Reklama

Wokół wypowiedzi Papieża w Ratyzbonie

Burza po wypowiedzi Papieża

Przemówienie Benedykta XVI wygłoszone na uniwersytecie w Ratyzbonie wywołało ogromne wzburzenie świata muzułmańskiego. Spalono kukłę Papieża, podpalano kościoły, w Somalii zastrzelono zakonnicę. A muzułmańscy radykałowie wezwali nawet do ukrzyżowania Benedykta XVI.

Niedziela warszawska 40/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Benedykt XVI nie ma nic przeciwko islamowi. Wskazuje natomiast na istniejące w islamie zmieszanie doświadczenia religijnego i słabości ludzkiej, przejawiającej się np. w świętej wojnie - mówi ks. Rafał Markowski

Skąd taka gwałtowna reakcja? - Świat islamu czuje się zagrożony ze strony Zachodu i dlatego tak gwałtownie zareagował na słowa Benedykta XVI o islamie - powiedział KAI Bogusław Zagórski, prezes Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Arabskiej.

Co nowego wniósł Mahomet?

Reklama

Co naprawdę powiedział Benedykt XVI w Ratyzbonie? Odwołując się do dialogu cesarza bizantyjskiego Manuela II i perskiego uczonego Ibn Hazna sprzed 600 lat, Ojciec Święty wskazał w swoim wykładzie na różnice w pojmowaniu Boga w chrześcijaństwie i islamie. Cesarz i Pers dyskutowali m.in. na temat pojęcia dżihadu - „świętej wojny”. Papież przypomniał, że jedna z pierwszych sur Koranu mówi: „nie ma przymusu w religii”, chociaż później są i takie, które mówią o siłowym nawracaniu niewiernych. Zacytował także cesarza, który zwrócił się do swego partnera dialogu słowami: „Wskaż mi, co nowego wniósł Mahomet; wtedy znajdziesz tylko to, co złe i nieludzkie, jak choćby to, że nakazał szerzyć mieczem wiarę, którą głosił”. Benedykt XVI zaznaczył, że decydujące w argumentacji przeciwko nawracaniu siłą jest to, że „działanie niezgodne z rozumem jest sprzeczne z istotą Boga”.
Nowy sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Tarcisio Bertone wydał oświadczenie, w którym zaznaczył, że Ojciec Święty jest głęboko zasmucony faktem, iż niektóre fragmenty jego przemówienia mogły zabrzmieć jako obraźliwe dla wrażliwości wiernych muzułmańskich i zostały odczytane w sposób całkowicie nieodpowiadający jego zamiarom. „Co do oceny bizantyjskiego cesarza Manuela II Paleologa, przytoczonej przez niego w wystąpieniu w Ratyzbonie, Ojciec Święty absolutnie nie zamierzał ani nie zamierza podzielać jej, wykorzystał ją jedynie jako okazję do dokonania, w kontekście akademickim i zgodnie z tym, co wynika z pełnej i uważnej lektury tekstu, paru refleksji na temat związków między religią a przemocą w ogóle i zakończenia wyraźnym i radykalnym odrzuceniem religijnego uzasadnienia przemocy, z jakiejkolwiek by pochodziła strony” - czytamy w oświadczeniu Stolicy Apostolskiej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Znów profesor

Reklama

Przemówienie Papieża zostało odebrane krytycznie przez włoskiego watykanistę Marco Politi. Na łamach dziennika „La Repubblica” napisał on, że wykład w Ratyzbonie ukazał w jaskrawy sposób odejście Benedykta XVI od strategii systematycznego dialogu ze stroną islamską realizowanej przez ponad dwa dziesięciolecia z powodzeniem przez Jana Pawła II.
Z kolei Vittorio Messori, inny znany watykanista, napisał w „Corriere della Sera”, że Papież „na kilka godzin chciał znów być profesorem Josephem Ratzingerem, który zwraca się do kolegów z uniwersytetu, na którym wykładał”. Jednak nie przewidział, „że system mediów nie pozwoli mu znów być profesorem wśród profesorów i oceni go jako Papieża”, oraz „w dużej części system ten nie zrozumie tak złożonego wykładu, że ucieknie się do brutalnego streszczenia, że uwaga skupiona zostanie nie na uniwersalnym charakterze kultury, lecz na teraźniejszości” (cytat za KAI).
Polscy komentatorzy podkreślali, że Papież powiedział prawdę i nie ma za co przepraszać. Pisarz Antoni Libera w „Dzienniku” stwierdził: „Prawdą jest, że islam to religia agresywna, która domaga się eksterminacji wszelkich innych wyznań. Nieprawdą zaś twierdzenie, że islam jest równie tolerancyjny jak inne religie. To on naucza, że niewiernych trzeba nawracać siłą, a gdy się opierają - zabijać. Papież wyraził tę myśl w arcydelikatny sposób, na co cały świat islamu rzucił mu się do gardła”.

Święta wojna

Reklama

Całe to zamieszanie potwierdza fakt, że dialog chrześcijańsko-muzułmański jest bardzo trudny. - Przede wszystkim dlatego, że spotykają się dwie religie monoteistyczne, które, tak naprawdę, są przekonane o posiadaniu pełni objawienia Bożego. W chrześcijaństwie objawienie Boże dane zostało przez Chrystusa. Natomiast w islamie objawienie koraniczne dane zostało za pośrednictwem Mahometa - wyjaśnia ks. dr Rafał Markowski, historyk religii.
Sytuacje komplikuje fakt, że muzułmanie patrzą na cywilizację zachodnią jako świat bez wiary i Boga. - Interpretują to tak, że ta cywilizacja odniosła sukces, ale budowany bez Boga i pozbawiony Jego obecności - podkreśla ks. Markowski. Dodaje, że w islamie od samego początku funkcjonuje pojęcie świętej wojny. To się zrodziło już na samym początku islamu, kiedy Mahomet organizował pierwszą wspólnotę muzułmańską. W sposób naturalny pojawiło się tam pojęcie wojska, którego zasadniczym celem była obrona budowanej wspólnoty.
- Zresztą wszyscy, którzy należeli do tej pierwszej wspólnoty muzułmańskiej, byli zobowiązani do jej wspólnej obrony. Później Mahomet marzył, aby wrócić do rodzinnej Mekki i pozyskać ją dla islamu. Wtedy pojawiły się wyprawy wojenne. Muzułmanie napadali na karawany zmierzające do Mekki. Chodziło o jej osłabienie gospodarcze. I tak w 624 r. nastąpiło pierwsze starcie, ale o tyle ważne, że w tą z pozoru zwykłą bitwę został wpleciony element religijny. Zgodnie z tradycją muzułmańską ta bitwa została wygrana dzięki temu, że Bóg wysłał swoich aniołów, którzy wsparli wojska muzułmańskie. I wtedy zrodziło się przekonanie, że taka wyprawa wojenna staje się wojną w imię Allacha. I prawdą jest, że objawienie koraniczne sankcjonuje świętą wojnę, czyli działania wymierzone przeciwko niewiernym, których albo się nawracało, albo ginęli - mówi ks. Markowski.
Święta wojna zrodziła się więc jako akt religijny. Postrzegano ją jako walkę w imię Allacha, która miała prowadzić do nawracania. Ale był to także akt polityczny, obrona własnej wspólnoty. I w końcu był to akt ekonomiczny, który dostarczał zasobów materialnych. Święta wojna funkcjonowała w historii islamu przez długie wieki.

Ludzka słabość

- Sądzę, że mimo wszystko, tak jak w przypadku wszystkiego, w czym partycypuje człowiek, jest to przejaw słabości ludzkiej, która się w tym przypadku odzywała w historii islamu. I słuszne są pytania, czy może być religia, która sankcjonuje zabijanie, czy objawienie Boże może wzywać do odbierania życia? I raczej trudno na te pytania odpowiedzieć twierdząco. Abstrahując już od wszelkich różnic doktrynalnych, tak naprawdę troską i pragnieniem Boga jest zbawienie każdego człowieka. Ale to ma się dokonać w oparciu o wolny wybór człowieka. Trudno więc zapewnić zbawienie komuś w ten sposób, że nawraca się go siłą albo odbiera mu się życie. Tak więc sądzę, że święta wojna jest wyrazem nie tyle objawienia koranicznego, co słabości ludzkiej w historii islamu - wyjaśnia ks. Markowski.

Ks. dr Rafał Markowski, historyk religii:

Trzeba pamiętać, że Papież jest stróżem doktryny chrześcijańskiej. W tym kontekście należy odczytywać jego wypowiedź w Ratyzbonie. W doktrynie chrześcijańskiej islam jest pewnego rodzaju doświadczeniem religijnym człowieka. Tymczasem muzułmanie chcieliby uznania ich religii za Objawienie Boże.
Jest rzeczą oczywistą, że Benedykt XVI nie ma nic przeciwko islamowi. Wskazuje natomiast na panujące w islamie zmieszanie doświadczenia religijnego i słabości ludzkiej. Ta słabość przejawia się np. w świętej wojnie.
Wystąpienie Ojca Świętego zostało wykorzystane przez radykalnych muzułmanów dla podgrzania atmosfery. Chodzi im o to, aby przekonać cały świat muzułmański, że Zachód to jeden wielki wróg.

2006-12-31 00:00

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ojciec Pio, dziecko z Pietrelciny

Niedziela Ogólnopolska 38/2014, str. 28-29

[ TEMATY ]

O. Pio

Commons.wikimedia.org

– Francesco! Francesco! – głos Marii Giuseppy odbijał się od niskich kamiennych domków przy ul. Vico Storto Valle w Pietrelcinie. Ale chłopca nigdzie nie było widać, mały urwis znów gdzieś przepadł. Może jest w kościele albo na pastwisku w Piana Romana? A tu kabaczki stygną i ciecierzyca na stole. W całym domu pachnie peperonatą. – Francesco!

Maria Giuseppa De Nunzio i Grazio Forgione pobrali się 8 czerwca 1881 r. w Pietrelcinie. W powietrzu czuć już było zapach letniej suszy i upałów. Wieczory wydłużały się. Panna młoda pochodziła z rodziny zamożnej, pan młody – z dużo skromniejszej. Miłość, która im się zdarzyła, zniwelowała tę różnicę. Żadne z nich nie potrafiło ani czytać, ani pisać. Oboje szanowali religijne obyczaje. Giuseppa pościła w środy, piątki i soboty. Małżonkowie lubili się kłócić. Grazio często podnosił głos na dzieci, a Giuseppa stawała w ich obronie. Sprzeczki wywoływały też „nadprogramowe”, zdaniem męża, wydatki żony. Nie byli zamożni. Uprawiali trochę drzew oliwnych i owocowych. Mieli małą winnicę, która rodziła winogrona, a w pobliżu domu rosło drzewo figowe. Dom rodziny Forgione słynął z gościnności, Giuseppa nikogo nie wypuściła bez kolacji. Grazio ciężko pracował. Gdy po latach syn Francesco zapragnął być księdzem, ojciec, by sprostać wydatkom na edukację, wyjechał za chlebem do Ameryki. Kapłaństwo syna napawało go dumą. Wiele lat później, już w San Giovanni Rotondo, Grazio chciał ucałować rękę syna. Ojciec Pio jednak od razu ją cofnął, mówiąc, że nigdy w życiu się na to nie zgodzi, że to dzieci całują ręce rodziców, a nie rodzice – syna. „Ale ja nie chcę całować ręki syna, tylko rękę kapłana” – odpowiedział Grazio Forgione, rolnik z Pietrelciny.
CZYTAJ DALEJ

Dania/ Policja: zamknięto lotnisko w Kopenhadze z powodu dronów

2025-09-22 22:04

PAP

Samoloty nie mogą obecnie lądować ani startować na lotnisku Kastrup w Kopenhadze z powodu obecności dronów – poinformowała w poniedziałek wieczorem duńska policja.

– W okolicy zaobserwowano dwa lub trzy drony – przekazał agencji Ritzau Henrik Stromer z kopenhaskiej policji.
CZYTAJ DALEJ

Zakon Maltański na Ukrainie: 4 miliony osób objętych pomocą

2025-09-23 17:31

[ TEMATY ]

pomoc

Ukraina

Zakon Maltański

4 miliony

Vatican Media

Wielki Szpitalnik Zakonu Maltańskiego, Josef D. Blotz

Wielki Szpitalnik Zakonu Maltańskiego, Josef D. Blotz

Ludzie na Ukrainie muszą otrzymać pomoc, aby poradzić sobie ze skutkami wojny, fizycznymi i psychicznymi. I to stara się zapewniać od początku Suwerenny Zakon Maltański. O wsparciu Ukraińców mówi mediom watykańskim Wielki Szpitalnik Zakonu Maltańskiego, Josef D. Blotz, który w zeszłym tygodniu odbył wizytę na Ukrainie.

Obecny na terytorium Ukrainy od ponad 30 lat Zakon Maltański uruchomił już w lutym 2022 roku - kiedy wybuchła wojna na pełną skalę na Ukrainie - skoordynowaną akcję wszystkich swoich Stowarzyszeń, Korpusów Ratunkowych oraz około 1000 wolontariuszy (zarówno zagranicznych, jak i ukraińskich), aby zapewnić pomoc medyczną, społeczną i psychologiczną, a także bezpieczne schronienie dla osób przesiedlonych w swoim kraju i do krajów sąsiednich. Wsparciem objęto około 4 miliony osób.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję