścić teren. To masa pracy. Poza tym na rozbiórkę resztek świątyń potrzebna będzie pewnie zgoda namiestnika.
- Ależ Nikodemie, moja zgoda wystarczy, jestem przecież cesarzową!
- Pochłonie to też mnóstwo pieniędzy - zaznaczył Nikodem.
- Pieniądze nie grają roli, zresztą władcy mają ich sporo.
- Proszę jednak pamiętać, cesarzowo, że możemy niczego nie znaleźć.
- Ale spróbować powinniśmy - rozległ się za nimi nieznany dotąd głos. Kryspus odwrócił się i ujrzał sympatycznego starszego mężczyznę w ciemnych szatach. - Witam, cesarzowo - ukłonił się z szacunkiem. - Nazywam się Makary, jestem biskupem Jerozolimy. Słyszałem o twoich zamiarach i przybyłem, by ci pomóc.
Pomoc biskupa okazała się nieoceniona, jednak po kilku tygodniach poszukiwań Krzyża wszyscy stracili nadzieję na jego odnalezienie. A babcia Helena postanowiła wrócić do Konstantynopola.
- Szkoda, że go nie odnaleźliśmy, babciu - mówił Kryspus, patrząc, jak służący wynoszą zapakowane kufry na wozy jadące do portu w Jaffie. - Wrócimy do domu i będą się z nas śmiać.
- Nie, Kryspusie, nie przyjechaliśmy tu na darmo. Pomyśl, nim tu przybyliśmy, na miejscu Ukrzyżowania stały pogańskie świątynie, dziś już ich nie ma. Gdy tu przyjechaliśmy, mieszkańcy Jerozolimy nie wiedzieli, w którym miejscu ich miasta zadano śmierć śmierci. Teraz wiedzą. Ale nie koniec na tym, mój ulubiony wnuku! - uśmiechnęła się tajemniczo cesarzowa. - Już nikt nigdy nie zapomni, gdzie ukrzyżowano Boga. Nikt, ponieważ na oczyszczonej Golgocie kazałam wznieść potężną świątynię. Będzie tu stała przez wieki i przypominała ludziom, że mogą żyć wiecznie.
- Kiedy rozpocznie się budowa, babciu?
- Rozpoczęła się już dziś rano. Za kilka miesięcy wrócimy tu i zobaczmy, jak posuwają się prace - babcia puściła do Kryspusa perskie oko.
- Wrócimy?! - ucieszył się. - Czy to znaczy, że zabierzesz mnie ze sobą?
- Oczywiście. Ale teraz musimy już jechać do Jaffy, nasz statek odpływa o zmierzchu.
- Tak szybko? - skrzywił się Kryspus. Miał nadzieję, że zdążą jeszcze pójść na Golgotę i zobaczyć, jak budowniczy kopią fundamenty pod nową świątynię. Babcia chciała coś odpowiedzieć, ale nie zdążyła. Na dziedziniec namiestnikowskiego pałacu, w którym od kilku tygodni mieszkali, wbiegł zdyszany Nikodem.
- Cesarzowo! Kryspusie! - wołał od bramy. - Nie możecie dziś wyjechać, stało się coś niezwykłego! Budowniczy kopali dół pod fundamenty i … znaleźli trzy krzyże! Były ukryte w szczelinie zbocza!
Helena chwyciła Kryspusa za rękę i razem z Nikodemem wybiegli na ulice miasta. Sama się dziwiła, że będąc staruszką, biegła z taką łatwością, jak gdyby była rówieśniczką swego wnuka. Na Golgocie pracowało wielu budowniczych, jednak całe wzgórze otulała niezwykła cisza. Jerozolimscy chrześcijanie ostrożnie wyciągali ciężkie krzyże z odsłoniętej szczeliny.
- Spójrzcie na nie - szepnął biskup Makary - prawie w ogóle nie są zniszczone. Ludzie, którzy zakopywali je trzysta lat temu, zrobili to z wielką ostrożnością.
- Dlaczego? - zapytał poruszony jak nigdy wcześniej chłopiec.
- Może gdzieś w głębi duszy czuli, że to nie są zwykłe kawałki drewna - szeptała Helena. - Tylko który z nich jest Krzyżem Jezusa?
Wyciągnięte krzyże ostrożnie ułożono na ziemi.
- Cesarzowo - jeden z robotników podał Helenie drewnianą tabliczkę - tu jest napisane: „Jezus Nazarejczyk Król Żydowski”. Tabliczka musiała oderwać się wcześniej od któregoś z krzyży. Nie wiemy, od którego.
Helena wpatrywała się w napis oczyma pełnymi łez.
- Mam pewien pomysł - rzekł cicho biskup Makary. - Jest w mieście pewna zacna, ale bardzo chora kobieta. Weźmy te krzyże do jej domu. Jeśli będzie taka wola Najwyższego, może gdy dotknie Krzyża Chrystusa, odzyska zdrowie, a my dowiemy się, na którym z nich umarł nasz Pan. Co o tym sądzisz, cesarzowo?
Babcia zgodziła się, a Kryspus uprosił, by mógł pójść do domu chorej kobiety wraz z nimi. Kobieta leżała na łóżku, była bardzo blada i słaba. Nie była w stanie sama o własnych siłach dotykać drzewa krzyży, więc mężczyźni, którzy wnieśli je do miasta, delikatnie dotykali nimi jej ciała. Po dotknięciu trzecim krzyżem umierająca kobieta odzyskała siły. Wstała natychmiast z łóżka, jakby nigdy nie była chora. W ten sposób rozpoznano Krzyż, na którym oddał życie Jezus.
Kryspus po raz pierwszy w swoim życiu zobaczył cud.
- To prawie jak zmartwychwstanie, prawda babciu? - zapytał cesarzową, kończąc kolację w namiestnikowskim pałacu. - Ta kobieta była prawie jak umarła i nagle wyzdrowiała, ożyła!
- Zgadza się, Kryspusie, widziałeś dziś małe zmartwychwstanie - uśmiechała się babcia Helena. - Ale myślę, że po tak pełnym wrażeń dniu najlepiej będzie, jeśli teraz pójdziemy do łóżek. Ja w każdym razie zaraz zasnę ze zmęczenia.
- Więc dobranoc, babciu - Kryspus wstał od stołu. - Nie będę ci życzył miłych snów, bo przecież właśnie kończy się dzień, w którym twój wielki sen się spełnił! Czy mogłoby dziś przyśnić ci się coś piękniejszego od tego, co zdarzyło się na jawie?
- Pamiętaj jednak, że bez pomocy Boga ten sen nie spełniłby się nigdy - zaznaczyła babcia.
- Jak mógłbym o tym zapomnieć? Przecież logicznie myśląc, babciu, nie miałaś żadnych szans na odnalezienie tego Krzyża. Po pierwsze - nie było wiadomo, czy istnieje, po drugie - co się z nim działo przez te trzy wieki…
- Po trzecie - przerwała mu cesarzowa - jestem już stara i schorowana, a tacy ludzie nie powinni wyruszać w tak ryzykowne podróże. Mogłam zachorować, mogłam nawet zginąć. Wiedziałam jednak, że jeśli jakiś pomysł w mojej głowie pochodzi od Boga, to On pomoże mi go zrealizować. Nawet gdyby piętrzyły się przede mną same przeszkody. Bo dla Boga, Kryspusie, nie ma nic niemożliwego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Oświadczenie rzecznika KEP ws. opublikowanego przez „Więź” artykułu

2024-05-20 12:18

[ TEMATY ]

oświadczenie

episkopat.pl

W związku z licznymi pytaniami odnośnie do opublikowanego dzisiaj przez „Więź” artykułu pt. „List otwarty skrzywdzonych: Oczekujemy zawieszenia przewodniczącego episkopatu”, chciałbym potwierdzić, że członkowie Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski otrzymali wspomniany list. W najbliższym czasie zostanie ustalony termin spotkania Rady Stałej, która zajmie się omówieniem aktualnych spraw Kościoła w Polsce. Podejmie także zawarte w liście kwestie.

Warszawa, 20 maja 2024 r.

CZYTAJ DALEJ

Duch Święty – kim jest najbardziej tajemnicza Osoba Trójcy Świętej?

2024-05-19 07:08

[ TEMATY ]

Duch Święty

Kard. Grzegorz Ryś

Materiał prasowy

Czy faktycznie jest równy Ojcu i Synowi? Jak działa? Czym są dary Ducha Świętego? Dlaczego tak mało o Nim wiemy? Duch Święty to niezaprzeczalnie najbardziej tajemnicza Osoba Trójcy Świętej. Jest niewidoczny jak wiatr, a jednak działa.

W Starym Testamencie bywa przedstawiany jako potężna moc, którą posługuje się Bóg, a dzisiaj najczęściej kojarzymy Go z obrazem gołębicy, płomienia czy silnego podmuchu. Jego nieoczywista moc, o której mówią te wizerunki, może zdziałać cuda. Wystarczy poznać Go i dać się Mu poprowadzić. Dopiero w Nowym Testamencie ukazuje nam się nie jako jakaś siła, wiatr, tchnienie czy moc, ale Osoba Boża.

CZYTAJ DALEJ

Wezwani do pomocy

2024-05-20 21:59

Mateusz Góra

    W dniu swego patrona, św. Ivo Helory prawnicy modlili się w Uniwersyteckiej Kolegiacie św. Anny w Krakowie.

    Św. Ivo Helory był francuskim kapłanem i sędzią. Patronuje środowiskom prawniczym, a Kościół wspomina go 19 maja. Pod tą datą obchodzone jest Święto Prawników, za którego organizację odpowiada Stowarzyszenie Ars Legis im. św. Ivo Helory.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję