Reklama

Wiara

#adwentowyŚwięty: Nosił najki, tworzył programy - został błogosławionym

„Cieszę się, że umieram tak wcześnie, bo nie zmarnowałem ani minuty życia na rzeczy, które nie podobałyby się Bogu”. Kim jest Carlo Acutis, chłopiec, który wypowiedział te słowa tuż przed swoją śmiercią? W dzisiejszym artykule z cyklu #AdwentoweInspiracje prezentujemy (nie)zwykłego #adwentowegoŚwiętego.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Geniusz komputerowy – tak o Carlu Acutisie, chłopaku pochodzącym z włoskiego Mediolanu, mówili jego znajomi. Dorastał w chrześcijańskiej rodzinie, a jego życie już od najmłodszych lat było niezwykłe. Żyjąc tak krótko, pozostawił po sobie tak wiele…

Centrum życia

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Rodzice – Antonia Salzano i Andrea Acutis widzieli w Carlu wielkie zamiłowanie do Eucharystii. To sprawiło, że uzyskali zgodę proboszcza swojej parafii na możliwość udzielenia mu wcześniejszej Pierwszej Komunii św. Przystąpił do niej w wieku 7 lat. Od tego czasu każdy jego dzień naznaczony był Najświętszą Ofiarą.

Matka przełożona z klasztoru sióstr klauzurowych w Perego, która była obecna podczas jego Pierwszej Komunii św., wspominała:

– W czasie Mszy św. był skupiony i spokojny, jednak kiedy zbliżał się moment udzielania Komunii św., zaczął okazywać zniecierpliwienie. Kiedy wrócił do ławki z Jezusem w sercu, znów jakby się niecierpliwił – nie mógł usiedzieć w miejscu. Tak jakby w jego wnętrzu wydarzyło się coś, co mógł zauważyć tylko on, co było tak wielkie, że nie mógł tego pojąć (Tempi, 20 maja 2013 r.).

– Jego życie płynęło w rytmie codziennych Mszy św. – opowiadała po latach jedna z jego szkolnych nauczycielek. Po Eucharystii Carlo często zostawał w kościele, adorując Najświętszy Sakrament. Sam wielokrotnie powtarzał, że „Eucharystia to jego autostrada do nieba”.

Carlo podkreślał: – Według mnie, wielu ludzi nie rozumie prawdziwie i dogłębnie znaczenia Mszy św. Gdyby wszyscy zdawali sobie sprawę, jak ogromnym szczęściem obdarzył nas Pan, dając nam pokarm, czyli Hostię, chodziliby do kościoła codziennie, aby uczestniczyć w spożywaniu owoców odprawianej Ofiary, a nie zajmowali się tyloma niepotrzebnymi sprawami.

Mimo że już jako nastolatek odznaczał się wielką mądrością umysłu – tworzył pierwsze programy i strony internetowe – pociągała go prostota wielkości Boga. – Jezus postępuje bardzo oryginalnie, ponieważ chowa się w malutkim kawałeczku chleba. Tylko Bóg może zrobić coś tak niewiarygodnego! – mówił. Carlo żył jak każdy nastolatek, jednak ciągnęło go bardzo do rzeczy Bożych.

Reklama

Otwarty na innych

Carlo doceniał także znaczenie innych sakramentów. O spowiedzi św. powiedział: – Aby balon mógł się unieść w powietrzu, nie może mieć balastu. Dokładnie tak samo jest z duszą ludzką, która – jeśli chce się wznieść do nieba – musi się pozbyć tych drobnych ciężarów, którymi są grzechy powszednie. Jeżeli tym, co obciąża duszę, jest grzech śmiertelny, dusza upada na ziemię, zaś spowiedź jest wówczas niczym płomień, który – ogrzewając powietrze – sprawia, że balon się unosi. Należy się spowiadać często, gdyż dusza ludzka jest bardzo skomplikowana.

„Mając na uwadze ilość czasu, jaką Carlo przeznaczał na działalność w parafii, możemy o nim powiedzieć, że był dzieckiem Kościoła. To właśnie głównie za Kościół chłopiec się modlił i ofiarowywał wyrzeczenia” – napisał biograf chłopaka Nicola Gori.

Carlo traktował wszystkich ludzi jednakowo, niezależnie od tego, czy dana osoba była jego przyjacielem czy nie. Nie zważał też na religię czy rasę. Swój wielki talent wykorzystywał na ewangelizację – projektował strony internetowe o cudach eucharystycznych czy świętych Kościoła, a także portale dla instytucji kościelnych.

– Carlo znał dobrze niebezpieczeństwa wynikające z używania środków przekazu, dlatego też narzucił sobie limit czasowy dotyczący korzystania z nich. Nie chciał być niewolnikiem tych narzędzi. Umiał je zdominować i wykorzystywać do rozpowszechniania wielkiej miłości, jaką żywił do Eucharystii i Jezusa – wyznała Radiu Watykańskiemu Antonia, matka błogosławionego.

Carlo, mimo że był bardzo pobożny, pozostawał sobą – był realnie stąpającym po ziemi młodym człowiekiem. Michelangelo Tiribilli, benedyktyn, w przedmowie do książki Eucharystia – moja autostrada do nieba napisał: „Nastolatek typowy dla naszych czasów, taki jak wielu innych. Chodził do szkoły, był otoczony przyjaciółmi, jak na swój wiek miał rozległą wiedzę na temat komputerów. A jednocześnie był otwarty na spotkanie z Jezusem Chrystusem”.

Reklama

„Nie był wyobcowany, był po prostu świadomy swego spotkania z Jezusem. Aby pozostać Mu wiernym, był gotów walczyć z utartymi opiniami i zwyczajami większości. Nie obawiał się krytyki ani kpin – z czasem zaczął je zresztą traktować jak nieuniknione elementy, które można wykorzystać w walce o pozyskanie przyjaciół dla Jezusa” – zaznaczył Nicola Gori. I dodał: „Carlo był gorliwym obrońcą fundamentalnych zasad życia. Przekonany, że aborcja jest zbrodnią, walczył, jak tylko potrafił, aby przekazać orędzie nadziei i niewzruszone stanowisko, iż każdy ma prawo do życia. W kwestiach moralnych Carlo nie akceptował kompromisów, nie cofał się w obliczu przeciwności”.

Przykład tego nastolatka motywuje współczesne pokolenie młodzieży. Agata z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży powiedziała Niedzieli: – To niesamowite, że tak młody człowiek umiał bronić swoich wartości, że się tego nie bał. Nam, młodym ludziom, często brakuje odwagi, by walczyć o to, co kochamy, by przyznać się do Jezusa... Carlo uczy mnie i moich przyjaciół w wierze, byśmy umieli powiedzieć „nie” tam, gdzie cały świat krzyczy „tak”.

Żyć dobrze każdym dniem

Kiedy zachorował w sierpniu 2006 r., wszyscy byli pewni, że to tylko chwilowy stan. Okazało się jednak, że to białaczka z ostrym przebiegiem. Stało się jasne, że zostało mu niewiele czasu...

– Carlo rozumiał, co się działo, dlatego całe swoje cierpienie ofiarował w intencji Kościoła i papieża – opowiadała Francesca Consolini, jedna z inicjatorek procesu beatyfikacyjnego chłopaka. I dodała: – W szpitalu martwił się o rodziców, dziękował lekarzom i pielęgniarkom. Z właściwą sobie pełnią przeżył nawet śmierć – tak samo jak żył wcześniej. Żyć dobrze dniem dzisiejszym i szukać jego esencji – to moim zdaniem, najważniejsze przesłanie, które nam pozostawił.

Reklama

Zmarł 12 października 2006 r. Proces beatyfikacyjny Carla Acutisa rozpoczął się w archidiecezji mediolańskiej w 2013 r. Papież Franciszek zatwierdził dekret o heroiczności jego cnót 5 lipca 2018 r. , a cud za jego wstawiennictwem – 21 lutego br. Ojciec Święty ogłosił Carla Acutisa błogosławionym 10 października.

– Wszyscy rodzą się jako oryginały, ale wielu umiera jako fotokopie – powiedział o Carlo Acutisie papież Franciszek, nawiązując do jego ulubionego powiedzenia i bazując na świadectwie nastolatka, apelował: – Nie pozwól, by skradziono ci nadzieję i radość, aby cię oszołomiono, chcąc użyć cię jako niewolnika do własnych interesów. Odważ się być kimś więcej, ponieważ twoje życie jest ważniejsze niż cokolwiek innego.

2021-12-01 08:02

Ocena: +7 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#adwentoweŚwiadectwo: Spowiedź mnie uratowała!

[ TEMATY ]

#AdwentoweInspiracje

#świadectwo

Maskacjusz TV

- Przez moje złe wybory szukałem miłości i szczęścia na oślep. Moje serce było poranione i pragnąłem byle czego, co sprawi, że ta rana zostanie w jakiś sposób uleczona, tylko nic tam nie pasowało. Nie pasowały tam pornografia, adrenalina, narkotyki, używki – mówi Piotr Zalewski z grupy ewangelizacyjnej „Wyrwani Z Niewoli”, w swoim świadectwie na kanale Maskacjusz TV.

Jak zwierza się dalej:

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Bp Miziński: bądźmy wierni dziedzictwu św. Wojciecha

– Dzisiaj musimy się zapytać, co uczyniliśmy z tym dziedzictwem, które przyniósł nam św. Wojciech – mówił w homilii bp Artur Miziński, Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Polski, który 23 kwietnia w uroczystość św. Wojciecha, patrona Polski przewodniczył Mszy św. w kościele św. Wojciecha w Częstochowie.

– Zapewnienie Chrystusa zmartwychwstałego w słowach: „Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jeruzalem i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” zrealizowało się nie tylko w życiu apostołów, ale także w życiu i posłudze ich następców. Św. Wojciech jest tego jasnym przykładem – podkreślił bp Miziński.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję