Reklama

Felietony

Zdrowia i wolności

Z tej pułapki nie tak łatwo uciec... Starajmy się zatem wyjść z niej bez uszczerbku dla naszego własnego poczucia godności i etyki.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

O ile wolność zawsze była kategorią polityczną i stanowiła parawan do dokonywania rzeczy także wstydliwych, to w odniesieniu do zdrowia intuicyjnie czuliśmy, że leży gdzieś na antypodach wszystkiego, co z polityką może się kojarzyć. Tak było, i była to rzeczywistość budząca pewną nadzieję. Jeśli bowiem ktoś został „wypatroszony” przez świat polityki, zawsze wiedział, że może się oddać działaniom prozdrowotnym i to pozwoli mu zregenerować swoje życiowe potencje. Ten czas jednak nagle i bezpowrotnie się skończył. Okazało się, że to właśnie zdrowie stało się najbardziej upolitycznioną kategorią naszego istnienia. A zaczęło się zupełnie niewinnie... W 2019 r. przeczytałem gdzieś na szpaltach gazety poświęconych zwykle „cielętom z dwoma głowami”, że w dalekich Chinach wybuchła jakaś dziwna zaraza. Szybko się okazało, że Chiny wcale nie są takie odległe, a dziwna zaraza stała się znajoma. Od tego momentu zmieniły się nie tylko nasza codzienność, ale także powszechnie akceptowane i wyznawane normy. Drugi człowiek przestał być bliźnim, a stał się nieokreślonym zagrożeniem, od którego należy się trzymać w bezpiecznej odległości. Zmieniły się nasze otoczenie i sposób funkcjonowania. Rzeczy, które do tej pory śniły się Orwellowi i Huxleyowi, teraz stały się treścią naszego codziennego myślenia. Nie piszę tych słów, aby – po raz kolejny – lamentować nad czasem pandemii i próbować przeniknąć naszą najbliższą przyszłość. Czynię to jedynie po to, żeby podkreślić istotną zmianę, która zaszła w odniesieniu także do naszego ciała. Okazało się, że nie jest ono wyłącznie naszą prywatną sprawą i odpowiedzialnością przed Stwórcą, ale coraz więcej do powiedzenia w tej kwestii mają tu wszelkiej maści władze. Wprowadzone zostało pojęcie „zdrowia populacyjnego”. Tak jak za czasów komunizmu mówiło się o kolektywnych działaniach i celach (które zresztą nigdy nie były realizowane, stały się jedynie rytualnymi dodatkami do komunistycznego ględzenia), tak teraz „zdrowie publiczne” okazało się terminem nadrzędnym i ucinającym wszelkie polemiki. „Zdrowie publiczne” jest ważniejsze od naszego zdrowia własnego. Można nawet stwierdzić, że dzisiejsze hasło brzmi: „Szczepionki zmów zamiast koronki”.

Fakt, że utrzymujemy się ciągle w jakim takim zdrowiu indywidualnym, nie powinien nas w ogóle uspokajać. Dominująca dziś agresywnie retoryka głosi bowiem, że nasze zdrowie nie będzie doskonałe aż do momentu, gdy się nie zaimpregnujemy najnowszymi preparatami, które handlowo przyjęły nazwę szczepionek przeciwko COVID-19. Nie piszę tego po to, aby kogoś przekonywać czy też cokolwiek doradzać. Ot, zauważam jedynie, że zdrowie stało się kategorią ideologiczną i obarczoną wieloma politycznymi uściśleniami. Jeśli czujesz się zdrowy i dbasz o swoje ciało, to wcale nie znaczy, że jesteś odpowiedzialnym obywatelem – takim staniesz się dopiero w momencie, gdy przestaniesz zadawać nieodpowiedzialne pytania i wprowadzisz sobie do ciała wskazane przez władze substancje! Musimy jednak znaleźć sposób na wyjście z tak właśnie zastawionej pułapki, w którą mają wpaść nasza logika, wzajemna solidarność i empatia. Nie ma co ronić łez nad utraconymi swobodami i zagęszczającym się wokół totalitaryzmem. Trzeba znaleźć na to szybkie rozwiązanie praktyczne, które pokaże nam, w jaki sposób – w zgodzie etyką – nadal pozostać wolnymi ludźmi. Z jednej strony zwolennicy totalitarnych uregulowań sanitarnych natychmiast zacytują nam jedno z ulubionych zdań Hegla, powtarzane przez Lenina: „Wolność to uświadomiona konieczność” – taki dyskutant doda od razu, że tam, gdzie zaczyna się nieodpowiedzialność wobec innych, sprowadzanie na nich zagrożenia, wolność zamienia się w szkodliwą swawolę. Z drugiej – skłonni do histerycznej przesady obrońcy wolności zaczną cytować posła Grzegorza Brauna wykrzykującego w kierunku ministra zdrowia: „będziesz wisiał!”. Jednym słowem – z tej pułapki nie tak łatwo uciec... Starajmy się zatem wyjść z niej bez uszczerbku dla naszego własnego poczucia godności i etyki. Jedyne sensowne wyjście widzę w przekazywaniu sobie życzenia: zdrowia i wolności!

Słowa mają moc, a skoro wierzymy w ich sprawcze znaczenie, obdarzajmy bliźnich właśnie takim życzeniem. Towarzyszy ono każdemu mojemu pożegnaniu z widzami Komentarza tygodnia i (co cieszy mnie najbardziej) weszło już do powszechnego stosowania w relacjach między świadomymi ludźmi. Zdrowie jest konieczne, aby czerpać z życia pełną radość, a wolność jest warunkiem ku temu, by życie kontentowało nas najmocniej, jak to tylko możliwe. A zatem zamiast obrzucania kogokolwiek życzeniami śmierci, życzmy wszystkim żeby w tych dziwacznych czasach pozostali zdrowi i wolni.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2021-09-22 07:48

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wymyślić Polskę na nowo…

Polska wymyślona na nowo przyniesie świeży sens istnienia, poświęceń, zdefiniuje nowoczesny patriotyzm oraz wskaże kierunki i metody ich osiągania.

Świat polityki zaczyna przypominać geologię ziemi. Co jakiś czas nachodzą na siebie wielkie płyty tektoniczne i następuje trzęsienie ziemi, wyładowanie, które burzy wszystko, co już zdążyło się unormować na powierzchni. Żyjemy w epoce, w której trą o siebie co najmniej trzy wielkie płyty światowej polityki: Stany Zjednoczone i Izrael, Chiny wraz z BRICS oraz powstający dopiero fenomen gnających do przodu „państw trzecich”, takich jak choćby Turcja, której firmy i prywatne kompanie militarne zaczynają odgrywać coraz większą rolę w krajach postkolonialnych – szczególnie na kontynencie afrykańskim. Jak Państwo widzą, nie zwracam większej uwagi na Europę. Stary Kontynent właśnie wypala się cywilizacyjnie, gospodarczo i społecznie. Europa nie ma już większego znaczenia globalnego. Jest pogrążona we własnych wielkościowych jeszcze oparach, które jednakowoż nie zaznaczają się już w świecie niczym szczególnym ani tym bardziej nowatorskim. Europa – pod władaniem Niemiec z doczepką Wielkiej Brytanii – staje się tonącym luksusowym domem starców, w którym coraz większą rolę odgrywają hordy barbarzyńców niosących brud zwyczajów i kultur, które bezpowrotnie rujnują kontynent i powodują jego nieustanne staczanie się. Chcąc przetrwać, Polska nie może już spoglądać na Zachód jako na wzorcowy przykład postępowania. Tam już nie ma niczego, co by kreowało nową przestrzeń. Technologiczna rewolucja gna, napędza globalną gospodarkę, nikt jednak nie zamierza płakać ani rozwodzić się nad gasnącą cywilizacją. Demon anihilacji rozlewa się po całym centrum starego świata i nic już nie uratuje tonących okrętów społeczeństw, które kilkadziesiąt lat temu zrezygnowały z wiary w Boga Jedynego i z etosu, który z tego faktu wynika. Polska już podlega procesom gnilnym, ciągle jednak mamy naród i wiarę, które mogą jeszcze dawać nadzieję, że nasz okręt uzyska sterowność i odpłynie z „zatoki zagłady”, gdzie panuje już morowe moralnie powietrze.
CZYTAJ DALEJ

„Katolicki influencer” – czyli jaki? Misja na cyfrowym kontynencie

2025-07-27 10:26

[ TEMATY ]

Monika Przybysz

katoliccy influencerzy

sdecoret/fotolia.com

Żyjemy w epoce, w której cyfrowy świat stał się nowym kontynentem - miejscem rozmów, idei i poszukiwania sensu. Pojawia się pytanie: kim jest „katolicki influencer” i jak wygląda jego misja w cyfrowym świecie - przestrzeni pełnej możliwości, ale i zagrożeń? „W świecie ulotności i półprawd trzeba głosić nadzieję, która jest trwała i zakorzeniona w Chrystusie” - wskazała dr hab. Monika Przybysz, medioznawca z Instytutu Edukacji Medialnej Wydziału Teologicznego UKSW.

28 i 29 lipca w Rzymie odbędzie się jubileusz dedykowany katolickim influencerom i ewangelizatorom internetowym. To historyczne wydarzenie zgromadzi cyfrowych ewangelizatorów z całego świata, by wspólnie się modlić, dzielić doświadczeniami i umacniać w misji głoszenia Chrystusa w sieci.
CZYTAJ DALEJ

„Katolicki influencer” – czyli jaki? Misja na cyfrowym kontynencie

2025-07-27 10:26

[ TEMATY ]

Monika Przybysz

katoliccy influencerzy

sdecoret/fotolia.com

Żyjemy w epoce, w której cyfrowy świat stał się nowym kontynentem - miejscem rozmów, idei i poszukiwania sensu. Pojawia się pytanie: kim jest „katolicki influencer” i jak wygląda jego misja w cyfrowym świecie - przestrzeni pełnej możliwości, ale i zagrożeń? „W świecie ulotności i półprawd trzeba głosić nadzieję, która jest trwała i zakorzeniona w Chrystusie” - wskazała dr hab. Monika Przybysz, medioznawca z Instytutu Edukacji Medialnej Wydziału Teologicznego UKSW.

28 i 29 lipca w Rzymie odbędzie się jubileusz dedykowany katolickim influencerom i ewangelizatorom internetowym. To historyczne wydarzenie zgromadzi cyfrowych ewangelizatorów z całego świata, by wspólnie się modlić, dzielić doświadczeniami i umacniać w misji głoszenia Chrystusa w sieci.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję