Ks. Tomasz Duszkiewicz jest kapelanem Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych i Ministra Środowiska. Kapłan już wielokrotnie słyszał od "ekologów" i "obrońców Puszczy Białowieskiej" groźby pod swoim adresem, aż 16 sierpnia doszło do przemocy fizycznej. Gdy kapłan robił zdjęcia blokady ciężarówki wywożącej drewno z puszczy, został zaatakowany przez jednego z uczestników protestu. Napastnik uderzył silnie go wytrącając telefon z dłoni. Ksiądz trafił do szpitala, gdzie założono opatrunek gipsowy z szyną usztywniającą oraz zwolnienie lekarskie. Na jednym z nagrań udostępnionych przez księdza słychać, jak padają groźby: „Tylko pokaż to zdjęcie, a będziesz ścięty”. Policja szybko ujęła sprawcę i postawiła zarzuty.
Reklama
Rozmawiałem z ks. Duszkiewiczem, który jednoznacznie stwierdził, że w puszczy trwa wojna ideologiczna, a "ekolodzy" są świetnie zorganizowani. Tłumaczy, że został napadnięty przez osobę stojącą na czatach. Kapłan wybacza napastnikowi i zapewnia o modlitwie w jego intencji. Ale jednocześnie staje w obronie słabszych, czyli lokalnej społeczności, której przyjezdni "ekolodzy" nie dają prawa głosu i normalnie żyć. Ks. Tomasz jest bowiem kapłanem diecezji drohiczyńskiej. Doskonale wie, że ludzie z regionu Białowieży i Hajnówki znają puszczę od pokoleń i chcą ją ratować przed kornikiem drukarzem. Natomiast tzw. obrońcy puszczy z różnych organizacji ekologicznych są przeciwnego zdania. Tak rysuje się główna oś sporu, który staje się coraz bardziej radykalny.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
To nie jest pierwszy przypadek agresywnych zachowań w puszczy. Przypomnę, że kilka tygodni temu jeden z "ekologów" dotkliwie pobił pracownika Lasów Państwowych. Ostatnio szturchając i popychając chcieli przepędzić dziennikarza z TV Republika. Tzw. "obrońcy puszczy" tolerują tylko te media, które im sprzyjają. Drugiej stronie też puszczają nerwy, bo osoby wycinające drzewo na zlecenie Lasów Państwowych, również zaatakowały kamerzystę z Polsatu.
"Ekolodzy" są coraz bardziej radykalni, sfrustrowani i nieobliczalni, bo za blokadę maszyn leśnych regularnie dostają rachunki. Już teraz żalą się, że muszą zapłacić 70 tys. złotych jedynie za 4 z kilkunastu dotychczasowych blokad. I apelują o finansowe wsparcie. Problem w tym, że używają do tego także narzędzi przeznaczonych do zbiórki publicznej. A zbiórka publiczna na opłacenie zasądzonych kar jest w Polsce zakazana. Całkiem możliwe, że za nielegalną zbiórkę spotkają ich kolejne sprawy w sądzie.
Reklama
Te skrajne przypadki pokazują, jak bardzo sytuacja w Puszczy Białowieskiej jest napięta. Mieszkańcy powiatu hajnowskiego mają dość "ekologicznych" protestów i chcą by puszcza była ratowana przez leśników. Natomiast przyjezdni z całej Polski i zagranicy aktywiści chcą "bronić" puszczy przed leśnikami i lokalną społecznością. Ten konflikt doskonale widać było podczas ostatniej dyskusji w Hajnówce, gdzie po jednej stronie stanęli "ekolodzy", a po drugiej naukowcy i samorządowcy popierający rozwiązania ochronne Ministerstwa Środowiska. Okazało się, że lokalni politycy, którym raczej daleko do Prawa i Sprawiedliwości, murem stali za ministrem środowiska prof. Janem Szyszko. Podczas debaty "ekolodzy" na czele z przedstawicielami Greenpeace Polska zaliczyli wizerunkową porażkę, bo do większości zarzutów nie potrafili odnieść się merytorycznie. Podczas dyskusji wyszło również, że mieszkańcy Powiatu Hajnowskiego i samorządowcy największy żal mieli do TVN-u i Polsatu za to, że manipulują opinią publiczną i słuchają argumentów tylko jednej strony.
Kolejną porażką środowiska "ekologów", którzy są zwolennikami naturalnych eksperymentów z przyrodą, były ich komentarze po huraganie w Pomorskiem i na Kujawach. Dr Michał Żmihorski, jeden z zagorzałych zwolenników "Obozu dla Puszczy" napisał na facebooku, że "z przyrodniczego punktu widzenia nie ma żadnej szkody w wyniku ostatniego huraganu. Zniszczone zostały tysiące hektarów drzewostanu, wygląda to spektakularnie i straty ekonomiczne są poważne, ale nie ucierpiały żadne zasoby przyrodnicze. Jeden dzień pracy drwali w Puszczy Białowieskiej przynosi więcej strat przyrodniczych niż te 26 tys. ha monokultury sosny". Jego zdaniem powalone drzewa, czyli powstały wiatrołom, jest cenniejszy niż zielony las, który był tam wcześniej.
Reklama
Według Gazety Polskiej Codziennie wpis o tożsamej treści pojawił się także na fanpage'u Greenpeace Polska, ale najwidoczniej został szybko usunięty w obawie przed kolejną kompromitacją tej międzynarodowej organizacji. Te słowa pokazują, że spora część "ekologów" jest fanatycznymi wyznawcami takich ideologii, jak np. głęboka ekologia. Dla niektórych naukowców i aktywistów stała się ona religią, która według mnie jest bardzo niebezpieczna dla nich samych i dla innych ludzi. Ideologia zakłada ograniczenie populacji człowieka, bo ludzie najbardziej przeszkadzają naturze w jej naturalnych planach. Gdy prowokacyjnie na w grupie dyskusyjnej Puszcza Białowieska wprowadziłem temat aborcji i ochrony człowieka jako części przyrody, to okazało się, że praktycznie 100 proc. "ekologów", było jednocześnie zwolennikami zabijania dzieci przed narodzeniem.
"Ekolodzy" chcą specyficznie "dbać" o przyrodę wyrządzając środowisku krzywdę, bo po huraganie w Pomorskiem las sobie sam nie poradzi. Gdybyśmy go zostawili, to doszłoby do kolejnej katastrofy ekologicznej i drastycznego zubożenia lokalnej przyrody. Mam wrażenie, że środowiska "ekologiczne" doszły już do tak absurdalnych wniosków, iż następnym ich krokiem może być tylko blokowanie wozów strażackich ratujących lasy przed naturalnym ogniem.
Aktywistów "broniących" puszczy określa się mianem - ekoterroryści. Choć nie jestem zwolennikiem tego terminu, to coś w tym jest. To ich ideologia jest odpowiedzialna za śmierć miliona drzew w Puszczy Białowieskiej, to oni przez lata terroryzowali medialnie i politycznie lokalną społeczność Powiatu Hajnowskiego, a teraz uciekają się nawet do fizycznej przemocy. Obecnie zderzyli się z silnym państwem i jego instytucjami, które jednoznacznie powiedziały stop wobec tej zideologizowanej ekoprzemocy. Wszystko wskazuje na to, że leśnicy będą pracować zarówno w Puszczy Białowieskiej, jak i zajmą się odbudową lasów ze zgliszcz pozostawionych przez huragan w Pomorskiem i na Kujawach. Co więcej, organizują marsz charytatywny, w którym leśnicy z całej Polski i mieszkańcy regionu Puszczy Białowieskiej będą zbierać pieniądze na pomoc ludziom poszkodowanym przez huragan.
Dla mnie takie akcje są właśnie ochroną środowiska, bo człowiek jest najważniejszą częścią środowiska i na pierwszym miejscu zasługuje na pomoc, a "ekolodzy" wciąż chcą pomagać kornikowi drukarzowi, zostawić zniszczone, martwe lasy naturze i... marzą o tym, by przepędzić z przyrody człowieka.