Przedstawiając postać Sługi Pańskiego, starotestamentowa Księga Izajasza wskazuje na znamienny paradoks. Cierpienia i śmierć zostały wpisane w Boży plan zbawienia: „Sprawiedliwy mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie”. Usprawiedliwienie jest darem Boga, który ocala człowieka z sideł zła i grzechu. Ma ono związek ze sprawiedliwością, bo grzech i zło wymagają należytej odpłaty, ale większe niż sprawiedliwość jest miłosierdzie, które znajduje wyraz w przebaczeniu. Prorocka obietnica zawiera zapowiedź miłosierdzia, tym większego, im większe jest poczucie winy i skrucha, karmione pragnieniem pozyskania przychylności Boga. Dlatego wołamy do Niego słowami psalmisty: „Okaż swą łaskę ufającym Tobie”.
Reklama
Gwarancję skuteczności wołania o Bożą łaskawość stanowią osoba Jezusa Chrystusa i dokonane przez Niego dzieło zbawcze. Wypełniając obietnice i zapowiedzi mesjańskie, stał się On arcykapłanem wielkim i dokonał przebłagania za grzechy ludzkości, za grzechy każdego człowieka. Inaczej niż arcykapłani Starego Testamentu, którzy w doroczny Yom Kippur ponawiali obrzędy oczyszczenia ludu Bożego wybrania i samych siebie – Jezus nie wszedł do najświętszego miejsca świątyni jerozolimskiej, lecz „przeszedł przez niebiosa”. Wcielenie Syna Bożego sprawiło, że Jego godność zyskała absolutnie wyjątkowy wymiar. „Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz poddanego próbie pod każdym względem podobnie jak my – z wyjątkiem grzechu”. Więzi niezwykłej solidarności Syna Bożego z nami motywują zachętę autora Listu do Hebrajczyków: „Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy doznali miłosierdzia i znaleźli łaskę pomocy w stosownej chwili”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dar zbawienia wysłużony przez Jezusa Chrystusa przewyższa wszystkie zaszczyty i godności, których ludzie oczekują. Tego rodzaju pragnienia nie ominęły Jakuba i Jana, uczniów Jezusa. Ich błąd polegał na tym, że wyobrażali sobie życie wieczne jako proste przedłużenie doczesności. Żywiąc rozbudzone ambicje, mieli nadzieję na ich spełnienie wtedy, gdy Jezus zasiądzie w chwale. Inaczej niż oni niemała część chrześcijan wolałaby przyspieszyć tę nagrodę, a nawet o nią samodzielnie zadbać, co widać w usilnych staraniach i zabieganiu o rozmaite zaszczyty i wysokie urzędy w Kościele. Te praktyki mają niewiele wspólnego ze świadectwem wiary w życie wieczne. Pycha, egoizm i żądza władzy zaciemniają wiarygodność Kościoła i owocność dzieła ewangelizacji. Odwodzą od ufnego wołania o Bożą łaskawość i sprawiają wrażenie, że wszystko można osiągnąć własnym wysiłkiem bądź sprytem. „Wszystko”, o które tu chodzi, stanowi jednak karykaturę prawdziwej wielkości i spłyca, a często zupełnie zasłania eschatologiczną misję i przeznaczenie Kościoła.
Jezus nie skarcił Jakuba i Jana, lecz ich pouczył, a swoje pouczenie kierował także do pozostałych uczniów. Ambicje jednych są bardziej widoczne niż innych, ale wszyscy im ulegamy. Same w sobie nie są złe, motywują bowiem do działania oraz wyzwalają energie intelektualne i duchowe. Ważne jest jednak, kto stanowi dla nich wzór i skąd czerpiemy do nich motywację. Nie mogą się ograniczać do perspektywy, której ulegamy w doczesności. Wydarzenie opisane w Ewangelii według św. Marka nie zostawia żadnych wątpliwości – wzorem ma być Jezus Chrystus, który „nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu”. Spełniając obietnice i zapowiedzi mesjańskie, Jezus ukazuje, czym jest prawdziwa wielkość, która prowadzi do zbawienia, oraz daje siłę do tego, by pójść drogą, którą On nam wyznaczył i którą sam z godnością przeszedł.