Reklama

Benedykt XVI

Ratzinger to współczesny Augustyn - rozmowa z Peterem Seewaldem

"Nie boję się twierdzenia, że w przypadku Ratzingera możemy mówić o drugim Augustynie. Tak jak myśl św. Augustyna naznaczyła dzieje teologii i filozofii, począwszy od średniowiecza do dzisiaj, tak dziełem Ratzingera będziemy żyli przez następne wieki" - uważa Peter Seewald. Jeden z najlepszych znawców życia i dzieła Benedykta XVI przed 90 rocznicą urodzin opowiada KAI m.in. o najważniejszych momentach jego życia, mistrzach, którzy wywarli największy wpływ, miłości do muzyki, a także jak Jan Paweł II "złapał go na lasso" a obejmowanie urzędów było dla niego zawsze czymś okropnym, gdyż najważniejszym było rozwijanie teologicznego dzieła i nauczanie.

[ TEMATY ]

wywiad

Benedykt XVI

Grzegorz Gałązka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Peter Seewald: – Bez wątpienia, ale już wcześniej, dzięki moim dzieciom, znajdowałem się na drodze powrotu do Boga. Zrozumiałem też wówczas, jako polityczno-społeczny publicysta, jak wiele traci społeczeństwo, odchodząc od religijnych korzeni. Oczywiście spotkanie z ówczesnym kard. Josephem Ratzingerem wywarło na mnie wielkie wrażenie, tym bardziej że panowały o nim zupełnie fałszywe opinie – większość mediów używała militarnego języka, opisując go jako „pancernego kardynała”. Ale spotykając go i czytając jego teksty, można było stwierdzić, że całkowicie nie odpowiada to prawdzie. Poznałem rozważnego, bardzo mądrego i potrafiącego głęboko analizować rzeczywistość teologa i intelektualistę. Pierwszy z nim wywiad rzekę pt. „Sól ziemi” uważam za dar. Odpowiedział na wszystkie moje pytania, które bardzo osobiście mnie obchodziły. Ani przez chwilę nie miałem wrażenia, że rozmawiam z autorytetem, „strażnikiem katolickich skarbów”, lecz przeciwnie, z kimś, kogo autorytet wypływa z Ewangelii, nauki Ojców Kościoła i jego teologii. Przez kilka dni odpowiadał słowami Ewangelii i nauki Kościoła na problemy naszych czasów. Dni spędzone z kard. Ratzingerem zmieniły moje życie.

KAI: Co – zdaniem biografa papieża Ratzingera – najbardziej kształtowało jego osobowość w okresie dzieciństwa i młodości?

Reklama

– Trzy rzeczy: przede wszystkim pobożność jego rodziców, zakorzenienie w wolnej i głębokiej bawarskiej pobożności katolickiej oraz przeciwstawienie się ateistycznej dyktaturze. Co ciekawe, swoją pobożnością wywierali wpływ na młodego Josepha nie tylko matka, ale przede wszystkim ojciec. Dawał przykład, jak podążać, kierując się wiarą w codziennym życiu. Nie była do płytka wiara, ale mocno osadzona w rozumie, dająca siłę, by sprzeciwiać się różnym pokusom. Miała ona wyraz w częstym uczestnictwie w Mszach św. i zaangażowaniu w codzienne życie Kościoła. Młodego Josepha Ratzingera fascynowała pobożność reprezentowana przez ojca, która dawała mu też siłę do wewnętrznego sprzeciwu wobec ateistycznej dyktatury narodowego socjalizmu. Często zapominamy o jego doświadczeniach z okresu totalitaryzmu, dyktatury posługującej się pseudoreligią, która z gruntu była antychrześcijańska i antyjudaistyczna – chciała stworzyć nowego człowieka. Spór z nią nauczył go, że w dziejach świata stale pojawiają się epoki i teorie, które nie tylko są wyzwaniem dla chrześcijaństwa, ale też że chrześcijaństwa trzeba zwyczajnie bronić. Z tego wyniósł także przekonanie, że Kościół instytucjonalny swoją siłę wywodzi przede wszystkim z siły wiary swoich wiernych. Naznaczyło to nie tylko jego młodzieńczą wiarę, ale jest także centralnym przesłaniem całej jego działalności.

Reklama

- Kto wywarł na Josepha Ratzingera największy wpływ? Kto był jego mistrzem?

– Są w tym gronie mistrzowie odległych epok i ci, którzy go kształtowali bezpośrednio, ale wszyscy oni są stale żywi w jego teologicznym dziele. Przede wszystkim św. Augustyn ze swoimi „Wyznaniami”. Młodego Ratzingera zafascynowała jego złożona osobowość, spory ze światem i oddanie Bogu, które głęboko go poruszało, gdy stanął u progu dorosłego życia przed katedrą we Fryzyndze i mając 19 lat, wstępował do seminarium duchownego. Dzieło św. Augustyna było kuźnią jego duchowego życia i otwierało przed nim nowe horyzonty. Nie był on dla niego wielkim ojcem i nauczycielem Kościoła z przeszłości, lecz kimś jak najbardziej żywym, bliskim i aktualnym, zdolnym odpowiedzieć na jego osobiste problemy i wyzwania czasu. Im bardziej otwierały się jego teologiczne horyzonty, tym bardziej angażował się w dialog z Augustynem, traktował go wręcz jak przyjaciela. Gdy porówna się dzieje życia Josepha Ratzingera i św. Augustyna, to zauważy się zaskakujące paralele. Nie boję się twierdzenia, że w przypadku Ratzingera możemy mówić o drugim Augustynie. Oczywiście nie są podobni w sensie osobowościowym. W przeciwieństwie do Ratzingera, Augustyn był człowiekiem o bogatym w wydarzenia życiu i typem ludzkim niezwykle emocjonalnym. Ale obaj coraz bardziej angażowali się w budowę Bożego dzieła, w coraz głębsze Jego poznanie, coraz bardziej dostrzegali w rzeczywistości Logos Boga, wcielone w Jezusa Chrystusa słowo Boże. Obaj dostrzegają, że tylko intelektualne próby ogarnięcia tajemnicy Boga nie wystarczą, potrzebny jest – równie ważny – język serca.
Ponadto jako biskupi musieli podejmować obowiązki, których nie mieli w planach i nie chcieli wykonywać, ale mimo tego zawsze byli do dyspozycji Kościoła. W swoich zamiarach dalecy byli od biurokracji i rutynowych obowiązków biskupich. Zawsze chcieli przede wszystkim poświęcić się realizacji swojego teologicznego dzieła... i zawsze składali w ofierze swoje naukowe ambicje Kościołowi. Z drugiej strony udało im się jednak napisać imponującą liczbę mniejszych i większych prac, z których na końcu powstało wielkie teologiczne i intelektualne dzieło. Jestem przekonany, że tak jak myśl św. Augustyna naznaczyła dzieje teologii i filozofii, począwszy od średniowiecza do dzisiaj, tak dziełem Ratzingera będziemy żyli przez następne wieki.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- A kim byli mistrzowie, którzy wpłynęli na niego bezpośrednio?

Reklama

– W czasie studiów teologicznych na pierwszym miejscu należy wymienić profesora teologii fundamentalnej ks. Gottlieba Söhngena. Był typem uczonego reprezentującym starą tradycję niemieckich uniwersytetów, ale z drugiej strony był otwarty na najnowsze prądy filozoficzno-teologiczne. Znalazł on w ks. Ratzingerze jednego z najlepszych swoich uczniów, a ten traktował go jako swojego mistrza. Właśnie u niego bronił swojej pracy doktorskiej pt. „Lud i Dom Boży w doktrynie kościelnej św. Augustyna”. Ks. prof. Söhngen patronował także jego pracy habilitacyjnej o teologii dziejów u św. Bonawentury. To on przygotował Ratzingera do tego, aby później mógł osobiście współtworzyć historię Soboru Watykańskiego II jako doradca ds. teologicznych kard. Josepha Fringsa. Przypomnijmy, że był to też czas wielkich przełomów po apokaliptycznej II wojnie światowej z milionami ofiar – czas dążeń, aby Zachód powrócił do swoich korzeni opartych na tradycji judaistyczno-chrześcijańskiej. Wiedzieli o tym bardzo dobrze ojcowie założyciele Unii Europejskiej: Robert Schuman, Konrad Adenauer i Alcide De Gasperi. To też formowało młodego Ratzingera.
Był to też czas wielkich zmian w teologii. Również tu dominującym pojęciem był postęp, ale całkowicie inaczej rozumiany niż dzisiaj, gdy oznacza burzenie wszystkiego i budowanie na nowo. Wtedy chodziło o odkrycie na nowo tego, co już istniało w tradycji, pokazanie całego piękna i oryginalności prawdy tkwiącej w Ewangelii i uczynienia jej dostępną dla współczesnego człowieka. Chodziło też o ukazanie piękna liturgii, tego, jakie skarby w niej tkwią – tak aby móc doświadczać obecności Boga w codziennej rzeczywistości...
Ratzinger nie kierował się nigdy intelektualnymi modami. Chciał ukazywać prawdę o rzeczywistości, zgłębiać jej istotę. Stąd też jego biskupia dewiza „Cooperatores Veritatis”, co oznacza „współpracownicy prawdy”.

- Jako profesor w Bonn, Münster, Tybindze, Regensburgu zawsze miał wielu studentów. Był przez nich lubiany?

– Tak, od samego początku swej działalności akademickiej. Mając 30 lat, jest już docentem i profesorem Kolegium we Fryzyndze. Tam zaczęła się jego droga życiowa, która najbardziej odpowiadała jego powołaniu: prowadzić badania naukowe i nauczać, wydobywać z rzeczywistości świata to, co najistotniejsze, analizować w świetle Ewangelii i wielkiej Tradycji Kościoła oraz przekazywać dalej. Jako profesor starał się być jak najbardziej komunikatywny. Miał tę zdolność, że dzięki niekonwencjonalnemu sposobowi prowadzenia wykładów wielu studentów miało wrażenie, że słyszy o istotnych sprawach po raz pierwszy, na nowy i świeży sposób. Prof. Ratzinger nie tworzył jakiejś własnej nowej teologii, ale dawał wyraz swoim przekonaniom wywiedzionym nie tylko z głębi naukowej wiedzy. Uprawiał teologię tak, aby oparta była na głębokiej wierze i angażowała całe życie człowieka. Widać w jego dziele duchowe piękno. Bez wątpienia jest wielkim poetą teologiczno-filozoficznej myśli.

- Na ile wpływ na niego miała muzyka?

Reklama

– Miłość do muzyki bez wątpienia wpłynęła na jego duchową sylwetkę. Czynnie zresztą muzykę uprawia, gra na fortepianie, a uczył się też gry na skrzypcach. Muzyka była ważnym elementem życia rodzinnego Ratzingerów. Przypomnijmy, że jego brat Gregor przez lata prowadził jeden z najsłynniejszych chórów – chór chłopięcy Domspatzen – Wróbelki z Ratyzbony. W dziele Ratzingera słyszymy harmonię między treścią myśli i jej wyrazem w języku. Treść jego dzieł jest nie tylko jasna i zrozumiała, ale dzięki wysoce estetycznemu wyrazowi osiąga szczyty naukowości. Za to też był tak lubiany przez studentów. Począwszy od Bonn, sale wykładowe były na jego zajęciach zawsze pełne.

- Jego kariera naukowa nie była jedynie usłana różami...

Reklama

– W Monachium nie czuł się dobrze, miał problemy ze swoją habilitacją. Niektórzy nie chcieli dopuścić do rozwoju jego naukowej kariery. Miał wręcz wrogów, którym nie podobało się m.in. to, że już w latach 50. XX w. mówił o konieczności „odcięcia się Kościoła od zeświecczenia” (Entweltlichung) i potrzebie nowej świętości. Na długo przed Soborem Watykańskim II wskazywał na problem fasadowości Kościoła. Zwracał uwagę, że niemieckie społeczeństwo, mając za sobą straszliwe doświadczenia, zostało w dużym stopniu „wydrążone” z chrześcijaństwa.
Wyjazd z Monachium był dla niego ulgą i z radością przyjął propozycję pracy w Bonn. Tam stał się „gwiazdą” na niebie teologii. Manuskrypty jego wykładów były czytane przez studentów w całych Niemczech. Zachwycał nie tylko swoją teologiczną wiedzą, jasnością wyrażania się, głęboką wiarą, mistrzostwem analizy, ale także osobowością, swoim autentyzmem połączonym z nieśmiałością i wdziękiem. Nie był surowym profesorem, zawsze starał się być blisko studentów i nikogo nie potraktował niesprawiedliwie. Rozwijał też nowe formy pedagogiczne polegające na kolektywnej pracy. Był otwarty i dostępny, ale zachowywał równocześnie zdrowy dystans do studentów. Nie był nigdy typem „kumpla” i nie pozwalał na jakieś szybkie bratanie się. Zdumiewał też swoją gotowością niesienia pomocy studentom, także finansowej. Skorzystał z niej m.in. Leonardo Boff, brazylijski teolog wyzwolenia, późniejszy przeciwnik kard. Ratzingera. Nie był co prawda jego studentem, ale otrzymał od niego finansowe wsparcie, aby mógł ukończyć i opublikować swoją pracę doktorską.

- Czy Ratzinger miał jakichś ulubionych uczniów?

– Kimś takim był na pewno Vinzenz Pfnür, wybitny teolog i historyk Kościoła, a także wielki ekumenista. Został profesorem Uniwersytetu Wilhelma w Münster i towarzyszył Ratzingerowi przez całe swoje życie, począwszy od czasów Fryzyngi. O tym, jak wielu ma Benedykt XVI ulubionych uczniów, świadczy Krąg Uczniów Ratzingera, który co roku spotyka się i gromadzi wokół swojego mistrza.

- Po czasach profesury przychodzi arcybiskupstwo Monachium i Fryzyngi, a po nim nominacja na prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Wtedy, jako jeden z najbliższych, o ile nie najbliższy współpracownik Jana Pawła II, zostaje nazwany „pancernym kardynałem” i jest często krytykowany.

Reklama

– Przede wszystkim sama Kongregacja Nauki Wiary, spadkobierczyni Kongregacji Rzymskiej i Powszechnej Inkwizycji, nie cieszyła się nigdy sympatią i chyba jest najcięższym do kierowania watykańskim urzędem. Już samo określenie prefekta jako „strażnika wiary” jest mało sympatyczne. Kto lubi strażników, którzy muszą zawsze uważać, nie mogą poddawać czegoś w wątpliwość, ale chronić i bronić, w tym przypadku Ewangelii i wypływającej z niej tradycji, która po ponad 2000 lat nie może i nie powinna być podważana czy fałszowana. A wiemy, że Kościół katolicki był atakowany w każdej epoce, nieraz przez potężne siły i stąd tak wielkie wyzwanie, przed jakim stoi każdy prefekt Kongregacji Nauki Wiary, swoisty „papieski policjant”. Kard. Ratzinger nigdy nie chciał objąć tego urzędu, ale Jan Paweł II był nieugięty, „złapał go na lasso” i zmusił do objęcia tego urzędu. Trzy razy prosił go o to i za trzecim razem wręcz wydał rozkaz. Otrzymał bez wątpienia wielki awans, ale wiedział też, jak ciężka czeka go praca. Gdy objął urząd, to go przebudował, odnowił i wprowadził nowego ducha dalekiego od ducha „świętej inkwizycji”. Wiedział, że jego zadaniem jest obrona katolickiej wiary i tradycji, ale też doskonale zdawał sobie sprawę z problemów współczesnych czasów, wymagających nowego stylu i języka. Stąd tak ważny był dla niego dialog z biskupami i teologami, co wcześniej raczej nie miało miejsca.

- W tamtym czasie jednym z największych problemów była tzw. teologia wyzwolenia...

– Wtedy też przyczepiono mu maskę zamkniętego, twardego, nieprzystępnego kardynała i określono go „pancernym”. Za tym określeniem, ukutym przez brytyjską prasę, oczywiście stał stary antyniemiecki resentyment i tę łatkę z chęcią przejęły światowe media. Spór z teologią wyzwolenia odbił się szerokim medialnym echem. Przede wszystkim dlatego że słowo „wyzwolenie” ma bardzo pozytywną konotację, brzmi nowocześnie i postępowo. Ratzinger od początku opowiadał się za teologią wyzwolenia, nie krytykował jej założeń, ale z mocą przeciwstawił się jej upolitycznieniu, gdyż za taką interpretacją teologii, opartej w dużym stopniu na myśli marksistowskiej, szło upolitycznienie wiary, chrześcijaństwa i jego instrumentalizacja. Był dobrze przygotowany do dyskusji z jej zwolennikami, gdyż wcześniej pisał prace z myśli św. Augustyna i św. Bonawentury, w których zajmował się m.in. pytaniem, jaka jest rola Kościoła w społeczeństwie i polityce. Ostatecznie po latach stwierdzono, że dzięki jego zaangażowaniu w polemikę z teologią wyzwolenia uratowano Kościół katolicki w Ameryce Łacińskiej. Historia przyznała mu rację.

- Kard. Ratzinger zawsze wzbraniał się przed kościelnymi urzędami, a piastował najwyższe z nich, łącznie z papieskim...

Reklama

– Główny odpowiedzialny za negatywny obraz Ratzingera – szwajcarski teolog Hans Küng – mówił, że podporządkował on sobie współczesną teologię, aby robić kościelną karierę. To kolejna niewyobrażalna bezczelność i bzdura zupełnie nieodpowiadająca rzeczywistości. Ratzinger zawsze daleki był od robienia kościelnej kariery. Obejmowanie urzędów było dla niego czymś okropnym. Najważniejsze było rozwijanie teologicznego dzieła i nauczania. Gdy dostał propozycję objęcia arcybiskupstwa Monachium i Fryzyngi, tłumaczył się, że nie ma zdrowia do sprawowania tej funkcji. Podobnie było z powołaniem go do Rzymu. Już jako prefekt kongregacji, co najmniej trzy razy, prosił Jana Pawła II, aby zwolnił go z tego urzędu. Za każdym razem otrzymywał odpowiedź odmowną. Gdy minęła trzecia pięcioletnia kadencja sprawowania tego urzędu, papież powiedział mu, żeby nie pisał już żadnych podań o zwolnienie, gdyż i tak nie zostaną one przyjęte.

- Obu łączyła autentyczna przyjaźń...

– Jan Paweł II i kard. Ratzinger to dwie rożne osobowości, różne temperamenty, o których tak po ludzku nie można byłoby powiedzieć, że pasują do siebie. Papież Wojtyła był mocny, pełen witalnych sił, emocjonalny, kimś, kto spokojnie może uderzyć pięścią w stół, a Ratzinger jest filigranowy i skromny. Mimo różnic jako ludzie w służbie Kościoła obaj bardzo się lubili i świetnie rozumieli. Obaj byli obdarzeni wybitnymi intelektami o wyraźnym filozoficznym obliczu. Wiedzieli, że są reformatorami, choć wielu ludzi z zewnątrz inaczej to widziało. Zdawali sobie doskonale sprawę, że Kościół w latach 80. i 90. XX w. jest bombardowany niczym twierdza podczas wojny otoczona wrogimi dywizjami, ale muszą ją za wszelką cenę utrzymać. Papież z kard. Ratzingerem oczywiście nie walczyli armatami i przy pomocy dywizji, ale walczyli słowem, modlitwą, argumentami, przekonując do orędzia Chrystusa. I wygrywali. Był to wspaniały dream team. W Ratzingerze Jan Paweł II miał nie tylko absolutnie lojalnego współpracownika, ale także świetnego naukowca, dzięki któremu można budować w oparciu o Ewangelię i Tradycję przyszłość Kościoła. Osobiście jestem przekonany, że Jan Paweł II przygotował drogę do tego, aby kard. Ratzinger został jego następcą i kontynuował jego dzieło.

Reklama

- Czy jednak nie był to też cud, zrządzenie Opatrzności w dziejach Kościoła i świata, że po papieżu z Polski nastał papież z Niemiec?

Reklama

– Tak chyba powinno się na to patrzeć. Po śmierci Jana Pawła II wielu mówiło, że jest to niemożliwe, aby następcą papieża z Polski został kard. Ratzinger. W swojej książce o nim amerykański watykanista John L. Allen wyjaśnił nawet w 10 punktach, dlaczego Ratzinger nie może być wybrany na Tron Piotrowy. Jego kandydatura nie była także brana pod uwagę ze względu na to, że pochodzi z Niemiec. Sam kard. Ratzinger był przekonany, że nie jest możliwy jego wybór choćby ze względu na wiek. W 2005 r. miał lat 78, a więc więcej niż 75 lat, kiedy biskupi składają swój urząd.
Patrząc teraz z dystansu, wiemy jednak, że to kard. Ratzinger był jedynym kandydatem, który mógł podjąć się kontynuacji dzieła Jana Pawła II, wielkiego papieża, którego pontyfikat przyczynił się do zmiany świata, upadku komunizmu, murów między Wschodem i Zachodem. Wieloletni towarzysz drogi papieża Wojtyły podjął to dziedzictwo. Sam kard. Ratzinger nie spodziewał się, że kardynałowie wskażą właśnie jego, ale tak jak zawsze przy wyborze następców św. Piotra decydujący głos miał Duch Święty. Mimo to było to dla Ratzingera mocne uderzenie. Sam powiedział w „Światłości świata”: „Nie jestem żadnym księciem Kościoła, lecz sługą Kościoła, «brygadzistą», który nie był stworzony do bycia pierwszym i odpowiedzialnym za całość, na którego spadła «gilotyna» wyboru na papieża”. Z drugiej strony, gdy został papieżem, widać było, że to dla niego wielki duchowy bodziec. Wspaniale pokazał, że jako następca św. Piotra potrafi wzbudzać wśród wiernych zachwyt i zdobyć uznanie.

- Papiestwo go zmieniło?

– Papiestwo go nie zmieniło, a raczej powiedziałbym, że poprzez nie pokazał, kim rzeczywiście jest. Pokazał jeszcze bardziej swoją istotę, jakość swojej wiary i teologicznego dzieła. To, co stało się po wyborze, można porównać do pięknego bukietu kwiatów, który trzymaliśmy w komórce, a później wystawiliśmy go na światło dzienne. Ratzinger jako papież pokazał pełnię swoich możliwości. Niestety jego pontyfikat w pewnej części padł ofiarą manipulacji mediów. Eksponowano to, co negatywne, a o tym, co dobre, w ogóle nie wspominano. Wbrew rzeczywistości nie wspominano o tzw. efekcie Benedykta XVI czy "Benedettofieber" (gorączce związanej z Benedyktem). W sumie jego pontyfikat można podzielić na dwie części. Pierwsze cztery lata były czasem zachwytu, a drugie cztery czasem mozołu i dyskusji wokół skandali. Jednak w czasie pierwszych czterech lat można było na pewno zobaczyć wielkość papieża Ratzingera jako zwierzchnika Kościoła i duchowego autorytetu.

- Jak był odbierany w Niemczech? Często jego pontyfikat spotykał się w rodzinnym kraju z krytyką...

Reklama

– Niemcy są dla niego ciężką i niewdzięczną ojczyzną. Są chyba jedynym krajem na świecie, który nie docenia jednego z największych swoich synów, który stanął na czele największej i najstarszej instytucji świata mającej ponad 1,3 mld członków. Oczywiście ma to przyczyny w tym, że Niemcy są wyznaniowo podzielone: północ jest protestancka – tam papieża, papiestwa raczej się nie ceni, a nawet traktuje za wroga; i na katolickie południe, gdzie papież Ratzinger był entuzjastycznie przyjmowany i jest podziwiany. Ten podział stał się też przyczyną negatywnego wizerunku papieża m.in. po tzw. aferze Williamsona, związanej z biskupem lefebrystą Richardem Williamsonem, który negował Holokaust, a z którego Benedykt XVI wcześniej zdjął ekskomunikę. Jego decyzja spowodowała niebywałą reakcję mediów – oskarżano go, że jest wspólnikiem negacjonisty. Głos zabrał nawet niemiecki rząd. Zaatakowano papieża, który tak wiele zrobił dla relacji katolicko-żydowskich, który pochodził z antyfaszystowskiej rodziny i który nieraz mówił i dawał świadectwo, że antysemityzm jest złem i grzechem. Była to niebywale skandaliczna reakcja. Pokazała ona także, jak nieciekawa jest kondycja niemieckich mediów, które nie potrafiły powiedzieć nic pozytywnego o Benedykcie XVI nawet w ciągu pierwszych czterech lat pontyfikatu, gdy trwała "Benedettofieber". Niestety tak jest do dzisiaj, gdy nie ma nikogo, kto by na przykład z okazji 90. rocznicy urodzin chciał sfilmować biografię Benedykta XVI, jedną z najciekawszych w XX w. Nie można było znaleźć również – także w niemieckich diecezjach – dofinansowania do kolorowego magazynu, który chcieliśmy wydać z okazji rocznicy. Tak jest, szkoda słów!

- Mówimy o Benedykcie XVI jako jednym z największych Niemców w historii. Ale trudno zrozumieć brak docenienia jego osoby wśród rodaków. Przecież stał się symbolem i uosobieniem dobra, prawdy i piękna dla całego świata, nie tylko katolików. Jest przeciwieństwem innego przedstawiciela niemieckiego narodu – Hitlera, uosobienia diabelskiego zła...

– Po wyborze wielu mówiło, w tym polscy biskupi, że Benedykt XVI jest wielką szansą dla Niemców. W perspektywie historii Niemiec jego osoba to absolutny „antyhitler”. Jestem przekonany, że w dziejach świata pozostanie właśnie uosobieniem prawdy, dobra i piękna. Programem całego jego życia była miłość.

- Jak brzmi najważniejsze orędzie, jakie kieruje do nas dzisiaj Benedykt XVI?

Reklama

- – Benedykt XVI jest jednym z najwybitniejszych papieży w historii i nauczycieli współczesnego Kościoła. Posiada nie tylko autorytet, ale ukazuje nam w sposób wybitny, na nowo Jezusa w Jego pełni: Jezusa wiary i Jezusa historii, który jest cały czas aktualnym orędziem Boga dla przyszłości świata i każdego człowieka. Papież Ratzinger tchnął nowego ducha w naszą wiarę i odnowił ją. Przez całe swoje życie sprzeciwiał się rozmywaniu wiary, relatywizmowi, pokusom ulegania współczesnym świętościom – ateizmowi, który przybrał nową formę w XX i XXI w. Wielkie dziedzictwo, które nam pozostawia, jest fundamentem Kościoła XXI w. To wielki myśliciel naszych czasów, przenikliwy analityk, który pomaga nam w zagmatwanej i skomplikowanej epoce odnajdywać i utrzymywać się na drodze ku bardziej cywilizowanemu i humanistycznemu społeczeństwu, zachęca, byśmy nie zapomnieli o Bogu, naszym Zbawcy, i tym samym oddalili od siebie widmo ostatecznej katastrofy.

- Czy jest coś, czego nie wiemy o papieżu Ratzingerze?

– Na pewno nie było w jego życiu jakichś sensacyjnych czy skandalicznych wydarzeń. Jako jego biograf muszę przyznać, że niewiele jeszcze wiemy o Ratzingerze. Niewiele wiemy o genialnym studencie, który w wieku 23 lat studiował św. Augustyna. Młodym profesorze, który podczas urlopu w swojej ojczyźnie sprawował Msze św. w więzieniu. Niekonwencjonalnym myślicielu, który przyjaźnił się z akademickimi outsiderami czy Hansem Ursem von Balthasarem, wielbicielem mistyki. Albo o prefekcie watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary, który każdego czwartku po porannej Mszy św. jadł śniadanie w Campo Santo z portierką. Przede wszystkim mało jeszcze wiemy o zaangażowaniu Ratzingera w czasie Soboru Watykańskiego II...

- Jak przyjął Pan ustąpienie Benedykta XVI?

Reklama

- – To był szok. Nie był jednak szokiem sam fakt ustąpienia. W naszej rozmowie „Światłość świata” z 2010 r. powiedział bowiem, że jeśli papież nie jest w stanie ze względu na stan zdrowia sprawować urzędu, to powinien, a nawet ma obowiązek ustąpić... Szokiem był czas, w jakim to nastąpiło. Benedykt XVI powiedział mi później, że sprawowanie papieskiego urzędu w obecnych czasach zglobalizowanego świata, świata dominacji mediów, jest bardzo trudne i stawia wielkie wymagania. Ratzinger pokazał się jako pragmatyk mocno stąpający po ziemi, widzący, jakie wymagania stawia rzeczywistość. Oczywiście nie ugiął się przed problemami, a tylko ze względu na swoją fizyczną kondycję zdecydował się ustąpić. Gdy był papieżem, podziwiałem go, że w jego wieku, mimo fizycznego wyczerpania, może z takim zaangażowaniem pracować i służyć Kościołowi.

- Czy często się widujecie? W jakiej kondycji jest Benedykt XVI?

– Nieczęsto, ale na bieżąco wiem, jak się czuje. Fizycznie czuje się odpowiednio do swojego wieku. Nie widzi na jedno oko i niedosłyszy. Ale stale zachowuje nadzwyczajną jasność umysłu. Jako rasowy intelektualista najbardziej denerwuje się, gdy nie może sobie czegoś przypomnieć.

- Spotkałem się z opiniami, że Benedykt XVI to kolejny święty papież. Dostrzega Pan w nim cechy świętości?

- – Bezwzględnie tak. Jeśli wie się, kim jest człowiek święty, to on ma jego cechy: pokorę, miłosierdzie, życie w stałej bliskości Boga, w pełnym zaufaniu Jezusowi. W ukryciu klasztoru w Ogrodach Watykańskich Benedykt XVI cały czas promieniuje oraz inspiruje świat i Kościół. Ujmuje prostotą i skromnością. Całe życie służył i służy nadal z miłością Bogu, człowiekowi i Kościołowi. Jest wielkim świadkiem Boga. Nie dziwi mnie zatem, że mówi się o promieniowaniu świętością papieża Ratzingera. Czuje się to, gdy jest się w towarzystwie jego osoby. Nie uprzedzajmy historii. Prowadził i prowadzi święte życie i nie będzie dla mnie zaskoczeniem, gdy kiedyś zostanie wyniesiony na ołtarze.
Rozmawiał Krzysztof Tomasik
Peter Seelwald (rocznik 1954), był redaktorem i publicystą w niemieckich tygodnikach “Der Spiegel”, „Stern” oraz w magazynie dziennika „Süddeutsche Zeitung”. Obecnie jest niezależnym publicystą, mieszka w Monachium. Jest autorem kilku książek o kardynale Josephie Ratzingerze, m.in. wywiadów-rzek "Sól ziemi" i "Bóg i świat" na temat chrześcijaństwa i Kościoła katolickiego u progu XXI wieku oraz opublikowanego w 2010 roku wywiadu z Benedyktem XVI pt. „Światłość świata. Papież. Kościół. Znaki czasu” i w 2016 r. wywiadu z papieżem seniorem pt. "Benedykt XVI. Ostatnie rozmowy". Wszystkie te książki stały się bestsellerami na całym świecie, zostały również wydane w Polsce

2017-04-15 13:09

Ocena: +4 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

List Apostolski w formie «motu proprio» porta fidei ogłaszający Rok Wiary

1. „PODWOJE WIARY” (por. Dz 14, 27) są dla nas zawsze otwarte. Wprowadzają nas one do życia w komunii z Bogiem i pozwalają na wejście do Jego Kościoła. Próg ten można przekroczyć, kiedy głoszone jest Słowo Boże, a serce pozwala się kształtować łaską, która przemienia. Przekroczenie tych podwoi oznacza wyruszenie w drogę, która trwa całe życie. Zaczyna się ona chrztem (por. Rz 6, 4), dzięki któremu możemy przyzywać Boga zwracając się do Niego jako do Ojca, a kończy wraz z przejściem poprzez śmierć do życia wiecznego, które jest owocem zmartwychwstania Pana Jezusa, który wraz z darem Ducha Świętego, pragnął włączyć w Swą własną chwałę tych, którzy w Niego wierzą (por. J 17, 22). Wyznawanie wiary w Trójcę Świętą - Ojca, Syna i Ducha Świętego - jest równoznaczne z wiarą w jednego Boga, który jest miłością (por. 1 J 4, 8): Ojca, który w pełni czasów posłał swego Syna dla naszego zbawienia; Jezusa Chrystusa, który w tajemnicy Swej śmierci i zmartwychwstania odkupił świat, Ducha Świętego, który prowadzi Kościół poprzez wieki w oczekiwaniu na chwalebny powrót Pana. 2. Od początku mojej posługi Następcy Piotra przypominałem o potrzebie odnalezienia drogi wiary, aby ukazać coraz wyraźniej radość i odnowiony entuzjazm spotkania z Chrystusem. W homilii podczas Mszy św. na początku mojego pontyfikatu powiedziałem: „Kościół jako całość, a w nim jego pasterze muszą tak jak Chrystus wyruszyć w drogę, aby wyprowadzić ludzi z pustyni ku przestrzeni życia, ku przyjaźni z Synem Bożym, ku Temu, który daje nam życie — pełnię życia”1. Zdarza się dość często, że chrześcijanie bardziej troszczą się o konsekwencje społeczne, kulturowe i polityczne swego zaangażowania, myśląc nadal o wierze jako oczywistej przesłance życia wspólnego. W rzeczywistości, założenie to nie jest już nie tylko tak oczywiste, ale często bywa wręcz negowane2. Podczas gdy w przeszłości można było rozpoznać jednorodną tkankę kulturową, powszechnie akceptowaną w swym odniesieniu do treści wiary i inspirowanych nią wartości, to obecnie wydaje się, że w znacznej części społeczeństwa już tak nie jest, z powodu głębokiego kryzysu wiary, który dotknął wielu ludzi. 3. Nie możemy się zgodzić, aby sól zwietrzała, a światło było trzymane pod korcem (por. Mt 5, 13-16). Także współczesny człowiek, jak Samarytanka przy studni, może na nowo odczuć potrzebę pójścia, aby słuchać Jezusa, który wzywa nas do wiary w Niego i zaczerpnięcia z jego źródła, wytryskującego wodą żywą (por. J 4, 14). Musimy na nowo odkryć smak karmienia się Słowem Bożym, wiernie przekazywanym przez Kościół i Chlebem życia, danymi jako wsparcie tym, którzy są Jego uczniami (por. J 6, 51). Nauczanie Jezusa, w rzeczywistości nadal rozbrzmiewa w naszych dniach z tą samą mocą: „Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki”(J 6, 27). Pytanie stawiane przez tych, którzy go słuchali jest również tym samym, jakie my stawiamy: „Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?” (J 6, 28). Znamy odpowiedź Jezusa: „Na tym polega dzieło [zamierzone przez] Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał” (J 6, 29). Wiara w Jezusa Chrystusa jest więc drogą do osiągnięcia zbawienia w sposób ostateczny. 4. W świetle tego wszystkiego postanowiłem ogłosić Rok Wiary. Rozpocznie się on dnia 11 października 2012 r., w pięćdziesiątą rocznicę otwarcia Soboru Watykańskiego II, a zakończy się w uroczystość Naszego Pana Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, 24 listopada 2013 roku. 11 października 2012 r. upłynie także dwadzieścia lat od opublikowania Katechizmu Kościoła Katolickiego, tekstu promulgowanego przez mojego poprzednika, błogosławionego papieża Jana Pawła II3, aby ukazać wszystkim wiernym siłę i piękno wiary. Dokument ten, autentyczny owoc II Soboru Watykańskiego, był postulowany przez Nadzwyczajne Zgromadzenie Synodu Biskupów w 1985 roku jako narzędzie w służbie katechezy4 i powstał dzięki współpracy całego episkopatu Kościoła katolickiego. Właśnie w październiku 2012 r. zwołałem Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów na temat Nowa ewangelizacja dla przekazu wiary chrześcijańskiej. Będzie to dobra okazja do wprowadzenia całej wspólnoty kościelnej w czas szczególnej refleksji i ponownego odkrycia wiary. Nie po raz pierwszy Kościół jest wezwany do celebrowania Roku wiary. Mój czcigodny poprzednik, Sługa Boży Paweł VI ogłosił podobny w 1967 roku dla upamiętnienia męczeństwa Apostołów Piotra i Pawła w 1900 lat od ich najwyższego świadectwa wiary. Chciał, aby był to uroczysty moment, aby w całym Kościele było „prawdziwe i szczere wyznanie tej samej wiary”. Chciał on też między innymi, aby ta wiara była potwierdzona w „sposób indywidualny i zbiorowy, wolny i świadomy, wewnętrzny i zewnętrzny, pokorny i szczery”5. Myślał, że w ten sposób cały Kościół będzie mógł podjąć „wyraźną świadomość wiary, aby ją ożywić, oczyścić, aby ją umocnić i potwierdzić oraz ją wyznać”6. Wielkie wstrząsy, które miały miejsce w owym roku, uczyniły jeszcze bardziej wyraźnym zapotrzebowanie na uroczystość tego rodzaju. Zakończyła się ona „Wyznaniem wiary Ludu Bożego”7, aby zaświadczyć jak bardzo istotna treść, która od wieków stanowi dziedzictwo wszystkich wierzących, musi zostać potwierdzona, zrozumiana i pogłębiona nieustannie na nowy sposób, aby dać konsekwentne świadectwo w innych warunkach historycznych, niż w przeszłości. 5. Pod pewnymi względami, mój czcigodny poprzednik postrzegał ten Rok jako „konsekwencję i wymóg posoborowy”8, dobrze zdając sobie sprawę z poważnych trudności tego czasu, zwłaszcza w odniesieniu do wyznawania wiary i wierności jej poprawnej interpretacji. Sądzę, że inauguracja Roku wiary w związku z pięćdziesiątą rocznicę otwarcia Soboru Watykańskiego II może być dobrą okazją, aby zrozumieć teksty pozostawione przez ojców soborowych, które zdaniem błogosławionego Jana Pawła II „nie tracą wartości ani blasku. Konieczne jest, aby były należycie odczytywane, poznawane i przyswajane jako miarodajne i normatywne teksty Magisterium, należące do Tradycji Kościoła. Dzisiaj, po zakończeniu Jubileuszu, szczególnie mocno odczuwam powinność ukazywania Soboru jako wielkiej łaski, która stała się dobrodziejstwem dla Kościoła w XX wieku: został on dany jako niezawodna busola, wskazująca nam drogę w stuleciu, które się rozpoczyna”9. Chcę też mocno podkreślić to, co powiedziałem na temat Soboru kilka miesięcy po moim wyborze na Następcę Piotra: „Jeśli go odczytujemy i przyjmujemy w świetle prawidłowej hermeneutyki, może on być i coraz bardziej stawać się wielką mocą służącą zawsze potrzebnej odnowie Kościoła”10. 6. Odnowa Kościoła dokonuje się także przez świadectwo, jakie daje życie wierzących: poprzez samo swoje istnienie w świecie chrześcijanie są faktycznie powołani, aby rozjaśniać Słowo prawdy, jakie pozostawił nam Pan Jezus. Właśnie Sobór w Konstytucji dogmatycznej Lumen gentium, stwierdził: „podczas gdy Chrystus, «święty, niewinny, niepokalany» (Hbr 7,26), nie znał grzechu (2 Kor 5,21), lecz przyszedł dla przebłagania jedynie za grzechy ludu (por. Hbr 2,17), Kościół obejmujący w łonie swoim grzeszników, święty i zarazem ciągle potrzebujący oczyszczenia, podejmuje ustawicznie pokutę i odnowienie swoje. Kościół «wśród prześladowań świata i pociech Bożych zdąża naprzód w pielgrzymce», zwiastując krzyż i śmierć Pana, aż przybędzie (por. 1 Kor 11,26). Mocą zaś Pana zmartwychwstałego krzepi się, aby utrapienie i trudności swe, zarówno wewnętrzne, jak zewnętrzne, przezwyciężać cierpliwością i miłością, a tajemnicę Jego, choć pod osłoną, wiernie przecież w świecie objawiać, póki się ona na koniec w pełnym świetle nie ujawni”11. Rok wiary, w tej perspektywie jest zaproszeniem do autentycznego i nowego nawrócenia do Pana, jedynego Zbawiciela świata. W tajemnicy Jego śmierci i zmartwychwstania Bóg objawił pełnię miłości, która zbawia i wzywa ludzi do nawrócenia i przemiany życia poprzez odpuszczenie grzechów (por. Dz 5, 31). Dla apostoła Pawła ta Miłość wprowadza człowieka do nowego życia: „Przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca” (Rz 6, 4). Dzięki wierze to nowe życie kształtuje całą ludzką egzystencję na radykalnej nowości zmartwychwstania. Na miarę jego wolnej dyspozycyjności, myśli, uczucia, mentalność i zachowania człowieka powoli są oczyszczane i przekształcane, na drodze, która nigdy tu na ziemi w pełni się nie realizuje. „Wiara, która działa przez miłość” (Ga 5, 6) staje się nowym kryterium inteligencji i działania, które przemienia całe życie człowieka (por. Rz 12, 2, Kol 3, 9-10, Ef 4, 20-29, 2 Kor 5, 17). 7. „Caritas Christi urget nos” (2 Kor 5, 14): miłość Chrystusa wypełnia nasze serca i pobudza nas do ewangelizacji. Dzisiaj, tak jak wówczas, wysyła On nas na drogi świata, aby głosić Jego Ewangelię wszystkim narodom ziemi (por. Mt 28, 19). Poprzez swą miłość Jezus Chrystus przyciąga do Siebie ludzi z każdego pokolenia: w każdym czasie zwołuje on Kościół, powierzając mu głoszenie Ewangelii, z nakazem, który zawsze jest nowy. Z tego względu także dziś potrzeba bardziej przekonującego zaangażowania kościelnego na rzecz nowej ewangelizacji, aby na nowo odkryć radość w wierze i odnaleźć entuzjazm w przekazywaniu wiary. Zaangażowanie misyjne wierzących, które nigdy nie może słabnąć, czerpie moc i siłę w codziennym odkrywaniu Jego miłości. Wiara bowiem rośnie, gdy przeżywana jest jako doświadczenie otrzymanej miłości i kiedy jest przekazywana jako doświadczenie łaski i radości. Sprawia ona, że życie wiernych wydaje owoce, ponieważ poszerza serca w nadziei i pozwala na dawanie twórczego świadectwa: otwiera w istocie serca i umysły tych, którzy słuchają, na zaproszenie Pana, aby przylgnęli do Jego słowa, by stali się Jego uczniami. Wierni, stwierdza św. Augustyn „wzmacniają się przez wiarę”12. Święty Biskup Hippony miał słuszny powód, aby wyrazić się w ten sposób. Jak wiemy, jego życie było ciągłym poszukiwaniem piękna wiary, dopóki jego serce nie znalazło spoczynku w Bogu13. Jego liczne pisma, w których wyjaśniał znaczenie wiary i prawdy wiary, pozostają aktualne do naszych dni jako dziedzictwo niezrównanego bogactwa i pozwalają nadal tak wielu ludziom poszukującym Boga w znalezieniu właściwej ścieżki, aby osiągnąć „podwoje wiary”. Tak więc tylko przez wiarę wiara rośnie i umacnia się; nie ma innej możliwości posiadania pewności co do swego życia, jak tylko przez coraz większe powierzenie siebie w ręce tej miłości, którą odczuwa się jako coraz większą, ponieważ swoje źródło ma w Bogu. 8. Z tej radosnej okazji pragnę zachęcić braci biskupów całego świata, żeby zjednoczyli się z Następcą Piotra w tym czasie duchowej łaski, jaki daje nam Pan, by upamiętnić cenny dar wiary. Chcemy obchodzić ten Rok Wiary w sposób godny i owocny. Trzeba zintensyfikować refleksję na temat wiary, aby pomóc wszystkim wierzącym w Chrystusa w stawaniu się bardziej świadomymi i ożywić ich przywiązanie do Ewangelii, zwłaszcza w okresie głębokich przemian, jaki ludzkość przeżywa obecnie. Będziemy mieli okazję do wyznawania wiary w zmartwychwstałego Pana w naszych katedrach i kościołach całego świata; w naszych domach i rodzinach, aby każdy silnie odczuł potrzebę lepszego zrozumienia i przekazywania przyszłym pokoleniom odwiecznej wiary. Wspólnoty zakonne oraz parafialne, wszystkie stare i nowe rzeczywistości eklezjalne znajdą w tym roku sposób, aby uczynić publicznym wyznanie Credo. 9. Pragniemy, aby ten Rok rozbudził w każdym wierzącym aspirację do wyznawania wiary w jej pełni i z odnowionym przekonaniem, z ufnością i nadzieją. Będzie to też dobra okazja, by bardziej celebrować wiarę w liturgii, zwłaszcza Eucharystii, która „jest szczytem, do którego zmierza działalność Kościoła, i jednocześnie... źródłem, z którego wypływa cała jego moc”14. Jednocześnie pragniemy, żeby świadectwo życia ludzi wierzących było coraz bardziej wiarygodne. Zwłaszcza w tym Roku każdy wierzący powinien ponownie odkryć treść wiary wyznawanej, celebrowanej, przeżywanej i przemodlonej15, i zastanowić się nad samym aktem wiary. Nie przypadkiem w pierwszych wiekach chrześcijanie musieli nauczyć się Credo na pamięć. Było ono ich codzienną modlitwą, aby nie zapomnieć o zobowiązaniu przyjętym wraz ze chrztem. Słowami pełnymi znaczenia przypomina o tym św. Augustyn, kiedy w jednej z homilii na temat redditio symboli, przekazania Credo mówi: „Symbol świętej tajemnicy, który otrzymaliście wszyscy razem i który wyznaliście jeden po drugim, jest słowami, na których opiera się, jak na stałym fundamencie, wiara Matki-Kościoła, a fundamentem tym jest Chrystus Pan... Otrzymaliście więc i powtarzaliście to, co wiernie powinniście naśladować, co w duszy i sercu zawsze powinniście przechowywać, co powinniście na łożach waszych odmawiać, o czym myślicie na placach i miejscach publicznych, o czym także i podczas posiłków waszych nie zapominajcie, strzeżcie tego w sercu, chociaż ciało zasypia”16. 10. Chciałbym w tym miejscu nakreślić zarys programu, który pomoże w głębszym zrozumieniu nie tylko treści wiary, ale wraz z nimi, także aktu, którym zdecydujemy się na całkowite powierzenie się Bogu, w pełnej wolności. Istnieje w istocie głęboka jedność między aktem, którym się wierzy a treścią, której dajemy nasze przyzwolenie. Apostoł Paweł pozwala na wejście w tę rzeczywistość, kiedy pisze: „Sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami - do zbawienia” (Rz 10, 10). Serce wskazuje, że pierwszy akt, którym dochodzi się do wiary jest darem Boga i działaniem łaski, która przekształca osobę aż do głębi jej serca. W tym względzie szczególnie wymowny jest przykład Lidii. Św. Łukasz opowiada, że Paweł, kiedy był w Filippi, udał się w szabat, by głosić Ewangelię niektórym kobietom; była wśród nich Lidia a „Pan otworzył jej serce, tak że uważnie słuchała słów Pawła” (Dz 16, 14). Ważny jest sens zawarty w tym wyrażeniu. Św. Łukasz uczy, że znajomość treści, w które należy wierzyć nie wystarcza, jeżeli następnie to serce, autentyczne sanktuarium człowieka, nie jest otwarte na łaskę, która pozwala mieć oczy, aby spoglądać na głębię i zrozumieć, że to, co zostało przepowiedziane jest Słowem Bożym. Z kolei „wyznawać ustami” wskazuje, że wiara oznacza zaangażowania i publiczne świadectwo. Chrześcijanin nigdy nie może myśleć, że wiara jest sprawą prywatną. Wiara jest decyzją na to, żeby być z Panem, aby z Nim żyć. To „bycie z Nim” wprowadza do zrozumienia powodów, dla których się wierzy. Wiara, właśnie dlatego, że jest aktem wolności, wymaga również odpowiedzialności społecznej za to, w co się wierzy. Kościół w dniu Pięćdziesiątnicy ukazuje z całą oczywistością ów wymiar publiczny wiary i głoszenia jej bez lęku każdej osobie. Jest to dar Ducha Świętego, który uzdalnia do misji i umacnia nasze świadectwo, czyniąc je śmiałym i odważnym. Samo wyznanie wiary jest aktem zarówno osobistym jak i wspólnotowym. Pierwszym podmiotem wiary jest faktycznie Kościół. W wierze wspólnoty chrześcijańskiej każdy otrzymuje chrzest, skuteczny znak wejścia do ludu wierzących, aby zyskać zbawienie. Jak stwierdza Katechizm Kościoła Katolickiego: „«Wierzę» - to wiara Kościoła wyznawana osobiście przez każdego wierzącego, przede wszystkim w chwili chrztu. «Wierzymy» - to wiara Kościoła wyznawana przez biskupów zgromadzonych na soborze lub, bardziej ogólnie, przez zgromadzenie liturgiczne wierzących. «Wierzę» - mówi także Kościół, nasza Matka, który przez swoją wiarę odpowiada Bogu i który uczy nas mówić: «Wierzę», «Wierzymy»...”17. Jak można dostrzec znajomość treści wiary jest istotna, by wydać swą zgodę, to znaczy, aby w pełni, rozumem i wolą zgadzać się z tym, co proponuje Kościół. Znajomość wiary wprowadza w pełnię tajemnicy zbawczej objawionej przez Boga. Udzielona zgoda oznacza więc, że kiedy się wierzy, w sposób wolny przyjmuje się całą tajemnicę wiary, bo gwarantem jej prawdy jest sam Bóg, który objawia się i pozwala poznać swą tajemnicę miłości18. Z drugiej strony, nie możemy zapominać, że w naszym kontekście kulturowym wielu ludzi, choć nie rozpoznają w sobie daru wiary, szczerze poszukuje ostatecznego sensu i definitywnej prawdy o swym istnieniu i świecie. To poszukiwanie jest autentyczną „preambułą” wiary, gdyż kieruje ludzi na drogę, która prowadzi do tajemnicy Boga. Sam ludzki rozum nosi w istocie wrodzoną potrzebę tego, „co wartościowe, nieprzemijalne”19. Wymóg ten stanowi nieustannie zachętę, trwale wpisaną w serce człowieka, aby wyruszyć w drogę i znaleźć Tego, którego byśmy nie poszukiwali, gdyby nie wyszedł już nam na spotkanie20. Wiara zaprasza nas właśnie na to spotkanie i w pełni otwiera. 11. Cenną i niezbędną pomocą w uzyskaniu dostępu do systematycznej wiedzy na temat treści wiary jest dla wszystkich Katechizm Kościoła Katolickiego. Jest to jeden z najważniejszych owoców II Soboru Watykańskiego. W Konstytucji Apostolskiej Fidei depositum nie przypadkiem podpisanej w trzydziestą rocznicę otwarcia II Soboru Watykańskiego, papież Jan Paweł II napisał: „Katechizm przyczyni się w znacznym stopniu do odnowy całego życia kościelnego,.... Uznaję go za pewną normę nauczania wiary, jak również za pożyteczne i właściwe narzędzie służące komunii eklezjalnej”21. Właśnie w tej perspektywie Rok wiary powinien wyrazić wspólne zobowiązanie do ponownego odkrycia i studium podstawowych treści wiary, które znajdują w Katechizmie Kościoła Katolickiego swą systematyczną i organiczną syntezę. Staje się tutaj faktycznie widoczne bogactwo nauczania, jakie Kościół przyjął, strzegł i oferował na przestrzeni dwóch tysiącleci swej historii. Od Pisma Świętego do Ojców Kościoła, od mistrzów teologii po świętych, którzy przeszli przez wieki, Katechizm przedstawia trwałą pamięć tak wielu sposobów, w których Kościół rozważał swą wiarę i dokonał postępu doktrynalnego, aby dać wiernym pewność w ich życiu wiary. W samej swojej strukturze, Katechizm Kościoła Katolickiego przedstawia rozwój wiary, poruszając nawet wielkie kwestie życia powszedniego. Strona po stronie, odkrywa się, że to, co jest przedstawione, nie jest jakąś teorią, ale spotkaniem z konkretną Osobą, która żyje w Kościele. Po wyznaniu wiary następujące wyjaśnienie życia sakramentalnego, w którym Chrystus jest obecny, działa i nadal buduje swój Kościół. Bez liturgii i sakramentów, wyznanie wiary nie miałoby skuteczności, gdyż zabrakłoby łaski, która wspiera świadectwo chrześcijan. Podobnie, nauczanie Katechizmu na temat życia moralnego nabiera swego pełnego znaczenia, jeżeli umieszczane jest w kontekście wiary, liturgii i modlitwy. 12. Z tego względu Katechizm Kościoła Katolickiego może być prawdziwym narzędziem wspierania w wierze, zwłaszcza dla tych, którzy troszczą się o wychowanie chrześcijan, tak istotne w naszym kontekście kulturowym. W tym celu poprosiłem Kongregację Nauki Wiary, o zredagowanie w porozumieniu z kompetentnymi dykasteriami Stolicy Apostolskiej Noty, która ma dać Kościołowi oraz wiernym pewne wskazania, jak przeżyć ten Rok Wiary w sposób najbardziej efektywny i właściwy, w służbie wiary i ewangelizacji. Wiara bowiem poddana jest bardziej niż w przeszłości szeregowi pytań, które wypływają ze zmiany mentalności, która zwłaszcza dzisiaj, redukuje obszar pewności racjonalnej do osiągnięć naukowych i technologicznych. Jednakże Kościół nigdy nie bał się ukazywać, że między wiarą a prawdziwą nauką nie może być konfliktu, ponieważ obie, choć różnymi drogami, zmierzają do prawdy22. 13. Niezmiernie ważne będzie w tym Roku przypomnienie historii naszej wiary, w której przeplatają się niezgłębiona tajemnica świętości i grzechu. Podczas, gdy pierwsza z nich ujawnia ogromny wkład, jaki wnieśli mężczyźni i kobiety we wzrost i rozwój wspólnoty poprzez świadectwo swego życia, to druga musi prowokować w każdym szczere i trwałe dzieło nawrócenia, by doświadczyć miłosierdzia Ojca, który wychodzi na spotkanie każdego człowieka. W tym okresie będziemy kierować swój wzrok ku Jezusowi Chrystusowi, „który w wierze przewodzi i ją wydoskonala” (Hbr 12, 2): w Nim znajduje wypełnienie wszelka udręka i tęsknota ludzkiego serca. Radość miłości, odpowiedź na dramat cierpienia i bólu, moc przebaczenia w obliczu otrzymanej obelgi i zwycięstwo życia nad pustką śmierci, wszystko znajduje swoje dopełnienie w tajemnicy Jego Wcielenia, Jego stawania się człowiekiem, dzielenia z nami ludzkiej słabości, aby ją przekształcić mocą Jego zmartwychwstania. W Nim, który umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia, znajdują pełne światło przykłady wiary, które naznaczyły te dwa tysiące lat naszej historii zbawienia. Przez wiarę Maryja przyjęła słowa Anioła i uwierzyła w zwiastowanie, że stanie się Matką Boga w posłuszeństwie swego oddania (por. Łk 1,38). Nawiedzając Elżbietę wzniosła swoją pieśń pochwalną do Najwyższego, za cuda, jakich dokonywał w tych, którzy się Jemu powierzają (por. Łk 1,46-55). Z radością i drżeniem urodziła swego jedynego Syna, zachowując nienaruszone dziewictwo (por. Łk 2,6-7). Ufając swemu oblubieńcowi, Józefowi uszła z Jezusem do Egiptu, aby uratować Go przed prześladowaniami Heroda (por. Mt 2, 13-15). Z tą samą wiarą szła za nauczającym Panem i pozostała z Nim aż do Golgoty (por. J 19, 25-27). W wierze cieszyła się owocami zmartwychwstania Jezusa i zachowując w swoim sercu wszelkie wspomnienia (por. Łk 2, 19:51), przekazała je Dwunastu zgromadzonym z Nią w Wieczerniku, aby otrzymać Ducha Świętego (por. Dz 1, 14; 2, 1-4). Ze względu na wiarę apostołowie zostawili wszystko, aby pójść za Nauczycielem (por. Mt 10, 28). Wierzyli w słowa, którymi zapowiadał Królestwo Boże obecne i realizujące się w Jego osobie (por. Łk 11,20). Byli w komunii życia z Jezusem, który ich nauczał, pozostawiając im nową regułę życia, przez którą byliby po Jego śmierci rozpoznawani jako Jego uczniowie (por. J 13,34-35). Przez wiarę poszli na cały świat, wypełniając polecenie niesienia Ewangelii wszelkiemu stworzeniu (por. Mk 16,15) i bez jakiejkolwiek obawy głosili wszystkim radość zmartwychwstania, którego byli wiernymi świadkami. Ze względu na wiarę uczniowie utworzyli pierwszą wspólnotę zgromadzoną wokół nauki Apostołów, na modlitwie, w Eucharystii, dając do wspólnej dyspozycji, to co posiadali, aby przyjść z pomocą potrzebom braci (por. Dz 2, 42-47). Z powodu wiary męczennicy oddali swe życie, by zaświadczyć o prawdzie Ewangelii, która ich przekształciła i uzdolniła do osiągnięcia największego daru miłości, przebaczając swoim prześladowcom. Ze względu na wiarę kobiety i mężczyźni poświęcili swoje życie Chrystusowi, pozostawiając wszystko, aby żyć w prostocie ewangelicznego posłuszeństwa, ubóstwa i czystości - konkretnych znakach oczekiwania na Pana, który się nie spóźnia. Z powodu wiary tak wielu chrześcijan podjęło działania na rzecz sprawiedliwości, aby uczynić konkretnym słowo Pana, który przybył, aby głosić wyzwolenie z ucisku i rok łaski dla wszystkich (por. Łk 4,18-19). Ze względu na wiarę na przestrzeni wieków mężczyźni i kobiety każdego wieku, których imię jest zapisane w Księdze Życia (por. Ap 7, 9, 13, 8), wyznali piękno pójścia za Panem Jezusem, tam gdzie byli wzywani, żeby dać świadectwo swojego bycia chrześcijanami: w rodzinie, w życiu zawodowym, publicznym, w wypełnianiu charyzmatów i posług, do których byli powoływani. Ze względu na wiarę żyjemy także i my: przez żywe rozpoznawanie Pana Jezusa obecnego w naszym życiu i w historii. 14. Rok wiary będzie również dobrą okazją do wzmocnienia świadectwa miłosierdzia. Przypomina nam św. Paweł: „Trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość” (1 Kor 13,13). Apostoł Jakub stwierdzał w słowach jeszcze mocniejszych, które zawsze pobudzały chrześcijan: „Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy [sama] wiara zdoła go zbawić? Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: «Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!» - a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała - to na co się to przyda? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. Ale może ktoś powiedzieć: Ty masz wiarę, a ja spełniam uczynki. Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę ze swoich uczynków”(Jk 2,14-18). Wiara bez miłości nie przynosi owocu, a miłość bez wiary byłaby uczuciem nieustannie na łasce i niełasce wątpliwości. Wiara i miłość potrzebują siebie nawzajem, tak że jedna pozwala drugiej, by mogła się zrealizować. Niemało chrześcijan rzeczywiście poświęca swoje życie z miłością samotnym, znajdującym się na marginesie lub wykluczonym, jako tym, do których trzeba pójść jako pierwszych i najważniejszych, których trzeba wesprzeć, ponieważ właśnie w nich odzwierciedla się oblicze samego Chrystusa. Dzięki wierze możemy rozpoznać w tych, którzy proszą o naszą miłość oblicze zmartwychwstałego Pana. „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40): te Jego słowa są ostrzeżeniem, którego nie wolno zapominać i nieustannym wezwaniem, aby ponownie ofiarować tę miłość, którą On troszczy się o nas. A wiara, która pozwala nam rozpoznać Chrystusa jest tą samą Jego miłością, która pobudza, aby spieszyć Jemu z pomocą za każdym razem, kiedy czyni się naszym bliźnim na drodze życia. Umocnieni wiarą, patrzymy z nadzieją na nasze zaangażowanie w świecie, oczekując „nowego nieba i nowej ziemi, w których będzie mieszkała sprawiedliwość” (2P 3, 13; por. Ap 21,1). 15. Doszedłszy do końca życia, apostoł Paweł prosi swego ucznia Tymoteusza, by „zabiegał o wiarę” (2 Tm 2,22) z tą samą stałością jak kiedy był młodym człowiekiem (por. 2 Tm 3, 15). Uważamy, że ta zachęta skierowana jest do każdego z nas, aby nikt nie był leniwy w wierze. Jest ona towarzyszką życia, która pozwala nam dostrzegać nieustannie na nowo cuda, jakich Bóg dla nas dokonuje. Wiara nastawiona na uchwycenie znaków czasu w chwili obecnej, zobowiązuje każdego z nas, abyśmy stawali się żywym znakiem obecności Zmartwychwstałego w świecie. Współczesny świat potrzebuje dziś szczególnie wiarygodnego świadectwa tych, których umysły i serca oświecone są Słowem Bożym i zdolni są otworzyć serca i umysły tak wielu ludzi na pragnienie Boga i prawdziwego życia, które nie ma końca. „Oby słowo Pańskie rozszerzało się i rozsławiało” (2 Tes 3,1): oby ten Rok wiary coraz bardziej umacniał naszą więź z Chrystusem Panem, gdyż tylko w Nim jest pewność przyszłości i gwarancja prawdziwej i trwałej miłości. Niech słowa apostoła Piotra rzucą ostatnie spojrzenie na światło wiary: „Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa. Wy, choć nie widzieliście, miłujecie Go; wy w Niego teraz, choć nie widzicie, przecież wierzycie, a ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały wtedy, gdy osiągniecie cel waszej wiary - zbawienie dusz”(1 P 1, 6-9). Życie chrześcijan zna doświadczenie radości oraz cierpienia. Jak wielu świętych doświadczało samotności! Jak wielu wiernych, także w naszych czasach, doświadcza milczenia Boga, podczas gdy chciałoby usłyszeć Jego pocieszający głos! Doświadczenia życia, pozwalając na zrozumienie tajemnicy Krzyża i uczestniczenie w cierpieniach Chrystusa (por. Kol 1, 24), są wstępem do radości i nadziei, którym przewodzi wiara: „ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny” (2 Kor 12, 10). Wierzymy z całą pewnością, że Pan Jezus pokonał zło i śmierć. Powierzamy się Jemu z tą pewną ufnością: On obecny wśród nas, zwycięża moc Złego (por. Łk 11, 20) a Kościół, widzialna wspólnota Jego miłosierdzia trwa w Nim jako znak ostatecznego pojednania z Ojcem. Ten czas łaski zawierzamy Mace Bożej, nazwanej „błogosławioną, która uwierzyła” (Łk 1, 45). Benedykt XVI - papież W Rzymie, u Świętego Piotra, dnia 11 października roku 2011, w siódmym roku mojego pontyfikatu.
CZYTAJ DALEJ

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w Ghanie

[ TEMATY ]

nominacja

dyplomacja

diecezja kielecka

kolegium.opoka.org

Ks. prałat dr Henryk Jagodziński – prezbiter diecezji kieleckiej, pochodzący z parafii w Małogoszczu, został mianowany przez Ojca Świętego Franciszka, nuncjuszem apostolskim w Ghanie i arcybiskupem tytularnym Limosano. Komunikat Stolicy Apostolskiej ogłoszono 3 maja 2020 r.

Ks. Henryk Mieczysław Jagodziński urodził się 1 stycznia 1969 roku w Małogoszczu k. Kielc. Święcenia prezbiteratu przyjął 3 czerwca 1995 roku z rąk bp. Kazimierza Ryczana. Po dwuletniej pracy jako wikariusz w Busku – Zdroju, od 1997 r. przebywał w Rzymie, gdzie studiował prawo kanoniczne na uniwersytecie Santa Croce, zakończone doktoratem oraz w Szkole Dyplomacji Watykańskiej. Jest doktorem prawa kanonicznego.
CZYTAJ DALEJ

Papież przestrzega uczelnie katolickie przed „syrenimi śpiewami” współczesności

2025-07-29 07:48

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

Vatican Media

W przesłaniu do uczestników 28. Zgromadzenia Ogólnego Międzynarodowej Federacji Uniwersytetów Katolickich Leon XIV wskazał, że te uczelnie mają być drogą rozumu ku Bogu, prowadzoną przez Chrystusa będącego Mądrością. Papież przestrzegł tym samym przed uleganiem pozornie atrakcyjnym, ale płytkim ideologiom.

Ojciec Święty nawiązał do hasła tegorocznych obrad, które potrwa do 1 sierpnia w meksykańskiej Guadalajarze - „Katolickie uniwersytety - choreografowie wiedzy”. „Jest to bardzo piękne przesłanie, które wzywa do harmonii, jedności, dynamiki i radości” - ocenił Papież, dodając, że to również okazja do zadania sobie pytania „za jaką muzyką podążamy”. „W naszych czasach, być może bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, mnożą się ‘śpiewy syren’ - atrakcyjne przez swoją nowość, popularność czy pozorne poczucie bezpieczeństwa” - przestrzegł Ojciec Święty.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję