Reklama

Prymas Tysiąclecia, Gierek i „Solidarność”

Niedziela warszawska 34/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rozmowa z dr. Janem Żarynem, historykiem, pracownikiem Biura Edukacji Publicznej IPN

Jan Ośko: - Do dzisiaj można usłyszeć, że w sierpniu 1980 r. prymas Stefan Wyszyński był przeciwny strajkom...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dr Jan Żaryn: - Jest to pogląd fałszywy. Wynika to z materiałów, do których dotarłem. Teza jest fałszywa przede wszystkim dlatego, że punktem odniesienia dla Prymasa, nie była szczegółowa kwestia, czy robotnicy mają prawo do strajku, czy nie. W tej materii jego opinia była jednoznaczna - robotnicy mają prawa do strajku, gdyż wynika to z praw człowieka. Natomiast dla Prymasa punktem odniesienia było, w jakiej mierze społeczeństwo polskie, pozbawione w gruncie rzeczy władzy mogło wziąć na siebie odpowiedzialność za państwo, a zatem - paradoksalnie - musiało dokonać samoograniczenia słusznych żądań. Tutaj szczególnie istotnym wydarzeniem z punktu widzenia Prymasa było spotkanie z Edwardem Gierkiem i Stanisławem Kanią z 25 sierpnia, tuż przed planowanym wyjazdem na Jasną Górę, gdzie miała zebrać się Rada Główna Episkopatu Polski. W tym miejscu mała dygresja: rozmawiając wcześniej z Edwardem Gierkiem na początku roku 1979 Prymas powiedział mu, że będzie to prawdopodobnie ostatnia rozmowa i gdyby Gierek chciał doprowadzić do kolejnego spotkania, musi zrealizować bardzo liczne postulaty, które Kościół mu wyznaczył. Wśród tych postulatów były przede wszystkim, mówiąc oględnie, kwestie malwersacji finansowych.

- Prof. Romuald Kukołowicz podaje, że prymas Wyszyński dysponował informacjami o tym, że I sekretarz Gierek posiada kilkanaście luksusowych posiadłości.

- Nie miałem możliwości sprawdzenia tej informacji. Pan Kukołowicz mówił mi o tym. Rodzina Edwarda Gierka posiadała i korzystała z - o ile pamiętam - jedenastu mniejszych lub większych posiadłości. Na ile jest to informacja rzeczywista, tego sprawdzić mi się nie udało. Natomiast tajemnicą poliszynela było to, że wielu dygnitarzy partyjnych np. Maciej Szczepański posiadło rozliczne domy, dacze i w prywatnych celach korzystało z publicznych dóbr, jak samolot czy jacht. Podróżowali samolotami po Europie Zachodniej, gdy w tym samym czasie kupowano cukier na kartki. W ten sposób korupcji uległo wielu ludzi władzy.

Reklama

- Wróćmy do spotkania Prymasa z Gierkiem...

- W sierpniu 1980 r. Prymas zastanawiał się zatem, czy spotkać się z Edwardem Gierkiem. Cała rzeczywistość pokazywała, że państwo zarządzane jest przez osoby, które wręcz namawiają do działań korupcyjnych. Jednak sytuacja była dramatyczna, strajki na Wybrzeżu spowodowały pozytywną decyzję Prymasa i doszło od rozmów w Klarysewie. Tam okazało się, że Edward Gierek jest człowiekiem pozbawionym jakiejkolwiek woli politycznej, jedyne co potrafił z siebie wydusić, to że obawia się interwencji sowieckiej. I widać było po nim, że nie udaje, i że jest to obawa autentyczna. Gierek liczył na Prymasa, że powstrzyma strajki.
W odróżnieniu od Gierka, Prymas był człowiekiem pełnym inicjatywy i pomysłów. Uważał, że naturalnym prawem robotników jest prawo do strajku, zabronione w socjalistycznym państwie a egzekwowane przez związki zawodowe w systemie - rzekomo - mniej postępowym, kapitalistycznym. Uważał za konieczne zalegalizowanie robotniczych i samorządnych związków zawodowych, które winny być skonstruowane na zasadach branżowych. Natomiast nie podzielał wszystkich żądań ekonomicznych, wysuwanych przez strajkujących. Dobro państwa, a nie władzy, wymagało - jego zdaniem - daleko idącej wstrzemięźliwości ze strony protestujących. W trakcie tego spotkania, Prymas powiedział I sekretarzowi KC PZPR, że na jego miejscu przestałby rozmawiać z Prymasem Wyszyńskim, tylko wsiadłby w samolot i poleciał do Gdańska. Tak powinien zachować się polityk. Była to rozmowa bardzo ciekawa, świadczyła przede wszystkim o tym, że Prymas widział państwo jako dobro, bez wzglądu na to, kto sprawuje władzę.
Jak się wydaje, rozmowa i stan psychiczny ówczesnego władcy, wpłynęły na treść przemówienia Prymasa Wyszyńskiego, które nacechowane było nie do końca wypowiedzianą troską o biologiczne przetrwanie narodu. Wobec zaniku ośrodka realnej władzy w państwie, odpowiedzialność za byt narodu i państwa spadła na Kościół i na robotników. Nie dlatego należało się samoograniczać, że nie było racji po naszej stronie, tylko dlatego, że nie było władzy, która by broniła nas od dużo gorszych konsekwencji, w postaci wkroczenia Sowietów. Czy Prymas miał rację, to inna kwestia.

- A może wstrzemięźliwość Prymasa brała się z tego, że wśród doradców w stoczni zaczęli dominować ludzie, do których Prymas nie miał zaufania?

- Tego jeszcze Ksiądz Prymas nie mógł wiedzieć. Oczywiście był pewien kłopot natury komunikacyjnej. W zasadzie dopiero 26 sierpnia Prymas mógł skonfrontować swoje informacje z tym, co miał do powiedzenia biskup gdański Lech Kaczmarek. Bp Kaczmarek jawił się na początku strajku w Stoczni im. Lenina jako osoba, która traktuje stoczniowców na dystans.

- Jak to, wysyła przecież ks. Henryka Jankowskiego do stoczni.

- Nie było to takie proste. Do Biskupa zgłosiła się delegacja z Anną Walentynowicz na czele, prosząc o umożliwienie odprawienia Mszy św. na terenie stoczni. Miała odbyć się ona 17 sierpnia, a zatem w niedzielę. W dniu rozmowy, 16 sierpnia, stoczniowcy zadecydowali, że będą dalej strajkować, mimo otrzymania gwarancji finansowych. Mam wrażenie, że bp Kaczmarek popełnił pewien błąd sytuacyjny polegający na tym, że uwierzył władzy, która twierdziła, że strajk będzie miał lokalne znaczenie, podobne jak strajki, które wybuchały w lipcu, choćby w Lublinie. Lokalność polegała na tym, że robotnicy wracali do pracy po otrzymaniu podwyżek. Robotnicy zostali przez bp. Kaczmarka niedocenieni - jako ci, którzy nie walczą o wyższe racje tylko o racje ekonomiczne.
Ani Prymas Wyszyński ani inni biskupi nie twierdzili, że postulaty ekonomiczne robotników - symbole postawy roszczeniowej - są słuszne. Biskupi przyznawali racje robotnikom w sferze politycznej. Mimo oporów, mimo podejrzeń co do instrumentalizacji nabożeństwa przez robotników, Ordynariusz wyraził zgodę. 17 sierpnia ks. Jankowski - proboszcz pobliskiej świątyni św. Brygidy, wyznaczony przez Ordynariusza, odprawił pierwszą Mszę św. na terenie stoczni im. Lenina.

- Konferencja Episkopatu poparła żądania wolności zrzeszania się w związki zawodowe.

- Oczywiście. Natomiast cała sfera dotycząca zadań ekonomicznych była uznawana za objaw sowietyzacji klasy robotniczej. Roszczeniowość robotników nie była popierana, choć nie była to wina tylko samych robotników, lecz indoktrynacji systemowej, a zatem przede wszystkim władzy. Co więcej, sama władza była zainteresowana by utrzymać świadomość robotników na poziomie walki o byt. Kościół nie zamierzał iść śladem systemu komunistycznego.

- Lech Wałęsa także chciał skończyć strajk po uzyskaniu zapewnień finansowych.

- Po 17 sierpnia następuje pewne przełamanie, które w dużej mierze jest zasługą stoczniowców, może jeszcze bardziej kobiet z Ruchu Młodej Polski, które w tym strajku brały udział. Do bp. Kaczmarka dociera informacja, że robotnicy autentycznie się modlą, autentycznie potrzebują kapłana, autentycznie przystępują do sakramentu pojednania i przystępują do Komunii św. Ten wybuch pobożności powoduje zmianę postawy Ordynariusza gdańskiego. Podczas spotkań 26 sierpnia i 30 sierpnia Rady Głównej Episkopatu bp Kaczmarek bardzo dobrze wypowiada się na temat ks. Jankowskiego, ocenia jego pracę bardzo wysoko. Sam jest zaskoczony, że robotnicy przeszli taką metamorfozę wiary.
A doradcy? To nie jest najistotniejsze, że doradcami, tam na miejscu, rzeczywiście stają się ludzie dalsi od Kościoła. Choć nie wszyscy, choćby Bohdan Cywiński jest traktowany jako osoba związana ściśle z Kościołem. To nie było powodem niechęci.
W końcu wysłannicy prymasa Wyszyńskiego dotrą oficjalnie do Gdańska i wejdą na teren stoczni. Była to trzyosobowa delegacja - Romuald Kukołowicz, Andrzej Wielowieyski i Andrzej Święcicki. Ta grupa dotarła tam prawdopodobnie 28 sierpnia. Okazało się, że część z nich wkomponowała się w nurt doradczy, który już tam funkcjonował od dwóch-trzech dni i stąd dominował. Mam na myśli Wielowieyskiego, natomiast Kukołowicz nie był zaakceptowany przez resztę doradców i stał się raczej biernym sprawozdawcą tego, co tam się dzieje.

- Po zakończeniu strajku w stoczni, Prymas przyjmuje Lecha Wałęsę jak syna. Jednak nadal ma pewne zastrzeżenia wynikające z tego, że w „Solidarności” były także nurty ideologiczne wrogie Kościołowi.

- Niewątpliwie musiała istnieć świadomość w Episkopacie Polski, a szczególnie w Radzie Głównej, że z racji słabego umocowania od początku ludzi Kościoła na terenie rodzącej się „Solidarności”, ster przejęła formacja intelektualna, która nie do końca jest tożsama z myśleniem Kościoła.
Kościół Prymasa Wyszyńskiego mający doświadczenia z komunistami od 1945 r., mógł o sobie powiedzieć, że jest autentyczną, jedyną i niesterowalną z zewnątrz opozycją. Wszystko co powstało w międzyczasie z perspektywy Kościoła było tymczasowe i nie do końca suwerenne. Kościół widział siebie zatem nie jako mediatora, ale jako doradcę „Solidarności”. Prymas uważał, że suwerenność „Solidarności” będzie zachowana po warunkiem, że Kościół będzie jej opiekunem. Jeżeli inny podmiot stanie się głównym doradcą i wejdzie w tryby relacji między „Solidarnością” a władzą, to związek zatraci swoją autentyczność i stając się przedmiotem w cudzych grach, szybko przejdzie do historii. Tu jest klucz do rozwiązania problemu dlaczego relacje z niektórymi ludźmi z „Solidarności” nie zawsze były dobre. Natomiast bardzo dobre były personalne relacje z Lechem Wałęsą.
Rzeczywiście od jesieni 1980 roku narastała pewna niechęć do środowiska korowskiego, które wydawało się Episkopatowi, środowiskiem awanturniczym. Chodzi tu konkretnie o postać Jacka Kuronia. Jawił się on jako ten, który nakłania do podejmowania ryzykownych decyzji przez Komisję Krajową „Solidarności”. Nie ryzykownych z punktu widzenia związku zawodowego, ale z punktu interesów narodowych. Podejrzenia szły także i w tym kierunku, że grupa ta jest sterowana i prowadzi do utraty przez Polskę tej względnej niezależności, którą dziś słusznie nazywamy niesuwerennością. Walcząc o wszystko - nieważne czy z pobudek altruistycznych, czy z ambicjonalnych, czy jak sugerował Kazimierz Barcikowski „idąc na rękę ośrodkom zagranicznym” - „Solidarność” Kuronia mogła stracić to, co można było uratować. Była to opcja z punktu widzenia Kościoła bardzo groźna.
Plan Kościoła sformułowany przez Prymasa Wyszyńskiego był taki: tak działać, aby przetrwać na scenie co najmniej dwa - trzy lata. Im dłużej będziecie na tej scenie tym trudniej będzie komunistom was zniszczyć. Ale w zamian za to musicie ścierpieć tę władzę - radził w początkach 1981 r. To słowo - ścierpieć - oddaje ukrytą finezję myślenia politycznego Prymasa. To nie była akceptacja systemu.

- Dziękuję za rozmowę.

2003-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Newsweek prawomocnie przegrał proces z biskupem świdnickim - oskarżenia były fałszywe!

2024-04-18 08:02

[ TEMATY ]

bp Marek Mendyk

screen/Youtube

We wtorek 16 kwietnia w Sądzie Okręgowym w Świdnicy zakończyła się sprawa przeciwko "Gazecie Wyborczej" i dziennikarce Ewie Wilczyńskiej - zastępcy redaktora naczelnego wrocławskiego oddziału gazety o naruszenie dóbr osobistych biskupa Marka Mendyka. Bp Mendyk wygrał kolejny proces.

W sierpniu 2022 r. na łamach tygodnika „Newsweek” i portalu „Onet” pojawił się wywiad z Andrzejem Pogorzelskim, który oskarżył duchownego o molestowanie go w dzieciństwie. Mimo przedawnienia i braku dowodów informację szybko podchwyciły inne media, w tym „Gazeta Wyborcza”, wywołując poruszenie w opinii publicznej i falę hejtu wylewaną na biskupa świdnickiego.

CZYTAJ DALEJ

Kraków: 14. rocznica pogrzebu pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich

2024-04-18 21:40

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

para prezydencka

Archidiecezja Krakowska

– Oni wszyscy uważali, że trzeba tam być, że trzeba pamiętać, że tę pamięć trzeba przekazywać, bo tylko wtedy będzie można budować przyszłość Polski – mówił abp Marek Jędraszewski w katedrze na Wawelu w 14. rocznicę pogrzebu pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich, którzy razem z delegacją na uroczystości 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej zginęli pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r.

Nawiązując do spotkania diakona Filipa z dworzaninem królowej Kandaki, abp Marek Jędraszewski w czasie homilii zwrócił uwagę, że prawda o Chrystusie zapowiedzianym przez proroków, ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, trafia do serc ludzi niekiedy odległych tradycją i kulturą. – Znajduje echo w ich sercach, znajduje odpowiedź na ich najbardziej głębokie pragnienia ducha – mówił metropolita krakowski. Odwołując się do momentu ustanowienia przez Jezusa Eucharystii, arcybiskup podkreślił, że Apostołowie w Wieczerniku usłyszeli „to czyńcie na moją pamiątkę”. – Konieczna jest pamięć o tym, co się wydarzyło – o zbawczej, paschalnej tajemnicy Chrystusa. Konieczne jest urzeczywistnianie tej pamięci właśnie w Eucharystii – mówił metropolita zaznaczając, że sama pamięć nie wystarczy, bo trzeba być „wychylonym przez nadzieję w to, co się stanie”. Tym nowym wymiarem oczekiwanym przez chrześcijan jest przyjście Mesjasza w chwale.

CZYTAJ DALEJ

Ukraina/ Szef MSZ: dzieci nie powinny ginąć w wyniku nalotów we współczesnej Europie

2024-04-19 16:17

[ TEMATY ]

dzieci

wojna na Ukrainie

PAP/ARTEM BAIDALA

Ukraińscy ratownicy pracują na miejscu ataku rakietowego na budynek mieszkalny w Dnieprze, w obwodzie dniepropietrowskim 19 kwietnia 2024 r.

Ukraińscy ratownicy pracują na miejscu ataku rakietowego na budynek mieszkalny w Dnieprze, w obwodzie dniepropietrowskim 19 kwietnia 2024 r.

Rosyjski atak na obwód dniepropietrowski jeszcze bardziej podkreśla, jak pilnie należy wzmocnić ukraińską obronę powietrzną, dzieci nie powinny ginąć w nalotach we współczesnej Europie - oznajmił w piątek minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba na platformie X.

"Przerażający rosyjski nalot na obwód dniepropietrowski dziś rano. Wśród zabitych jest dwoje dzieci. 14-letnia dziewczynka i 8-letni chłopiec. Inny 6-letni chłopiec został uratowany w szpitalu. Brutalność rosyjskiego terroru wobec zwykłych ludzi, w tym niewinnych nieletnich, nie ma granic" - napisał Kułeba (https://tinyurl.com/5f482tfa).

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję