Prymas podkreślał: „Starajcie się wiele wyrozumieć i wiele ludziom przebaczyć. Nie dajcie się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężajcie (Rz 12, 21). Owszem, starajcie się w każdym ludzkim życiu dopatrzeć się dobra i umiejcie je uwydatnić”.
Sam tak postępował, nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Kiedy był uwięziony podchodził do pilnujących go w okresie Bożego Narodzenia ubeków, z troską zapytał o ich rodziny i składał świąteczne życzenia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Język, który leczy
Prymas zdawał sobie sprawę, jak wielką moc posiada słowo. Dawał temu wyraz zwłaszcza w czasie spotkań z pisarzami i pracownikami literatury.
„Macie być psami, może jedynymi, którym została jeszcze odrobina miłości do człowieka pokaleczonego i poranionego! Wasz język musi im służyć, gdy ludzie wielcy i wspaniali, ucztujący w pałacach, już nie widzą człowieka poranionego w Polsce, wyrzuconego na ulicę, wciąż bitego i kopanego! Ktoś musi się nad nim zlitować, bo to przecież twój brat, twój rodak! A chociaż byłby i twoim wrogiem — człowiekiem jest!” – mówił, przywołując biblijną przypowieść o Łazarzu, któremu rany lizały psy.
Reklama
W Liście Pasterskim o Społecznej Krucjacie Miłości Prymas nawoływał do wypowiedzenia walki przekleństwom i wyzwiskom. Prosił, by nie ulegać modzie, która głosi, że brutalność jest znakiem charakteru, mocy i pewności siebie. Jest ona przede wszystkim oznaką braku wychowania, niezależnie skąd wychodzi – z ust czy spod pióra. Podstawową zasadą chrześcijanina jest unikanie wojny słów w swoim otoczeniu i niepłacenie złym słowem za każde słowo, niepodnoszenie głosu na nikogo. Prymas zachęcał również do czuwania nad myślami, uczuciami i głośnymi osądami, aby o nikim źle nie myśleć i źle nie mówić; aby unikać nieprzyjaznych myśli i porywczych sądów.
W obronie ojczystej kultury
Kardynał Wyszyński wspierał wszelkie działania, które naszą rodzimą, chrześcijańską kulturę promowały. W 1975 r. za jego wiedzą i aprobatą w kościele akademickim św. Anny w Warszawie odbył się pierwszy Tydzień Kultury Chrześcijańskiej. Był to przełomowy rok, który oficjalnie i otwarcie przełamał istniejący dotychczas monopol kultury państwowej.
Dwa lata później prymas Wyszyński podkreślił również w kościele św. Anny, że miarą kultury jest nie ilość i jakość wyprodukowanych dóbr, lecz rozwój osobowości. Mówił wtedy m. in. do siedzących w prezbiterium literatów i aktorów: „Bodajże ważniejszą w tej chwili jest w Polsce obrona kultury, kultury narodowej, ojczystej, chrześcijańskiej niż jakikolwiek inny program. Może na polskiej ziemi nie powstać wiele rzeczy, ta lub inna fabryka i to jeszcze nie będzie największa strata… Przegraną Polski byliby ludzie, którym brak kultury osobowej, niemi, li tylko pragmatyczni, wrodzy sobie, eliminujący z życia duchowość, wymiar transcendentny”.
Prymas wskazywał także, że u fundamentu kultury leży szacunek dla człowieka od chwili poczęcia.
„Bóg pierwszy mnie umiłował, to znaczy – pomyślał mnie, zanim o tym mówiono w ognisku rodzinnym. I właśnie tutaj zaczyna się kultura”.