Reklama

Ciotka Mary i babcia Józia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pamiętam, że gdy pierwszy raz ją zobaczyłam, zabrakło mi tchu. Przede mną stała kobieta w wielkim słomkowym kapeluszu ozdobionym wiankiem gigantycznych maków, w krótkich spodenkach powtarzających kwiatowy wzór i okularach słonecznych zakończonych „rzęsami” z diamencików. Mało nie padłam trupem.
Dama miała sporo po siedemdziesiątce i roztaczała swój zniewalający czar na środku rynku małego kieleckiego miasteczka. W tej godzinie wszelki ruch w okolicy zamarł. Tak poznałam swoją ciotkę Mary, siostrę babci Józi, emerytkę, która postanowiła odwiedzić rodzinę w „old country”. Szokowała nas wszystkim - od stroju, po zachowanie przy stole. Niczym się nie przejmowała, żyła, jakby miała nadal 20 lat. I chociaż babcia nazywała ją „starą wariatką”, po pierwszym dniu znajomości poszłabym za nią w ogień. Była fantastyczna. Podczas gdy moja babcia nosiła się jak wdowie przystało, cała w czerni, życie spędzała w cieniu domu i rodziny, w przekonaniu, iż większości rzeczy już nie wypada czynić, jej młodsza raptem o dwa lata siostra była wulkanem energii i radości. Jeździła na rowerze, uprawiała jogging, czytała trzy książki na raz, skończyła kurs katolickiego poradnictwa rodzinnego, ratownictwa wodnego i pierwszej pomocy. Potrafiła lepić garnki z gliny, hodować egzotyczne rośliny, znała się na leczeniu zwierząt i ręcznym kręceniu lodów. Sypała anegdotkami jak z rękawa, godzinami opowiadała rodzinne historie, znała ze 100 harcerskich piosenek i umiała coś, co mi imponowało niesamowicie - potrafiła zagrać na grzebieniu Lot trzmiela Rymskiego-Korsakowa. O takich mówi się „równa babka”. Pamiętam, że siostry stale się ze sobą droczyły i choć z zewnątrz przypominało to awanturki, w rzeczywistości w ten właśnie specyficzny sposób okazywały sobie miłość. Na przykład Mary stale zarzucała siostrze, że ta umarła już za życia, a babcia Józia, że Mary w ataku demencji starczej paraduje na pikniku w kostiumie kąpielowym.
Tak różne podejście do życia nie wynikało tylko z różnic w charakterze. To życie nierówno obdzieliło je szczęściem. Tak myśleli wszyscy. Ciotka Mary mieszkała w bogatej Ameryce, gdzie radość życia wynika po trosze z poziomu tego życia; gdzie po przejściu na emeryturę zaczyna się dopiero korzystać z wielu dobrodziejstw, bo ma się na to czas i fundusze. Mary podróżowała, zwiedzała, poznawała mnóstwo ludzi, zimą wynajmowała dom na Florydzie. Jej siostra przestała pół życia w kolejkach, magazynowała po szafkach cukier i czekoladę, donosiła ciuchy po córkach, jadła zawsze ostatnia, właściwie nawet nie wiadomo kiedy, łykała garściami lekarstwa, bała się sama wychodzić do miasta, ba - po obejrzeniu wieczornego „997” nie wynosiła nawet śmieci z lęku przed gangsterami. Do legendy przeszły jej serniki, zupa grzybowa i królik robiony na zająca. A gdy umarła, na jej pogrzeb przyszły tłumy. Ale wbrew pozorom nie moja babcia była tą bardziej pokrzywdzoną przez życie osobą. Dowiedziałam się dopiero po latach, że energia i zaraźliwa radość Mary to lekarstwa na ból. Ból po stracie ukochanego męża i trójki dzieci, które umierały jedno po drugim, mimo fortun wydanych na ich ratowanie. Nigdy nie skarżyła się na przetrącony kręgosłup, nie zauważaliśmy nawet niedowładu prawej strony ciała. Nigdy nie opowiadała nam o głodzie w Rosji, o ucieczce do powojennych Niemiec, wynajmowaniu się do ciężkiej pracy na amerykańskich farmach. Nie pamiętała, lub nie chciała pamiętać, o złych rzeczach i złych ludziach. Jakby karała ich w ten sposób, skazując na banicję. Mawiała - nie patrz za siebie. Nie noś w sercu uraz, nawet jak je ktoś złamie, podepcze, wyrzuci na śmietnik - Pan Bóg poskłada cię z powrotem. Ważne jest tylko to, co przed tobą... Miej marzenia i nie uciekaj, gdy zaczynają się spełniać.
I właśnie to tak naprawdę odróżniało ją od innych seniorów. Nie szokujące stroje i fryzury, zaraźliwy śmiech czy maniery gwiazdy filmowej - ale siła, z jaką potrafiła żyć, i wdzięk, z jakim to czyniła. Gdzie jest bowiem napisane, że starość musi być smutna, samotna, gorzka i pozbawiona sensu? A może sami ją taką czynimy?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Słowo do wiernych z racji tragicznej śmierci śp. ks. Grzegorza Dymka

2025-02-14 17:38

[ TEMATY ]

abp Wacław Depo

śmierć księdza

Karol Porwich/Niedziela

Abp Wacław Depo

Abp Wacław Depo

Słowo Księdza Arcybiskupa Metropolity Częstochowskiego Wacława Depo do wiernych z racji tragicznej śmierci śp. ks. Grzegorza Dymka

Jako ludzie wierzący patrzymy na śmierć w duchu chrześcijańskiej nadziei, która przekracza gracie doczesności. Nie sposób jednak do tajemnicy śmierci odnosić się bez właściwych ludzkiej naturze emocji; zwłaszcza, gdy śmierć przychodzi nagle i dramatycznie. Wszak i Jezus zapłakał nad śmiercią swego przyjaciela Łazarza.
CZYTAJ DALEJ

Przerażający opis obrażeń, jakich doznał zamordowany ks. Lachowicz

[ TEMATY ]

ks. Lech Lachowicz

ks. Jacek Bacewicz

morderstwo kapłana

obrażenia

Instytut św. Maksymiliana Kolbego

ks. prałat Lech Lachowicz

ks. prałat Lech Lachowicz

Makabryczny opis okoliczności napadu na ks. Lecha Lachowicza. - Jeden z policjantów stwierdził, że przez całą swoją służbę nigdy nie spotkał się z takim bestialstwem - powiedział w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” ks. Jacek Bacewicz, który był na miejscu, gdy z plebanii wynoszono ciało zamordowanego kapłana.

Ks. Bacewicz, proboszcz parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Szymanach jako jeden z pierwszych dotarł na miejsce zbrodni. Jak opisuje, drzwi do plebanii były zniszczone, a ksiądz Lachowicz został zaatakowany w przedsionku przy kancelarii, gdy zszedł na dół, by zobaczyć co się dzieje.
CZYTAJ DALEJ

Sobotnie rozmowy z Maryją

2025-02-14 21:14

[ TEMATY ]

Maryja

Karol Porwich/Niedziela

Ten człowiek to tylko święte exemplum tego, co Maryja zaproponowała zwykłym chrześcijanom już w 1925 r. Dała im dostęp do mistyki, dotychczas zarezerwowanej dla mnichów i zakonnic, dla kapłanów żyjących swym powołaniem i rzecz jasna dla wielkich świętych. Teraz chleb mistyki miał stać się pokarmem powszechnym. Mógł znaleźć się na każdym stole. I zmieniać ludzi. Jak całkowicie przenicował na Bożą stronę Anatola Kaszczuka.

PONIŻEJ FRAGMENT KSIĄŻKI "Historia Objawień Maryjnych. Tom III". Do kupienia w naszej księgarni: ksiegarnia.niedziela.pl.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję