Reklama

Niedziela plus

Koszalin

Cud na gruzach

Ułuda i pragnienie zrujnowały mu życie. Stracił prawie wszystko. Jak odbił się od dna? Kto uratował jego życie i nogę? To historia Pawła Drozdenki.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wywodzi się ze środowiska rock and rolla. Przez alkohol i narkotyki jego świat legł w gruzach. – Jestem alkoholikiem i narkomanem z ponad 30-letnim stażem. Połowę życia praktycznie przepiłem i w mniejszym stopniu przećpałem. Przepiłem też swoje małżeństwo – opowiada Paweł Drozdenko. Jego historia nie odbiega od reguły alkoholików i narkomanów. W wieku 20 lat już był uzależniony. Grał na perkusji w zespole, nie był jednak muzykiem z wykształcenia. Wszędzie , gdzie grał, był alkohol. Siłą rzeczy pił. Z czasem zauważył, że pod wpływem alkoholu grało mu się lepiej. Miał mniejszą tremę i łatwiej nawiązywał nowe kontakty. Teraz wie, że to była ułuda.

Uzależniał się powoli

Reklama

Pochodzi z nadmorskiej miejscowości, dlatego latem brał bezpłatny urlop na 3 miesiące i grał 3-4 razy w tygodniu. Grał i pił... Uzależniał się powoli. Najpierw pił przed graniem. Potem także w czasie grania. Wreszcie – nawet po graniu. Setkę albo kilka piw. – Bo nie byłem sobą – wspomina tamten czas. Proces się pogłębiał. Po 17 latach jego małżeństwo się rozpadło. Już po rozwodzie urodziło się jego drugie dziecko. – Był ze mnie kawał drania. Teraz współczuję żonie – mówi ze smutkiem i zadumą. Uzależnienie od narkotyków niszczyło jego życie. Nie czuł zmęczenia. Miał wrażenie, że może góry przenosić. Pojawiały się wizje, że gra na stadionie. I pragnienie – więcej, więcej... narkotyków i wódki. Po takich „muzycznych” wieczorach budził się rano z myślą: Boże mój kochany, co ja robię? – Zdawałem sobie sprawę, że robię źle, ale nie mogłem przestać – opowiada. Brał i pił, aby uciec od problemów, od rzeczywistości. Po takiej ucieczce pijanego przyjmowała pod swój dach mama.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Raczej z konieczności uczestniczył w kilkumiesięcznych terapiach w różnych miejscowościach. Po nich w najlepszym razie nie pił przez 2 miesiące. W jego przypadku terapia nie skutkowała, pewnie z powodu niechęci i niewiary oraz braku oparcia w Bogu. Wtedy nie wierzył, że Stwórca istnieje i że terapeuta może pomóc.

Ostatnia szansa

Konsekwencją takiego życia była utrata pracy zawodowej. Organizm także powiedział stop: nogi odmówiły posłuszeństwa, pojawiły się torbiele na nerkach i problemy z sercem. Paweł trafił do szpitala. Po leczeniu wyszedł ze świadomością, że powrót do nałogu oznacza śmierć. Wytrzymał 2-3 tygodnie. Wtedy nie wiedział, że alkoholik nie może nawet powąchać alkoholu, a tym bardziej wypić jednego piwa dla kurażu. I stało się. Pił przez kilka miesięcy. I znów trafił do szpitala. Wówczas był bezdomny i nieubezpieczony. Aby uniknąć problemów, wypisał się na własne życzenie. Karetka pogotowia zawiozła go w piżamie przed dom córki. – Bogu dziękuję, że córka wtedy mnie przyjęła; inaczej pewnie bym nie żył. Dała mi szansę. Wyciągnęła rękę. Opiekowała się mną. Ale zastrzegła: „Tato, ostatni raz cię przyjmuję”. Jaki byłem szczęśliwy, że mam dom, bo była zima... – wspomina Drozdenko.

Reklama

Po dwóch miesiącach abstynencji zrobił to, co dotychczas: spotkał kolegów i zaczęło się picie. Mama zmarła, więc nie miał punktu zaczepienia. Zostawiła mu kawalerkę, którą przepił i przećpał. Był na dnie. Totalnie sam. Nie miał nikogo. Ryczał jak wół. Nie miał odwagi się powiesić. Zrujnowane zdrowie dało o sobie znać. To oznaczało kolejny pobyt w szpitalu w Koszalinie. Tam diagnoza powaliła go z nóg: prawa noga do kolana do amputacji. Nie zgodził się. Szpital szukał placówki, która mogłaby go przyjąć. Nikt poza Domem Miłosierdzia w Koszalinie nie chciał go przyjąć.

Od abstrakcji do cudu

Przyjęli go, zapewnili mu lokum, pożywienie i leczenie, a przede wszystkim opiekę i obecność, codzienną rozmowę. Zaproponowali też modlitwę. Paweł sceptycznie podchodził do Boga, choć przyjął sakramenty: chrztu, I Komunii św., bierzmowania i małżeństwa. Modlił się bardziej dla spokoju. Dostrzegł, że za każdym razem robił to gorliwiej. Przystąpił do sakramentu pokuty i pojednania, ale raczej bardziej po to, by zadowolić ludzi niż siebie. A jednak ziarno kiełkowało... I wreszcie w Domu Miłosierdzia nastąpił przełomowy moment. Przemyślał swoje życie. „Dogadał się” z samym sobą. I uwierzył na nowo. Ten ważny krok prowadził go do przemiany – do odzyskania życia, do cudownego uratowania nogi, której groziła amputacja.

Z perspektywy czasu tak zapamiętał dom w Koszalinie i wszystko, co się tam wydarzyło: – Bóg był dla mnie abstrakcją. W sumie – nie wierzyłem. W domu nie byli przygotowani na taką chorobę. Modliłem się i dużo czytałem. Do tego kąpiele i smarowanie nogi maścią lub specyfikami w aerozolu. Zobaczyłem, że noga zaczęła się powoli goić. Pomyślałem, że Bóg uratował mi życie i nogę. Nic innego nie przychodziło mi do głowy – tylko Bóg. Nawróciłem się. Gorąco się modliłem. Bóg mi pomógł. Jestem przekonamy, że Siła Wyższa jest nad nami i kieruje naszym losem. Temu domowi jestem tak wdzięczny... Dzięki niemu żyję! Czuję się dobrze. Stosunki z rodziną regulują się. Żona mi wybaczyła. Córki mówią do mnie „tatusiu”. Dostałem mieszkanie. Pracuję. Gorąco się modlę. Codziennie adoruję Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Chce mi się żyć. Kawa smakuje. Jestem innym człowiekiem. Cztery lata nie piję. Modlę się o siłę dla siebie i innych ludzi podobnych dla mnie. Jestem przeszczęśliwy!

Chodzący, żywy przykład

Paweł już wie, że największym wyzwalaczem nałogów jest nuda. Dlatego zajęcie to podstawa. Swój podarowany na nowo czas przeznacza na pracę, pomoc córkom, modlitwę i sen. Buduje na nowo relacje z wnukami. Pamięta, że ludzka natura jest słaba, dlatego z radością w każdą niedzielę przyjeżdża na Mszę św. do Domu Miłosierdzia w Koszalinie. Na koniec rozmowy tak puentuje swoją historię: – Jest prawie dobrze. Dziękuję Bogu i ludziom. Wiara czyni cuda – jestem tego chodzącym, żywym przykładem.

2024-03-12 13:45

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świat to my

Niedziela Plus 26/2024, str. II

[ TEMATY ]

Koszalin

Archiwum Szkoły Podstawowej nr 1 im. kpt. Leonida Teligi w Ustce

Uczniowie uczestniczą w akcji Mary’s Meals, aby pomóc głodującym dzieciom w Afryce

Uczniowie uczestniczą w akcji Mary’s Meals, aby pomóc głodującym dzieciom w Afryce

Młodzi z Ustki zwyciężyli w ogólnopolskim projekcie „Podaj dobro dalej!” i wyjadą na wolontariat zagraniczny Europa Lato 2024.

Jesteśmy gotowi, by ruszać dalej. Nie ustawajmy w szerzeniu dobra. Ruszyliśmy, by zaświadczyć, że „misja Helena trwa” – mówią uczestnicy grupy projektowej „Posłańcy Miłości” ze Szkoły Podstawowej nr 1 im. kpt. Leonida Teligi w Ustce.
CZYTAJ DALEJ

Świeccy katecheci: etaty może stracić nawet 10,5 tys. nauczycieli religii

2025-08-27 07:05

[ TEMATY ]

religia w szkołach

Adobe Stock

Z powodu zmian w organizacji lekcji religii etaty może stracić nawet 10,5 tys. katechetów - powiedział PAP członek zarządu Stowarzyszenia Katechetów Świeckich Dariusz Kwiecień. Dodał, że sytuację nauczycieli religii pogarsza fakt, że MEN dał im za mało czasu na przekwalifikowanie się.

Zgodnie z decyzją MEN, od września tego roku lekcje religii mogą odbywać się w grupach międzyoddziałowych. Resort zdecydował także, że nauka religii i etyki będzie odbywać się w wymiarze jednej godziny lekcyjnej tygodniowo, a nie dwóch, jak obecnie, przed lub po obowiązkowych zajęciach edukacyjnych. Nowe przepisy będą obowiązywać od 1 września.
CZYTAJ DALEJ

George Weigel: pokój na Ukrainie możliwy, gdy uznamy, że wojnę wywołał Putin

2025-08-27 22:39

[ TEMATY ]

George Weigel

Teologia Polityczna

George Weigel

George Weigel

„To, co dzieje się obecnie na Ukrainie - trwająca rzeź niewinnych ludzi… to imperialistyczna wojna Władimira Putina. Aby na Ukrainie zapanował prawdziwy pokój, należy uznać tę podstawową rzeczywistość i zająć się nią. W przeciwnym razie może dojść jedynie do rozejmu, prawdopodobnie bardziej kruchego niż «rozejm» zawarty w Wersalu w latach 1919-1920” - pisze na portalu The First Things znany amerykański intelektualista katolicki prof. George Weigel.

Weigel przypomina, że duchowym mistrzem Leona XIV jest św. Augustyn, który definiował pokój jako tranquillitas ordinis, czyli „dobrze uporządkowana zgoda”. Buduje się go na sprawiedliwych strukturach politycznych i prawnych. Zauważa, że o ile można go budować na poziomie lokalnym, to trudniej to czynić na arenie międzynarodowej, choć nie jest to niemożliwe. W tym kontekście zastanawia się, na ile definicję św. Augustyna można odnieść do sytuacji na Ukrainie. Zwraca uwagę, iż Władimir Putin chce opanować Ukrainę, a nawet więcej - wyeliminować Ukrainę jako suwerenne państwo. Cytuje jego słowa, iż „nie może być pokoju między Rosją a Ukrainą bez rozwiązania podstawowej przyczyny wojny”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję