Reklama

26. rocznica pontyfikatu

Jestem „winowajcą” - zawiozłem go na konklawe

Niedziela Ogólnopolska 42/2004

Często Ojciec Święty na mój widok wołał: to on wiózł mnie na konklawe - wspomina brat Marian, Watykan 1978 r.

Często Ojciec Święty na mój widok wołał: to on wiózł mnie na konklawe - wspomina brat Marian, Watykan 1978 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rzymskie peregrynacje

Reklama

Zgromadzenie Braci Serca Jezusowego powołano dla pełnienia posługi w różnego rodzaju instytucjach kościelnych. Członkowie zgromadzenia nie przyjmują święceń kapłańskich, pracują w diecezjach w Polsce i w Rzymie jako furtianie, zakrystianie, pracownicy administracji kościelnej, bibliotekarze i kierowcy. Jeden z nich - brat Marian Markiewicz zawiózł kard. Karola Wojtyłę na konklawe. Oto jego opowieść.
- Pracowałem wtedy w Rzymie. W październiku 1978 r. po raz drugi w krótkim czasie miałem odebrać z rzymskiego lotniska kard. Wojtyłę. Poprzedni raz miał miejsce w sierpniu 1978 r., gdy kard. Wojtyła przyleciał na konklawe po śmierci Pawła VI. Znałem Księdza Kardynała z licznych wcześniejszych spotkań, ale tego dnia na lotnisku doszło do dziwnej sytuacji. Czekając na pasażerów samolotu z Polski, kątem oka zobaczyłem niepozornego księdza w kapeluszu naciągniętym na oczy. Po chwili witałem się już z ks. Stanisławem Dziwiszem, który śmiał się, że nie poznałem przed chwilą kard. Karola Wojtyły. Nie poznałem - być może dlatego, że nie był jak zwykle uśmiechnięty, ale raczej skupiony, zamyślony, jakby nieobecny. Teraz, z perspektywy czasu, zastanawiam się, czy czegoś wtedy nie przeczuwał...
Przy okazji wyboru nowego papieża po Rzymie krąży „lista” z nazwiskami kardynałów, którzy mają największe szanse na Piotrowy tron. Na tej liście było też nazwisko Karola Wojtyły, ale nie na pierwszych miejscach. Myślę, że nikomu do głowy nie przyszło, co się wkrótce zdarzy...
Gdy przyszedł dzień rozpoczęcia konklawe, brat Marian zawiózł rzeczy Kardynała do pokoju nr 96 w Watykanie. Od apartamentów papieskich dzieliło tylko sklepienie.
- Kard. Wojtyła poprosił mnie nagle o ostrzyżenie go, żeby „jakoś na tym konklawe wyglądał”. Nie wiem, co mnie tknęło, ale schowałem sobie wtedy te włosy. Mam je do dzisiaj.
Wcześniej zdarzyła się przykra rzecz - zachorował kard. Andrzej Deskur. Kard. Wojtyła wyraźnie zasmucił się stanem zdrowia przyjaciela. Zarządził, że już w stroju chórowym pojedzie z Papieskiego Kolegium Polskiego najpierw do kliniki Gemelli. Tak też się stało. Stamtąd pędem z bratem Marianem jechali do Watykanu na konklawe. Byli na 10 minut przed zamknięciem Bramy Spiżowej...
Podczas konklawe Watykan nieco zmienia swój elegancki wygląd. Bramę zabudowuje się deskami, z jednej strony montuje się beczkę obrotową do podawania żywności kardynałom i zostawia małą furtkę do wchodzenia. Reszta zabita na głucho. Pokoje kardynałów są odizolowane od świata, nawet okna są zaplombowane.
Chwilę pożegnania kard. Wojtyły z br. Marianem nakręciła telewizja francuska. Potem sekwencję tę wykorzystał Krzysztof Zanussi w filmie Z dalekiego kraju.
Zaczęło się czekanie. Nad Wiecznym Miastem ciągle pojawiał się czarny dym. Wreszcie 16 października pokazał się biały dym!
- Byłem wtedy w jadalni Kolegium. Kiedy w telewizji usłyszałem: „Karol”, już zrobiło mi się ciepło. A jak padło nazwisko: „Wojtyła” - to był czysty szał! Z tej radości przerzuciłem sobie przez ramię jednego ze studentów i biegałem tak wokół sali telewizyjnej. A na Placu św. Piotra zapanowała konsternacja, zdziwienie, ludzie mówili, że to ktoś z Afryki. W języku włoskim nie ma litery „ł”, więc w pierwszej chwili nazwisko to brzmiało egzotycznie. Gdy pojawiło się na ustach ludzi określenie: „Polacco”, wszystko stało się jakby jasne, ale zdziwienie szybko nie minęło. Po chwili chyba wszyscy wrzeszczeli „Viva, Polonia!”. Wreszcie, gdy Ojciec Święty ukazał się na balkonie i przemówił po włosku, a szczególnie gdy wypowiedział słynne zdanie: „Jak się pomylę, to mnie poprawcie” - nastąpiło apogeum. Rzym oszalał. Niektórzy w tej właśnie chwili widzą moment, gdy Włosi zostali szturmem zdobyci przez Papieża z dalekiego kraju.
- Kolegium Polskie przeżywało wtedy istne oblężenie dziennikarzy. Nie wiedzieli, kim jest kard. Wojtyła. Gdy pokazywaliśmy im zbiorowe zdjęcia Episkopatu Polski, pytali, który to. Nie mieli prawie żadnych materiałów o Kardynale z Krakowa. A my z tej radości pokazywaliśmy im wszystko, co mieliśmy o Karolu Wojtyle, oprowadzaliśmy nawet po jego pokoju w Kolegium. Interesowało ich, gdzie siedział w jadalni domu, co lubi jeść. Filmowali, co się da.
Na drugi dzień wieczorem była okazja do podpytania ks. Dziwisza o pierwsze wrażenia. Ks. Stanisław opowiedział, że gdy pierwszy raz zobaczył kard. Wojtyłę w białej papieskiej sutannie, Jan Paweł II rzucił żartem: - Stasiu, koniec z nartami... Karol Wojtyła lubił ponoć powtarzać, że w Polsce 50% kardynałów jeździ na nartach.
Brat Marian szczególnie dokładnie pamięta tamten październikowy wieczór, gdy zawoził razem z ks. Dziwiszem bagaże do Watykanu. Wjechali „na górę” - jak nazywa się na Wzgórzu Watykańskim apartamenty papieskie.
- Powiedziano, że Ojciec Święty jest w kaplicy. Nogi nam się trzęsą... Gdzie człowiek mógł przypuszczać, że kiedykolwiek w życiu trafi na papieskie apartamenty i to do Papieża z Polski! W progu kaplicy łups... na kolana. To było takie przeżycie, że naprawdę zwalało z nóg. W środku panował taki ciepły półmrok. Pamiętam dokładnie białą postać na tym tle. Podeszliśmy bliżej, a ja tak z góralska powiedziałem: - Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Ojciec Święty też po góralsku odpowiedział: - Na wieki wieków. A cóz się tak po nocy tłucecie? - Ano - odpowiadam - przyśli my Ojca Świętego odwiedzić. - No to jak zeście przyszli, to może razem jakoś w tej chałupince nie zginiemy... I poszliśmy oglądać dokładnie apartamenty papieskie. Zapamiętałem, że Ojciec Święty miał na sobie źle leżącą sutannę. Jest taki zwyczaj, że krawcy watykańscy szyją sutannę dla nowego papieża w trzech rozmiarach, bo nie wiadomo, jakiej postury będzie następny biskup Rzymu. Żadna z tych trzech nie pasowała na Górala z Polski.
Tej nocy brat Marian nie zmrużył oka. Nie mógł przypuszczać, że to dopiero początek. Od tamtego październikowego dnia do Bożego Narodzenia 1978 r. bywał w apartamentach Następcy św. Piotra aż 27 razy. Najczęściej woził tam biskupów z Polski. Pamięta ich radość i dumę z Papieża Rodaka. Taki wtedy panował nastrój w całej Italii. Wystarczyło powiedzieć coś po polsku, by wzbudzić entuzjazm otoczenia.
- Mój samochód był rozpoznawany, wiedziano, że nim Karol Wojtyła jechał na konklawe. Było z tym trochę zabawnych sytuacji, bo gdy Ojciec Święty przechodził obok, zawsze jakoś mnie pozdrowił, choćby lekkim gestem. Wtedy wszyscy wokół ze zdumieniem pytali: - To wy się znacie?! Pełna konsternacja.

Zamach

Zawiozłem dwóch biskupów z Polski na konferencję odbywającą się w Watykanie. Miałem też zanieść listy do ośrodka polskiego na Via Pfeifer - to uliczka bardzo blisko Placu św. Piotra. Słyszałem za plecami szum, jaki powstał na Placu, gdy pojawił się tam Jan Paweł II. Oddałem szybko te listy i wracam na Plac. Nagle poczułem, że ten szum, ten gwar jest jakiś inny. Za dużo syren. Helikopter nad Placem. Zobaczyłem, jak w moją stronę biegnie płacząca Włoszka. Krzyczała, że był zamach na życie Ojca Świętego. Pognałem na Plac, dzieciaki chowały się przerażone pod krzesła. Ludzie mdleli. Między nimi biegali ratownicy ze służb maltańskich z noszami. Dotarłem jakoś do podium, gdzie już o. Kazimierz Przydatek modlił się z ludźmi. Pielgrzymi z Polski postawili na pustym tronie obraz Matki Bożej Częstochowskiej, przywieziony wówczas w darze. W pewnym momencie, nie wiadomo skąd, powiał mocno wiatr i ten obraz z hukiem spadł z tronu. Przez Plac przeszedł jęk grozy. Ludzie sądzili, że to znak, iż Papież właśnie skonał... Na szczęście cały czas były informacje, że Papież jest operowany, że żyje. Modliliśmy się wtedy najżarliwiej, jak tylko można. Nie wiem, ile czasu minęło, robiło się już ciemno, gdy nagle dotarło do mnie, że muszę tych dwóch księży biskupów z Polski odebrać, że pewnie na mnie zniecierpliwieni czekają. Poszedłem do auli, okazało się, że konferencja jeszcze trwa. Podszedłem do bp. Szymeckiego i pytam, czy wie, co się stało na zewnątrz. Niemożliwe mi się wydawało, żeby biskupi tak spokojnie siedzieli, gdy do Papieża strzelano. Biskup Szymecki natychmiast wszedł na mównicę i powiedział, co się wydarzyło. Biskupi momentalnie na kolana...
Z tego czasu brat Marian pamięta jeszcze jeden moment, gdy wkrótce po zamachu otwarto okno papieskiego apartamentu i zrzucono z niego dywanik. Tłum obecny na Placu zamarł. I wtedy z tego okna dał się słyszeć z taśmy słaby, zbolały głos Papieża, który mówił, że przebacza człowiekowi, który do niego strzelał.
- Nawet mężczyźni płakali. Słychać było ciszę, gołębie i plusk wody spadającej z fontanny.
Trudno nie zadać tego pytania właśnie bratu Marianowi, kierowcy od lat jeżdżącemu po Rzymie, jak on skomentuje wyczyn kierowcy karetki. Wyczyn nazywany cudem.
- Wielokrotnie pokonywałem tę samą trasę: z Watykanu do kliniki. Przejechanie jej w czasie, w jakim zrobił to tamten kierowca, jest niemal niewykonalne. Dobry kierowca pokona ten dystans w czasie od 40 minut do godziny, w zależności od pory dnia. A 17.00 to godzina szczytu. Czyli warunki trudne. A on tę trasę „przeleciał” w 20 minut.
Tego dnia na Placu św. Piotra dyżurowała nowiutka karetka, w której, jak się okazało, pechowo zacięła się syrena alarmowa. Rannego Papieża przeniesiono natychmiast do drugiej. Tam z kolei nie zadziałały zaczepy od noszy. W takim transporcie pacjent „fruwałby” pod sufit. Roli amortyzatora podjął się momentalnie brat Kamil, człowiek o dość solidnej posturze, blokując przestrzeń między noszami a drzwiami karetki.

Wizyty w Polsce

W 1982 r. brat Marian wrócił do Polski. Ojca Świętego spotykał tylko wtedy, gdy oprowadzał po Rzymie pielgrzymki polskie. Jan Paweł II zawsze przyznawał się do znajomości z bratem zakonnym.
Podczas wizyt Jana Pawła II w Polsce organizatorzy prosili brata Mariana o kontakt ze stroną watykańską, głównie ze służbami ochrony. Zakonnika znali wszyscy „szwajcarzy” i „watykańczycy”, on sam doskonale orientował się w zawiłościach dyplomatycznych ceremonii. Tak było podczas niemal wszystkich pielgrzymek Ojca Świętego do Ojczyzny. - W Skoczowie traf chciał, że stałem za Józefem Oleksym i prezydentem Lechem Wałęsą. Oleksy głośno zastanawiał się, jak ma zachować się wobec Ojca Świętego. Na to Wałęsa rzucił spod wąsa: - Patrz pan na mnie i powtarzaj... Pani Wałęsowa radziła przyklęknąć i pocałować pierścień... Nie posłuchał rady... Gdy przedstawiano Marszałka, rządek oficjałów jakoś tak się rozsunął, że raptem znalazłem się na widoku. Ojciec Święty popatrzył, uśmiechnął się i wskazując palcem powiedział: - A tego to ja znam. To ten winowajca, co mnie zawiózł na konklawe i zostawił.
Od lat brat Marian jeździ po polskich parafiach, zapraszany na spotkania, podczas których opowiada o swoich licznych spotkaniach z Janem Pawłem II. Ludzie lubią słuchać, bo brat Marian opowiada ze swadą, nie szczędząc detali, kolorytu, opisu otoczenia, reakcji ludzi ani tak lubianych przez słuchaczy anegdot. Jest świadkiem zdarzeń o historycznym znaczeniu, więc jego osoba i opowieści są bezcenne.

Notowała Katarzyna Woynarowska

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Watykan: św. Jan Henryk Newman będzie współpatronem misji edukacyjnej Kościoła

2025-10-22 13:41

[ TEMATY ]

św. Jan Henryk Newman

Vatican Media

św. John Henry Newman, przyszły doktor Kościoła

św. John Henry Newman, przyszły doktor Kościoła

Leon XIV w ramach Jubileuszu Oświaty ogłosi św. Jana Henryka Newmana współpatronem, wraz ze św. Tomaszem z Akwinu, misji edukacyjnej Kościoła,” - powiedział podczas konferencji prasowej w Watykanie kard. José Tolentino de Mendonça. Prefekt Dykasterii ds. Kultury i Edukacji przedstawił w Biurze Prasowym Stolicy Apostolskiej planowany w dniach 28 października - 2 listopada Jubileusz Oświaty.

Kard. Tolentino de Mendonça zapowiedział, iż 28 października zostanie opublikowany dokument Leona XIV poświęcony edukacji. Ma być w nim podkreślona aktualność deklaracji II Soboru Watykańskiego Gravissimum educationis. „Od momentu jej przyjęcia powstało mnóstwo dzieł i charyzmatów: duchowe i pedagogiczne dziedzictwo, które jest w stanie przetrwać XXI wiek i odpowiedzieć na najpilniejsze wyzwania” - pisze dalej Leon XIV. Papież wskaże też na wyzwania, przed którymi stoi dziś edukacja, zwłaszcza w szkołach i uniwersytetach katolickich.
CZYTAJ DALEJ

Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój

Boże ojców naszych, wielki i miłosierny! Panie życia i pokoju, Ojcze wszystkich ludzi. Twoją wolą jest pokój, a nie udręczenie. Potęp wojny i obal pychę gwałtowników. Wysłałeś Syna swego Jezusa Chrystusa, aby głosił pokój bliskim i dalekim i zjednoczył w jedną rodzinę ludzi wszystkich ras i pokoleń.
CZYTAJ DALEJ

Bp Lityński do kleryków: Bóg nie powołuje nas jako specjalistów teoretyków, ale uczniów

2025-10-23 10:52

[ TEMATY ]

klerycy

uczniowie

bp Tadeusz Lityński

alumni

specjaliści

teoretycy

Karolina Krasowska

Odpust zupełny można zyskać dla siebie albo ofiarować go za zmarłych

Odpust zupełny można zyskać dla siebie albo ofiarować go za zmarłych

„Możemy dużo wiedzieć, ale Bóg nie powołuje nas jako nauczycieli, specjalistów teoretyków, ale uczniów” - mówił bp Tadeusz Lityński podczas inauguracji roku akademickiego w Wyższym Seminarium Duchownym Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej w Gorzowie Wlkp. Formuje się tu jedenastu kleryków, w tym jeden na pierwszym roku.

Mszy św. w seminaryjnej kaplicy 22 października przewodniczył bp pomocniczy Adrian Put, a homilię wygłosił bp Tadeusz Lityński, który na wstępie przypomniał, że klerycy podejmujący formację w seminarium wybrali odważną decyzję naśladowania Chrystusa, wbrew niechęci świata zewnętrznego. - To nie łatwa droga, nie łatwy proces, który będzie wymagał wiele czasu i wiele wysiłku - zauważył i dodał:- Jednak na tej drodze nie są sami, towarzyszą im profesorowie i wychowawcy, ale także wiele życzliwych ludzi, którzy w grupach modlitewnych Przyjaciół Paradyża, ale także w naszych wspólnotach parafialnych modlitwą wspierają i otaczają - dodał.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję