Reklama

Historia

Niech żyje bal!

Karnawałowe bale jeszcze 100 lat temu były nie tylko okazją do zabawy – stanowiły niezbędny element życia towarzyskiego tzw. wyższych sfer.

Niedziela Ogólnopolska 2/2022, str. 40-41

[ TEMATY ]

karnawał

Wikimedia Commons

Victor Gilbert, Bal lub elegancki wieczór

Victor Gilbert, Bal lub elegancki wieczór

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Maskarady znane były już na dworze Zygmunta Starego od czasu, gdy ożenił się z Boną Sforzą. Wybierano jakiś mitologiczny temat i urządzano pochody stosownie przyodzianych przebierańców ku uciesze gawiedzi i zgromadzonego dworu. Szczególnie polubił te zabawy Zygmunt August, który nie skąpił pieniędzy na maski i drogie kostiumy. W przebierankach gustowali również późniejsi władcy: Zygmunt III, Władysław IV, a także magnateria polska. Ale maskarady w postaci balów kostiumowych pojawiły się dopiero za panowania Augusta III. Nazywano je redutami, odbywały się od października aż po Adwent, a później przez cały karnawał – po kilka razy w tygodniu.

Kto jest pod maską?

Pod koniec epoki saskiej reduty przestały być rozrywką tylko dla szlacheckiej elity. Coraz częściej uczestniczyli w nich także bogatsi mieszczanie, czasem plebejusze – wszyscy w końcu nosili maski. Pierwszym i przez kilka lat jedynym organizatorem publicznych, płatnych redut w Polsce był Włoch, niejaki Salvador, właściciel kamienicy w Warszawie i ogromny hulaka. Chętnych na zabawę było tylu, że wkrótce dorobił się licznej konkurencji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Nie była to tania rozrywka. Cena biletu obejmowała tylko muzykę i oświetlenie. Za resztę trzeba było płacić. Kronikarz tych czasów – ks. Jędrzej Kitowicz – wyliczał: „Kto potrzebował do posiłku szklanki wody czystej, nie dano tam darmo; trzeba było za nią, p?ąc w kredensie, tam, g?ie stała, dać 12 groszy, a jeżeli miała być przyniesiona do innego pokoju, to tak drogo, jak zaprawna. Szklanka limoniady półkwartowa tynfa, szklanka orszady mniejsza tynfa, filiżanka kawy tynfa, filiżanka czekolady dwa tynfy”. Ksiądz Kitowicz wyjaśnił także, na czym polegała zabawa: „Taniec, gra w karty i przypatrywanie się jedni drugim; cho?ąc po pokojach tam i sam, różne maski jedne drugich napastowały w dobry sposób, zatrzymując i zgadując, kto jest pod maską; ten zaś tając osobę swoją, potrząsając głową i mrucząc odmiennym głosem, zapierał się tej osoby, którą go być mniemali”.

Reklama

Bez wachlarza ani rusz!

Od końca XVIII wieku reduty stały się domeną niższych warstw społecznych. Elita, która w dalszym ciągu przebierała się w karnawałowe kostiumy, zaczęła gardzić maskami, pod którymi mogli się kryć nieproszeni goście. Modne stały się bale – imprezy, na których przede wszystkim tańczono i na których trzeba było się umieć stosownie zachować oraz odpowiednio na nie ubrać. Ponadto na balach można było poznać odpowiedniego kandydata na męża, dlatego, szczególnie dla młodych dziewcząt, były one niezwykle ważne i starannie się do nich przygotowywano.

Zasady ubierania się obejmowały nie tylko rodzaj i krój sukni, ale także jej kolor. Panny chodziły w sukniach białych lub w barwach pastelowych, co często powodowało, że blade nastolatki wyglądały w nich anemicznie. W nasyconych kolorach występowały młode mężatki, a te starsze musiały ograniczyć wybór do ciemnych barw, wśród których najbardziej znienawidzony był kolor lila. Gdy rosyjska księżniczka Elżbieta Trubecka przybyła na dworski bal w sukience w tym kolorze, wszyscy patrzyli na nią z niesmakiem i przez pół roku dyskutowali o jej niestosownym ubiorze.

Nieprzyzwoite było, żeby dama pojawiła się bez bukieciku kwiatów. Noszono go w dłoniach, we włosach albo przypinano do sukienek w pasie lub na piersi. Obowiązkowy był wachlarz – panny ściśnięte mocno gorsetami starały się z jego pomocą nie zemdleć. Obowiązkowe były też białe rękawiczki, zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Zdejmowano je tylko podczas posiłków i wymieniano, gdy się pobrudziły.

Byle nie stracić serca

W XIX wieku każdy bal miał już swój ustalony rytm i porządek, który ulegał ewolucji wraz ze zmianą mody na tańce towarzyskie. W Europie Zachodniej zaczynał się od marsza lub menueta, a w Rosji i Austrii – od przejętego z polskiej tradycji poloneza. Później następowała seria kotylionów i kontredansów, a na zakończenie tańczono zwykle jakieś lekkie, powszechnie znane i masowe tańce w kole. W początkach XIX wieku pojawił się niezwykle popularny walc, a bale kończył biały mazur – jedyny taniec w czasie wieczoru, do którego kobiety prosiły mężczyzn.

Reklama

Młody człowiek zaproszony na bal powinien był, według reguł, najpierw zatańczyć z gospodynią domu i jej córkami, potem z kuzynkami i krewnymi, następnie ze znajomymi i wreszcie, jeśli bal jeszcze w ogóle trwał, wybierał partnerkę sam. Nie powinien jednak tańczyć z jedną panną więcej niż trzy razy, żeby nie narazić jej na plotki. Precyzyjność była istotna – gdyby młodzieniec poprosił o taniec, a potem o tym zapomniał, konsekwencją mógł być nawet pojedynek z bratem lub narzeczonym owej panny. Poufałość w tańcu była zakazana, a rozmowy były konwencjonalne. Wszystko odbywało się pod czujnym okiem matki, opiekunki lub przyzwoitki. Jak napisano w podręczniku savoir-vivre’u z 1876 r.: „Dobrze wychowana osoba nie postrada na ślizgiej posadzce salonu do tańca ani jednej wstążeczki ani... swego serca”.

Nieśmiały kawaler, który stał pod ścianą zamiast tańczyć, był niemile widziany. Jane Austen w Dumie i uprzedzeniu napisała: „Pan Bingley szybko zawarł znajomość ze wszystkimi znaczącymi osobami; był żywy, bezpośredni, nie opuścił ani jednego tańca, martwił się, że bal zakończono tak szybko (...). Jakiż kontrast z panem Darcym! Ten zatańczył tylko raz z panią Hurst, raz z panną Bingley, uchylał się od przedstawienia jakiejkolwiek innej młodej damie, a resztę wieczoru spędził, przechadzając się po sali, od czasu do czasu zwracając się do kogoś z własnego towarzystwa”.

Renesans balu

Bale były bardzo popularne jeszcze w okresie międzywojennym. Później, w erze dyskotek i klubów, zaczęły przygasać, straciły też swoją podstawową rolę matrymonialną. Wydaje się, że w ostatnich latach jednak powracają do łask. W wielu krajach dla młodych dziewcząt pierwszym balem stał się tzw. bal debiutantek. W Polsce do tradycji balów nawiązywały w jakiejś mierze studniówki. Nawet w Rosji – po długim zapomnieniu, kiedy bale zostały zastąpione „choinkami” – tradycje zaczęły się odnawiać. Popularne na całym świecie stają się znów kursy tańca towarzyskiego.

Stolicą balu jest jednak bez wątpienia Wiedeń. Odbywa się tu co roku ponad 400 balów z co najmniej 200 uczestnikami na każdym z nich. Obok wielkich znanych balów własne organizują liczne szkoły, grupy zawodowe, kluby i stowarzyszenia społeczne oraz poszczególne dzielnice. W oficjalnym wiedeńskim kalendarzu balowym można znaleźć „Bal Ratowników Wodnych”, „Bal Bezdomnych”, „Bal Azylantów”, a nawet „Bal Nauczycieli Religii”. Wszystkie łączy to, że są corocznym, wyczekiwanym, uroczystym wydarzeniem, na którym nie można się pojawić w codziennym ubraniu i gdzie liczy się tylko taniec.

2022-01-03 12:52

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Katolik bawić się umie

Niedziela wrocławska 6/2023, str. I

[ TEMATY ]

karnawał

Ks. Łukasz Romańczuk/Niedziela

Jarosław Kalinowski w trakcie prowadzenia zabaw tanecznych

Jarosław Kalinowski w trakcie prowadzenia zabaw tanecznych

Karnawał to dobra okazja do zabawy. Wielu osobom kojarzy się ona z alkoholem. Tymczasem świetna zabawa może odbywać się bez tego trunku. Kluczową rolę ma w takich sytuacjach osoba prowadząca daną imprezę.

Wśród nich są profesjonalni wodzireje, którzy swoimi pomysłami potrafią zainteresować nawet najbardziej sztywne towarzystwo. Wśród nich jest Jarosław Kalinowski z Wrocławia, który prowadzeniem imprez zajmuje się od kilkunastu lat. Pomocą są specjalne warsztaty, które odbywają się cyklicznie w kilku miejscach w Polsce. – Kiedyś, będąc na weselu u moich przyjaciół, zauważyłem ogromną różnicę pomiędzy moim sposobem pracy, a obecnego na tym weselu profesjonalnego wodzireja. Postanowiłem nawiązać z nim kontakt. Udało się, a dziś jest to mój serdeczny kolega. Po naszym spotkaniu zaprosił mnie na Ogólnopolskie Warsztaty Wodzirejów pod nazwą „ABC Wodzireja”. Było to w 2014 r. Odbywały się one w Ośrodku Profilaktyczno-Szkoleniowym im. ks. Franciszka Blachnickiego w Brynowie pod Katowicami, prowadzonym przez Fundację Ruchu Światło-Życie – opowiada Jarosław.

CZYTAJ DALEJ

Święty ostatniej godziny

Niedziela przemyska 15/2013, str. 8

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Nawiedzając pewnego dnia przemyski kościół Ojców Franciszkanów byłem świadkiem niecodziennej sytuacji: przy jednym z bocznych ołtarzy, wśród rozłożonych książek, klęczy młoda dziewczyna. Spogląda w górę ołtarza, jednocześnie pilnie coś notując w swoim kajeciku. Pomyślałem, że to pewnie studentka jednej z artystycznych uczelni odbywa swoją praktykę w tutejszym kościele. Wszak franciszkański kościół, dzisiaj mocno już wiekowy i „nadgryziony” zębem czasu, to doskonałe miejsce dla kontemplowania piękna sztuki sakralnej; wymarzone miejsce dla przyszłych artystów, ale także i miłośników sztuki sakralnej. Kiedy podszedłem bliżej ołtarza zobaczyłem, że dziewczyna wpatruje się w jeden obraz górnej kondygnacji ołtarzowej, na którym przedstawiono rzymskiego żołnierza trzymającego w górze krucyfiks. Dziewczyna jednak, choć później dowiedziałem się, że istotnie była studentką (choć nie artystycznej uczelni) wbrew moim przypuszczeniom nie malowała tego obrazu, ona modliła się do świętego, który widniał na nim. Jednocześnie w przerwach modlitewnej kontemplacji zawzięcie wertowała kolejne stronice opasłego podręcznika. Zdziwiony nieco sytuacją spojrzałem w górę: to św. Ekspedyt - poinformowała mnie moja rozmówczyni; niewielki obraz przedstawia świętego, raczej rzadko spotykanego świętego, a dam głowę, że wśród większości młodych (i chyba nie tylko) ludzi zupełnie nieznanego... Popularność zdobywa w ostatnich stu latach wśród włoskich studentów, ale - jak widać - i w Polsce. Znany jest szczególnie w Ameryce Łacińskiej a i ponoć aktorzy wzywają jego pomocy, kiedy odczuwają tremę...

CZYTAJ DALEJ

Bp Andrzej Przybylski: Jezus jest Pasterzem, nie najemnikiem!

2024-04-19 22:12

[ TEMATY ]

rozważania

bp Andrzej Przybylski

Archiwum bp Andrzeja Przybylskiego

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

21 Kwietnia 2024 r., czwarta niedziela wielkanocna, rok B

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję