Na te dni w roku czekają wszyscy, i najmłodsi - z niecierpliwością wypatrując pierwszej gwiazdki, i najstarsi - wiedząc, że to spotkanie z bliskimi będzie dłuższe niż odwiedziny wiecznie spieszących się dzieci i wnucząt. I nawet jeśli ostatnimi czasy narzekamy na komercjalizację świąt, jeśli lista przedświątecznych zakupów co roku się wydłuża, jeżeli w przeddzień Wigilii jesteśmy zaprzątnięci myślą, czy upiec trzeci rodzaj ciasta, czy zrobić śledzie według przepisu koleżanki, a dzieci spierają się o to, czy tegoroczna choinka ma być przystrojona na złoto, czy na niebiesko - jednemu nie możemy zaprzeczyć: święta Bożego Narodzenia są rodzinne. Tych kilka świątecznych dni sprawia, że w każdej rodzinie czas przestaje mieć znaczenie, a wzajemne relacje zmieniają się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Warto więc przyjrzeć się temu, jak święta Bożego Narodzenia zmieniają naszą rodzinę...
Boże Narodzenie to dla mnie najważniejsze święta. Nie wywołują one, co prawda, wielkich zmian w mojej rodzinie, ale są doładowaniem duchowych akumulatorów. Wiele rzeczy wykonujemy wówczas wspólnie (tworzymy nawet własne pastorałki, by cieszyć się nimi od Wigilii), co bardzo umacnia więzi między nami. Ponieważ stanowimy sporą gromadkę, w codziennym, zagonionym życiu trudno nam się zjednoczyć. W okresie świąt jest też wiele takich chwil, które dzieją się tylko wtedy. Choćby taki drobiazg związany z choinką: co roku musi to być 3-metrowy świerk pachnący lasem. Nieważne, że w domu jest mało miejsca. Najważniejsza jest ta trudna do opisania radość dzieci w chwili, gdy wnoszę drzewko do domu. Tę radość mam później w sercu przez cały rok jak lek na każde zło. Najpiękniejsza jest jednak sama Wigilia - z niezwykłym uczuciem obecności Pana Jezusa wśród nas. Zapalona świeca, wspólna modlitwa na klęczkach i czytanie Pisma Świętego. A dodatkowe nakrycie na wigilijnym stole nie tylko czeka na kogoś nieoczekiwanego, ale przypomina nam tych, którzy już od nas odeszli, i całe ich dobro, które nam pozostawili. W ten wyjątkowy wieczór moja rodzina odczuwa spokój, wewnętrzną radość, bezpieczeństwo - wszystko to, co nazywamy ciepłem rodzinnym. Nie zamykając drzwi Chrystusowi, możemy co roku spotykać się razem, bez konfliktów i wzajemnych żalów, a czas składania sobie indywidualnych życzeń jest najbardziej wzruszającą chwilą każdego roku. I tego życzę wszystkim rodzinom...
Witold Iwańczak - ojciec 18-letniej Małgosi, 15-letniej Ani, 9-letniego Karola i 4-letniego Pawełka
Święta w każdej rodzinie są niezwykle ważne, gdyż pozwalają się spotkać zagonionym codziennością ludziom w jednym miejscu i czasie: usiąść, porozmawiać, pośpiewać, wspólnie przygotować to, co do świętowania potrzebne.
W domach „Betel” (domy z osobami niepełnosprawnymi - przyp. red.) czas płynie trochę wolniej, ale i tu często panuje przedświąteczny pośpiech i zamęt. Zawsze dopada mnie zdenerwowanie - czy zdążymy z porządkami, czy udadzą się wypieki, czy w spokoju ucieszymy się narodzinami Dzieciątka. I co roku, biorąc do ręki Ewangelię, jestem zaskoczona tym, że wszystko jest zapięte na ostatni guzik, a domownicy spisali się na medal, pomagając wyjątkowo cierpliwie i sumiennie.
Potem zawsze jest wzruszenie, radość... Święta to czas mówienia sobie, że się kochamy, że oprócz wymagań jest też nasza wdzięczność, szacunek, a oprócz srogiej lub kapryśnej miny - również uśmiech.
Osoby niepełnosprawne, może dzięki temu, że są „wiecznymi dziećmi”, nie popadają w rutynę i co roku z wypiekami na twarzy czekają na ubieranie choinki, pierwszą gwiazdkę, łamanie się opłatkiem, Pasterkę, światełka, dzwonki, kolędy - wszystko stymuluje ich pozytywnie. Pamiętają, że to czas szczególny, w którym trzeba być dla siebie miłym i serdecznym. I tacy właśnie są...
Katarzyna Bystra - mama 2-letniej Różyczki, opiekun Domu z Osobami Niepełnosprawnymi
Święta to czas magii i zapachu cynamonu. To chwile, które szczególnie zapadają nam w pamięć, ponieważ scalają naszą rodzinę. Wtedy właśnie uświadamiamy sobie, że warto tworzyć taki dom (Dom Rodzinny z Osobami Niepełnosprawnymi - przyp. red.), w którym każdy odnajduje spokój i miłość.
Od kiedy tworzymy rodzinę, staramy się, aby każdy dzień przynosił nam radość i poczucie, że droga, którą wybraliśmy, jest słuszna. Obcowanie z osobami niesamodzielnymi samo w sobie jest czymś, co koloruje nam każdy dzień, dlatego nasza codzienność wcale nie jest monotonna czy prozaiczna. Ale to właśnie podczas świąt, podczas wigilijnej kolacji, pojawia się iskierka, która pozwala nam dalej współtworzyć ten dom. Tę iskierkę widać również na twarzach dziewczyn, które w tym okresie czują się szczególnie doceniane, kochane, akceptowane. Ania i Krysia po kolacji śpiewają kolędy, zachęcając pozostałych gości do włączenia się. Dzięki temu wiemy, że czują się wśród nas bardzo swobodnie. To najpiękniejszy dowód na to, że nasz dom jest także ich domem. A nic nie wpływa na trwałość rodziny tak jak wspólne przeżywanie ważnych chwil.
Marcin Kupczyk - ojciec 3,5-letniego Karola i 10-miesięcznej Zuzi; wraz z żoną Aleksandrą od niespełna 4 lat prowadzą Dom Rodzinny z Osobami Niepełnosprawnymi; pod ich opieką pozostają Krysia - 25 lat i Ania - 23 lata
Święta w ubiegłym roku były dla mnie wyjątkowe. Spędziliśmy je z mężem w naszym domu. Był to czas oczekiwania na narodziny Bożego Syna i naszego upragnionego synka. Mimo że nie mogliśmy zasiąść przy którymś z rodzinnych stołów (u mnie lub u męża), nie byliśmy sami. Do przygotowanej wspólnie z moją mamą wieczerzy wigilijnej zasiedli - robiąc nam wielką niespodziankę - rodzice mojego męża. Pokonali wiele kilometrów, aby towarzyszyć nam w tym wyjątkowym oczekiwaniu i wspólnie przeżyć ten czas. Myślą i sercem byli też z nami pozostali członkowie rodziny - telefonując, śląc SMS-y i kartki. Odczuliśmy wtedy szczególną jedność z rodziną.
Święta Bożego Narodzenia zawsze są dla nas przede wszystkim czasem ofiarowanym rodzinie. Czasem nie tylko dzielenia się opłatkiem, ale też dzielenia się swoimi radościami i smutkami - i próbą ich zażegnania. Czasem wspólnego biesiadowania. A fala serdecznych życzeń, wspólne rozmowy, żarty, śpiew kolęd i kosztowanie świątecznych specjałów zawsze wywołują pogodny uśmiech na naszych twarzach. Odwiedziny bliskich oraz ofiarowany im czas zacieśniają więzi rodzinne. Tworzą atmosferę ciepła i radości. Bycie razem w tym szczególnym czasie staje się najważniejsze.
Anna Wojciechowska - mama rocznego Bartusia
W poniedziałek w Sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie odbyła się 9. ogólnopolska sesja poświęcona formacji, życiu i posłudze prezbiterów. Przewodniczył jej bp Damian Bryl, przewodniczący Zespołu ds. Przygotowania Wskazań dla Formacji Stałej i Posługi Prezbiterów w Polsce.
Podczas dziewiątego już spotkania osób odpowiedzialnych za formację stałą w diecezjach i zgromadzeniach, jej uczestnicy zastanawiali się nad rolą środowiska posługi i formacji prezbiterów oraz nad sytuacjami, które wymagają podjęcia specjalnych działań, zarówno w formie prewencji, jak i wsparcia w doświadczeniach. Do wybranych zagadnień wprowadzili ks. Grzegorz Strzelczyk i Magdalena Jóźwik, którzy również moderowali dyskusję. Dzisiejsza debata podczas sesji o prezbiterach skupiona była wokół dwóch grup tematycznych.
W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona
na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii
pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju.
Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół
i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie
widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów.
Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności
obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość
dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć,
energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa
europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe.
Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości
ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących.
Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła
swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście,
Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził
życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni
byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja
rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy
życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji
Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina,
umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie
lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała,
że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem
a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności
i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii
i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była
wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie,
gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze
większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna
osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie
- Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy
wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc,
czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi
jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby "
wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą
ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława
Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety,
chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach
powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się
do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do
księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier
i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby
zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie
chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej
robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl
o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza
XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną
i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami
pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj,
przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie
czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje
mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy
Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na
twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze
30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób
życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc
odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie
zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy
są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić
z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością
i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne.
Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców
katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało
być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna
pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański,
dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy
się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział
apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił
do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI
starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy
zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która
trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna
umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego
Mistrza.
Przyjęcie abp. Zbigniewa Zielińskiego przez kapitułę w bramie kościoła katedralnego, odczytanie bulli papieskiej, przekazanie przez nuncjusza apostolskiego w Polsce pastorału i objęcie katedry biskupiej, a następnie oddanie wyrazów czci przez biskupów współpracowników, przedstawicieli kapłanów, osób konsekrowanych i wiernych świeckich - złożą się na ingres, czyli uroczyste objęcie władzy przez biskupa nad diecezją w katedrze poznańskiej 1 maja.
Nowy arcybiskup metropolita poznański zamieszkał już na Ostrowie Tumskim w Poznaniu. Przed ingresem w obecności Kolegium Konsultorów i Kapituły Katedralnej obejmie kanonicznie diecezję. Ingres do katedry pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Poznaniu, najstarszej polskiej katedry, odbędzie się w czwartek, 1 maja, o godz. 11.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.