Reklama

Praktyki misyjne w Gruzji

Niedziela zamojsko-lubaczowska 45/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Pójdź za mną” - te słowa słyszy każdy powołany do służby Bożej. I jak to się dzieje, że człowiek żyjący w hałasie współczesnego świata rzuca wszystko i idzie za Panem, tego chyba do końca nie zrozumiemy. Można tylko wywnioskować, że Słowo Boże ma wielką moc, zdolną poruszyć człowiekiem do „głębin” serca i zmienić jego dotychczasowe życie, plany i marzenia.
Tak głęboko poruszyły nas słowa Jezusa: „Idźcie na cały świat…” (Mr 16, 15) przypomniane alumnom naszego Seminarium przez ks. Jerzego Pilusia - misjonarza w Gruzji. I od tego zrodził się w naszych umysłach plan wakacyjnego wyjazdu. Pochodzący z naszej diecezji ks. Jerzy oraz ks. Andrzej z diecezji gnieźnieńskiej gościli w maju br. u nas, w Lublinie. Opowiadali o misjach, o wielkich potrzebach pomocy duszpasterskiej, materialnej i modlitewnej. Zachęcali również do przyjazdu, najlepiej na stałe, lub choćby na miesiąc, żeby poznać ten kraj i na miarę naszych możliwości pomóc w misyjnym trudzie. Sami właściwie nie wiemy, jak to się stało, że prawie od razu odnieśliśmy to wołanie do siebie i zgodziliśmy się na wyjazd. Teraz, z perspektywy czasu, widzimy w tym rękę Bożą. Oczywiście nie obyło się bez problemów. Najważniejszym z nich były pieniądze na bilety, ale dzięki życzliwości wielu osób w kraju i za granicą wszystko się udało - wyjechaliśmy na cały sierpień. Na początek - nas dwóch. Chętnych było jeszcze kilku braci, lecz różne okoliczności sprawiły, że musieli się wycofać. Wierzymy wszak, że takie praktyki zagoszczą na stałe w naszym Seminarium, i że inni również zechcą skosztować misyjnego życia.
Gruzja to przepiękny górzysty kraj położony w Kaukazie nad Morzem Czarnym. Dopiero dźwiga się z wielkiej wojny domowej, która w 1993 r. obaliła komunizm i zaprowadziła demokrację. Kraj ma długą tradycję chrześcijańską, gdyż jako drugi po Armenii na początku IV w. przyjął chrześcijaństwo jako religię państwową. Od tego momentu różne koleje losu, jak wielka schizma w X w., sprawiły, że religią wiodącą stało się prawosławie. I tak zostało do dziś. Katolicy są tu mniejszością. Na terenie całej Gruzji jest tylko kilkanaście katolickich parafii i wspólnot, którymi zajmuje się ok. dziesięciu księży. Najwięcej misjonarzy pochodzi z Polski, jest kilku Włochów, jeden Francuz i póki co - jeden rodowity Gruzin - ks. Zuriko, którego mieliśmy okazję poznać, bo kończył Seminarium w Warszawie i świetnie rozmawia po polsku. W Gruzji prawie wszyscy znają oprócz rodzimego języka (który jest trudny i ma swój unikalny alfabet) język rosyjski, bo jak wiemy Gruzja należała przez długi czas do ZSRR, dlatego nie mieliśmy większych problemów z porozumiewaniem się.
Jest to bardzo biedny kraj. Wielkie bezrobocie panuje zwłaszcza na wsiach. Ludzie zajmują się przede wszystkim uprawą owoców, warzyw i winogron oraz hodowlą. Niewiele jest fabryk, większość upadła wraz z komunizmem. Poza tym u ludzi występuje jeszcze mentalność sowiecka - jeśli coś wspólne - to niczyje, można kraść. Do tego korupcja, lenistwo, pijaństwo i wielka duma sprawiają, że bardzo trudno przyjść im z pomocą i coś zmienić w tym kraju. Dochodzi jeszcze konflikt z Kościołem prawosławnym, który bardzo mocno chce utrzymać swoje wpływy. Skutkiem tego jest traktowanie katolików jak groźną sektę. Duchowni prawosławni w tym kraju uczą, że kto jest katolikiem, kto modli się w naszym Kościele, czy choćby ma w domu katolika, popełnia grzech ciężki i idzie prosto do piekła. Aż dziw bierze, że takie słowa mówią „chrześcijanie”.
Doświadczyliśmy jednak również wiele dobra i życzliwości ze strony Gruzinów. Wszędzie tam, gdzie byliśmy, traktowano nas przyjaźnie.
Najpierw 2 dni przebywaliśmy w górach na rekolekcjach powołaniowych z ministrantami i lektorami, którzy myślą w przyszłości o seminarium. Wyjazd organizował rektor seminarium, Włoch - ks. Mauro. Był to dla nas pierwszy kontakt z ludźmi, krajem, językiem i kulturą.
Następnie przez tydzień opiekowaliśmy się niepełnosprawnymi i upośledzonymi umysłowo na ich letnich „wakacjach z Bogiem”, organizowanych przez Wspólnotę „Wiara i Światło” z Tbilisi. Nad stroną duchową naszych rekolekcji czuwał pochodzący z Krasnobrodu ks. Zygmunt Niedźwiedź, kamilianin, który pracuje również w Armenii. W rekolekcjach brały udział całe rodziny. Ciekawą rzeczą jest, że naszą wspólnotę tworzyli również prawosławni, którzy mimo gróźb przełożonych nie bali się wspólnej z nami modlitwy czy uczestniczenia w Eucharystii.
Następne 3 tygodnie spędziliśmy u wspomnianego ks. Andrzeja w Vale, 7 km od granicy z Turcją. Głównym zajęciem był remont miejscowego kościoła. Nasza praca tym się różniła od podobnej pracy w Polsce, że nie mieliśmy bieżącej wody, betoniarki, specjalistycznych narzędzi, a konstrukcja kościoła z krzemienia i innych bardzo twardych i dużych kamieni mocno utrudniała i spowalniała prace. Codzienne chociażby noszenie kilkudziesięciu wiader wody, gruzu czy kamieni uczy naprawdę szacunku dla pracy, zwłaszcza kleryka, który w seminarium zajmuje się przede wszystkim pracą naukową i duchową. Ten czas przeżyliśmy jako swego rodzaju rekolekcje, gdyż w myśl powiedzenia św. Benedykta „Ora et labora” (módl się i pracuj) każdy dzień pracy uświęcaliśmy odmawianą w całości Liturgią Godzin, czyli brewiarzem. Dodawało to nam nowych sił oraz nauczyło wielkiego zawierzenia Opatrzności i dziękowania Bogu za każdy przeżyty dzień.
Mieliśmy również okazję nieco zwiedzić kraj, ponieważ nasz „Otiec Andriej” (a po gruzińsku: Mama Andriej) zastępował w tym czasie księży, którzy byli z młodzieżą w Kolonii. Zdarzało się, że przez sobotę i niedzielę uczestniczyliśmy w sześciu Mszach św., na placówkach oddalonych od siebie nieraz kilkaset kilometrów, praktycznie cały czas spędzając w samochodzie i śpiąc tylko kilka godzin. Jednak warto było trudzić się, gdyż widzieliśmy wielką radość nieraz kilkunastu ludzi ze sprawowanej nawet i w domu Eucharystii. Wtedy człowiek widzi, że w Polsce mamy - zarówno księża, jak i wierni świeccy - naprawdę komfortowe warunki: blisko do kościoła, szkoły. Owszem, wiele osób chodzi do kościoła, lecz mimo wszystko, niektórzy gardzą niedzielnym uczestnictwem we Mszy św. W Gruzji zaś o każdego człowieka trzeba walczyć. Trzeba czasem przejechać kilkaset kilometrów, nieraz wspomóc materialnie, dać pracę, lekarstwa, przyjść z dobrym słowem. Dopiero wtedy, gdy zyska się zaufanie, można próbować pozyskiwać nowych wiernych, mówiąc im o Chrystusie.
Ciekawym doświadczeniem były Msze św. na Kaczowce. „Kaczowka” to popularna w Gruzji nazwa wioski pasterskiej wysoko w górach. Gdy topnieją śniegi i pojawia się trawa (późny maj), pasterze wyprowadzają się z całą rodziną i dobytkiem w góry.
Jesteśmy wdzięczni Bogu, że zaprowadził nas do Gruzji. Że mogliśmy spędzić te wyjątkowe wakacje, pomagając tak daleko od domu ludziom, którzy bardzo tego potrzebują. Tam naprawdę liczy się każdy człowiek do pomocy. Obojętnie, czy jest to ksiądz, kleryk, czy świecki wolontariusz. Będąc tam, czuliśmy się jak Apostołowie, którzy wrócili ze swojej pierwszej wyprawy misyjnej i cieszyli się, że mogli głosić ludziom Dobrą Nowinę - Ewangelię Chrystusową słowem i czynem. Doświadczyliśmy, że naprawdę warto poświęcić choć trochę czasu, sił, zdrowia czy pieniędzy dla takiej sprawy. A nagrodą przecież jest sam Bóg i radość, którą On daje. Dlatego zachęcamy do aktywnego zaangażowania się w działalność misyjną Kościoła. Nie musisz od razu wyjeżdżać na całe życie do Afryki. Na początek wystarczy modlitwa w intencji misji, a jeśli możesz, to i grosz ofiarny. A jeżeli Bóg zechce cię wybrać do takiej służby - nie lękaj się! Otwórz swe serce na Jego głos i idź.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa sosnowieckiego przez bp. Artura Ważnego

2024-04-25 15:40

[ TEMATY ]

diecezja sosnowiecka

bp Artur Ważny

diecezja.sosnowiec.pl/ks. Przemysław Lech, ks. Paweł Sproncel

- Pokój wam wszystkim, którzy trwacie w Chrystusie – słowami z 1 Listu św. Piotra Apostoła bp Artur Ważny pozdrowił wszystkich zebranych na auli w Kurii Diecezjalnej w Sosnowcu. W spotkaniu, które odbyło się przed południem 25 kwietnia br. wziął udział abp Adrian Galbas SAC, administrator apostolski diecezji sosnowieckiej oraz pracownicy instytucji diecezjalnych, m.in.: kurii, sądu biskupiego, archiwum, Caritasu i mediów diecezjalnych.

To pierwsza oficjalna wizyta biskupa nominata na terenie diecezji sosnowieckiej. Bp Ważny miał więc okazję do wstępnego zapoznania się z pracownikami lokalnych instytucji kościelnych.

CZYTAJ DALEJ

Prawdziwy cytat "GW"

2024-04-27 17:54

MW

15 kwietnia, a jeszcze wcześniej w wydaniu papierowym “Niedzieli Wrocławskiej” ukazał się artykuł krytykujący pomysły ustaw o liberalizacji aborcji. W artykule została zawarta wypowiedź wrocławskiego lekarza, która po decyzji naszej redakcji, została zacytowana anonimowo.

CZYTAJ DALEJ

Papież jedzie na Biennale w Wenecji – Watykan i sztuka współczesna

2024-04-27 11:06

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Jutro papież papież Franciszek odwiedzi Wenecję. Okazją jest trwająca tam 60. Międzynarodowa Wystawa Sztuki - Biennale w Wenecji. Ojciec Święty odwiedzi Pawilon Stolicy Apostolskiej, który w tym roku znajduje się w więzieniu dla kobiet, a prezentowana w nim wystawa nosi tytuł - "Moimi oczami". Wizyta papieża potrwa około pięciu godzin obejmując między innymi Mszę św. na Placu św. Marka. Planowana jest również prywatna wizyta w bazylice św. Marka. Jak się podkreśla, papieska wizyta będzie "kamieniem milowym w stosunku Watykanu do sztuki współczesnej".

Zapraszając Włocha Maurizio Cattelana do pawilonu Watykanu na 60. Biennale Sztuki w Wenecji, Kościół katolicki pokazuje, że jest otwarty na niespodzianki. Cattelan zyskał rozgłos w mediach w 1999 roku, prezentując swoją instalację naturalistycznie przedstawiającą papieża Jana Pawła II przygniecionego wielkim meteorytem i szkło rozsypane na czerwonym dywanie, które pochodzi z dziury wybitej przez meteoryt w szklanym suficie. Budzące kontrowersje dzieło Cattelana było wystawione również w Warszawie, na jubileuszowej wystawie z okazji 100-lecia Zachęty w grudniu 2000 r. „Dziewiąta godzina” - tak zatytułowano dzieło, nawiązując do godziny śmierci Jezusa - została wówczas uznana za prowokacyjną, a nawet obraźliwą. Ale można ją również interpretować inaczej: Jako pytanie o przypadek i przeznaczenie, śmierć i odkupienie. I z tym motywem pasowałby nawet do watykańskiej kolekcji sztuki nowoczesnej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję