Po tym, jak media ujawniły skandal wyprowadzenia w kajdankach żołnierzy służących w obronie polsko-białoruskiej granicy, rozgorzała dyskusja, czy taka polityka instytucji państwowych nie przyczyniła się do śmierci 21-letniego żołnierza Mateusza Sitka, który został śmiertelnie raniony nożem przez migrantów. Mundurowi na granicy po prostu boją się używać broni. – Te wydarzenia z postępowaniami i zatrzymaniami żołnierzy wywołały efekt mrożący u innych żołnierzy i funkcjonariuszy, którzy bronią naszej granicy – powiedział prezydent Andrzej Duda.
Kozioł ofiarny
Prezydent przypomniał, że żołnierze i funkcjonariusze przez 2 lata byli atakowani przez środowisko polityczne Donalda Tuska. Dopiero ostatnio nastąpił gwałtowny zwrot narracji. Teraz mówi się o obronie granicy i „Tarczy Wschód”. W tym samym czasie jednak trwały postępowania prokuratorskie, a żołnierzy wyprowadzano w kajdankach. – Niestety, ja – jako Zwierzchnik Sił Zbrojnych, nic o tych wydarzeniach nie wiedziałem, nikt mnie o nich nie poinformował – zaznaczył prezydent.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Na kilka godzin przed ciszą wyborczą premier Donald Tusk wezwał do siebie szefa MON wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza oraz prokuratora generalnego Adama Bodnara. Po spotkaniu ogłoszono chęć odwołania zastępcy prokuratora generalnego Tomasza Janeczka, który – jak się okazuje – nie miał wpływu na sprawę, bo odebrano mu kompetencje. – Wszystkie dokumenty, z którymi miałem do czynienia, jednoznacznie wskazują, że za sprawy wojskowe odpowiada osobiście prokurator Dariusz Korneluk – podkreślił Andrzej Duda.
Na życzenie aktywistów
Sytuacja wygląda tak, że premier próbował odwołać prokuratora, którego już dawno chciał się pozbyć, a pozostali, którzy kierowali tą sprawą, mieliby pozostać na stanowisku. Co więcej, postępowania toczące się w prokuraturach przeciwko żołnierzom i Straży Granicznej cały czas są kontynuowane, a prokuratura sprawdza zachowanie wojskowych i funkcjonariuszy Straży Granicznej na życzenie promigranckich aktywistów.
Po doniesieniu aktywisty Piotra Czabana w siedleckiej prokuraturze został powołany specjalny zespół śledczy, którego zadaniem jest weryfikacja, czy polscy strażnicy i żołnierze zachowują się wystarczająco humanitarnie względem atakujących ich migrantów. Czaban stwierdził, że dzięki działaniom Ministerstwa Sprawiedliwości i Prokuratury Krajowej udało się do tego doprowadzić. – Czas spraw zamiatanych pod dywan definitywnie się skończył. Sprawa chociażby stosowania push backów na granicy będzie skrupulatnie wyjaśniona (...). Dziś podjąłem decyzję – po uprzedniej konsultacji z prokuratorem regionalnym w Lublinie – o utworzeniu specjalnego zespołu prokuratorów, który przeanalizuje raz jeszcze wszystkie tego typu sprawy – tłumaczył prok. Korneluk 2 kwietnia 2024 r. w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną.
Rezygnacja ze służby
Zespół ma zbadać wszystkie niepokojące sygnały na temat niewłaściwego zachowania się funkcjonariuszy Straży Granicznej, policji i WP od 2021 r. do marca 2024 r. Jest to po prostu realizacja obietnicy i kontynuacja przedwyborczej współpracy promigranckich środowisk z ówczesną opozycją, która doszła do władzy po październikowych wyborach.
Prokuratorzy zachowują się tak, jakby nie zauważyli, że w 2022 r. wybuchła pełnoskalowa wojna na wschodzie Europy, a granica polsko-białoruska jest częścią tej wojny. Mundurowi są szykanowani w czasach, gdy brakuje ponad 2,3 tys. funkcjonariuszy Straży Granicznej, a kolejni rezygnują z pracy. Z rekrutacją do wojska też mamy gigantyczne problemy, a oskarżanie mundurowych raczej nie pomaga. W Moskwie i w Mińsku doskonale zdają sobie sprawę z tego, co się u nas dzieje. Szkolą migrantów w taki sposób, aby nasi żołnierze bali się bronić albo trafiali za kratki dzięki „ofiarnej posłudze” aktywistów i usłużnej im prokuraturze.