Wyruszam w Polskę. Jak co roku, od lat jadę pokłonić się Matce Bożej w Jej sanktuariach. Trasa opracowana - 10 nowych spotkań i kilka ponownych. Ten okres przygotowawczy
to także duża przyjemność. Studiowanie map i przewodników, obliczanie kilometrażu, przymierzanie się do noclegów. Pierwszy zarys trasy gotowy był w lutym. W maju nastąpiła
korekta. Ale doświadczenie uczy, że zawsze gdzieś tam po drodze kilkadziesiąt kilometrów dojdzie lub jakiś etap się skróci. Już nie jeżdżę z plecakiem. Nie mam siły. "Już nie to zdrowie, choć
w sercu ciągle maj...". Po raz drugi jedziemy w trójkę - żona, nasza przyjaciółka Grażyna z Zielonej Góry, no i ja. Grażyna jest bardzo dobrym, spokojnym kierowcą,
lubi jazdę i prezentuje te same wartości i poglądy co my. Sprawdziliśmy się rok temu na trasie 7-dniowej. Tym razem będzie tych pięknych modlitewnych dni 10.
Wyruszam z pełnym poczuciem ufności wobec Maryi. Jak zwykle zbieram intencje i prośby od znajomych. Oni też są ufni, że Matka Boża może "lepiej" wysłucha gdzieś tam w znanym
kościele, niż we własnym parafialnym.
"Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza". W tych czułych słowach jest radość ze spotkania. Z kolejnego spotkania z Tą,
która czeka na swych wiernych synów i córki, czeka na mnie. Ale przecież czeka nie tylko Ona. Łapię się na tym, że może zbyt wyrachowany jestem w swej modlitwie. Może tak się chwilami
dzieje, że jak pisze G. B. Montini: "Oddzielamy Ją od Boga, wierząc, że jest lepsza od Niego, prawie tak, jakby istniała dobroć odmienna od dobroci Boga i jakby to nie On był jedynym źródłem
i najwyższą dobrocią. Oddzielamy Matkę Bożą od Boga, oddajemy Jej cześć, zapominając o Jej Boskim Synu. Zastanawiamy się, które z Nich dwojga powinno się czcić bardziej".
Po przeczytaniu tych słów muszę przyznać, że naszły mnie dosyć samokrytyczne refleksje. Kocha się Boga, ale w Trójcy Świętej. Kocha się Maryję, ale i Jej Syna. Kocha się Jezusa,
ale i Jego Matkę. Może ten problem w czasie tegorocznej pielgrzymki przedyskutujemy.
W tym roku pragniemy odwiedzić przy okazji kilka miejsc związanych z s. Faustyną Kowalską, a więc z Bożym Miłosierdziem - Głogowiec, Swinice Warckie, Płock, Białystok.
Wszak Ojciec Święty tak nas zachęca do zbliżania się codziennie do Serca Jezusowego, że nie sposób o tym nie pamiętać.
Właściwie to dzielę się tymi refleksjami niejako w celach "dydaktycznych". Pragnę zachęcić wszystkich, którzy wybierają się na pielgrzymkę (samotnie lub w grupie), by oprócz
intencji, w których pielgrzymują, spróbowali sobie uzmysłowić, skonkretyzować cel pielgrzymki. Może to będzie pogłębienie naszej pobożności. Może nauczymy się lepiej modlić. Co to w ogóle
znaczy "lepiej"? A może staniemy się bardziej otwarci na potrzeby innych? Panorama odpowiedzi jest niezwykle szeroka.
Wpadła mi w ręce książka wydana przez wydawnictwo Salwator z Krakowa pt. Z Maryją na co dzień. Myśli w niej zawarte są bardzo dobrą inspiracją w dalszych,
indywidualnych poszukiwaniach na maryjnych ścieżkach swego miejsca. Zawsze staram się podkreślić aspekt trwałości owoców pielgrzymowania. Aby z pielgrzymki nie pozostało nam tylko kilka zdjęć
i nowe adresy jej uczestników. To też - ale nie tylko. Pielgrzymki grupowe zwykle spotykają się po jej zakończeniu nawet kilkakrotnie, po to, by podtrzymać ten piękny, pielgrzymkowy nastrój.
Dobry przewodnik duchowy zorientuje się, co w nas zostało, co zakwitło, a o czym już zapomnieliśmy. Tym między innymi się różni pielgrzymka od wycieczki.
W atmosferze ustawicznego pielgrzymowania lżej nam będzie znosić trudy codzienności. Nigdy nie będziemy sami. Nie będziemy odpowiadać na pytanie: "Jak leci?", że: "Jakoś do przodu". To nie będzie
życie byle jakie. Ubogacanie tego życia duchowego zależy od nas samych.
W lękach nocnego czuwania
Tobie uznana Dziewczyno, do Ciebie drżącej
Kiedy burza szaleje rycząc,
Ucieka się nawigujący...
...I do Ciebie błogosławiona, do Twej nieśmiertelnej
duszy wszystkie żale zaniesione.
(A. Monzoni)
Pomóż w rozwoju naszego portalu