Przed dwudziestu laty z ówczesnym kuratorem oświaty, dzisiaj dyrektorem Zespołu Szkół Katolickich w Zielonej Górze, Markiem Budniakiem odbyliśmy cykl spotkań z dyrektorami szkół na temat obecności wartości chrześcijańskich w procesie wychowania. Podczas jednego z nich ktoś zadał pytanie o powiązanie katolickich ideałów wychowania z marksistowską teorią o kształtowaniu przez byt świadomości. Nie pamiętam, jak odpowiedzieliśmy, ale powyższe zagadnienie wciąż pozostaje w mojej pamięci, szczególnie gdy przeglądam listy płac wychowawców z żenująco niskimi zarobkami, kompletnie nieprzystającymi do włożonego wysiłku i nie zapewniającymi godziwego życia. Dlatego rozumiem emocjonalne uniesienia zdesperowanych ludzi, w „duchu demokracji” zredukowanych do poziomu źle opłacanych starożytnych niewolników, będących pierwszymi nauczycielami dzieci zamożnych rodzin.
W bieżącym roku beatyfikacji Jana Pawła II bliższa nam też się staje postać sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego. To o nim nowy błogosławiony powiedział, że nie byłoby Papieża Polaka, gdyby nie wiara Prymasa Tysiąclecia. Jak część starszych diecezjan, pamiętam uroczystości milenijne przy katedrze gorzowskiej. W tłumie wiernych, siedząc na ramionach taty, szukałem wzrokiem smukłej sylwetki kardynała ubranego na czerwono, którego moi rodzice kojarzyli z łacińskimi słowami: „Sursum corda” (w górę serca). Był on dla nich przewodnikiem Kościoła polskiego w trudnych czasach bezbożnego socjalizmu i krzepiącą ostoją najwyższych wartości.
W dniu 30-lecia od śmierci kard. Stefana Wyszyńskiego sięgnąłem do jego pism. W zbiorze kazań „W światłach tysiąclecia” (Kraków 1961) znalazło się rozważanie sprzed pięćdziesięciu laty: „Katolicki ideał wychowawcy”, gdzie podaje jego definicję: „Jest on przede wszystkim ideałem ludzkim, tak jak ludzki jest Kościół, który jako dzieło Boga Człowieka, jednoczy w sobie wartości ludzkie i Boże. (…) Ideałem katolickiego wychowania jest jedność wychowawcza, jedność wartości materialnych i duchowych, ciała i duszy, natury i łaski” (s. 114).
Życiową ilustracją tych słów jest scena, którą Sługa Boży przeżył podczas wizytacji duszpasterskiej. Wśród dziewcząt ubranych w komunijne sukienki dostrzegł dwa różne zachowania. Jedna z nich z zachwytem przyglądała się swojej pięknej szacie, bawiła się ozdobami. Obok stała skromnie ubrana koleżanka w brudnej koszulce. Jej słaba postura wyraźnie wskazywała na trudną sytuację życiową. Komentując ten szokujący kontrast, pisze: „Dzieci jednego Ojca, jedno obok drugiego! To było dla mnie straszne przeżycie! Wtedy dopiero człowiek myśli: Jak my nieuważnie mówimy: «Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj». Trzeba rozumieć ludzi. Nie gorszyć się nigdy nikim” („Ojcze nasz”, Poznań 1978, s. 76).
Szkoda, że tych tekstów nie znałem podczas spotkań pedagogicznych przed laty. Na szczęście ten ideał nie przedawnił się. Dziś też może być drogowskazem dla może słabo opłacanych, ale pełnych zapału wychowawców. Pomocą niech nam też będą pisma i życiowe zachowania sługi Bożego Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego.
PS Przeglądając biblioteczkę córki, znalazłem rozważania kard. Wyszyńskiego: „Miłość na co dzień” (Warszawa 2001). Na okładce znajdują się słowa: „O gdybyśmy umieli przyłożyć ucho do serca zmęczonej ludzkości i wsłuchać się w pragnienia, które są tam ukryte, poznalibyśmy, że człowiekowi potrzeba: prawdy, wolności, sprawiedliwości, a nade wszystko - Miłości”. Otrzymała książkę dziesięć lat temu jako nagrodę za zwycięstwo w konkursie szkolnym „Prymas Tysiąclecia”. Zapomniałem już o tym, bo mam własny egzemplarz tej pozycji. Jednak nikt z nas nie powinien zapomnieć o postaci wielkiego Polaka. Konkursy szkolne, rozważania parafialne dla dorosłych czy modlitwy o jego beatyfikację mogą być pomocne w budowaniu cywilizacji miłości XXI wieku.
Pomóż w rozwoju naszego portalu