Grupka uczniów Jezusa przekształciła się w Jego odważnych wyznawców i pozyskała tysiące ludzi, którzy stawali się członkami nowej, a zarazem zakorzenionej w obietnicach i przymierzu Starego Testamentu, wspólnoty wiary. Fragment odczytywany w tę niedzielę relacjonuje koniec pierwszej wyprawy misyjnej apostołów Pawła i Barnaby. Wprawdzie obaj doznali wielu przeciwności, lecz owocem ich dwuletniej pracy apostolskiej było mnóstwo dobra. Wdzięczni za wszystko, co przeżyli, wrócili do Antiochii nad Orontesem, skąd rozpoczęli wyprawę, i „opowiedzieli, jak wiele Bóg przez nich zdziałał i jak otworzył poganom podwoje wiary”. Również w naszych czasach wyznawcy Jezusa Chrystusa dokonują mnóstwo dobra. Wbrew medialnym stereotypom i nagonce trzeba o tym mówić i budować Kościół, do którego warto należeć i który trzeba współtworzyć.
Od samego początku spoiwem wspólnoty wyznawców Jezusa Chrystusa jest miłość. Po wyjściu Judasza z wieczernika Jezus nie rozpoczął od potępiania go, lecz od podkreślenia, że nawet tak wielka zdrada stanowi ogniwo w Bożym planie zbawienia. Pojmanie, męka i śmierć Jezusa prowadziły do Jego zmartwychwstania i chwalebnego wywyższenia przez Ojca. Wśród ludzi Kościoła nie brakuje grzechów i zła, które jak brud plamią oblicze Mistycznego Ciała Chrystusa. Cały ten bolesny i nabrzmiały bagaż to jednak nie powód do potępiania, zniechęcenia i odchodzenia, lecz zobowiązanie do wierności i solidarności z tymi, którzy potrzebują modlitwy i wsparcia od swoich braci i sióstr. Gdyby tego zabrakło, wielu z nich utraciłoby wszelką nadzieję, a niektórzy staliby się jeszcze gorsi. Wzgląd na to uzasadnia trwałą aktualność przykazania miłości. Było ono znane już w Starym Testamencie, lecz ograniczało się do członków własnej wspólnoty etnicznej i religijnej. Jezus nadał mu charakter uniwersalny, co urzeczywistnia się wtedy, gdy Jego wyznawcy wytrwale dają przykład wzajemnej miłości rozwijanej we wspólnocie Kościoła. Taka postawa oddziałuje na innych oraz promieniuje dobrem, które skłania do refleksji i pociąga do naśladowania.
Apokalipsa św. Jana Apostoła wykracza poza horyzonty doczesności i ukazuje rzeczywiste przeznaczenie Kościoła, który prowadzi swoje dzieci do zbawienia wiecznego. Bez tej perspektywy Kościół byłby tylko jeszcze jedną instytucją, która deklaruje uczynienie życia bardziej znośnym, wymagając czegoś, co definitywnie i nieodwracalnie kończy się wraz ze śmiercią. Wzniosła wizja św. Jana ukazuje „niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły”. Jeruzalem, a w nim świątynia stanowiły przedsmak radykalnie nowej rzeczywistości, w której obecność Boga i Jego bliskość będą trwały wiecznie. Ci, którym wyznawanie wiary nastręcza wielkie trudności i wymaga od nich heroizmu, otrzymują obietnicę życia, w którym Bóg „otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły”. Ta zapowiedź wyzwala wdzięczność wyrażaną wołaniem psalmisty: „Będę Cię wielbił, Boże mój i Królu”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu