Reklama

Wdzięczna pamięć serca

Nauczyciel wartości bezcennych

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

9 kwietnia br. minęła pierwsza rocznica śmierci dr. Edmunda Łągiewki - wybitnego polonisty, nauczyciela akademickiego, naukowca, znanego i cenionego pedagoga, wychowawcy wielu pokoleń częstochowskiej młodzieży, prawdziwego humanisty.
Jego osoba zapadła głęboko w pamięć środowiska akademickiego, które tworzył przez niemal pół wieku, a także środowiska częstochowskiej elity kulturalnej. Nie było ważniejszego odczytu, wieczoru poetyckiego, premiery teatralnej, na której nie byłby obecny wraz z żoną, również polonistką, cenioną poetką. Znał i darzył przyjaźnią niemal wszystkich częstochowskich twórców, dla każdego z nich potrafił znaleźć ciepłe słowo, a oni tę przyjaźń odwzajemniali.
W ostatnich latach wypromował twórczość młodego częstochowskiego poety Bartka Mazura - chłopca upośledzonego umysłowo, którego dojrzałość refleksji wzbudziła zachwyt wśród twórców i zdumienie wśród lekarzy. Obok zamieszczamy wiersz Bartka, napisany po śmierci dr. Edmunda Łągiewki.
Edmund Łągiewka był pracownikiem naukowym Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie. Pracę doktorską napisał na temat Konstantego Wojciechowskiego - badacza i krytyka literatury żyjącego na przełomie XIX i XX wieku. Sam był również dociekliwym i rzetelnym naukowcem, stale się dokształcał i potrafił dzielić się wiedzą z młodymi. Był jednym z nielicznych wykładowców, któremu zależało, by studenci wynieśli z zajęć jak najwięcej. Starał się rozbudzić w nich umiłowanie literatury, tak by stała się prawdziwą pasją, która później mogłaby udzielać się uczniom. Wykładał literaturę staropolską. Do zajęć ze studentami przygotowywał się starannie. „Godzinę ćwiczeń przygotowywał nieraz nawet kilka godzin” - opowiada Barbara Łągiewkowa. Uczniowie potrafili to docenić. „Na jego zajęcia trzeba było być solidnie przygotowanym. Traktował studenta poważnie, czasami nawet dość surowo. Odpowiedzialność - dziś tak niemodne słowo - w pełni odnosi się do dr. Łągiewki” - wspomina była studentka. Taką opinię potwierdzają wszyscy jego uczniowie, z którymi rozmawiałam. Wielu wspomina też jego życzliwość i zaufanie do studenta. „Po latach spotkaliśmy się w tramwaju - opowiada była studentka. - Jakież było moje zdziwienie, gdy Doktor nie tylko mnie rozpoznał, lecz także życzliwie zainteresował się, co u mnie słychać, gdzie pracuję”. „Był wymagający, ale jednocześnie bardzo wyrozumiały. Gdy miałam okazję wyjechać na wakacje do Szkocji, a nie zdążyłam przygotować się do egzaminu, zaliczył mi warunkowo i pozwolił po przyjeździe zdać resztę. To była taka dżentelmeńska umowa. Nie mogłam nie przyjść, gdy ktoś tak mi zaufał”. Jako nauczyciel był znakomity, wykładał ciekawie, posługując się piękną, a nawet wytworną polszczyzną, cytatami z literatury sypał jak z rękawa. Odznaczał się też finezyjnym poczuciem humoru, niemal każdą sytuację potrafił zabawnie spuentować. Uczył polonistów, jak dobrze przygotować warsztat bibliograficzny. Kochał książki i dbał o nie. Śledził wszelkie nowości wydawnicze. Zawsze chętnie je polecał.
Edmund Łągiewka przez prawie pół wieku działał w częstochowskim oddziale Towarzystwa im. Adama Mickiewicza, do którego tworzenia zaprosił go - młodego wówczas absolwenta Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Katowicach (dziś Uniwersytet Śląski) - Józef Mikołajtis, jego mistrz i nauczyciel z Liceum im. Romualda Traugutta w Częstochowie. Wygłosił tu wiele odczytów, a także napisał wiele prac dotyczących m.in. czasopism częstochowskich dwudziestolecia międzywojennego. W ten sposób przyczynił się do poznania dorobku literackiego naszego regionu. Pisał też do licznych czasopism, m.in. do Niedzieli.
W latach 90. XX wieku, kiedy otworzyły się nowe możliwości kształcenia młodzieży, dr Łągiewka z odwagą i oddaniem zaangażował się w tworzenie Liceum Społecznego w Częstochowie. Był jednym z pierwszych jego dyrektorów. Sam dobierał kadrę nauczycielską, chcąc zapewnić młodzieży solidną wiedzę. Z jego inicjatywy szkoła przyjęła imię Zbigniewa Herberta - nauczyciela wartości bezcennych. Po przejściu na emeryturę dr Łągiewka pracował jeszcze w Liceum na ułamek etatu, dzieląc się z młodzieżą bogatą wiedzą.
Edmund Łągiewka pochodził z Garnka, miejscowości położonej 25 km od Częstochowy. I choć większość życia spędził w mieście, to jego mała ojczyzna była dla niego zawsze bardzo ważna. „Zakochałem się... w tym skrawku częstochowskiej ziemi” - pisał jako student do narzeczonej. Jako polonista zajmował się też językiem mieszkańców wsi Garnek - na temat stopniowania przymiotnika w miejscowej gwarze napisał pracę magisterską.
Po przejściu na emeryturę miał więcej czasu, by zadbać o dom rodzinny. Każdą wolną chwilę poświęcał na pracę w ogrodzie. Po śmierci rodziców, których bardzo szanował, starał się podtrzymywać kontakty nawet z dalekimi krewnymi. Zachował w sercu wielką wdzięczność dla swoich nauczycieli i dobrodziejów. Do końca życia odwiedzał w Krakowie i troszczył się o swoją profesor ze studiów Mieczysławę Miterę-Dobrowolską. Prawdziwą miłością i szacunkiem otaczał żonę Barbarę, z którą dzielił też pasje literackie, córkę Agnieszkę i upragnioną wnuczkę Weronikę. Tak wielki szacunek do człowieka był wynikiem nie tylko dogłębnych studiów, lecz także żarliwej wiary. Wszystkie trudne sprawy polecał zawsze Matce Bożej Częstochowskiej w modlitwie przed Jej Cudownym Obrazem. I możemy być pewni, że nie zapomniała o Nim po tamtej stronie.

Reklama

Wspomnienie studentki

Dr. Edmunda Łągiewkę zapamiętałam jako człowieka z klasą, takich ludzi coraz rzadziej się spotyka. Wykłady z literatury przeplatał anegdotami, każdą sytuację potrafił skomentować odpowiednim cytatem z poezji. Czuliśmy przed nim respekt, jednocześnie był szarmancki i dowcipny.
Pamiętam doskonale egzamin wstępny na studia. W komisji zasiadał m.in. dr Łągiewka, zadał mi pytanie dotyczące „Potopu”, chyba nie do końca zrozumiałam jego intencje, ponieważ - jak mi się wydawało po dość wyczerpującej wypowiedzi - Doktor stwierdził z pobłażliwością: „Pani tonie w tym potopie” i zadał mi inne pytanie.
Mimo ogromnej erudycji, nas, studentów, traktował jak równych sobie partnerów w dyskusji, był też bardzo życzliwy i wyrozumiały.

Beata

Edmund Łągiewka urodził się w 1934 r. w Garnku w powiecie radomszczańskim.

Lata szkolne przypadły na trudny czas okupacji. Naukę pobierał na tajnych kompletach. Po wojnie, w 1945 r. zdał egzamin do Gimnazjum im. Romualda Traugutta w Częstochowie. Po czterech latach gimnazjalnych ukończył tamtejsze 2-letnie liceum. Maturę zdał w 1951 r. i przez rok pracował jako nauczyciel w rodzinnej miejscowości. Następnie podjął studia polonistyczne w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Katowicach (dziś Uniwersytet Śląski). Ukończył je w 1957 r. i został asystentem tej uczelni. W 1960 r. powrócił do Częstochowy i rozpoczął pracę jako nauczyciel szkół średnich. Gdy w 1975 r. w częstochowskiej WSP powstał instytut filologii polskiej, Edmund Łągiewka, za namową prof. Jerzego Starnawskiego, zamienił pracę w szkole na asystenturę. Rozpoczął też przygotowanie pracy doktorskiej. Obronił ją w 1985 r. na Uniwersytecie Łódzkim. W latach 90. XX wieku był nauczycielem i dyrektorem Liceum Społecznego w Częstochowie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2006-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Karol Porwich/Niedziela

św. Andrzej Bobola

św. Andrzej Bobola

Niezwyciężony atleta Chrystusa - takim tytułem św. Andrzeja Bobolę nazwał papież Pius XII w swojej encyklice, napisanej z okazji rocznicy śmierci polskiego świętego. Dziś, gdy wiara katolicka jest atakowana z wielu stron, św. Andrzej Bobola może być ciągle stawiany jako przykład czystości i niezłomności wiary oraz wielkiego zaangażowania misyjnego.

Św. Andrzej Bobola żył na początku XVII wieku. Ten jezuita-misjonarz przemierzał rozległe obszary znajdujące się dzisiaj na terytorium Polski, Białorusi i Litwy, aby nieść Dobrą Nowinę ludziom opuszczonym i religijnie zaniedbanym. Uwieńczeniem jego gorliwego życia było męczeństwo za wiarę, którą poniósł 16 maja 1657 roku w Janowie Poleskim. Papież Pius XI kanonizował w Rzymie Andrzeja Bobolę 17 kwietnia 1938 roku.

CZYTAJ DALEJ

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników.
Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę...
Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego.
W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.

CZYTAJ DALEJ

Papież zachęca Polaków do obrony życia ludzkiego

2024-05-15 11:03

[ TEMATY ]

Franciszek

PAP/EPA/Riccardo Antimiani

O potrzebie ochrony życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci przypominał Franciszek pozdrawiając Polaków podczas dzisiejszej audiencji ogólnej.


Podziel się cytatem

Pozdrawiam serdecznie wszystkich Polaków.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję