W lipcu ubiegłego roku Sejm RP ustanowił rok 2024 Rokiem Rodziny Ulmów. Zaznaczono, że: „Ulmowie są w Polsce oraz poza jej granicami symbolem tych wszystkich, którzy oddali życie za pomoc prześladowanym przez Niemców Żydom”. W uchwale wskazano, że 24 marca przypada 80. rocznica zamordowania na Podkarpaciu przez żandarmerię niemiecką rodziny Ulmów, która ukrywała ośmioro Żydów z rodzin: Goldmanów, Didnerów i Grünfeldów.
Znani i lubiani
Józef Ulma i Wiktoria z domu Niemczak urodzili się i mieszkali w Markowej. Zaangażowani w wiele inicjatyw społecznych, cieszyli się szacunkiem i zaufaniem. Swoimi rozlicznymi talentami dzielili się z mieszkańcami Markowej oraz innych miejscowości ówczesnych powiatów: łańcuckiego i przeworskiego. W 1935 r. zawarli związek małżeński, a wkrótce doczekali się licznego potomstwa: Stasi, Basi, Władzia, Frania, Antosia, Marysi, a kolejne dziecko miało przyjść na świat na wiosnę 1944 r. Niestety 24 marca 1944 r. w gospodarstwie Ulmów pojawili się niemieccy żandarmi, zamordowali Żydów, a następnie Józefa i Wiktorię oraz wszystkie ich dzieci. Jeden z nich krzyczał: „Patrzcie jak giną polskie świnie!”. Czternaście lat później, słysząc wyrok śmierci, płakał.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Józef Kokot był jedynym, który odpowiedział za zbrodnie w Markowej i wiele innych bestialstw, do jakich doszło w czasie okupacji na terenie powiatu łańcuckiego. Miał jednak szczęście. Odpowiadał za swoje czyny już po październikowej odwilży, gdy po doświadczeniach okresu stalinowskiego znacznie rzadziej stosowano karę śmierci. Sąd Najwyższy podtrzymał co prawda wyrok, ale Rada Państwa skorzystała z prawa łaski i 7 maja 1959 r. zmieniła karę na dożywotnie więzienie. 11 lutego 1970 r. Wydział IV Karny Sądu Wojewódzkiego w Rzeszowie zmniejszył ją do 25 lat więzienia. Józef Kokot zmarł w więzieniu w 1980 r., w wieku 59 lat.
Markowski listonosz
W Markowej, ziemi która swego czasu była świadkiem życia i okrutnej zbrodni rodziny Ulmów i gdzie dokonała się ich beatyfikacja, można spotkać zdumiewające historie niczym misyjne opowieści. Szczególnie piękny jest jeden wątek o miłości do ojczystej ziemi, który jeszcze mocniej przywodzi na pamięć markowskiego gospodarza, bł. Józefa Ulmę, jego umiłowanie ojczystej roli, na której z radością i w pocie czoła realizował biblijny nakaz: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”.
Na co dzień doręczaniem otrzymanej poczty do mieszkańców zajmuje się pan Józef – człowiek, który wkłada całe serce w kontakt z ludźmi. Zna ich dzieje, obejścia, a często nawet stan ducha, gdy na szlaku jego codziennych wędrówek znajduje się osoba starsza, chora i niepełnosprawna. Jeśli markowski listonosz dysponuje czasem, zatrzymuje się na dłuższą chwilę rozmowy, szczególnie tam, gdzie samotność jest nieodłącznym towarzyszem codzienności.
Siła wiary
Reklama
Zaskakująca historia zdarzyła się zaraz po beatyfikacji. Miejscowy listonosz zawitał do 95-letniej Jadwigi Majewskiej, która nie może się już poruszać, chodzi jedynie po mieszkaniu i to przy użyciu kul. Najczęściej siedzi przy oknie i ogląda krajobraz z tęsknotą, że ktoś się pojawi na ścieżce do jej domu. Uradowała się przybyciem pana Józefa, bo już od rana niecierpliwie oczekiwała na jego przyjście. Kiedy więc pojawił się w jej domu, wzruszona pani Jadwiga poprosiła, żeby z miejsca beatyfikacji rodziny Ulmów przyniósł jej grudkę ziemi. Dobroduszny listonosz zaproponował, że podwiezie ją samochodem w to miejsce i do kościoła, by mogła osobiście zobaczyć relikwie i sarkofag błogosławionej rodziny. Nie przyjęła jego propozycji, tłumacząc się swoją niedyspozycją. Nie pomogły zachęty, perswazje, pani Jadwiga chciała tylko… grudkę ziemi! – Jak mi ją przyniesiesz, będę szczęśliwa, mając kontakt z ziemią, na której Ulmowie zostali beatyfikowani… – prosiła.
Wielki dar
Mężczyznę w sile wieku mocno wzruszyła silna wiara i ufna prośba niepełnosprawnej seniorki. Obiecał, że na pewno upragnioną grudkę ziemi jej przyniesie. Jeszcze tego samego dnia, korzystając z wolnej chwili, udał się na błonia, które 10 września 2023 r. stały się placem beatyfikacyjnym. Poszukał odpowiedniej grudki ziemi i umieszczając ją w przygotowanym wcześniej plastikowym woreczku, schował do kieszeni, a potem przełożył do dużej torby listonosza w nadziei, że przy najbliższej okazji spełni prośbę i doręczy ziemię. Wracając do domu pomyślał o wieku starszej pani… i ze względu na jej 95 lat... tego samego dnia pofatygował się jeszcze raz do miejsca jej zamieszkania, żeby oddać sędziwej staruszce upragniony kawałek markowskiej ziemi. Pani Jadwiga była wzruszona tak szybkim spełnieniem prośby! Ze łzami w oczach wzięła zawartość, ucałowała i z radością oznajmiła, że teraz będzie się modlić, mając przed oczami świętą, markowską ziemię. Dar to wielki, a jeszcze większa wiara.
Starsze pokolenie
W prostocie ducha pan Józef zaproponował, że później – gdy się już nacieszy posiadaniem „skarbu”– weźmie tę ziemię i odwiezie ją na cmentarz, gdzie jest grób-pomnik. – Nie ma takiej potrzeby, znów zaoponowała starsza kobieta – mam w ogródku figurę Matki Bożej, to zakopię świętą ziemię u Jej stóp i na pewno nie będzie sprofanowana.
– Nie myślałem – opowiadał później wzruszony listonosz – że grudka ziemi z miejsca, gdzie dokonała się beatyfikacja rodziny Ulmów, tak mocno uszczęśliwi starszą, samotną kobietę. Jedno, co najpierw przyszło mi do głowy, to werset: „Miłującym Boga wszystko pomaga ku dobremu”. Później często rozmyślałem nad zdarzeniem. Jaką trzeba mieć wiarę, żeby uradować swoje serce posiadaniem grudki ziemi i przy każdej okazji dziękować Panu Bogu za markowskich Samarytan! Na koniec pan Józef wyznał: – Ile razy jestem z pocztą w tamtym rejonie, odwiedzam panią Jadwigę, moją znajomą seniorkę i krótko, albo nieco dłużej, z nią rozmawiam, zawsze mając w pamięci prośbę o tę grudkę ziemi. A kiedy zastanawiam się głębiej nad tym osobliwym wydarzeniem z grudką świętej ziemi, to nieustanne zdumiewa mnie siła wiary starszego pokolenia, które powoli odchodzi już na tamtą stronę. Wrażliwość na człowieka w potrzebie, miłosierdzie wobec niego będzie ostatecznym kryterium oceny każdego z nas. Z powyższych słów wynika, że najważniejszy jest człowiek, w którym ukrywa się Jezus Chrystus. To testament Wiktorii i Józefa – kochać Boga i bliźniego. Często proszę ich o pomoc i wstawiennictwo – przyznaje pan Józef i dodaje: – Cieszę się, że 10 września, kiedy zostali ogłoszonymi błogosławionymi, o rodzinie Ulmów dowiedział się cały świat. Wiele rodzin potrzebuje ich przykładu i orędownictwa.
***
Pani Jadwiga dużo się modli. Książeczka, z której korzysta, ma zużyte, wytarte, porozrywane i sklejone kartki… Czy to znaczy, że pokolenie ludzi mocnej wiary odchodzi w przeszłość?