Reklama

Czy to ta stajenka? - serduszko mi pęka!

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W największym okolicznym salonie, u zaprzyjaźnionej rodziny - pełnej istnie anielskiej cierpliwości - odbyły się kolejne jasełka. Ponad osiemdziesiątka dzieci, rodzice, babcie i dziadkowie to widzowie niezwykłego wydarzenia.

Przygotowania trwały wiele tygodni. Jak co roku - w październiku - początkiem było poszukiwanie tekstów. Przez dziewięć lat - bo tyle już trwa ta rodzinna "jasełkomania" - przewinęło się większość już istniejących: od Rydla i Artura Oppmana przez Zegadłowicza, Konopnicką i Chotomską. - Zwykle - opowiada jedna z organizatorek tych przedstawień, Małgosia Bojanowska - dość swobodnie posługujemy się tekstem. Zbyt trudne słowa dostosowujemy do naszych dzieci, dopisujemy sceny, które podpowiada nam wyobraźnia. W tym roku wszystkie układali - podzieleni na grupy - rodzice.

- W rymowaniu, szczególnie tekstów ważnych teologicznie, pomagała mi Marysia Dzieduszycka - opowiada pani Małgosia. Niektóre rymy wymyśliły moje dzieci: "czy to ta stajenka?" - serduszko mi pęka - dorzuciła sześcioletnia Linka. "Poczekajcie, może on tu jeszcze wróci, może się nawróci" - zrymowała dziesięcioletnia Norka.

Pomysł wystawiania rodzinnych jasełek rzuciła dziewięć lat temu Margaret Rey. Od wielu lat mieszkała już w Polsce, dwoje jej dzieci tylko z opowieści znały tradycyjne polskie jasełka. Postanowiła zorganizować grupę przyjaciół i ich liczne potomstwo - i tak po raz pierwszy odegrano betlejemskie wydarzenia. Po niewątpliwym sukcesie pierwszego przedstawienia z roku na rok rosła grupa zainteresowanych udziałem osób - nie mówiąc o tym, że i kolejne dzieci przychodziły na świat. "W pierwszych jasełkach grała dwuletnia Norka (czyli Eleonora), a w następnych Korek (po prostu Wiktor) był Panem Jezuskiem. Zaczynał właśnie biegać, więc chwilami uciekał Matce Bożej, ale w najważniejszych momentach zawsze wracał - śmieje się Małgosia Bojanowska. Dziś organizatorzy podzieleni są na grupę żoliborsko-bielańską: w tym roku pierwsze sceny - wędrówka Maryi z Józefem na spis ludności do Betlejem, trudne poszukiwanie miejsca odpoczynku; grupę mokotowsko-ochocką z przyłączeniem rodzin ze Śródmieścia i ich przyjaciół: sceny z aniołami, pastuszkami i samo Narodzenie Pana Jezusa, oraz nowatorska wersja o nawróconym w stajence diabełku i grupę falenicką: ostatnia scena, w której brały udział "jasełkowi weterani", młodzież rosnąca wraz z jasełkowym pomysłem.

Całość uczestnicy mogli zobaczyć dopiero na generalnej próbie, w sobotę, tuż przed niedzielnym przedstawieniem. Obowiązkowo należało wtedy przynieść już kompletne stroje. - Skrzydła dla moich dziewczynek - opowiada Agnieszka Jackowska - nie były żadnym problemem. Wykorzystałyśmy zeszłoroczny "patent" Ani Rościszewskiej: dużo papieru śniadaniowego (jest delikatny, a pocięty fantastycznie udaje pióra) paskami przylepianego na wycięte z kartonu skrzydła, plus uchwyty z białej gumki przyczepionej jak uszy plecaka - potrzeba z pięć tubek kleju do papieru! Najmniejsza Dominika zażyczyła sobie srebrne skrzydła, więc starsze siostry użyły folii aluminiowej. Przechodnie sukienki pierwszokomunijne znakomicie dopełniły całości, a trzyletnia Dominika w ostatniej chwili dołączyła do projektu maleńką gitarę, no, bo cóż znaczą anioły bez "anielskich dźwięków".

Dziewczynki przeżywają przygotowania do jasełek. Niemal co wieczór powtarzają swoje role, odgrywając je przed "domowym żłóbeczkiem" . W ostatniej chwili dołączyły jeszcze swoją koleżankę Marysię.

Próba generalna jednej z grup odbyła się w salonie w Fortach Mokotowskich. - Błagam, nie spóźniajcie się - prosiła Małgosia Bojanowska. Coś między 40 a 50 dzieci zjechało razem z mamami. Aniołowie i pasterze grzecznie wycierali buciki, przekraczając progi "tymczasowego Betlejem". Szumiały skrzydła, popiskiwały fujarki, diabełkowi ktoś bez przerwy przydeptywał ogon. Po próbie wszyscy byli zadowoleni, mamy wymieniały się "najlepszą techniką mocowania anielskich skrzydeł", dzieci zaczęły odliczać godziny do niedzielnego występu...

Długo oczekiwane niedzielne popołudnie zebrało wszystkich w podwarszawskim Aninie. Po raz ósmy gościnni właściciele sporej jadalni otworzyli swoje podwoje dla aktorów i gości. Od piwnicy aż po dach dom opanowali młodzi - i zupełnie maleńcy - artyści. Aniołowie, pasterze i królowie przebierali się w szatni urządzonej w piwnicy. Starsi odtwórcy wybrali drugie piętro. Ojcowie wymieniali się aktualnościami - przytupując - na wieczornym mrozie, by na razie nie wchodzić w drogę rozgorączkowanym mamom. Sensację wzbudzały dokładnie wysmarowane czymś czarnym jak noc maleńkie dziewczynki - Murzynki, które - jak się później okazało stanowiły straż przednią żony Kacpra, jednego z Trzech Króli.

Powoli zapełniała się widownia - urządzana z połowy salonu - kilkanaście osób zasiadło, reszta tłoczyła się wokół, zajmując wszystkie miejsca. Przestronny hol stanowił kuluary teatru, a centralne miejsce salonu stanowiła - na razie ukryta za kurtyną - scena. Kiedy blisko osiemdziesięciu młodych artystów było już ucharakteryzowanych - wszystko się zaczęło. "Dlaczego teraz - miły Józefie - iść musimy, kiedy tu mam wszystko dla mojej Dzieciny - smutnym głosem pytała Maryja, pokazując kołyskę i koszulki dla swojego syna. Józef dzielnie prowadził Matkę Bożą do Betlejem i pocieszał Ją, kiedy kolejni właściciele domów głośno ich przepędzali. Imponujący - wykonany z grubej sklejki - front gospody, z czterema okienkami, z których wychylały się kolejne postacie sięgał pod sufit salonu. Drzwi gospody jednak były szczelnie zamknięte, dlatego Święta Rodzina szukała schronienia gdzie indziej.

Donośny gong (jedna z mam solidnie uderzała drewnianą kulą w dno garnka) ogłaszał przerwę. Ogromna drewniana konstrukcja została z trudem przeciśnięta przez drzwi salonu, aby ustąpić miejsca klasycznej stajence. Żywiołowe kolędy podtrzymywały świąteczny nastrój. Trzymane na rękach maleństwa niecierpliwie domagały się dalszego ciągu, a stłoczeni w holu bohaterowie kolejnych scen kipieli w gotowości.

Pierwsze do stajenki wpadły aniołki: "To jest ta stajenka?! Po prostu serduszko mi pęka! Tutaj mieszkają same bydlęta!" - załamywały ręce. "No, chyba tutaj diabeł harcował! Bardzo możliwe, że tu nocował! Nic się nie martwcie, dosyć gadania, zacznijcie nasze przygotowania! To ja zamiotę! - najmniejszy aniołek zamaszyście rozpoczął zamiatanie. A ja pozmywam! A ja poduszki wytrzepię może! A ja je ładnie potem ułożę!

Coraz liczniejsza grupa aniołków z pewnością posprzątałaby ze trzy stajenki, gdyby nie przeszkadzał im w tym złośliwy diabełek: " Zaraz wszystko wam rozwalę, ja się was nie boję wcale! Ktoś to tutaj wszystko psuje, ktoś tu strasznie kombinuje! A kto to taki? Czarny, nieduży, chyba się taplał w jakiejś kałuży!".

Przy pomocy miotełek i wody święconej udało się wypędzić diabełka, choć aniołkom natychmiast zrobiło się go żal. Nie było jednak czasu - właśnie narodził się Jezus. "Chodźcie, tańczymy, Naszego Pana rozweselimy! Jasełkowy Jezusek niestety naprawdę wymagał rozweselenia, i to wyłącznie za sprawą własnej mamy. Protestował "we łzach tonąc", za nic nie chciał siedzieć w stajence. Wielka radość, śpiewy i pląsy aniołków skutecznie odwracały uwagę od pustego żłóbeczka - nikt nie miał za złe maleństwu, że "nie nauczyło się swojej roli". Tym bardziej, że na scenę wpadli pastuszkowie - "Do Betlejem idziemy, Jezusa zobaczyć chcemy! Słyszałeś o wielkiej gwieździe, widzieli ją na mieście! Niczego takiego nie widziałem za to z aniołem gadałem! Od niego wiem z pewnością, że Bóg wśród nas zagościł!". Diabełek próbuje zniechęcić pasterzy: " Tam nikogo nie ma! Przecież przed chwilą sam tam byłem i nikogo nie zobaczyłem!

A cóż to za czarne stworzenie? Istne diabła wcielenie! Zostawmy diabła złego, nie mówi nic dobrego! A kysz!". Przepędzają niesfornego diabełka. Teraz już wszystkim żal czarnej niecnoty, publiczność, jak to czasami bywa - czuje sympatię do tego "czarnego charakteru" . Na szczęście diabełek sam postanawia zmienić swoje życie: "Dłużej już samotności nie zniosę, może już lepiej ich przeproszę. Może się ulitują i grzechy mi darują! Pobiegnę za nimi szybciutko! Wiem, że Pan Jezus jest w żłóbku, padnę na kolana!".

Tutaj twórczyni tej sceny - Małgosia Bojanowska - miała wątpliwości co do zgodności teologicznej tekstu: "Patrzcie, patrzcie, co za dziwy, niby diabeł był prawdziwy, a tu nagle anioł biały, w blasku Jezusa chwały". Wewnętrzna cenzura się na to nie zgodziła. Tekst został przerobiony: "Zostawmy diabła złego, nie mówi nic dobrego. My przecież rozum swój mamy i sami prawdę poznamy!" - pastuszkowie wchodzą do stajenki i tam widzą Jezusa, Maryję i Józefa w otoczeniu aniołków. A diabełek mówi: "Oszukać się nie dali, bo chwałę Boga poznali" i klęka! Nawrócenie diabełka staje się faktem!

- W tych jasełkach nie chodzi o wysoki poziom artystyczny ( choć przyznać trzeba, że wszyscy podeszli do swoich ról bardzo ambitnie) czy nawet o wykazanie się talentami swoich dzieci (nie bez dumy jednak spoglądają rodzice na swoje dzielne pociechy) - mówi Ania Rościszewska. Ja drugi raz biorę w tym udział - trzyletnia córeczka była aniołkiem - i jest to cudowny przystanek w szaleńczym biegu codzienności. Produkując skrzydła z córeczką mogłyśmy rozmawiać o Świętach, Panu Jezusie, aniołach. Przygotowania do przedstawienia trwają bardzo długo, wszyscy tym żyjemy i dzięki temu mam nadzieję, że moim dzieciom święta Bożego Narodzenia nie będą się kojarzyły ze sztuczną choinką i kupowaniem prezentów, ale z tym, co w nich najważniejsze.

Organizując takie przedstawienie rodzice tworzą dla swoich dzieci środowisko, w którym nie wątpi się w Boże Narodzenie, w którym jasne jest, że świat jest stworzony przez Boga, a ludzie są Bożymi dziećmi. Ta pewność to podstawy życia trwalsze, niż najpojemniejsze konto bankowe.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Skoro szatan na świeczniku, jesteś nikim mój ludziku,… niech Lucyfer błogosławi”. A ja odsyłam do kina na film „Rytuał”

2025-06-28 10:51

[ TEMATY ]

felieton

Milena Kindziuk

Red

Nawet nie przypuszczałam, że mój niedawny tekst na portalu niedziela.pl pt. „Apage, satanas…! Po manifestacji satanistów w Warszawie” spotka się z tak dużym odzewem.

Na samym tylko profilu Tygodnika Niedziela na Facebooku w ciągu pierwszej doby przeczytało go ponad… 31 tys. osób!, a komentarze internautów rozgrzewały – i wciąż rozgrzewają - emocje do granic możliwości. Jedni fakt obecności oficjalnej reprezentacji satanistów na paradzie równości traktują poważnie, jako zagrożenie duchowe („Szatan to nie żarty”; „Przyznasz, że sataniści, nawet żartobliwie, to promowanie zła”; „To źle wróży”; „Niestety, pogubione owieczki pędzące wprost w ręce szatana” itd.), drudzy zaś – tych jest niestety więcej – piszą w stylu prześmiewczym i drwiącym. Przytoczę kilka wpisów: „Widziałem tych satanistów. Tacy sataniści jak koziej d…. trąbki”; „Co ten szatan właściwie zrobił ludziom złego? Co w zasadzie przeskrobał? To Bóg zatopił ludzi w czasie potopu”; „Skoro szatan na świeczniku, jesteś nikim mój ludziku”; „Dziękuję za ten pro tip w imieniu wszystkich satanistów, pozdrawiam serdecznie i niech Lucyfer błogosławi”; „Każdy o innych poglądach to satanista albo szatan…”. Nie zabrakło hejtu i trollingu, także w prywatnych wiadomościach do mnie, wyzwisk, szyderstw, zarzutów że propaguję zabobony, że diabła nie ma albo że ja jestem diabłem….
CZYTAJ DALEJ

Rodzice mogą iść do sądu. Jak szkolne świadectwo bez religii może skończyć się w sądzie?

2025-06-28 21:20

[ TEMATY ]

szkoła

sąd

religia w szkołach

ocena

pl.fotolia.com

Decyzja Ministerstwa Edukacji o niewliczaniu ocen z religii i etyki do średniej może kosztować uczniów nawet 7 punktów przy rekrutacji do szkoły średniej. Dla niektórych to różnica między wymarzoną szkołą a listą rezerwową. Tymczasem prawnicy ostrzegają: „to złamanie prawa, a rodzice mają pełne prawo iść do sądu".

Końcówka roku szkolnego 2024/2025 zaskoczyła dyrektorów i rodziców decyzją Ministerstwa Edukacji Narodowej. W komunikacie z 11 czerwca MEN ogłosiło, że „oceny z religii i etyki nie będą wliczane do średniej ocen". Dla uczniów klas ósmych to wiadomość jak grom z jasnego nieba — bo to właśnie średnia decyduje o „ biało-czerwonym pasku” i dodatkowych punktach w systemie rekrutacyjnym.
CZYTAJ DALEJ

Rodzice mogą iść do sądu. Jak szkolne świadectwo bez religii może skończyć się w sądzie?

2025-06-28 21:20

[ TEMATY ]

szkoła

sąd

religia w szkołach

ocena

pl.fotolia.com

Decyzja Ministerstwa Edukacji o niewliczaniu ocen z religii i etyki do średniej może kosztować uczniów nawet 7 punktów przy rekrutacji do szkoły średniej. Dla niektórych to różnica między wymarzoną szkołą a listą rezerwową. Tymczasem prawnicy ostrzegają: „to złamanie prawa, a rodzice mają pełne prawo iść do sądu".

Końcówka roku szkolnego 2024/2025 zaskoczyła dyrektorów i rodziców decyzją Ministerstwa Edukacji Narodowej. W komunikacie z 11 czerwca MEN ogłosiło, że „oceny z religii i etyki nie będą wliczane do średniej ocen". Dla uczniów klas ósmych to wiadomość jak grom z jasnego nieba — bo to właśnie średnia decyduje o „ biało-czerwonym pasku” i dodatkowych punktach w systemie rekrutacyjnym.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję