Reklama

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Powołany 2 – film z wartościami

Film Powołany 2 bije rekordy oglądalności w polskich kinach. Odkąd w marcu tego roku wszedł na „duże ekrany” obejrzało go już ponad 70 tys. widzów.

Niedziela zamojsko-lubaczowska 15/2024, str. IV

[ TEMATY ]

Zamość

Ewa Monastyrska

Współtwórca filmu z publicznością

Współtwórca filmu z publicznością

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jak powstał ten nietypowy film promujący wartości chrześcijańskie i wiarę w Boga? Podczas pokazu w zamojskim kinie na te i inne pytania odpowiedział współtwórca filmu, Andrzej Kocuba.

Reklama

Ewa Monastyrska: Proszę nam opowiedzieć więcej o filmie, o tym jak powstawał? To chyba też ogromne pole ewangelizacyjne?

Andrzej Kocuba: Mam wrażenie, że ten film jest owocem odkrycia przez nas naszej drogi powołania z Jankiem Sobierajskim, z którym robimy te filmy od początku. Pan Bóg dał nam ten projekt i to On pozwolił nam się rozwinąć. Na „Filmwebie” mamy bardzo wysokie noty, co wskazuje, że głoszenie o Bogu ukazuje nam całkiem nowe horyzonty. W ten sposób, idąc za przemianami społecznymi, możemy wychodzić naprzeciw coraz to nowym grupom społecznym, które być może są na Kościół obrażone. Często te osoby poszukują kontaktu z Panem Bogiem. Jak widzimy w tym filmie, niekiedy muszą wręcz dotknąć dna, by do Niego krzyknąć. Czasami jest to ewidentnie cierpienie, patologia, ale czasami pozorny sukces może się okazać przestrzenią przekleństwa, uwikłania i pustki. To wszystko pokazują świadectwa przedstawione w filmie. Paweł, jeden z przedstawiających swoją historię opowiadał nam poza kamerami, że takim samochodem jakim on jeździł, jeździł tylko dyrektor banku. Nie należał też do tak zwanej patologii, a jednak nie był szczęśliwy i pogubił się. Film ten ma zatem kilka przesłań. Po pierwsze poszukiwanie swojego powołania, głosu Boga i Jego planu, bo On jest naszym największym kibicem do tego stopnia, że postanowił oddać za nas życie. Po drugie uczy nie oceniać, bo każdy, nawet ten chłopak brudny na ulicy, pijany, to człowiek ze swoją historią, który potrzebuje przyjaciela.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Film nie jest tylko fabułą, to też nie tylko świadectwa...

– Staraliśmy się ubogacić film wieloma symbolami, zabawnymi sytuacjami, ale też chcieliśmy zachęcić do dostrzeżenia pewnych wzorców. Tym, że jest „stary kościół” i„młody kościół”, który nie wpisuje się w ramy starego. Przykładem tu jest pan Edzio, kościelny, który od tylu lat pracując w kościele powinien być otwarty na jego posługę, a mimo wszystko podchodzi do młodych ludzi chłodno i bez żadnego zrozumienia. Mamy także postać księdza, który jest ikoną Pana Boga poszukującego nieustannie człowieka. Historia filmu dzieje się w ciągu trzech dni, co też ma swoją symbolikę Zmartwychwstania. Postać Ewy, która przynagla filmowego Arka do nawrócenia jest ikoną Maryi.

Reklama

Domyślam się, że dla Was, twórców filmu, było to także niesamowite doświadczenie duchowe.

– Oczywiście. Pierwsza część powstała po telefonie jednego kapłana, który zadzwonił do nas i powiedział, że to jest ten czas, gdy trzeba zrobić film o kapłanach i on może pomóc na ile będzie mógł. Nie wiedzieliśmy na co się porywamy, ale wiedzieliśmy, że powinniśmy go nagrać. Wiedzieliśmy jedynie, że głównym przesłaniem jest to, jak Pan Bóg działa poprzez posługę kapłanów. Bóg pokazywał nam krok po kroku, jak ten film ma wyglądać. Dla nas te filmy były swoistymi rekolekcjami, przestrzenią zaufania Bogu, w której poprzez naszą pracę jej owoce mnożą się do potęgi. W ogóle ten film jest niesamowicie niskobudżetowy, a pieniądze pozyskaliśmy od osób, które uwierzyły, że robimy coś wartościowego. To jest naprawdę nadzwyczajne, bo to dopiero drugi film, który tworzymy jako producenci. Okazało się, że dzięki zawierzeniu Maryi, zaufaniu Panu Bogu otrzymaliśmy mandat społeczny. Wokół nas zaczęła się tworzyć wspólnota. W ciągu dwóch miesięcy od początku tworzenia filmu Powołany 1 na portalach społecznościowych było 21 tysięcy ludzi, którzy do nas pisali, wpłacali pieniądze na realizację filmu, zapewniali o modlitwie. W dwa miesiące zebraliśmy kwotę 100 000 tysięcy złotych na pierwszą część filmu. Zaczęliśmy w pierwszą sobotę miesiąca zawierzając go Maryi, a kampania zakończyła się w godzinie łaski 8 grudnia. Dla nas były to drobne znaki, które pokazywały nam, że nie płyniemy na tej łajbie sami. Pan Bóg cały czas dawał nam znać, że jest z nami. Nie do końca mogliśmy być wszystkiego pewni: ani struktury filmu, bo ona się zmieniała, ani finansowania. Nagle ludzkie serca się otwierały. Mieliśmy także ślady cudów na planie, także nawróceń. Chodzi też o Medjugorie. Cieszyliśmy się, że możemy tam polecieć, nagrać sceny do filmu. Nie mieliśmy pieniędzy na wylot. Była jednak osoba, która zaprosiła nas na spotkanie. Rozmawialiśmy o możliwości zareklamowania jego firmy na początku filmu. On, bo był to mężczyzna, powiedział jednak, że nie chce żadnych logotypów. Po prostu rozeznał na modlitwie, że jest nam w stanie przekazać pewną kwotę. Był dwadzieścia razy w Medjugorie i doznał tam wielkich łask. Dopiero wtedy przyznaliśmy się, że zbieramy właśnie na wylot do tego miejsca. Dał nam kontakty do ludzi na miejscu. Pomógł nam bardzo. Okazało się jednak, że pogoda wcale nam nie będzie sprzyjała, bo przewidywany był tylko deszcz. Nie mogliśmy zmienić terminu więc po prostu zaczęliśmy się modlić, zawierzać Maryi, że skoro nas tam zaprasza o to zadba. Gdy wysiadaliśmy z samolotu jeszcze padał deszcz. A potem, nagle, poza śniegiem, mieliśmy każdą pogodę. Dzięki temu w 48 godzin mogliśmy nagrać bardzo duży przekrój historii, które spotykały Bartka. Przypominało mi to historię Eliasza, który dostawał posiłek. Tego wszystkiego było tyle, ile potrzebowaliśmy. Gdy chcieliśmy drugi raz wejść na górę objawień już tak pięknie nie było. Wszędzie widzieliśmy obecność Boga.

Kto jest zamierzonym przez was odbiorcą?

– Każdy. Chcielibyśmy, aby ten film trafił do osób młodych. Obserwujemy przemiany społeczne. W ubiegłym roku zaliczyliśmy niechlubny szczyt w próbach samobójczych dokonywanych przez młodych ludzi. Jest to obraz tego, że poszukiwanie szczęścia jest w martwym punkcie. Odkryliśmy tu swoją rolę, że chcielibyśmy wnieść taki przekaz przez media, w których często nie odnajdują szczęścia. Staramy się, by nie było „katolipy”, by było to na najwyższym poziomie, byśmy mogli dzielić się swoimi doświadczeniami z ludźmi, którzy może nie znają Boga. Chcemy pobudzić świadomość, że jeśli już Bóg decyduje się na nas, to jest to coś szczególnego. Odkrycie tego jest niezwykłą przygodą. Często Bóg przez trudne doświadczenia buduje niezwykły fundament. Ze swojego doświadczenia widzę, że w którą stronę bym nie poszedł, w którą stronę bym nie błądził, to tam wszędzie Bóg układał kompetencje, które są dla mnie przydatne.

Czy pojawiały się także przeciwieństwa i ataki zła podczas tworzenia filmu?

– Oczywiście, ale dla nas był to tylko dowód, że robimy dobre rzeczy i że musimy wytrwać w tym, co trudne. Przykładem jest sytuacja, w której miałem stracić prawo jazdy przez moje niedopatrzenie, ale nagle okazało się, że nie ma go w ogóle w systemie. Na szczęście miałem wersję plastikową. Nie można było nic załatwić i zabrano mi prawo jazdy nie na trzy, a na dwa miesiące i dopiero dzień po nagraniu części fabularnej filmu. Bez możliwości kierowania samochodem dokończenie filmu byłoby niemożliwe. To było święto Matki Bożej Szkaplerznej, a ja modliłem się do Boboli. Dla nas był to kolejny dowód na obecność Boga i na fakt, że ten film po prostu musi powstać.

Dziękuję serdecznie za rozmowę.

2024-04-09 14:22

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Tomasz – niezwykły patron katedry

Zamojska katedra nosi dwa wezwania: Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła. Dla tej katedry i miasta święty miał być kimś w rodzaju duchowego ,,architekta” nie tylko w sferze wiary, ale w wymiarze budowania, tworzenia na chwałę Bożą

Jako patrona św. Tomasza Apostoła miasto Zamość otrzymało w swoim herbie nadanym przywilejem królewskim z 12 czerwca 1580 r. „Temu to miastu wyznaczamy jako znak publiczny, którym się miasto i jego władze mają posługiwać w pieczętowaniu dokumentów i jakichkolwiek aktów, wyobrażenie św. Tomasza z dzidą i ten to herb, czyli znak pieczętny chcemy, by służył temu miastu na wieki” – oznajmiał przywilej Stefana Batorego. Zgodnie z intencją Jana Zamoyskiego, w herbie znalazł się patron rodu oraz godło rodowe Zamoyskich – Jelita (trzy skrzyżowane włócznie). 28 sierpnia 1995 r. ustalono obecnie obowiązujący wygląd herbu Zamościa, który przedstawia w polu czerwonym postać św. Tomasza (mężczyzna w sandałach) ze złotą aureolą, w białej tunice i błękitnej todze, z włócznią złotą o srebrnym grocie w prawej dłoni, czerwoną księgą o złotych kartkach w lewej i u dołu na tle tuniki tarczą z herbem Jelita.
CZYTAJ DALEJ

Św. Wincenty á Paulo

27 września br. obchodzimy wspomnienie św. Wincentego á Paulo. Urodził się on 24 kwietnia 1581 r. w wiosce Pouy, w południowej Francji. Pochodził z rodziny wieśniaczej i miał czworo rodzeństwa. Dopiero w 12. roku życia poszedł do szkoły. Mimo, że wcześniej zajmował się tylko wypasaniem owiec z nauką radził sobie bardzo dobrze i po szkole wstąpił do seminarium duchownego. W wieku 15 lat otrzymuje niższe święcenia i dostaje się na uniwersytet w Saragossie w Hiszpanii. Święcenia kapłańskie przyjmuje w 1600 r., miał wówczas zaledwie 19 lat. Kontynuował studia w Tuluzie, Rzymie i Paryżu, kształcąc się w dziedzinie prawa kanonicznego. Dobrze zapowiadająca się kariera młodego, zdolnego kapłana zmienia się w los niewolnika. W czasie podróży z Marsylii do Narbonne przez Morze Śródziemne został wraz z całą załogą napadnięty przez tureckich piratów i przywieziony do Tunisu jako niewolnik. W ciągu dwóch lat niewoli miał czterech panów, ostatniego zdołał nawrócić. Obaj uciekli do Europy i zamieszkali w Rzymie. Już wkrótce stał się wysłannikiem papieża Pawła V i trafił na dwór francuski, gdzie za sprawą królowej Katarzyny de Medicis przejął opiekę nad Szpitalem Miłosierdzia. Na własne życzenie objął probostwo w miasteczku Chatillon-les-Dombes, gdzie zetknął się ze starcami, inwalidami wojennymi, chorymi i ubogimi. Aby im jak najlepiej służyć, powołał „Bractwo Miłosierdzia”, a dla kobiet bractwo „Służebnic Ubogich”. W 1619 r. św. Wincenty otrzymał dekret mianujący go generalnym kapelanem wszystkich galer królewskich. Święty przeprowadzał wśród galerników misje i dbał o poprawę warunków życia. W 1625 r. powołał „Kongregację Misyjną” zrzeszającą kapłanów. Papież Urban VIII zatwierdził nowe zgromadzenie w 1639 r. Nowa rodzina zakonna zaczęła rozrastać się i objęła swoją opieką szpital dla trędowatych opactwa Saint-Lazare. Celem zgromadzenia, które dziś nosi nazwę Zgromadzenia Księży Misjonarzy Świętego Wincentego á Paulo jest głoszenie Ewangelii ubogim. W 1638 r. wraz ze św. Ludwiką de Marillac św. Wincenty założył żeńską rodzinę zakonną znaną dziś pod nazwą Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia (szarytki), której charyzmatem była praca z ubogimi i chorymi w szpitalach i przytułkach. Święty zmarł w domu zakonnym św. Łazarza w Paryżu 27 września 1660 r. W roku 1729 papież Benedykt XIII wyniósł Wincentego do chwały błogosławionych, a papież Klemens XII kanonizował go w roku 1737. Papież Leon XIII ogłosił św. Wincentego á Paulo patronem wszystkich dzieł miłosierdzia. Do Polski sprowadziła misjonarzy w 1651 r. jeszcze za życia Świętego królowa Maria Ludwika, żona króla Jana II Kazimierza. W Polsce prowadzili 40 parafii. W naszej diecezji ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego á Paulo (CM) pochodzi bp Paweł Socha, a misjonarze św. Wincentego pracują w Wyższym Seminarium Duchownym w Paradyżu, Gozdnicy, Iłowej, Przewozie, Skwierzynie, Słubicach, Trzcielu i Wymiarkach. Siostry Szarytki mają swoje domy w Gorzowie Wielkopolskim, Skwierzynie i Słubicach.
CZYTAJ DALEJ

Watykan/ Papież do katechetów z Polski: stawiacie czoła trudnym wyzwaniom

2025-09-27 19:56

[ TEMATY ]

katecheci

Papież Leon XIV

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Tysiące uczestników Jubileuszu Katechetów z całego świata wzięło udział w sobotniej audiencji papieża Leona XIV z okazji Roku Świętego. Pozdrawiając katechetów z Polski, papież mówił, że stawiają czoła trudnym wyzwaniom.

Na trzydniowy Jubileusz Katechetów, jak podano w Watykanie, przybyli pielgrzymi ze 115 krajów świata. Z Polski przyjechało około 200 osób, między innymi z diecezji pelplińskiej, toruńskiej, bydgoskiej, włocławskiej, łódzkiej i obu diecezji warszawskich.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję