Reklama

EURO na targowisku

Jarmark Europa
W 1989 r. tereny Stadionu X-lecia zatętniły znowu życiem. Stało się to dzięki największemu przedsięwzięciu handlowemu w Polsce i Europie. Na obszarze 32 ha (na koronie stadionu i błoniach) prowadzi obecnie handel ok. 5000 podmiotów gospodarczych, kiedyś było ich nawet 7000. Na początku lat 90. Stadion stał się głównym rynkiem wymiany handlowej, dokonywanej między kupcami z Polski i krajów byłego Związku Radzieckiego, a także zaczął pełnić funkcję hurtowni zaopatrującej sklepy całego kraju. Dominował handel hurtowy - 60% obrotów, pozostała część to detal.
Teraz kupcy z Jarmarku Europa będą musieli ustąpić miejsca sportowcom, bowiem za pięć lat w tym właśnie miejscu ma się rozpocząć Euro 2012 - jedna z największych imprez sportowych na świecie.

Niedziela Ogólnopolska 27/2007, str. 16-17

Artur Stelmasiak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Stadion X-lecia, który od początku lat dziewięćdziesiątych nie ma nic wspólnego ze sportem, to miejsce pracy kilkunastu tysięcy osób. Handlują tu Polacy, Azjaci, prawie wszystkie narodowości republik byłego Związku Radzieckiego, a ostatnio nawet czarnoskórzy Afrykańczycy.
Jarmark Europa zawsze był miejscem kontrowersyjnym. Można powiedzieć, że miał tyle samo przeciwników, co zwolenników. Stadionowy handel planowano już wielokrotnie przenieść czy ostatecznie zlikwidować. Jednak nikomu wcześniej to się nie udało. Realna groźba skasowania tego największego w Europie targowiska powstała dopiero wówczas, gdy UEFA przyznała Polsce i Ukrainie organizowanie Mistrzostw Europy w 2012 r. Początkowo handlarze mieli zniknąć do końca czerwca. Dziś już wiadomo, że niektórzy z nich będą tu sprzedawać do końca września. Bo później wjadą buldożery, które zburzą Stadion X-lecia, aby na jego gruzach powstało Narodowe Centrum Sportu. Za pięć lat przerośnięte trawą i krzakami trybuny Stadionu X-lecia mają się zamienić w największy i najnowocześniejszy stadion w Polsce. Budowa Stadionu Narodowego pochłonie 1,6 mld zł.

Narodowościowy tygiel

Przez lata właściciel stadionu - Centralny Ośrodek Sportu utrzymywał się nie ze sprzedaży biletów na zawody sportowe, ale z wynajmu miejsc dla handlarzy.
Niewielki kramik na koronie to koszt ok. 400 zł miesięcznie, a większe stoiska, zajmowane przez hurtowników, to już wydatek 1500-1800 zł. W latach 90. wiele osób zaczynało właśnie na stadionie swój pierwszy biznes. Teraz mają już swoje sklepy, ekskluzywne butiki, a nawet duże hurtownie.
Pierwsi handlarze na stadionie pojawiają się już o 2 nad ranem. - W nocy sprzedają tu głównie hurtownicy - mówi Robert Łukasiewicz, ochroniarz, który na stadionie pracuje od trzech lat. On podobnie jak wielu handlujących nie jest z Warszawy. Przyjechał do stolicy w poszukiwaniu pracy z Warmii.
Stadion jest narodowościowym i kulturowym tyglem. Bazar podzielony jest na „narodowe” sektory, w których handlują Polacy, Ukraińcy, Rosjanie, Wietnamczycy, Ormianie, Kazachowie, Bułgarzy, Turcy, Azerowie, a ostatnio także Nigeryjczycy. Poszczególne narodowości łączą się i wspierają wzajemnie. Najbardziej zorganizowani są Wietnamczycy. Wiele osób, które przyjeżdżają do Warszawy z Lublina, Zamościa czy Białegostoku, wysiada właśnie na dworcu PKS Stadion. Pierwsze ich wrażenie jest niesamowite. Bo w tym miejscu handlują prawie sami Azjaci. A okolice dworca bardziej przypominają jedno z wietnamskich miast niż stolicę Polski.
Handel trwa niemal nieustannie, a kupić można wszystko, m.in. też markową odzież (oczywiście, z fałszywymi metkami), pirackie programy komputerowe, płyty CD i DVD z najnowszymi hitami kinowymi za „bardzo przystępną” cenę, zegarki, papierosy, alkohol, meble... W opinii większości warszawiaków stadion jest targowiskiem, gdzie można tanio zrobić zakupy, ale również miejscem bardzo niebezpiecznym. Pewnie dlatego każdy dziennikarz, który wybiera się tutaj na reportaż, musi mieć specjalne zezwolenie na robienie zdjęć. I dostaje osobistą ochronę.
Według danych policji, jest to także jeden z najważniejszych węzłów handlu nielegalnym oprogramowaniem, bronią, przemycanym alkoholem i papierosami. W latach 1995-2001 przeciwko handlowcom użytkującym stadion wszczęto ponad 25 tysięcy postępowań przygotowawczych. Zarekwirowano także około 10 milionów pirackich płyt CD i kaset wideo.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

„Za ile?”

Chodząc po stadionie i przyglądając się straganom, odnosi się wrażenie, że w tym miejscu można kupić wszystko. Tutaj co kilka kroków jest się zaczepianym. Osoby ze wschodnim akcentem do znudzenia podszeptują: „Papierosy, a może spirytus...”. I raczej nie jest to szeptana reklama sklepu monopolowego.
Tuż obok, dosłownie pod nogami, zobaczyć można wschodniochrześcijańskie ikony, malowane na lipowych deskach. Sprzedaje je starszy pan, który dorabia na stadionie do emerytury. Sprowadza je od studentów Moskiewskiej Akademii Sztuk Pięknych. Święte obrazy to wydatek kilkuset złotych. - Moimi odbiorcami są głównie turyści i koneserzy - podkreśla sprzedawca. Jednak narzeka na brak zainteresowania. - Rynek się już nasycił. Podobno przez ostatnie piętnaście lat z Rosji wywieziono aż milion ikon - dodaje.
Kilka metrów dalej razem z ochroniarzem podchodzę do grupki czarnoskórych emigrantów z Afryki. Na ich stoisku widać głównie sportową odzież. Murzyni uśmiechają się i chętnie pozują do zdjęcia. Jednak, gdy dowiadują się, że jestem z prasy, rozmowa od razu się ucina. Może by się i zgodzili mówić, jednak prawie od razu pada pytanie: „Za ile?”. To pytanie powtarzało bardzo wielu stadionowych handlarzy przy wielu próbach rozmowy. I nikt nie chciał podać swojego nazwiska. Chyba że zapłacę, bo tutaj wszystko jest towarem. Można kupić i sprzedać prawie wszystko. Informacje także.
- Najlepiej zorganizowani są Azjaci. Wielu z nich nieźle się tutaj dorobiło. Mają już swoje fabryki odzieżowe, pracownie krawieckie i obuwnicze - wyjaśnia Robert Łukasiewicz. - Uczciwie pracują i nie ma z nimi zbyt wielu problemów. Płacą w terminie, a między nimi rzadko dochodzi do jakichś awantur - podkreśla ochroniarz.

Chodnikowy kapitalizm

Albert, jak wielu mieszkańców warszawskiej Pragi, utrzymuje się ze stadionowego handlu. Gdy zaczynał swój interes, był zaledwie 14-letnim chłopcem. - Sprzedaję wszystko. Teraz mam letnie koszulki, a zimą ciepłe kurtki - mówi. Oprócz tego na jego stoisku jest niewielka gablota z akcesoriami do telefonów komórkowych. - Nie narzekam. Da się z tego wyżyć i utrzymać rodzinę. Kilkanaście metrów dalej swoje stoisko ma małżeństwo, które handluje pamiątkami po komunizmie. Można tu kupić głowy Lenina, zapalniczki z emblematami CCCP czy nawet sowieckie mundury. - Naszymi klientami są głównie turyści z Zachodu - podkreślają.
Na niższym poziomie znajdują się większe stoiska, gdzie skupia się głównie handel hurtowy. To tu przez lata był prowadzony główny obrót przemysłem odzieżowym w naszym kraju. Wiele osób zdążyło się już ze stadionu wyprowadzić. Założyli swoje sklepy i hurtownie w bardziej cywilizowanych miejscach.
Stadion wrósł już dość mocno w krajobraz stolicy Polski. Obecnie zdanie: „Jadę na stadion” nie kojarzy się już z rozgrywkami sportowymi, a jedynie z zakupami. Dla niektórych przyjezdnych jarmark jest nawet atrakcją turystyczna. Bo kto nie chciałby zobaczyć, jak największy stadion w Polsce, który był niegdyś chlubą władzy ludowej, legł w gruzach pod ciężarem drobnego, chodnikowego i międzynarodowego kapitalizmu...

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty Jan Nepomucen

Niedziela podlaska 20/2001

[ TEMATY ]

święty

Arkadiusz Bednarczyk

Św. Jan Nepomucen z kościoła w Lutczy

Św. Jan Nepomucen z kościoła w Lutczy

Św. Jan Nepomucen urodził się w Pomuku (Nepomuku) koło Pragi. Jako młody człowiek odznaczał się wielką pobożnością i religijnością. Pierwsze zapiski o drodze powołania kapłańskiego Jana pochodzą z roku 1370, w których figuruje jako kleryk, zatrudniony na stanowisku notariusza w kurii biskupiej w Pradze. W 1380 r. z rąk abp. Jana Jenzensteina otrzymał święcenia kapłańskie i probostwo przy kościele św. Galla w Pradze. Z biegiem lat św. Jan wspinał się po stopniach i godnościach kościelnych, aż w 1390 r. został mianowany wikariuszem generalnym przy arcybiskupie Janie. Lata życia kapłańskiego św. Jana przypadły na burzliwy okres panowania w Czechach Wacława IV Luksemburczyka. Król Wacław słynął z hulaszczego stylu życia i jawnej niechęci do Rzymu. Pragnieniem króla było zawładnąć dobrami kościelnymi i mianować nowego biskupa. Na drodze jednak stanęła mu lojalność i posłuszeństwo św. Jana Nepomucena.

Pod koniec swego życia pełnił funkcję spowiednika królowej Zofii na dworze czeskim. Zazdrosny król bezskutecznie usiłował wydobyć od Świętego szczegóły jej spowiedzi. Zachowującego milczenie kapłana ukarał śmiercią. Zginął on śmiercią męczeńską z rąk króla Wacława IV Luksemburczyka w 1393 r. Po bestialskich torturach, w których król osobiście brał udział, na pół żywego męczennika zrzucono z mostu Karola IV do rzeki Wełtawy. Ciało znaleziono dopiero po kilku dniach i pochowano w kościele w pobliżu rzeki. Spoczywa ono w katedrze św. Wita w bardzo bogatym grobowcu po prawej stronie ołtarza głównego. Kulisy i motyw śmierci Świętego przez wiele lat nie był znany, jednak historyk Tomasz Ebendorfer około 1450 r. pisze, że bezpośrednią przyczyną śmierci było dochowanie przez Jana tajemnicy spowiedzi. Dzień jego święta obchodzono zawsze 16 maja. Tylko w Polsce, w diecezji katowickiej i opolskiej obowiązuje wspomnienie 21 maja, gdyż 16 maja przypada św. Andrzeja Boboli. Jest bardzo ciekawą kwestią to, że kult św. Jana Nepomucena bardzo szybko rozprzestrzenił się na całą praktycznie Europę.

W wieku XVII kult jego rozpowszechnił się daleko poza granice Pragi i Czech. Oficjalny jednak proces rozpoczęto dopiero z polecenia cesarza Józefa II w roku 1710. Papież Innocenty XII potwierdził oddawany mu powszechnie tytuł błogosławionego. Zatwierdził także teksty liturgiczne do Mszału i Brewiarza: na Czechy, Austrię, Niemcy, Polskę i Litwę. W kilka lat potem w roku 1729 papież Benedykt XIII zaliczył go uroczyście w poczet świętych.

Postać św. Jana Nepomucena jest w Polsce dobrze znana. Kult tego Świętego należy do najpospolitszych. Znajduje się w naszej Ojczyźnie ponad kilkaset jego figur, które można spotkać na polnych drogach, we wsiach i miastach. Często jest ukazywany w sutannie, komży, czasem w pelerynie z gronostajowego futra i birecie na głowie. Najczęściej spotykanym atrybutem św. Jana Nepomucena jest krzyż odpustowy na godzinę śmierci, przyciskany do piersi jedną ręką, podczas gdy druga trzyma gałązkę palmową lub książkę, niekiedy zamkniętą na kłódkę. Ikonografia przedstawia go zawsze w stroju kapłańskim, z palmą męczeńską w ręku i z palcem na ustach na znak milczenia. Również w licznych kościołach znajdują się obrazy św. Jana przedstawiające go w podobnych ujęciach. Jest on patronem spowiedników i powodzian, opiekunem ludzi biednych, strażnikiem tajemnicy pocztowej.

W Polsce kult św. Jana Nepomucena należy do najpospolitszych. Ponad kilkaset jego figur można spotkać na drogach polnych. Są one pamiątkami po dziś dzień, dawniej bardzo żywego, dziś już jednak zanikającego kultu św. Jana Nepomucena.

Nie ma kościoła ani dawnej kaplicy, by Święty nie miał swojego ołtarza, figury, obrazu, feretronu, sztandaru. Był czczony też jako patron mostów i orędownik chroniący od powodzi. W Polsce jest on popularny jako męczennik sakramentu pokuty, jako patron dobrej sławy i szczerej spowiedzi.

CZYTAJ DALEJ

Krajowy duszpasterz Apostolstwa Chorych: wózek inwalidzki i łóżko to narzędzia ewangelizacji

2024-05-20 20:17

[ TEMATY ]

chory

Rido/fotolia.com

„Wózek inwalidzki czy łóżko są ambonami, z których głoszona jest Ewangelia” - podkreślił ks. Wojciech Bartoszek, krajowy duszpasterz Apostolstwa Chorych, który 20 maja w hałcnowskim sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Bielsku-Białej przewodniczył Mszy św. dla uczestników pielgrzymki chorych. W święto Matki Bożej Kościoła u stóp Piety hałcnowskiej modliły się osoby zmagające się z chorobami, niepełnosprawnościami oraz ich bliscy i opiekunowie.

Mszy św. przewodniczył krajowy duszpasterz Apostolstwa Chorych. Przy ołtarzu modlili się inni księża diecezjalni, w tym m.in. bielsko-żywiecki duszpasterz chorych ks. Szczepan Kobielus.

CZYTAJ DALEJ

Nie żyje Jan A.P. Kaczmarek - kompozytor, laureat Oscara

2024-05-21 12:48

[ TEMATY ]

śmierć

PAP/Adam Warżawa

Nie żyje Jan A.P. Kaczmarek, kompozytor muzyki filmowej, laureat Oscara za muzykę do "Marzyciela", twórca festiwalu Transatlantyk. Miał 71 lat. Informację podała Polska Fundacja Muzyczna.

"Po długiej i ciężkiej chorobie zmarł mój mąż Jan A.P. Kaczmarek. Do końca był wojownikiem ufającym, że wyzdrowieje i będzie dzielił się swoją twórczością z nami… Czuwałam przy nim do końca. Zmarł otoczony miłością. Wartością, w którą wierzył najmocniej" - napisała Aleksandra Twardowska-Kaczmarek cytowana przez Polską Fundację Muzyczną w mediach społecznościowych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję