Reklama

Polska

Bp Mering: bp Dembowski żył sprawami Kościoła i pokochał diecezję włocławską

Ksiądz biskup Bronisław był człowiekiem, który w historii diecezji włocławskiej bez wątpienia zajął bardzo ważne miejsce. Ukochał jej historię, utożsamił się z nią i jej poświęcił to, co miał najlepszego - mówi biskup włocławski Wiesław Mering o zmarłym 16 listopada biskupie seniorze Bronisławie Dembowskim, bezpośrednim poprzedniku na stolicy biskupiej we Włocławku.

[ TEMATY ]

biskup

biskupi

wikipedia.org

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wspominając zmarłego pasterza bp Mering sięgnął do pierwszego ich spotkania: - Księdza biskupa Bronisława poznałem jeszcze jako student. Broniąc pracy doktorskiej na ówczesnej ATK w Warszawie właśnie w nim zyskałem, w trakcie obrony pracy, sprzymierzeńca - okazał się tam człowiekiem wielkodusznym, sprawiedliwym i głęboko kompetentnym w sprawach, o których była mowa - przypomina biskup włocławski.

Kolejne spotkanie obu hierarchów nastąpiło dopiero, kiedy ks. prał. Wiesław Mering został przedstawiony biskupowi Dembowskiemu jako nowy 76 biskup włocławski. - I to bardzo chcę podkreślić, od razu okazał mi wiele serca, wiele życzliwości, wprowadził we wszystkie ważne i istotne problemy funkcjonowania diecezji, przekazał te informacje, których znajomość konieczna była dla nowego ordynariusza i które pozwoliły uniknąć błędów w funkcjonowaniu diecezją - podkreśla bp Mering.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zaznaczył także, że po przejściu na emeryturę bp Dembowski nigdy nie próbował ingerować w sprawy diecezjalne: - Rozumiał rzeczywistość: pewien etap się zakończył, pewien etap się zaczął, był zawsze gotów do niesienia pomocy, wsparcia, wyjaśnień, ale nigdy nie próbował wpływać na decyzje, które podejmowałem, i za to byłem mu ogromnie wdzięczny.

- To, co jest jeszcze warte podkreślenia, to jego bardzo aktywne uczestnictwo w życiu diecezjalnym. Bywał na wszystkich ważniejszych wydarzeniach w diecezji. Jak tylko długo pozwalało mu na to zdrowie, odprawiał mszę świętą w katedrze o godzinie 10, chętnie też głosił homilie - wspomina bp Mering. - I, jak to widzę z perspektywy 17 lat, za swój punkt honoru, jako biskupa będącego już na zasłużonym odpoczynku, traktował umiejętność gromadzenia ludzi na modlitwie. Żył Kościołem, interesował się tym wszystkim, co w Kościele w Polsce się działo, uczestniczył w zebraniach Konferencji Episkopatu Polski, zabierał głos. Aż do końca był odpowiedzialnym za sprawy związane z ruchem charyzmatycznym, z Odnową w Duchu Świętym, i tam zyskał sobie ogromny szacunek zarówno biskupów, jak i świeckich, którzy w tym ruchu znajdowali sposób na pogłębianie swojej religijności - podkreśla biskup włocławski.

Reklama

Pasterz diecezji zauważa, że Ksiądz biskup Bronisław był człowiekiem, który w historii diecezji włocławskiej zajął bardzo ważne miejsce. - Ukochał jej historię, utożsamił się z nią i jej poświęcił to, co miał najlepszego - swój czas, swój wysiłek intelektualny, swoją pracę dydaktyczną i naukową związaną z seminarium duchownym, uczył bardzo długo jeszcze po przejściu na emeryturę, i bez wątpienia zaskarbił sobie swoją prostotą szacunek zarówno duchowieństwa, jak i wielu ludzi świeckich - mówi o zmarłym poprzedniku bp Mering.

Pogrzeb bp. Bronisława Dembowskiego odbędzie się w sobotę 23 listopada o godz. 11 we Włocławku. Zmarły pasterz spocznie w krypcie biskupów włocławskich.

2019-11-19 09:50

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jubileusz bp. Władysława Bobowskiego

[ TEMATY ]

biskup

jubileusz

Ks. Ryszard St. Nowak

Duchowni diecezji tarnowskiej podziękują za 60 lat kapłaństwa i 85 lat życia biskupa seniora Władysława Bobowskiego. W tej intencji będą modlić się podczas pielgrzymki w Nowym Sączu. Z okazji przeżywanych jubileuszów biskupowi Bobowskiemu został dedykowany album zatytułowany: „Idźcie i głoście. Ambony Diecezji Tarnowskiej”.

W sobotę 18 marca br., kapłani diecezji tarnowskiej udadzą się w pielgrzymce do Sanktuarium Przemienienia Pańskiego w Nowym Sączu. Spotkają się na wspólnotowej modlitwie, której przewodniczył będzie biskup tarnowski Andrzej Jeż. Pielgrzymka ma wymiar pokutny i modlitewny.

CZYTAJ DALEJ

Sekundy, które zmieniają życie

Dariusz Kowaluk zdobył złoty medal podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio w lekkoatletyce, w sztafecie mieszanej 4 x 400 metrów. Czytelnikom Niedzieli opowiada o swoim życiu, wierze, codziennych treningach, nauce i planach na przyszłość.

Krzysztof Tadej: Jak się żyje po zdobyciu olimpijskiego złota?

Dariusz Kowaluk: Radośnie, interesująco. Jestem rozchwytywany przez dziennikarzy i fotoreporterów – to bardzo miłe. Studiowałem dziennikarstwo na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Przygotowywałem się do wykonywania zawodu dziennikarza, a teraz mogę zobaczyć, jak to wygląda z drugiej strony, gdy odpowiadam na różne pytania.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje" DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję