Do Sejmu RP wpłynęła petycja z postulatem, aby zabronić spowiedzi dzieciom do 18. roku życia – mocą, oczywiście, decyzji państwowej. Pomijam w tej chwili kwestię, kto tę petycję przesłał i kto ją podpisał pod niby-szlachetnym pretekstem „nieszkodzenia dzieciom”. W większości jest to inicjatywa antykatolików (bo spowiedź jest sakramentem Kościoła katolickiego), którzy inspirują się jakimiś przesłankami pseudopsychologicznymi, jakby w Kościele nie było psychologów, a księża byli zupełnymi ignorantami w tej dziedzinie. Zresztą ten niekontrolowany wpływ tzw. psychologii na wszystko zaszedł już zbyt daleko, nie wnosząc niczego istotnego w indywidualne i społeczne życie ludzi. Jest to na pewno problem do szerszego rozważenia. Inny argument, który się pojawia, dotyczy porzucenia w tym przypadku tzw. pozostałości średniowiecza. Powiela on oświeceniowe przekonania o średniowieczu jako okresie „ciemnoty”. Jakoś dziwnie wybrzmiewa ten argument, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że wszystko, co nowoczesne, zaczęło się w średniowieczu, począwszy od okularów, które nosi bodaj połowa populacji ludzkiej. Ale trzeba to najpierw wiedzieć, a potem mieć odwagę jasno o tym mówić. To zagadnienie też zasługuje na szerszy namysł.
Reklama
W ostatnim czasie, niestety, jak zwykle z dużym opóźnieniem, zaczynają się pojawiać odpowiedzi na tę petycję ze strony ludzi Kościoła, niektórych biskupów czy teologów. Padają argumenty o znaczeniu etyczno-formacyjnym spowiedzi, o jej roli pedagogicznej, psychologicznej i o funkcji społecznej. To wszystko jest prawdą i stanowi ważny argument za jak najwcześniejszą spowiedzią. Moim zdaniem, by zająć się zagadnieniem spowiedzi, trzeba wyjść z innej perspektywy, a mianowicie z perspektywy Kościoła, jego natury i misji. Chodzi głównie o to, by wyraźnie zauważyć, że w tym przypadku w grę wchodzi jedna ze starożytnych koncepcji eklezjologicznych, a mianowicie koncepcja wolności Kościoła (libertas Ecclesiae) jako naczelnej zasady jego obecności i działania w świecie w ramach prowadzonej misji zbawczej. Od razu wypada zaznaczyć, że wolność Kościoła jest często zbyt łatwo utożsamiana z wolnością religijną. Wolność religijna – najogólniej mówiąc za nauczaniem II Soboru Watykańskiego – jest pojęciem „negatywnym”, konkretyzuje się w podkreślaniu eliminowania wpływu jakichś czynników zewnętrznych na dziedzinę religii lub sumienia. Wolność Kościoła wręcz przeciwnie – jest pojęciem pozytywnym, według którego, Kościół w swoim działaniu ma „się cieszyć taką wolnością, jakiej wymaga troska o zbawienie ludzi” (deklaracja Dignitatis humanae, 13).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wolność Kościoła
Wolność Kościoła oznacza zatem, że ma on, w każdym systemie społeczno-politycznym, prawo i obowiązek zachowywania swojej tożsamości, a w przypadku usiłowań jej naruszania z jakiejkolwiek strony – także jej zdecydowanego bronienia, nawet za cenę męczeństwa. Wolność Kościoła jest więc prawem do zachowania własnej tożsamości religijnej oraz do odpowiadającego jej działania. I tu jest istota problemu. Kościół jest instytucją sakramentalną, w związku z czym wyłącznie on ma prawo decydować o sakramentach, o ich sprawowaniu, określaniu, kto i jak może je sprawować; tylko Kościół może do nich przygotowywać i dbać o stosowną dyscyplinę sakramentalną. Trzeba więc zdecydowanie powiedzieć, że wspomniana na początku petycja jest w swoich założeniach ewidentnym atakiem na wolność Kościoła, ponieważ jest atakiem na sakramentalność Kościoła, na jego podstawową strukturę i działanie zbawcze. Sejm RP, do którego petycja została skierowana, nie ma i nigdy nie będzie miał żadnej kompetencji w dziedzinie sakramentów Kościoła i gdyby próbował cokolwiek w tej dziedzinie robić, byłyby to uzurpacja i brutalne ingerowanie nie tylko w autonomię Kościoła, którą gwarantują konstytucja i konkordat, ale przede wszystkim w jego sakramentalną strukturę, która jest jego elementem pierwotnym. Ona zaś pochodzi od Boga – nie jest z nadania ludzkiego.
Reklama
Wolność Kościoła, o którą tutaj chodzi, prezentuje zatem konfigurację całkowicie własną i szczególną. Wynika to zarówno z czynników subiektywnych, w tym znaczeniu, że podmiotem tego prawa jest Kościół jako „komunia o charakterze instytucjonalnym”, jak i z czynników obiektywnych w tym znaczeniu, że treść prawa do wolności jest określana przez naturę i cele Kościoła, co można ogólnie nazwać prawem do wypełniania swojej misji zbawczej. Mówiąc prościej, Kościół, aby być Kościołem, musi być po prostu wolny, w pełnym znaczeniu tego słowa, w tym, co dotyczy działania na rzecz zbawienia ludzi opartego wyłącznie na własnych zasadach. Gwarancją tej wolności jest wierność Bogu aż do ostatecznego poddania się Jego woli, a nie dogadywanie się z politykami.
Polskie doświadczenie
Warto w tym miejscu przypomnieć, że bł. Stefan Wyszyński, prymas Polski, za najwyższy akt swego posługiwania Kościołowi w Polsce uznawał Akt oddania Polski w macierzyńską niewolę Maryi, Matki Kościoła, za wolność Kościoła Chrystusowego, którego dokonał na Jasnej Górze 3 maja 1966 r. W samym akcie stwierdza się, że ma on być „ubezpieczeniem Kościoła na drugie tysiąclecie, a nienaruszony skarb wiary przekazać nadchodzącym pokoleniom młodej Polski”. W kluczowym momencie aktu padają słowa skierowane do Maryi: „Pragniemy wykonać wszystko, czego zażądasz, byleby tylko Polska po wszystkie wieki zachowała nienaruszony skarb wiary świętej, a Kościół w ojczyźnie naszej cieszył się należną mu wolnością: bylebyśmy z Tobą i przez Ciebie, Matko Kościoła i Dziewico Wspomożycielko, stawali się prawdziwą pomocą Kościoła powszechnego – ku budowaniu Ciała Chrystusowego na ziemi!”.
W komentarzu do tego aktu kard. Karol Wojtyła napisał: „Wolność Kościoła jest warunkiem rozszerzania się królestwa Chrystusa, jego poniekąd środkiem do tego celu. Środek ten jednak tak ściśle jest związany z celem, że można je ujmować razem jako jeden cel – i obejmować jedną intencją”. Wolność Kościoła i rozszerzanie królestwa Chrystusowego to zatem jedno i to samo. Innymi słowy – gdyby Kościół rezygnował ze swojej wolności, przestałby służyć celowi, dla którego został ukonstytuowany przez Chrystusa. Z tego wynika przypomniana wyżej zasada obrony wolności Kościoła jako obrony jego samego. Od tej obrony nie wolno nam się uchylać i należy zachować czujność w każdym przypadku, gdy pojawiają się choćby pozory naruszania tej wolności. W przypadku wspomnianej petycji są to już nie tylko pozory, ale wręcz otwarty atak na Kościół sakramentalny w imię jakichś wyimaginowanych założeń pewnej grupy osób, która usiłuje wciągnąć w nie polski Sejm.
Warto, abyśmy pamiętali o słowach papieża św. Grzegorza VII (ok. 1028-84), który niejako w podsumowaniu swojego pontyfikatu napisał: „Pragnąłem ze wszystkich sił, aby Kościół święty, Oblubienica Boga, nasza Pani i Matka, odzyskawszy należną mu chwałę, pozostał na zawsze wolnym, czystym i katolickim”. Mimo że te słowa zostały zapisane już niemal przed tysiącem lat, nadal zachowują swoje inspirujące i podstawowe znaczenie dla każdego.