Szczęście jednak, podobnie jak sama wiedza, to zdecydowanie za mało... Potrzebna jest jeszcze, jak mawiał Albert Einstein, wyobraźnia: „Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona” – twierdził najtęższy umysł wszech czasów. To kwestia wyobraźni, iskry geniuszu, aby w przypadkowym odkryciu dostrzec potencjał. Historia nauki zna niejeden przypadek naukowców, którzy tylko dzięki odrobinie szczęścia swoimi odkryciami zmienili bieg historii ludzkości. Przyjrzyjmy się zatem kilku fartownym zbiegom okoliczności, które zrewolucjonizowały nasz świat.
Fosfor zamiast złota
Paranaukowe pomysły alchemików często zdumiewały, a nawet szokowały – eliksiry z dodatkiem rtęci, które miały zapewnić młodość i nieśmiertelność, napary miłosne o niewiadomym i niebezpiecznym składzie czy też idée fixe alchemii – przemiana ołowiu w złoto. Wszystkie te koncepty są niczym przy eksperymencie przeprowadzonym przez niemieckiego alchemika Henniga Branda, który zapragnął zostać nowożytnym Midasem i w pewnym sensie spełnił to marzenie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Żyjący w XVII wieku Brand, w przeciwieństwie do swoich kolegów po fachu, odrzucił możliwość transmutacji ołowiu w najcenniejszy z kruszców. Według Niemca, pierwotną materię, którą można by przekształcać w dowolną inną substancję, np. złoto, można uzyskać wyłącznie z fizjologicznych wydzielin człowieka. Obiektem jego eksperymentów stał się więc mocz, być może z racji koloru kojarzącego się ze złotem. Niezbędny do eksperymentów surowiec, w postaci kilku beczek z uryną, pozyskał od żołnierzy z pobliskich koszar. Po odparowaniu wody i uprażeniu pozostałego osadu alchemik nie uzyskał tego, co zamierzył. Zamiast złota przez przypadek otrzymał jednak intrygującą substancję – biały świetlisty pył, którym, jak się okazało, był nieznany wówczas fosfor.
Brand stał się pierwszym znanym z nazwiska odkrywcą tego pierwiastka – wcześniej znano trzynaście pierwiastków, ale ich odkrywcy pozostawali anonimowi. O alchemiku szybko zrobiło się głośno, Europejczycy emocjonowali się substancją o niezwykłych właściwościach. Pisał o nim nawet słynny Gottfried Wilhelm Leibniz – filozof, prawnik, historyk i fizyk teoretyczny.
Niemiecki alchemik przez lata zazdrośnie strzegł receptury na pozyskanie fosforu i sprzedawał świecący w ciemnościach preparat za cenę znacznie przewyższającą wartość złota. Dopiero po 100 latach odkryto fosfor w minerałach; do tego czasu metoda Branda była najskuteczniejszym sposobem pozyskiwania tego pierwiastka.
Nobel za pleśń
Reklama
Autor kolejnego epokowego odkrycia nigdy nie ukrywał, że wiele zawdzięcza szczęściu. Mowa o Alexandrze Flemingu. Szkocki lekarz w czasie I wojny światowej służył w korpusie medycznym i trafił na front francuski, gdzie dokonał smutnego spostrzeżenia: więcej rannych żołnierzy ginęło na skutek sepsy niż z powodu doznanych obrażeń. Refleksja ta zainspirowała Fleminga do przeprowadzenia badań nad bakteriami. Jako obiekt swoich eksperymentów wybrał pospolite gronkowce. Pracownia, w której przeprowadzał eksperymenty, nie prezentowała się zbyt schludnie, dla postronnego gościa wyglądała niczym czeluść chaosu – ciemne i ciasne pomieszczenie z piętrzącymi się płytkami z koloniami bakterii, które należało często wietrzyć. Taki stan rzeczy nie sprzyjał zachowaniu sterylności.
Pewnego lipcowego dnia 1928 r. jedna z kolonii gronkowca, znajdująca się przy oknie, została przypadkowo skażona pleśnią. Fleming, nic o tym nie wiedząc, zamknął drzwi pracowni na cztery spusty i udał się z rodziną na długi urlop. Do laboratorium wrócił dopiero pewnego wrześniowego poranka i od razu zabrał się ostro do pracy. Gdy przeglądał płytki z koloniami bakterii, jego uwagę zwróciła jedna szalka, zanieczyszczona pleśnią. Na jej widok powiedział: „To zabawne”.
Co tak rozbawiło, a zarazem zaintrygowało szkockiego biologa? Otóż zauważył on, że bakterie w pobliżu kolonii pleśni obumierają. Zaczął badać to „zabawne” zjawisko i szybko wyodrębnił substancję, na której działanie wrażliwe były patogeny Gram-dodatnie, m.in. gronkowiec złocisty. Substancję tę, produkowaną przez szczep pleśni Penicillium chrysogenum (niekiedy zwanymi Penicillium notatum), nazwał penicyliną i w ten sposób dał ludzkości pierwszy antybiotyk.
Podobnie, przez roztargnienie, bałaganiarstwo i szczęście, odkrył lizozym – substancję hamującą rozwój bakterii.
Penicylina odegrała ogromną rolę w czasie II wojny światowej, ratując życie tysiącom żołnierzy, którym zagrażała śmierć z powodu sepsy czy gangreny. W 1945 r. Fleming wraz z dwójką innych badaczy, którzy pomogli mu wyizolować składnik czynny, otrzymał Nagrodę Nobla.
„Śliski” wynalazek
Reklama
Nazwisko tego amerykańskiego chemika pewnie niewielu z nas kojarzy. Roy Plunkett przez przypadek odmienił oblicze niemal każdej kuchni, a jego wynalazek wykorzystano nawet podczas prac nad opracowaniem pierwszej bomby atomowej.
W 1936 r. Plunkett uzyskał doktorat z chemii i w tym samym roku rozpoczął pracę dla DuPont, jednego z największych koncernów chemicznych na świecie – firmy, która dała światu nylon czy kevlar. Plunkett otrzymał zadanie opracowania chłodziwa do lodówek z tetrafluoroetylenu – bezbarwnego i palnego gazu z grupy węglowodorów halogenowanych.
Po 2 latach pracy jego kolejny eksperyment okazał się porażką. Gdy sprawdzał zamrożony pojemnik z tetrafluoroetylenem, zauważył na jego dnie białą substancję nieprzywierającą do powierzchni kanistra. Na jego miejscu pewnie niejeden naukowiec, sfrustrowany brakiem pożądanych wyników, wyrzuciłby tę dziwną substancję do śmieci, ale Plunkett wykazał się w tym momencie iskrą geniuszu. Zaczął badać tę substancję i odkrył jej niezwykłe właściwości; okazało się, że pokryte nią metalowe powierzchnie stawały się odporne na zadrapania i korozję, miały także znacznie obniżony współczynnik tarcia. Wkrótce DuPont opatentował wynalazek Plunketta pod nazwą handlową teflon.
Nie od razu jednak teflon trafił do kuchni na całym świecie, najpierw sprawdził się w wojsku. Do 1947 r. produkowano go w ścisłej tajemnicy na potrzeby projektu Manhattan. Posłużył do zabezpieczania urządzeń używanych podczas przetwarzania uranu. Dopiero w połowie lat 50. XX wieku teflon trafił „do cywila”, a pokryte nim patelnie i garnki wyniosły sztukę gotowania na nowy poziom. Jest jednak tyluż zwolenników jego użycia w kuchni co przeciwników, nie brakuje bowiem opinii o jego szkodliwości dla zdrowia. Jedno nie ulega wątpliwości: to przypadkowe odkrycie sprawiło, że firma DuPont zarobiła krocie na teflonie – najbardziej kontrowersyjnym tworzywie wykorzystywanym w kuchni.