Reklama

Z Nowego Jorku

Piotrowa Barka przy Piątej Alei

Nowojorska Piąta Aleja - serce Manhattanu i jedna z najbardziej zatłoczonych i zabieganych ulic Nowego Jorku. Turyści pędzą od sklepu do sklepu. Na rogu 51. ulicy stoi katedra pw. św. Patryka. Najpiękniejsza w New York City. Już wcześniej zawitała do niej Matka Boża Częstochowska. Niejednokrotnie też Jan Paweł II stąpał po jej kamiennej posadzce - zarówno jako kardynał, jak i papież. W niedzielę 3 kwietnia zaśpiewaliśmy i Matce Bożej, i Ojcu Świętemu „Czarną Madonnę”. Na koniec ktoś zaintonował, jak zawsze spontanicznie, „Góralu, czy Ci nie żal”. Tym razem nie miał kto odśpiewać, jedyną odpowiedzią były nasze polonijne łzy.

Niedziela Ogólnopolska 16/2005

Paulina Drapała

Rzesze Polaków przed katedrą św. Patryka przy Piątej Alei w Nowym Jorku podczas Mszy św. w intencji Ojca Świętego

Rzesze Polaków przed katedrą św. Patryka przy Piątej Alei w Nowym Jorku podczas Mszy św. w intencji Ojca Świętego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Podczas gdy od Franciszkańskiej w Krakowie po Krakowskie Przedmieście w Warszawie, zakopiańskie Krzeptówki i Aleje w Częstochowie rzesze rodaków płynęły do kaplic i kościołów, w stolicy świata - jak zwykł Jan Paweł II nazywać Nowy Jork - tłumy Polaków zjawiły się na Mszy św., aby modlić się za Jego duszę w przepięknej i na co dzień wypełnionej turystami katedrze św. Patryka. Msza św., będąca inicjatywą o. Krzysztofa Wieliczki - opiekuna duchowego Polonii amerykańskiej i kard. Edwarda Egana - arcybiskupa Nowego Jorku, zgromadziła tak wielu wiernych, że połowa przybyłych stała na zewnątrz katedry, co rusz wyciągając parasole w ten smutny wiosenny dzień. Szczególne było to Święto Miłosierdzia Bożego dla wszystkich, którzy tak doskonale rozumieli tęsknotę Ojca Świętego za Ojczyzną, którzy nie tylko dla Niego, ale i dla siebie intonowali podczas Jego pielgrzymek Góralu, czy Ci nie żal. Łykając łzy, zaintonowali tę pieśń również na koniec tej szczególnej „celebracji życia” Ojca Świętego, bo ta Msza św. stała się właśnie świętem życia, a nie śmierci i smutku. Trzeba przyznać, że już pierwsze chwile w długiej kolejce, która ustawiła się do katedry, były pełne wzruszeń, bo usłyszeć ojczysty język w tak szczególnych chwilach dla narodu, ujrzeć jakby znajome polskie twarze, ujrzeć papieskie lub biało-czerwone flagi w rękach wiernych - to już szkli oczy, to ściska gdzieś głęboko w sercu. Tyle że tego dnia flagi nie powiewały jak zwykle - tego dnia spoważniały, jakby pod ciężarem opasujących je czarnych wstążeczek.
Dorota Karolak przyniosła bardzo szczególną biało-czerwoną flagę - po Mszy św. i jeszcze wiele dni później ozdabiała ona ołtarz jednej z najbardziej znanych katedr na świecie, stojąc na straży obrazu Najwspanialszego Polaka wraz z bukietem biało-czerwonych róż. Pani Dorota przyszła na Mszę św. ze swoimi córkami. - Przez tę flagę chciałam pokazać naszą polskość, szkoda że tak mało tych flag tutaj... nie tak dużo jak na pielgrzymkach, które pamiętam od najmłodszych lat. Nigdy nie zapomnę, jak w białych sukienkach stałyśmy tuż po Pierwszej Komunii św. kilka kroków od Papieża.
Pani Dorota od 11 lat jest w Nowym Jorku, ale - jak mówi - zawsze śledziła papieskie pielgrzymki do Ojczyzny i swoim dzieciom będzie nieustannie starała się przedstawiać Jana Pawła II jak najbliższego sercu członka rodziny. Wydawało się, że w tym niezapomnianym dniu stanowiliśmy właśnie taką polską rodzinę, odgrodzoną murem modlitwy od najbardziej komercyjnej ulicy Nowego Jorku, gdzie tłumy Amerykanów i zagranicznych turystów przemykały z torbami zakupów. Wśród rzeszy czekających na wejście do katedry usłyszałam jednak Amerykanina. Spytany, czy mówi po polsku, odpowiedział, że rozumie tylko odrobinę. Zapytałam, dlaczego uczestniczy w polskiej Mszy św. - Moja dziewczyna jest Polką - odpowiedział. - Urodziła się nawet w Wadowicach. I to 18 maja! Małgorzata Dobkowska, o której mowa, przytaknęła i opowiedziała, jak to jeszcze kard. Wojtyła towarzyszył jej od najmłodszych lat. - Pamiętam, jak był z nami, gdy przygotowywałam się do Pierwszej Komunii św. Moja siostra przyjmowała od ks. Wojtyły sakrament bierzmowania. - A jak byli dziećmi, rozdawał im cukierki w kościele - dodaje Allen Twigg, przyjaciel Małgorzaty.
Spytałam Allena, czy jego stosunek do Papieża zmienił się, gdy poznał Małgorzatę.
- O tak, chociażby dlatego, że byłem w Polsce już 6 razy, odkąd się poznaliśmy. Byliśmy kilkakrotnie na Jasnej Górze. To takie szczególne, cudowne miejsce, Obraz Matki Bożej jest niesamowity. Nie mogę się doczekać naszej kolejnej podróży do Polski, już za dwa tygodnie.
Tu, w Nowym Jorku, tęsknota i smutek powiększone są z pewnością o ocean dzielący nas od bliskich. Wielka woda oddzieliła nas od Ojczyzny w sytuacji, na którą mimo choroby Ojca Świętego nikt tak naprawdę do końca nie był przygotowany - ani tam, ani tutaj. Pani Dorota chciałaby być teraz w Rzymie, a mnie oczy szklą się, gdy pomyślę o modlitwach moich przyjaciół studentów pod słynnym oknem w Krakowie czy w kościele św. Jacka w Warszawie. Ukojenie jednak, po wzruszającym odśpiewaniu na początku Mszy św. pieśni Czarna Madonna, przyszło dopiero podczas kazania o. Krzysztofa, które było bardzo polskie, pełne ciepłych słów miłości: - Trudno jest mówić, kiedy serce płacze... Nasz ból jest świadectwem, jak bardzo kochamy Go wszyscy... nasz ukochany Ojciec Święty Jan Paweł II odszedł do wieczności... Były też podziękowania: - Dziękujemy za 27 lat Jego pontyfikatu, za Jego miłość, za wielki dar człowieka kochającego. I słowa nadziei: - Wierzymy, że spotkamy się z ukochanym Ojcem Świętym u tronu Jezusa Zmartwychwstałego. Ale choć o. Krzysztof pomniejszył nieco naszą tęsknotę za polskim Kościołem i sprawił, że mogliśmy tu, w Nowym Jorku, okazać naszą narodową solidarność, nic nie mogło powstrzymać łez, które same cisnęły się do oczu, gdy w czasie Komunii św. próbowaliśmy zaśpiewać Barkę. Przez myśli przemykało wtedy morze żółto-białych flag pod jasnogórskim Szczytem, a tu, w sercu Manhattanu, świetnie przygotowany do Mszy św. chór młodzieży zaintonował tak, jak „Chrystus nauczył nas wołać do Ciebie”: Abba, Ojcze. Ojcze Janie Pawle II, który patrzysz już na nas z Nieba. Patrzysz na osierocony naród, którego dzieci i tu, w stolicy świata, przyszły do św. Patryka pomodlić się wśród łez za Twoją duszę... I każdy ze zgromadzonych odczuł chyba, że gwar tłumu i szum pędzących żółtych taksówek ucichł jakby na tę szczególną uroczystość. Uroczystość, która dla o. Wieliczki była radosnym momentem. Nie tylko dlatego, że daleko od Warszawy i Watykanu zademonstrowaliśmy naszą narodową siłę - wspólną modlitwę...
Po Mszy św. zapytałam o. Wieliczkę, co czuje, wiedząc, że Ojciec Święty jest już u Boga. - Zawsze był - odpowiedział. Zapytany o pierwszą myśl, jaka nasunęła mu się po otrzymaniu wiadomości o śmierci Ojca Świętego, odpowiedział:
- Ta jedyna myśl to miłość, tylko miłość, czyli to, co dał światu... Potrafił uczyć, jak dawać miłość i jak ją przyjmować. A poza tym - jakiej śmierci? Przecież On żyje!
- W naszych sercach?
- Przede wszystkim w naszej wierze chrześcijańskiej...
Podążając zatem za tymi słowami, to zdecydowanie początek - początek nowego rozdziału nie tylko dla nas, Polaków, zarówno tych w kraju, jak i tych rozrzuconych po całym świecie. Dla nas tu, w Nowym Jorku, dla rodaków we Francji, w Niemczech, Korei czy Australii. Dla rodaków Człowieka, który zmienił losy świata, który odnowił oblicze ziemi, nie tylko tej od Bałtyku po Tatry, ale tej od Lizbony, przez Ural, po Nowy Jork, gdzie w niedzielę - zarówno za sprawą o. Wieliczki, jak i pełnego gościny dla polskich zbolałych serc kard. Edwarda Egana - mogliśmy zacumować swoją Barkę, mimo że nie ma już Kapitana.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowe informacje o życiu siostry Łucji, uczestniczki objawień fatimskich

2025-09-30 19:10

[ TEMATY ]

objawienia fatimskie

nowe informacje

siostra Łucja

Coimbra – Muzeum S. Łucji/ zdjęcia: Grażyna Kołek

Na rynku wydawniczym w Portugalii pojawiły się dwie publikacje zawierające wspomnienia siostry Łucji dos Santos, karmelitanki bosej, która była jedną z trojga uczestników objawień maryjnych w Fatimie trwających pomiędzy 13 maja i 13 października 1917 roku.

Jedną z nowości jest książka autorstwa siostry Ângeli Coelho, wicepostulatorki procesu beatyfikacyjnego portugalskiej wizjonerki, zatytułowana „Viver na Luz de Deus” (Żyjąc w Bożym świetle). Publikacja, której współautorem jest francuski karmelita bosy o. François Marie Léthel, została wydana przez Edições Carmelo. Rzuca ona nowe światło na życie siostry Łucji.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

W Krakowie więcej uczniów uczęszcza na religię niż edukację zdrowotną

2025-10-02 06:50

[ TEMATY ]

religia

edukacja zdrowotna

religia w szkole

Adobe Stock

Około 33 proc. uczniów szkół w Krakowie będzie chodziło na lekcje edukacji zdrowotnej – wynika z danych urzędu miasta. To mniej niż przewidywały władze samorządowe. Im starsi uczniowie, tym mniejsze zainteresowanie przedmiotem.

To 17 081 uczniów z 51 116 uprawnionych – powiedziała w środę PAP dyrektor Wydziału Edukacji i Projektów Edukacyjnych w Urzędzie Miasta Krakowa Magdalena Mazur.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję