Reklama

Harcerska pielgrzymka do Rzymu (2)

Niedziela legnicka 23/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niedziela w Rzymie

Znowu pobudka wcześnie rano. Spieszyliśmy do kościoła Świętego Ducha, gdzie bp Rybak i bp Regmunt wraz z księżmi z diecezji legnickiej mieli odprawić Mszę św. Przybyliśmy na miejsce przed czasem. O 9.30 rozpoczęła się Eucharystia. Asystę ministrancką stanowili nasi harcerze. Poczet sztandarowy stanął przy ołtarzu. Po Mszy św. pozostało trochę czasu do południa. Gdy wszyscy zebrali się znowu razem na Placu św. Piotra, okazało się, że wokół nas stanęły dziesiątki tysięcy ludzi z całego świata. Niedaleko od nas bardzo żywa grupa Argentyńczyków z biało-niebieskimi chorągiewkami. Za nami długi żółty transparent z diecezji legnickiej. Najwyżsi chłopcy wzięli sztandar Hufca. Chodziło o to, by podnieść go jak najwyżej. Zapanował niezwykły entuzjazm, gdy w oknie ukazała się biała postać Papieża. Jego przemówienia po włosku nie rozumieliśmy. Ale gdy zaczął mówić po polsku, witając polską Pielgrzymkę Narodową, zaczęliśmy krzyczeć na całe gardło: " Czuwamy!" Błogosławieństwo papieskie zakończyło uroczystość. Zaraz po modlitwie podeszli do nas reporterzy z Radia Watykańskiego i zrobili z nami wywiad, który potem był transmitowany także w Radiu Maryja. Mówiłem wtedy i o tym, kim jesteśmy, o naszym Hufcu, o bł. ks. Stefanie Wincentym Frelichowskim - naszym patronie i o radości z udziału w Pielgrzymce Narodowej.

Teraz trzeba było nieco odpocząć po wszystkich tych wrażeniach. Znaleźliśmy się w domu generalnym Salwatorianów. Potem ruszyliśmy na zwiedzanie Rzymu. Najpierw Bazylika Santa Maria Maggiore. Stamtąd pojechaliśmy autobusem najstarszą drogą rzymską Via Appia do katakumb - starożytnych cmentarzy, w których gromadzili się i modlili chrześcijanie podczas prześladowań.

Z katakumb św. Kaliksta pojechaliśmy do Bazyliki św. Pawła za Murami, która zawsze wywierała na mnie największe wrażenie. Może dlatego, że zachowała najbardziej pierwotny wygląd ze wszystkich rzymskich bazylik. W tym czasie sprawowana była przy ołtarzu liturgia. Łaciński śpiew płynął przez całą świątynię. Wiele stuleci modlitwa płynęła w tym miejscu do Boga. Chciałem niejako podsumować te wszystkie święte miejsca w Rzymie, by dostrzec ich niezwykły blask, niezwykłe, nadprzyrodzone znaczenie, które ściąga tu pielgrzymów z całego świata.

Powędrowaliśmy dalej pod Koloseum. Potem obok Forum Romanum oglądaliśmy resztki dawnej świetności cesarskiego Rzymu. Doszliśmy przed pomnik Wiktora Emanuela. Zmierzchało, a w programie była jeszcze fontanna Di Trevi. Atmosfera wieczoru, szum fontanny, wielość zgromadzonego różnojęzycznego tłumu czyniły to miejsce niezwykłym. Potem ruszyliśmy w kierunku Watykanu, by wsiąść w autokar i wrócić na nocleg po długim, ale jakże pięknym dniu.

Reklama

Monte Cassino

Tego dnia mogliśmy pospać nieco dłużej. Ruszyliśmy zatem z Ornaro dopiero o 9.00, jadąc do Ostii, gdzie miał czekać na nas ks. Mariusz Majewski, by razem zwiedzić starożytne miasto Nerona. Pogoda znacznie się poprawiła. Było bardzo ciepło, tak jak to we Włoszech. Gdy dojechaliśmy na miejsce, czekało nas niemiłe rozczarowanie. Muzeum w poniedziałki jest zamknięte. Autokar pojechał zatem nad brzeg Morza Śródziemnego. Zatrzymaliśmy się obok mola wychodzącego w morze, na którym stało dosyć dużo ludzi. Już od początku pielgrzymki harcerze pytali mnie, czy będą mogli wykąpać się w morzu. Patrzyłem na nich z niedowierzaniem. Nie odpowiadałem ani tak, ani nie. Teraz wykorzystali sytuację. Niemal na wyścigi zdjęli wierzchnie okrycia i w kąpielówkach skoczyli do wody. Na molo zrobiło się niemałe poruszenie. Kto w marcu kąpie się w morzu? Oczywiście harcerze z Polski! Zdaje się, że wszyscy byli bardzo zadowoleni, że muzeum było zamknięte, bo mogli spełnić swoje marzenie. Tak oto otworzyliśmy nowy sezon letni we Włoszech.

Koło południa ruszyliśmy autostradą na Neapol, kierując się na Monte Cassino. Po drodze opowiadałem harcerzom historię św. Benedykta i św. Scholastyki, założycieli zakonów na zachodzie Europy, historię klasztoru na Monte Cassino. Potem zrelacjonowałem im przebieg wydarzeń sprzed 58 lat, kiedy to Monte Cassino zdobywali polscy żołnierze z II Korpusu gen. Andersa. Mijaliśmy coraz piękniejsze tereny, gdy przed nami ukazały się ośnieżone szczyty Apenin, a szczególnie Monte Cairo. Z daleka też można było podziwiać odbudowany po wojnie klasztor. Powoli autobus zaczął się wspinać krętą drogą w kierunku klasztoru i polskiego cmentarza wojskowego. Niektórzy mocno się denerwowali, bo było naprawdę wysoko. Wjechaliśmy na parking przed cmentarzem. Poza nami nie było tu nikogo. Ze sztandarem na początku kolumny ruszyliśmy w kierunku cmentarnej bramy. Długą aleją szliśmy w kierunku tego miejsca, o którym pamięta się na całym świecie. Niezwykła cisza wokół, a my coraz bliżej grobów, przed którymi ogromny granitowy Krzyż Virtuti Militari. Tu leżą wieńce i kwiaty. Zatrzymaliśmy się. Komenda: Baczność! Do Hymnu Harcerskiego: "Wszystko, co nasze...!" Niezwykle w tym miejscu brzmiała nasza pieśń. Śpiewaliśmy ją tym, którzy tu polegli. Rozeszliśmy się po cmentarzu, by każdy osobiście mógł przeżyć to miejsce.

Na 16.00 planowana była na cmentarzu Msza św. dla grupy diecezjalnej celebrowana przez legnickich Biskupów. Trzeba nam było przy tym przygotować liturgię. To miejsce nas do tego zobowiązywało. Zebraliśmy się o 15.00 przy bramie cmentarza, by przećwiczyć wspólnie pieśni. Chcieliśmy przygotować krótki program złożony z piosenek patriotycznych. Kilka minut przed 16.00 pojawili się pielgrzymi z naszej diecezji. Uroczysta Msza św. na szczycie cmentarza przy ołtarzu z napisem "Pax" - Pokój. Biskup Rybak przewodniczył, bp Regmunt miał kazanie. Asysta harcerska, modlitwa wiernych również została przygotowana przez harcerzy do słów pieśni II Korpusu.

Zachód słońca wydłużał cienie. Patrzyłem na przepiękny widok skalistych gór, na wprost wznoszący się klasztor, poniżej nas rzędami rozciągające się groby polskich żołnierzy, a między nimi groby bp. Józefa Gawliny, gen. Andersa i gen. Ducha. Atmosfera była niezwykła. Eucharystia zjednoczyła nas z Bogiem i z tymi, którzy tu na wieki pozostawili swoje prochy. Niezwykły czas i miejsce. Uświadomiłem sobie, że akurat mija pół roku od tragicznych wydarzeń w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Ogarnąłem i te ofiary swoją modlitwą. Po Mszy św. zaprosiłem pielgrzymów do kręgu i wspólnego śpiewania pieśni patriotycznych. Żegnaliśmy naszych Bohaterów. Wieczór zapadał szybko. Jechaliśmy na północ w kierunku Rzymu, a potem do Ornaro.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Zwiedzamy Włochy...

Następny dzień poświęciliśmy na zwiedzanie Włoch. Najpierw pojechaliśmy do Asyżu. Przepiękna okolica pełna zielonych pasm gór, małych miasteczek na wzniesieniach. W końcu z daleka widoczny Asyż. Najpierw podjechaliśmy do Bazyliki Matki Bożej od Aniołów. Tam modlitwa w małym kościółku w Porcjunkuli. Tu św. Franciszek dożywał swoich ostatnich dni. Następnie podjechaliśmy na parking w Asyżu. Ruchomymi schodami do miasta i trochę spiesznym krokiem przez całe miasto do Bazyliki św. Franciszka. Wszędzie widać prowadzone remonty. To ślady po niedawnym trzęsieniu ziemi, o którym głośno było w całym świecie. Mijamy kościół św. Klary. Zaszedłem tam, chcąc odnaleźć trochę spokoju w krypcie św. Klary. Z witryn sklepów, sklepików patrzy na mnie św. Franciszek. Sprzedają go wszyscy. Cały Asyż żyje z niego. Pomyślałem smutno, że to jakby zupełnie wbrew temu, co Franciszek głosił. Zostawił bogactwo, aby poświęcić się Bogu, a dzisiaj wielu zdobywa bogactwo właśnie dzięki jego osobie. Dotarliśmy wreszcie do Bazyliki. Zeszliśmy do krypty. W centrum w skale umieszczona trumna. Wokół groby jego najbliższych przyjaciół. Tu można odnaleźć Niebo. Poszliśmy do sali, gdzie umieszczone były relikwie świętego, w tym habit właściwie niewiadomego koloru. Uśmiechnąłem się do swoich myśli. Czy habit Franciszka był brązowy czy czarny? Odwieczny spór różnych gałęzi franciszkanów.

W Bazylice na ścianach freski autorstwa największego mistrza malarstwa epoki średniowiecza - Fra Angelico. Nie mogłem oderwać oczu od obrazów, dzieł znanych na całym świecie. Tu czułem się dobrze. Pomyślałem, że świętość św. Franciszka jest tak bliska ideałom harcerskim. Tylko Asyż trochę jakby zatracił rozumienie tych wartości

Wyjeżdżaliśmy z Asyżu koło 14.00. Teraz autobus skierował się do Orvietto. Kiedyś tam już byłem. Chciałem pokazać wszystkim to piękne miasto położone na szczycie wysokiej góry. Wędrówka wąskimi uliczkami zabrała nam chyba z godzinę. Autokar został na dole. Dotarliśmy wreszcie do katedry. Wyglądała z zewnątrz bardzo oryginalnie - w paski, jak kościół więzienny, ale w środku mrok przemieszany z blaskiem bijącym ze starych witraży robił przejmujące wrażenie. Muzyka gregoriańska płynęła z ukrytych głośników. Na lewo od głównego ołtarza kaplica Najświętszego Sakramentu, gdzie znajduje się korporał, na którym dokonał się cud eucharystyczny. Kapłan odprawiający Mszę św., który nie wierzył w prawdę przeistoczenia, doświadczył niezwykłego wydarzenia, gdy z hostii, którą trzymał w swoich dłoniach, popłynęła krew na korporał. Wszyscy klęknęliśmy w kaplicy na modlitwę. To miejsce oddychało Niebem. Nikt nie chciał stąd odchodzić. Trwaliśmy w ciszy przez dłuższą chwilę.

Dalsza droga prowadziła do kolejki linowej, którą zjechaliśmy do podnóża góry, gdzie czekał na nas autokar. Przed nami dalsza droga do miejsca, które widziałem 10 lat wcześniej. Chciałem koniecznie tam wrócić i pokazać je swoim harcerzom. To Civita de Bonioregio. Zbliżał się wieczór. Nasz autokar piął się w górę na wysoko położony płaskowyż, gdzie leżało to dziwne miejsce. Gdy dotarliśmy tam, trzeba było przejść jeszcze kawałek na piechotę. W końcu ukazał się przed nami niezwykły widok. Ogromne zapadlisko, głębokie na 200-300 metrów, długości kilku kilometrów i szerokości też chyba ponad 2 km. Na środku zaś wznosiła się skała, na której stało kilka domów i wśród nich stary kościół. Tu kiedyś było wielkie miasto, w którym często bywał św. Bonawentura. Kilkaset lat temu, a dokładniej w 1692 r. nawiedziło to miejsce straszliwe trzęsienie ziemi i miasto wraz ze swoimi mieszkańcami zapadło się pod ziemię, grzebiąc w swoich ruinach kilkanaście tysięcy ludzi. Ostało się tylko kilka domów i kościół, gdzie część ludności schroniła się w czasie tego kataklizmu. Aby tam dotrzeć, trzeba było przejść po wąskiej, choć już wzmocnionej betonem i stalą kładce. Niektóre osoby mające lęk przestrzeni wycofały się. To było za wysoko dla nich. Pozostali poszli dalej. Weszliśmy między stare domy, z których kilka miało tylko jedną ścianę lub drzwi prowadzące w przepaść. Na środku maleńkiego ryneczku kościół. Jakaś Włoszka nam go otworzyła. Zaczęła coś mówić po włosku. Trzeba było zawołać Ewę, naszą tłumaczkę, która rozpoczęła rozmowę i wtedy Włoszka wyjaśniła nam historię kościółka, który, jak się okazało, był pogańską świątynią z czasów etruskich, dopiero potem zamienioną na chrześcijańską. Podczas trzęsienia ziemi, gdy modlący się tu ludzie błagali o ratunek, nagle odpadł tynk z jednej ze ścian kościoła i ukazał się cudowny wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem. W tym momencie trzęsienie ziemi ustało. Mogliśmy zobaczyć ukoronowane oblicze Maryi. Było piękne i tajemnicze. Wydawało mi się, że już gdzieś je widziałem. Ale nie tu, bo przecież 10 lat temu kościółek był zamknięty. Wracałem zadumany z powrotem. Robiło się już ciemno. Niebo w różnych kolorach zachodzącego słońca łączyło się z ciemna bryłą tego niezwykłego miejsca, które przypominało o tragedii, a zarazem uświadamiało, że ci, którzy schronili się przy boku Maryi - ocaleli. Wydawało mi się, że słyszę głosy i krzyki sprzed stuleci. Idąc po kładce nad rozpadliskiem, wyobrażałem sobie, jak to wyglądało w tamtą straszną noc.

Wracamy do Polski

Pożegnalna Msza św. w Ornaro, podziękowanie ks. Bernardowi kończyło nasz pobyt w tym pięknym miejscu. Ruszaliśmy w drogę powrotną do Polski, do domu. To, co przeżyliśmy, z pewnością pozostanie na długo w pamięci harcerek i harcerzy. Towarzyszyła nam myśl o bł. ks. Stefanie Wincentym Frelichowskim. Sztandar Hufca dumnie powiewał wszędzie tam, gdzie byliśmy, a chwile spotkania z Ojcem Świętym oraz przeżycia z Monte Cassino zapisane zostaną na zawsze w historii środowisk harcerskich, które wzięły udział w pielgrzymce.

Koniec

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież: nie dla wojny, tak dla dialogu

2024-05-05 13:05

[ TEMATY ]

papież Franciszek

VaticanNews

"Nie dla wojny, tak dla dialogu" - powiedział papież Franciszek podczas spotkania z wiernymi w niedzielę na modlitwie Regina Coeli w Watykanie. Wezwał do modlitwy za Ukrainę, Izrael i Palestynę.

Zwracając się do tysięcy wiernych przybyłych na plac Świętego Piotra na południową modlitwę papież powiedział: "Proszę, módlmy się dalej za umęczoną Ukrainę; bardzo cierpi, a także za Palestynę i Izrael".

CZYTAJ DALEJ

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Prymas Polski: gdy czynisz znak krzyża, głosisz miłość Boga

2024-05-05 16:06

[ TEMATY ]

abp Wojciech Polak

flickr.com/episkopatnews

Abp Wojciech Polak

Abp Wojciech Polak

„Gdy z wiarą patrzysz na krzyż, gdy czynisz znak krzyża na sobie, gdy znakiem krzyża błogosławisz drugich, głosisz miłość Boga potężniejszą niż grzech, potężniejszą niż śmierć. Miłość, która zwycięża obojętność i nienawiść, która niesie przebaczenie i pojednanie, która przygarnia i jednoczy” - mówił w niedzielę w Pakości Prymas Polski abp Wojciech Polak.

Metropolita gnieźnieński przewodniczył uroczystościom odpustowym na Kalwarii Pakoskiej, w Archidiecezjalnym Sanktuarium Męki Pańskiej, z okazji święta znalezienia Krzyża świętego. W homilii przypomniał, że właśnie na Krzyżu, w męce, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, najpełniej objawiła się miłość Boga. „To miłość, która rodzi życie” - podkreślił, przypominając, że znakiem tej miłości każdy chrześcijanin został naznaczony w dniu swojego chrztu świętego. „I choć znaku tego nie widać na naszych czołach, to powinien być w naszym sercu”.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję