Najważniejszym miejscem w każdym domu jest stół. To przy nim się ewangelizuje i katechizuje. Tu też mówi się: „Dobrze, że jesteś” i kreśli znak krzyża przed posiłkiem – mówił prelegent. Jak zauważył, wspólnota stołu to także przestrzeń budowania relacji i otwartości na osoby, którymi zostaliśmy obdarowani. Przypomniał, że budowanie autorytetu, wskazywanie zasad moralnych, to wszystko wynika ze świadectwa. – Przejmuj się tym, że dzieci na ciebie patrzą – przestrzegał. – Trzeba pomyśleć wprzód i zastanowić się, jak moje postępowanie wpływa na dzieci – stwierdził. Przy tej okazji podzielił się doświadczeniem upadku, jakiego doznał, a który wyznaczał alkohol i pornografia, jak również dwuletni epizod zerwania z praktykami religijnymi. – Bóg jest mocniejszy niż każda zła siła, która niszczy człowieka. On przyprowadza nas do siebie, byśmy odkryli, że wszystko jest nam dane – spuentował.
W analogiczny sposób mówił o powrotach do Boga o. Marcin Ciechanowski OSPPE – egzorcysta i podprzeor klasztoru na Jasnej Górze, którego rodzice się rozstali, aby ponownie się ze sobą spotkać. Wspomniał, że matka opuściła go, gdy miał zaledwie kilka miesięcy, a zobaczył ją dopiero po 20 latach. – Nie chciałem wiedzieć, dlaczego rodzice się rozeszli. Nie potrzebowałem przez pryzmat trudnych rzeczy, które kiedyś były, patrzeć na kogoś teraz – tłumaczył zakonnik. Dodał, że był uczestnikiem bydgoskich pieszych pielgrzymek na Jasną Górę. Podczas jednej z nich, gdy dotarł do celu, zawiesił przed Czarną Madonną obrączkę ślubną swojego taty. – Wszystko, co oddajemy Bogu przez Matkę Bożą, naprawdę zostaje rozwiązane, nawet te sprawy, które po ludzku sądząc są niemożliwe do rozwiązania – tak skomentował ponowne wejście matki w jego życie. Wspomniał, że stało się to wkrótce po przygodnym spotkaniu obojga małżonków przed drzwiami kamienicy, w której mieszkał. Jego ojciec zdobył się na odwagę i spontanicznie zaprosił ją do środka. Kobieta z zaproszenia skorzystała dopiero na drugi dzień. Był to początek procesu uzdrawiania relacji, który trwał latami. – Czasem na owoce zawierzenia trzeba trochę czekać. Nieco dłuższy adwent nikomu jednak jeszcze nie zaszkodził – spuentował to kaznodzieja. I dodał, że wejście w Bożą przestrzeń to jednocześnie wypełnienie duchowej pustki, której zamiennikiem nie może być nic, co materialne. – A pustkę czujemy zawsze, gdy szukamy spełnienia we wszystkim, oprócz Boga – przestrzegał paulin. – Dlatego trzeba dać się Chrystusowi przeprowadzić ze śmierci do życia – spuentował.
Pomóż w rozwoju naszego portalu