Reklama

„Z ludzi i dla ludzi”

Niedziela małopolska 17/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Piotr Gąsior: - Słyszeliśmy świadectwo Księdza Arcybiskupa dotyczące kontaktów z Janem Pawłem II. Które z tych spotkań z Ojcem Świętym uważa Ksiądz Arcybiskup za najbardziej znaczące?

Abp Kazimierz Nycz: - Trudno mi tu ograniczyć się do jednego takiego spotkania. Było ich wiele. Wszystkie były niezasłużonym darem. Jednym z najbardziej przejmujących było spotkanie podczas ostatniej pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny, gdy Ojciec Święty miał jechać do Kalwarii Zebrzydowskiej. Rano modlił się w kaplicy krakowskiej Kurii. Podszedłem do obecnego kardynała Stanisława Dziwisza i powiedziałem, że trzeba byłoby wyjechać wcześniej, żeby zdążyć zrealizować program tego dnia. Ksiądz Kardynał skierował mnie bezpośrednio do Ojca Świętego. Poszedłem więc do kaplicy, gdzie Papież się modlił. Ojciec Święty odpowiedział mi wtedy, że ma jeszcze tutaj modlitwę. Biskup Stanisław zauważył wówczas delikatnie, że w Kalwarii też będzie jeszcze czas na modlitwę. Jan Paweł II żachnął się wtedy: „Wy zawsze tak mówicie!”. Zapadła cisza. Lecz po kilkudziesięciu sekundach Ojciec Święty oznajmił, że faktycznie możemy jechać wcześniej. Dla mnie to wydarzenie świadczy o tym, czym dla niego była modlitwa.
Zawsze intrygowała mnie poza tym troska Jana Pawła II o dziękczynienie eucharystyczne, które opisałbym jako trwanie Papieża na klęczniku z jednoczesną obecnością jego duszy już niejako w innym świecie. Te spotkania są niedościgłym wzorem jego zjednoczenia z Chrystusem. To zjednoczenie to świętość, z której potem wszystko inne wynikało.

- Jan Paweł II bardzo dobitnie podkreślał, że tożsamość kapłańska jest zrozumiała tylko w odniesieniu do Kapłana - Jezusa Chrystusa. W związku z tym nasz Papież zwykł bardzo często używać sformułowania, że kapłan to „alter Christus”. Jak Ksiądz Arcybiskup przeżywa tę prawdę w swoim kapłańskim życiu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Im człowiek jest dłużej księdzem, tym coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że kapłan to nie jest zwykły przewodnik Ludu Bożego. Eucharystia nie powinna oddzielać wiernych świeckich od księdza. Ołtarz powinien nas łączyć. Najbardziej kompletny Kościół, jaki możemy przeżyć, tworzy się właśnie podczas Eucharystii. Po jednej stronie ołtarza staje ksiądz, który przychodzi tam w imieniu Chrystusa - Głowy Kościoła, a po drugiej stronie stają członkowie mistycznego Ciała Chrystusa. W tym momencie przez sakrament święceń kapłan jest upoważniony do zastępowania Chrystusa po to, żeby cały Kościół był ludem kapłańskim. Uświadomienie sobie przez księdza, iż mówi on w imieniu Chrystusa, jest w tym momencie kluczowe. Dlatego wszelkie próby „demokratyzacji” są tutaj nie na miejscu. Występuje bowiem czasem wśród niektórych księży - zwłaszcza młodych - taka tendencja, żeby niwelować zróżnicowania. Tymczasem pomiędzy kapłaństwem powszechnym a kapłaństwem służebnym, wynikającym ze święceń, zawsze istnieje istotna różnica. Dlatego jeżeli ksiądz mówi do wiernych: „Módlcie się”, to czyni tak w imieniu Chrystusa i nie wolno mu zdemokratyzować tej formuły. Podobnie jest z formułą „przekażcie sobie znak pokoju”, której nie wolno zamieniać na „przekażmy sobie znak pokoju”. Z tego wynika jeszcze jedna prawda, iż jedynym kapłanem jest Jezus, a my jesteśmy tylko słabymi uczestnikami Jego kapłaństwa.
Świadomość tego, że jestem niezastąpiony, to owszem, powód wyróżnienia, ale trzeba sobie też zawsze przypominać słowa św. Augustyna: „Dla was jestem biskupem, ale z wami jestem chrześcijaninem”. Kapłaństwo rozumiane jako „alter Christus” nie byłoby zrozumiałe, gdyby nie było służbą dla ludu, za który Chrystus oddał swe życie.

- Podejmując służbę w archidiecezji warszawskiej staje się Ksiądz Arcybiskup kontynuatorem misji swych wyjątkowych poprzedników. Które wartości, jakim oni byli wierni, można aplikować do dzisiejszej rzeczywistości bez żadnej korekty i których domaga się współczesny Kościół warszawski - rzeklibyśmy - w pierwszym rzędzie?

- Nigdy nie będę oceniał moich poprzedników. Gdybym to czynił, popełniałbym błąd ahistoryzmu. Jeśli dziś pewne rzeczy są do poprawy, to nie dlatego, że oni robili je niekompletnie, tylko dlatego, że były inne czasy. Będę zatem modyfikował styl o tyle, o ile czasy się zmieniły. Jestem przekonany, że ten typ jedności, do którego prowadził kard. Stefan Wyszyński w latach 50., 60. i 70., kiedy to na „krysztale Kościoła” nie było widać żadnych skaz, był bardzo potrzebny, co nie znaczy, że między księżmi w tamtym czasie nie było żadnych różnic poglądów. Być może na tematy polityczne wszyscy mieli podobne zdanie, więc było im prościej. Nam jest o wiele trudniej, bo każdy z nas - księży jako obywatel państwa idzie do wyborów i głosuje na wybraną partię, natomiast z ambony nie może wygłaszać swoich preferencji, bo sprawuje urząd nauczania Kościoła i musi być ponadpolityczny.
Będę szanował oraz z pietyzmem i nieśmiałością podchodził do tego wszystkiego, co robił również kard. Józef Glemp. Zdaję sobie sprawę, że nie dorastam do tego, kim byli moi Poprzednicy i jak prowadzili Kościół w tamtych trudnych czasach. Będę się starał szukać nowych wyznaczników w tym, co niosą nowe czasy: pluralistyczne społeczeństwo, oszalała wolność, subiektywizm czy relatywizm. Trzeba też otwarcia oczu na to, że w kościołach przemawiamy tylko do jakieś części naszych wiernych, a odpowiadamy za wszystkich, których ochrzcimy.
Ważne będą również metody ewangelizacyjne, misyjne, apostolstwo świeckich, udział mediów, nie tylko tych wewnątrzkościelnych, które są adresowane do ludzi przekonanych, ale też mediów, które obejmą swoim zasięgiem wszystkich oddalonych od Kościoła.

Reklama

- W homilii wygłoszonej w dniu ingresu wspomniał Ksiądz Arcybiskup, że będzie odwiedzał księży. W archidiecezji warszawskiej jest 755 diecezjalnych i 500 zakonnych. Nasuwa się bardzo pragmatyczne pytanie: Według jakiej „metody” można poznać tak liczną rzeszę osób i ile na to potrzeba czasu?

- Oczywiście, nie będe tego czynił na wyścigi, ale chcę zrobić to, co zrobiłem w Koszalinie, gdzie księży było 600. Tam potrzebowałem na to tylko trzy miesiące, ale przyznaję, że pracowałem bardzo poważnie. Przy wyjazdach do dalszych dekanatów zajmowało mi to cały dzień, na bliższe poświęcałem popołudnia. Myślę, że w archidiecezji warszawskiej zdążę do Bożego Narodzenia.
Dlaczego to robię? Otóż uważam, że poznawanie księży przy biurku kurialnym jest mało efektywne. Powiedziałem to już i powtarzam, że jak się pojedzie na miejsce, gdzie ksiądz pracuje, i zobaczy dzieła jego pracy, to nie jest to tylko docenienie i uszanowanie jego pracy, ale także okazja do nawiązania zupełnie innej relacji.

- Zarówno Jan Paweł II, jak i Benedykt XVI bardzo duży nacisk położyli na adorację Najświętszego Sakramentu. Obecny Papież w swej najnowszej Adhortacji Apostolskiej „Sacramentum caritatis” napisał nawet, że „w rzeczywistości tylko przez adorację można dojrzeć do głębokiego i autentycznego przyjęcia Chrystusa”. Jak Ksiądz Arcybiskup skomentowałby te słowa?

- Jest to problem, przy którym trzeba się nieco zatrzymać. Obaj Papieże zwracają uwagę na wymiar wiary, który możemy nazwać personalnym, czyli osobistym spotkaniem z Chrystusem. Chodzi tu o otworzenie współczesnego człowieka na komunię z Chrystusem. W przeciwnym wypadku stawia się znak równości między żywą wiarą a jedynie znajomością np. artykułów Katechizmu Kościoła. Największym wyrazem zjednoczenia z Chrystusem żywym, zmartwychwstałym, jest pełny udział w Eucharystii. Adoracja jest jednym z jej ważnych wymiarów.
Ja myślę, że Jan Paweł II wychowany w naszym społeczeństwie, mający doświadczenie Zachodu otwierał ludzi na Chrystusa. On mówił: „nie lękajcie się Jezusa”. Zakładał, że ludzie Go znają, ale czasem boją się, że On zabierze im wolność. Papież mówił: „nie lękajcie się przyjąć Chrystusa, On, nie zabierze wam wolności, a wręcz przeciwnie - jest kluczem do zrozumienia człowieka; bez Chrystusa nie można zrozumieć człowieka”.
Uważam jednocześnie, że obecny Papież idzie krok dalej i podobnie jak apostoł Piotr w Cezarei pyta: Czy znacie sprawę Chrystusa? Przypuszczam, że jego doświadczenie Europy Zachodniej pozwala mu uważać, że człowiek współczesny lęka się Jezusa, bo nie zna całej sprawy Chrystusa, czyli Jego przejścia przez mękę dla naszego zbawienia.
Sądzę zatem, że Jan Paweł II ogromnie dużo zrobił, żeby zbliżyć ludzi do Chrystusa, natomiast ten Papież jeszcze mocniej podkreśla, dlaczego to jest dla nas takie ważne. Dlatego też, gdy sięgniemy do najnowszej książki Benedykta XVI, dowiemy się, jak bardzo jej autorowi zależy, aby raz na zawsze wymazać ów zgubny w skutkach podział na Chrystusa historii i Chrystusa wiary.

- Dziękując za poświęcony nam czas, chcielibyśmy zadać na koniec jeszcze jedno pytanie-prośbę: Czy może nam Ksiądz Arcybiskup przekazać własną interpretację swego obecnego herbu biskupiego?

- Jest to w moim życiu już trzeci herb. Stałym elementem wszystkich moich herbów jest krzyż oraz słowa biskupiego zawołania „Ex hominibus pro hominibus”. Na obecnym herbie pojawił się symbol Ducha Świętego oraz muszla i krople wody chrzcielnej. Nawiązuję tymi znakami do katedry warszawskiej, której patronem jest św. Jan Chrzciciel, a to są właśnie jego symbole. Zaś kolory pola tarczy i krzyża korespondują z barwami naszej stolicy.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#PodcastUmajony (odcinek 6.): Nie uciekaj, mały!

2024-05-05 21:33

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat.prasowy

Co nam mówi o Maryi Jan pod krzyżem Jezusa? Czy muszę się martwić, jeśli jestem w czymś najsłabszy? I czego uczy mnie Maryja, jeśli chodzi o towarzyszenie bliskim w ważnych momentach? Zapraszamy na szósty odcinek „Podcastu umajonego” ks. Tomasza Podlewskiego o tym, że warto być z Nią, gdy się jest z innymi.

ZOBACZ CAŁY #PODCASTUMAJONY

CZYTAJ DALEJ

Pojechała pożegnać się z Matką Bożą... wróciła uzdrowiona

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Magdalena Pijewska/Niedziela

Sierpień 1951 roku na Podlasiu był szczególnie upalny. Kobieta pracująca w polu co i raz prostowała grzbiet i ocierała pot z czoła. A tu jeszcze tyle do zrobienia! Jak tu ze wszystkim zdążyć? W domu troje małych dzieci, czekają na matkę, na obiad! Nagle chwyciła ją niemożliwa słabość, przed oczami zrobiło się ciemno. Upadła zemdlona. Obudziła się w szpitalu w Białymstoku. Lekarz miał posępną minę. „Gruźlica. Płuca jak sito. Kobieto! Dlaczegoś się wcześniej nie leczyła?! Tu już nie ma ratunku!” Młoda matka pogodzona z diagnozą poprosiła męża i swoją mamę, aby zawieźli ją na Jasną Górę. Jeśli taka wola Boża, trzeba się pożegnać z Jasnogórską Panią.

To była środa, 15 sierpnia 1951 roku. Wielka uroczystość – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tam, dziękując za wszystkie łaski, żegnając się z Matką Bożą i własnym życiem, kobieta, nie prosząc o nic, otrzymała uzdrowienie. Do domu wróciła jak nowo narodzona. Gdy zgłosiła się do kliniki, lekarze oniemieli. „Kto cię leczył, gdzie ty byłaś?” „Na Jasnej Górze, u Matki Bożej”. Lekarze do karty leczenia wpisali: „Pacjentka ozdrowiała w niewytłumaczalny sposób”.

CZYTAJ DALEJ

11 lat temu zmarła Maria Okońska – współpracowniczka Prymasa Tysiąclecia

2024-05-06 11:14

[ TEMATY ]

Maria Okońska

rocznica śmierci

Kadr z filmu „Spełniona w Maryi”

Maria Okońska z mamą

Maria Okońska z mamą

11 lat temu, 6 maja 2013 r., zmarła Maria Okońska, jedna z najbliższych współpracowniczek prymasa Stefana Wyszyńskiego, założycielka Instytutu Świeckiego Pomocnic Maryi Jasnogórskiej Matki Kościoła. „Mamy jedno życie, którego nie wolno zmarnować” – głosiła jej najważniejsza dewiza.

Urodziła się 16 grudnia 1920 r. w Warszawie. Nie mogła poznać swojego ojca, który zginął dwa miesiące przed jej urodzeniem w ostatnich dniach wojny z bolszewikami. Jego ciała ani miejsca pochówku nigdy nie odnaleziono. Wraz z siostrą bliźniaczką Wandą (zmarłą w wieku 3 lat) i bratem Włodzimierzem była wychowywana przez matkę Marię z Korszonowskich. Jej rodzice poznali się w 1916 r., w czasie przygotowań do pierwszych „legalnych” od 1831 r. obchodów uchwalenia Konstytucji 3 maja. Po latach wspominała, że te rodzinne tradycje patriotyczne zadecydowały o jej postawie w kolejnych dekadach służby Kościołowi.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję