
Nie każdy, kto skrzypi, jest skrzypkiem i nie każdy gaduła jest mówcą. Nie każdy karzeł pamięta, że widzi więcej, bo siedzi na karku olbrzyma, aż - zarzucając mu wciąż „wywyższanie się” - nie spadnie w końcu na dół i nie pozostanie mu kąsanie olbrzyma po kostkach. Dlatego niezbyt mądre jest czasem czyjeś pocieszanie, że „wszystkie miejsca są pierwsze” i że wszyscy powinni być równi, bo oznacza to zwykle równanie w dół. Poza tym, jeśli wielkich nie będzie, to do kogo będą mieli równać mali? Tylko że jedni mali chcą naprawdę równać wciąż w górę, a inni robią wszystko, by tych większych postrącać na dół i wtedy poczuć się trochę lepiej. Ale czy naprawdę „górnie”?
Reklama
Pewna przemądrzała sowa wciąż o wszystkim wyrokowała, zwłaszcza wobec wróbli, mówiąc cokolwiek, byle tonem napuszonej mądraliny, bo od czegóż miała dziób? Kiedyś nad lasem przeleciał samolot. „Co
to jest?” - zapytały ją wróble. A sowa stwierdziła pogardliwie: „Jakiś tam ptaszek. Nawet takiego w atlasach ptaków nie ma. Takie nic, tylko huk”. Jednak po cichu nie mogła znieść,
że ten ptak jest większy od niej i głośniejszy, a ona nawet nie wie, skąd i dokąd leci, no i jak wygląda z bliska, a kto jak to, ale ona powinna wiedzieć. Zaczęła więc latać śladami samolotów i choć dofrunąć
tak wysoko nie mogła, to na lotniskach, siedząc w ukryciu, przypatrywała się samolotom uważnie i powoli poznawała ich tajemnicę, podziwiając imponującą wielkość, szybkość i…służebność wobec o wiele
mniejszych ludzi.
A że latała z lotniska na lotnisko, poznawała coraz więcej nie tylko samolotów, ale i tajemnic świata. Po kilku latach wróciła do swojskiego dawnego lasu. Wróble, puchacze, sroki zasypały ją mnóstwem
pytań o to, czego się dowiedziała. Ona nagle powiedziała tylko: „Tego, że świat jest taki wielki, a ja jestem taka mała”. I o dziwo, gdy przedtem się naśmiewano z niej po kątach, to teraz
stwierdzono, że stała się naprawdę mądra.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
No cóż, tak niemodna teraz i nielubiana pokora najpiękniej świeci u ludzi wielkich. To małostkowi jej nie znoszą.
Pewien świetny skrzypek był bardzo tajemniczą osobą. Zwykle zjawiał się tuż przed koncertem i zaraz po nim znikał, nie czekając na brawa i nie bisując. Nikt nie mógł się dowiedzieć, gdzie mieszka, ani poznać żadnych pikantnych szczegółów z jego życia, w opowiadaniu których lubują się niektórzy artyści. A grał naprawdę wspaniale. Kiedyś w końcu królowa, będąc na koncercie, zatrzymała go i zapytała: „Jak pan to robi, że porywa nas pan do siódmego nieba swoją grą?”. A on na to: „Mam cudowną partyturę. Mam również wspaniałe skrzypce, no i dobry smyk. Ja to po prostu wszystko jakoś wiążę z sobą i usuwam się na bok”.
Nie wiem, czy tacy ludzie będą jeszcze mogli zaistnieć przy rozszarogęszaniu się wszędzie hałaśliwych i zarozumiałych „równiaków”.