Ksiądz Michał Płoszajski jest jednym z kilku wikariuszy w dużej parafii Wniebowstąpienia Pańskiego na Ursynowie. Obowiązków ma bardzo dużo: liturgia w kościele, spowiedź, dyżur w kancelarii, katecheza w szkole, praca z grupami parafialnymi. W czasie kolędy dochodzi do tego jeszcze odwiedzanie parafian przez kilka godzin dziennie. - Ciągle towarzyszy mi świadomość ogromu pracy do wykonania. Dla mnie, młodego księdza, który dopiero nabiera doświadczenia, jest to świadomość trochę przytłaczająca - mówi ks. Płoszajski.
O wielu obowiązkach i ciągłym braku czasu mówią również inni neoprezbiterzy. Ciężko się z nimi umówić na spotkanie, a kiedy już siadamy przy stole i pijemy kawę, wydają się bardzo zmęczeni. Z okien malutkiego mieszkania ks. Płoszajskiego widać wielkie bloki Ursynowa. Ciągle zresztą powstają nowe, a rotacja mieszkańców jest bardzo duża. Niektórzy np. wynajmują mieszkania tylko na kilka miesięcy, potem wyprowadzają się, a na ich miejsce wprowadzają się nowi. Utrudnia to pracę duszpasterską.
Ciężar katechezy
Dużym problemem dla prawie wszystkich neoprezbiterów, z którymi rozmawiałem, jest katechizacja. Szczególnie w gimnazjum. - Szkoła jest miejscem wielu upokorzeń dla księdza. Niektóre dzieci wszystkie swoje żale, pretensje, krzywdy wynikające ze zranień w rodzinach, przelewają na Kościół i księdza. Dokuczają, są wulgarne, wrogie. Jest to przerażające. Ale, z drugiej strony, ze szkoły ksiądz wycofać się nie może. Jest tam potrzebny - mówi ks. Bartłomiej Pergoł, wikariusz parafii św. Maksymiliana Kolbego na Służewcu. - Rzeczywiście katechizacja to duże wyzwanie dla księdza. Nawet jeżeli trafi się na życzliwe klasy, to i wtedy dużo sił trzeba w to włożyć - dodaje ks. Maciej Raczyński - Rożek, wikariusz parafii św. Franciszka z Asyżu na Okęciu.
- Katechizacja to ciężkie doświadczenie, ale pozytywne - przyznaje ks. Płoszajski. Przez ostatni rok pracował z uczniami w ostatniej klasie gimnazjum. - Na wiosnę zaczęliśmy się chyba rozumieć. Nawiązała się między nami relacja. Nawet chyba będę za nimi tęsknił, jak teraz w czerwcu opuszczą gimnazjum - mówi wikariusz z Ursynowa.
Dla ks. Pergoła ciekawym, ale też trudnym doświadczeniem są dyżury w kancelarii parafialnej. - Niektóre osoby, które tam przychodzą, mają bardzo pretensjonalny styl bycia i chociaż uważają się za wierzących, to jednak praktykowaniem tej wiary nie za bardzo mogą się wykazać. Za to są pełni pretensji do Kościoła, jeżeli z jakichś powodów nie mogą załatwić czegoś, co wydaje im się, że słusznie im się należy - tłumaczy ks. Pergoł.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
W konfesjonale dzieje się wiele dobra
Pomimo różnych trudności wszyscy kapłani zadowoleni są ze swojej posługi. - W życiu kapłana wiele jest radości. Największą radość daje celebrowanie Mszy św., spowiadanie. Lubię też wyjazdy z młodzieżą - opowiada ks. Raczyński-Rożek. Z kolei ks. Pergoł zwraca uwagę przede wszystkim na doświadczenie sakramentu pokuty. - Początkowo bałem się spowiadania. Nie miałem przecież przed święceniami żadnego doświadczenia w tym zakresie. Zastanawiałem się, jak sobie poradzę. Ale, z czasem, otrzymałem od Boga chyba jakąś łaskę i przestałem się bać. Poczułem się potrzebny w konfesjonale. To miejsce, gdzie dokonuje się wiele dobra. Mam silne poczucie szczególnej obecności Boga w tym sakramencie. To dodaje sił i najbardziej cieszy - mówi ks. Pergoł.
Dla ks. Płoszajskiego największą radością są chwile, kiedy ktoś nawiązuje relację z Bogiem i zaczyna Go traktować coraz poważniej. - Wtedy mam świadomość, że dzieje się to, o co chodzi - podkreśla wikariusz z Ursynowa.
W życiu każdego księdza, ale neoprezbitera w szczególności, ważna jest parafia do której trafi. Chodzi głównie o zespół kapłanów, z którymi trzeba będzie współpracować. Ks. Andrzej Sikorski, wikariusz parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny na Wrzecionie bardzo chwali atmosferę panującą na plebanii. - Księża diecezjalni, chociaż nie zakonnicy, również potrzebują braterskiej wspólnoty. Dobre relacje między proboszczem a wikariuszami szybko przekładają się na dobre relacje księży ze świeckimi. A jeśli coś między księżmi jest nie tak, to świeccy bardzo szybko to wyłapują - tłumaczy ks. Sikorski.
Również ks. Raczyński - Rożek z Okęcia cieszy się z dobrej atmosfery na plebanii. Został przyjęty przez księży bardzo dobrze, z życzliwością. Zawsze może też liczyć na ich pomoc. - Jest dla mnie czymś bardzo ważnym, kiedy widzę współbraci - księży, dla których relacja z Bogiem jest fundamentalna - mówi natomiast ks. Płoszajski.
Reklama
Cały świat parafią
Każdy z księży, oprócz stałych parafialnych obowiązków i katechezy w szkole, zajmuje się jeszcze czymś dodatkowo. Prowadzą grupy, wyjeżdżają z młodzieżą na obozy. Ks. Płoszajski i ks. Pergoł zajmują się duszpasterstwem studentów. Natomiast ks. Andrzej Sikorski, wikariusz parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny na Wrzecionie, prowadzi serwis internetowy
- To taka moja wirtualna parafia, która obejmuje cały świat - śmieje się ks. Sikorski. Dziennie
Największą radością ks. Sikorskiego jest spowiadanie ludzi młodych. I sprawowanie Eucharystii. Dla wszystkich ludzi stara się znaleźć czas, pomimo wielu obowiązków. - Kapłaństwo to służba. Wyraża się ona przede wszystkim tym, że mam czas dla ludzi. Bo do nich zostałem przecież posłany - tłumaczy ks. Sikorski. Podkreśla też, że niezwykle istotna rzeczą jest modlitwa osobista. Często późnym wieczorem, już po wszystkich obowiązkach, idzie do kościoła przed Najświętszy Sakrament. - Jest to dla mnie jeden z najowocniejszych punktów dnia. Byłoby fatalnie, gdyby zabrakło modlitwy. Trzeba pamiętać także o osobistej formacji. Nie można zatrzymywać się tylko na tym, co dało seminarium - podkreśla ks. Sikorski.
Odkrycie powołania kapłańskiego nie zawsze przychodzi łatwo. Ks. Michał Płoszajski, pochodzący z parafii św. Jakuba na Ochocie, po maturze studiował jeszcze na Politechnice. Potem, jako inżynier, pracował w jednej z warszawskich firm. - Jednak ta praca nie dawała mi satysfakcji. Myśl o wstąpieniu do seminarium chodziła za mną od dawna, chociaż jej specjalnie nie zapraszałem. Coraz bardziej docierała do mnie świadomość, że powołanie nie jest moim prywatnym pomysłem, ani prywatną sprawą. Powołanie pochodzi nie ode mnie, ale od Boga. I z jednej strony jest skierowane do mnie, ale z drugiej strony też do tych, do których Bóg mnie pośle. Nie wypada w takiej sytuacji kierować się niskimi pobudkami i odrzucać tego typu zaproszenie. Teraz, będąc już rok kapłanem, coraz bardziej doceniam jak wielka jest waga sakramentów, skoro najważniejszą rzeczą na świecie jest zbawienie. I jeżeli Bóg wzywa mnie do sprawowania sakramentów, to ja nic lepszego nie mogę zrobić, tylko na to Jego powołanie odpowiedzieć - tłumaczy ks. Płoszajski.
Na odkrycie powołania kapłańskiego przez ks. Andrzeja Sikorskiego bardzo wpłynął Jan Paweł II. - Było moim wielkim pragnieniem odprawić jedną z pierwszych Mszy św. właśnie z Papieżem - Polakiem. Nie udało się, ale jestem przekonany, że to wszystko, co robię, wykonuję dzięki wstawiennictwu Jana Pawła II, który, jak ufam, już niedługo zostanie ogłoszony świętym - mówi ks. Sikorski.
Życzenia dla neoprezbiterów
Teraz archidiecezja warszawska ma już nowych kapłanów, którzy właśnie przyjęli świecenia kapłańskie. Czego życzą im ich starsi o rok w kapłaństwie koledzy?
Ks. Sikorski: - Żeby zawsze pamiętali, że kapłaństwo może być przepiękną drogą, ale tylko wtedy, kiedy oparte jest na Chrystusie. I jeszcze życzę im po prostu radości.
Ks. Płoszajski: - I neoprezbiterom i wszystkim, którzy myślą o kapłaństwie życzę, żeby ich więź z Jezusem była serdeczna, bliska. Wtedy posiada się siłę do wytrzymania różnych trudności i prób. Żeby w kapłaństwie nie szukali siebie, własnego zadowolenia, ale Chrystusa i Jego woli.
Ks. Raczyński-Rożek: - Żeby trafili na takie parafie, które pozwolą im wejść spokojnie w kapłaństwo, stosownie do indywidualnych możliwości.
Ks. Pergoł: - Żeby nie zapominali o modlitwie i pamiętali, że są zwyczajnymi ludźmi. Na różne pochlebstwa ze strony innych trzeba być uodpornionym i powtarzać sobie, że jestem tylko człowiekiem. A jeśli coś robię dobrze, to dzięki łasce Boga. Modlitwa w tym pomaga. Jej brak sprawia, że człowiek szybko wpada w pychę.