Kiedy Ojciec Święty po raz pierwszy przyjechał na Franciszkańską 3, pod oknem zebrał się wielki tłum. Ludzie krzyczeli: otwórzcie okno, otwórzcie okno! Oczywiście, Ojciec Święty nie miał nic przeciwko temu. Stanął w oknie, ale widać go było tylko od połowy. Podstawiliśmy więc krzesło, a dla bezpieczeństwa wraz z ks. Janem Dyduchem trzymaliśmy papieża za sutannę. Podczas drugiej pielgrzymki w 1983 r. okno było już zabezpieczone.
Byłem zastępcą przewodniczącego komitetu organizacyjnego pierwszej pielgrzymki i zachowałem z tego okresu bardzo dobre wspomnienia, także jeśli idzie o współpracę z władzami państwowymi. Dzięki przyjazdowi Ojca Świętego mogliśmy się wzajemnie poznać, nabieraliśmy do siebie zaufania. Funkcjonariusze państwowi podczas spotkań z księżmi okazywali otwartość i życzliwość, przekonywali się, że z księżmi można rozmawiać, że nie są oni tacy straszni, jak to szerzyła oficjalna propaganda. Potem, już podczas spotkań organizacyjnych w szerszym gronie, nie byli tak otwarci, ale dobre wrażenie pozostało.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Nie obyło się jednak bez zgrzytów. Dostaliśmy zezwolenie na wydruk zaproszeń na Mszę św. na Błoniach tylko w liczbie 400 tys. egzemplarzy, a przecież spodziewaliśmy się znacznie większej liczby uczestników, co zresztą się sprawdziło. Wpadliśmy zatem na pomysł, aby na odwrocie zaproszenia wraz z pieczątką kurii podać informację, że bilet jest ważny dla dwóch osób. „Ale jesteście sprytni” – komentowali funkcjonariusze państwowi, ale nie protestowali.
Z wielu wydarzeń z Ojcem Świętym w Krakowie zapamiętałem szczególnie spotkanie z młodzieżą na Skałce. Pojawiła się dziewczyna z Bułgarii, która nie została zgłoszona, a koniecznie chciała być dopuszczona do papieża. Wahałem się, tym bardziej że dziewczyna była bardzo zdenerwowana. Otrzymała zgodę i w spontanicznym geście rzuciła się w objęcia papieża. To było najpiękniejsze wystąpienie!
Potem młodzież w procesji przeniosła swój krzyż na osiedla studenckie, a stamtąd na Błonia, gdzie 10 czerwca był świadkiem Mszy św. celebrowanej przez Ojca Świętego.
Ludzie z niesamowitym entuzjazmem pomagali w przygotowaniach. Znosili belki i żerdzie potrzebne do budowy ołtarza. Nawet panowie z tytułami naukowymi z zapałem wbijali pale i pomagali przy stawianiu ogrodzeń między sektorami. Podobnie było u górali w Nowym Targu.
Radość i spontaniczność widać było nie tylko w Krakowie, ale również w całej Polsce. To był piękny czas...