Reklama

Komentarze

Życie w niedoczasie

Skracamy godziny snu, rezygnujemy z odpoczynku i niejednokrotnie pracujemy nawet w czasie urlopu. Współcześnie dużo łatwiej nam jest dać jałmużnę w postaci pieniędzy, żywności czy przedmiotów niż podzielić się godziną z własnej doby.

Niedziela Ogólnopolska 31/2021, str. 22-23

[ TEMATY ]

czas

Magdalena Pijewska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Brak czasu to najczęstsze wytłumaczenie tego, że odwołaliśmy jakieś spotkanie lub gdzieś nie zadzwoniliśmy. Rekordziści przekładają wizyty u znajomych nawet przez parę lat. Oczywiście, dziś mamy wiele innych możliwości podtrzymywania kontaktów rodzinnych i towarzyskich. Minęły, niestety, lata, w których relacja z drugim człowiekiem stanowiła wartość samą w sobie, a rozmowa była przyjemnością i relaksem. Wieczorem czy w weekend nie zadzwonimy już do tych, których lubimy. Coraz częściej sami nie odbieramy połączeń, a nawet nie oddzwaniamy. Wprawdzie żyjemy w dobrobycie, o jakim nie śniło się poprzednim pokoleniom – mamy samochody, telefony, internet – cierpimy jednak na chroniczne zmęczenie. I oczywiście nie mamy czasu praktycznie na nic, z wyjątkiem tego, co musimy bezwzględnie wykonać.

Niepotrzebne minuty

Kiedy średniowieczna Europa przekształcała się z pogańskiej w chrześcijańską, towarzyszyła jej przebudowa pierwotnego pojmowania czasu. W świadomości ludowej jednakże archaiczny kalendarz długo jeszcze funkcjonował na drugim planie. Czas rolniczy był jednocześnie czasem liturgicznym. Doba dzieliła się nie na jednakowe odcinki, ale na liczone od wschodu do zachodu Słońca godziny dnia i odmierzane od zachodu do wschodu – godziny nocy. W zależności od pory roku godziny te były dłuższe lub krótsze. Czas wiejski był więc sprzężony z rytmem natury i nie wymagał precyzji godzinowej ani tym bardziej minutowej. Większa część społeczeństwa określała czas na podstawie bicia dzwonów kościelnych, które dzieliły dobę na tzw. godziny kanoniczne. Sami mnisi dokonywali pomiarów czasu według przeczytanych stron Pisma Świętego lub liczby odmówionych psalmów. Warto tutaj dodać, że również kalendarze średniowieczne, przedstawiane na ścianach katedr, na freskach czy w miniaturach książkowych, obrazowały przeważnie kalendarz rolniczy i czerpały tym samym z antyku. Znamienne, że zegarmistrzostwo stało się najbardziej wyrafinowaną ze średniowiecznych technik. Podstawowym zadaniem urządzenia mierzącego czas było imitowanie funkcjonowania przyrody. Zegar katedry w Strasburgu zbudowany w 1354 r. zawierał kalendarz i astrolabium. Wraz z wybiciem godziny pojawiało się trzech mędrców, którzy przesuwali się przed Maryją trzymającą Dzieciątko Jezus i składali Jej pokłon. Następnie kurant wygrywał melodie pieśni religijnych. Dodatkowo mistrzostwem odwzorowania natury był liczący metr kogut, który machał skrzydłami, poruszał ogonem i piał, ilekroć wybiła godzina 12. W XVII wieku zaczęto rezygnować z uświęconego spojrzenia na przyrodę, choć jeszcze wiek później wykopaliska skamieniałych szczątków organicznych traktowano jak pozostałości stworzenia lub potopu. Prawdziwy przełom w pojmowaniu czasu nastąpił dopiero w XIX wieku za pośrednictwem idei ewolucyjnych. Wówczas to zamknięty świat czasu biblijnego został rozciągnięty na ery geologiczne. Sam człowiek zaś przestał myśleć o czasie jako własności Boga.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Tik-tak...

Choć już mało kto nosi zegarek na ręku, każdy ma przed sobą smartfon, który nieubłaganie odmierza czas. Zegar wyświetla się nieustannie w rogu monitora naszego komputera, na ekranie telewizora, świeci z przodu kuchenki; godzinę obwieszczają też radiowi spikerzy. W wielu współczesnych wnętrzach ogromny zegar ścienny jest centralnym elementem wystroju. Czy nam się to podoba, czy nie – czasomierze otaczają nas dosłownie wszędzie: w komunikacji miejskiej, na przystankach, w urzędach. Nie ma ich tylko w galeriach handlowych i supermarketach, bo takie jest założenie. W pracy i na ulicy mamy się spieszyć, czas bowiem jest istotny jako czynnik wytwarzania dóbr. W dużych sklepach, wzorem kasyn, nie ma zegarów ani okien. Ta sztuczka sprawia, że tracimy poczucie czasu i możemy przez to wydać więcej pieniędzy. Odkąd człowiek spopularyzował zegary, odmierzany czas nie tylko bezwzględnie reguluje nasze życie, ale też generuje silny stres i wrażenie codziennego wyścigu. Jak to możliwe, że daliśmy się tak sterroryzować maszynie do odmierzania czasu? Zegar mechaniczny został wynaleziony pod koniec XIII wieku, ale w ówczesnej społecznej świadomości instrumenty tego rodzaju były traktowane jak przedmioty zbytku. Wiek później te nowe wynalazki, jeszcze bez wskazówki minutowej, zaczęły się pojawiać na wieżach ratuszowych wielu europejskich miast. Społeczeństwo odeszło od kontemplacyjnej wizji świata w aspekcie wieczności na rzecz teraźniejszości. Odmierzanie czasu znalazło się w centrum uwagi właścicieli manufaktur, kupców oraz przedsiębiorców. Czas narzucał im swój rytm i zmuszał do ciągłego pośpiechu. Wraz z uświadomieniem sobie wartości czasu pojawia się też kategoria jego złego wykorzystania czy wprost – marnowania. Społeczeństwo przemysłowe generuje również nowe pojęcie: czasu wolnego od pracy.

Znikający czas

W wiekach XX i XXI czas wolny od obowiązków zawodowych zostaje przekształcony w sferę innych aktywności. Nie siedzimy już na ganku i nie szydełkujemy ani nie popijamy herbaty z rodziną. Dziś coraz częściej udajemy się na wycieczki rowerowe, chodzimy na siłownię czy popularną zumbę. Im bardziej praca nas unieruchamia, tym silniej poszukujemy czegoś, co pozwoli utrzymać ciało w sprawności i spalić zbędne kalorie. Takich potrzeb nie mają raczej pracujący fizycznie rolnik czy górnik, coraz więcej zawodów jednak sprowadza się do pracy umysłowej, stacjonarnej. Dodatkowo miniony rok, zdominowany przez pandemię COVID-19, uzmysłowił wielu z nas, że pracę można w ogóle wykonywać w domu, co wprowadziło nowe wzorce zachowań, również te związane z kulturą wolnego czasu. Nie pozostawia jednak wątpliwości fakt, że ciągle nie dajemy rady z czymś zdążyć, stale odrabiamy jakieś zaległości i mamy wrażenie, jakby doba trwała coraz krócej. Amerykański psycholog William James zauważył już w 1890 r., że im jesteśmy starsi, tym mniej wydarzeń staje się dla nas przeżyciami godnymi zapamiętania. Dlaczego? Głównie dlatego, że wpadamy w rutynę obowiązków, a do tego funkcjonujemy w ciągłym stresie. Jednocześnie rok to dla 5-latka 20% jego życia, zaś dla 50-latka raptem 2%. Coraz częściej jednak spotykam się z opiniami samych dzieci: „Ojej, dopiero przyjechaliśmy, a już wyjeżdżamy. Jak ten czas szybko biegnie!”. To skłania do głębszych poszukiwań odpowiedzi na pytanie, czym jest i od czego zależy nasze poczucie czasu.

2021-07-27 12:14

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czas i odwaga

Niedziela Ogólnopolska 3/2017, str. 34

[ TEMATY ]

duszpasterstwo

czas

Fotolia.com

„Jak ten czas szybko leci”. Stwierdzenie to, na pozór banalne, streszcza jednak w sobie wiele. Są w nim smutek i żal, są nadzieja i lęk, wreszcie – refleksja nad przemijaniem i śmiercią. Czy jest tu miejsce na odwagę?

Proste rozróżnienie na przeszłość, przyszłość i teraźniejszość nie wystarcza. Owszem, zdolność do ujmowania własnego istnienia w tych wymiarach czasu warunkuje pewien rodzaj transcendowania, przekraczania „status quo” swego istnienia i określania siebie jako istnienia ukierunkowanego ku czemuś (przyszłości), na podstawie czegoś (przeszłości), będącego w czymś (teraźniejszość). Przeszłość interpretowana jest nie tyle jako coś, co było i już nie istnieje, ile raczej jako coś, co jest podłożem dla procesu stawania się zdolnym do istnienia. Teraźniejszość natomiast rozumiana jest jako proces stawania się poprzez rozwiązywanie problemów sytuacji życiowych w aspekcie przyszłości na podstawie przeszłości. Ale to raczej przyszłość jest tym wymiarem, który nadaje pełne znaczenie przeszłości i teraźniejszości, i w tym sensie można ją traktować jako dominujący wymiar ludzkiego sposobu istnienia.

CZYTAJ DALEJ

Święty ostatniej godziny

Niedziela przemyska 15/2013, str. 8

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Nawiedzając pewnego dnia przemyski kościół Ojców Franciszkanów byłem świadkiem niecodziennej sytuacji: przy jednym z bocznych ołtarzy, wśród rozłożonych książek, klęczy młoda dziewczyna. Spogląda w górę ołtarza, jednocześnie pilnie coś notując w swoim kajeciku. Pomyślałem, że to pewnie studentka jednej z artystycznych uczelni odbywa swoją praktykę w tutejszym kościele. Wszak franciszkański kościół, dzisiaj mocno już wiekowy i „nadgryziony” zębem czasu, to doskonałe miejsce dla kontemplowania piękna sztuki sakralnej; wymarzone miejsce dla przyszłych artystów, ale także i miłośników sztuki sakralnej. Kiedy podszedłem bliżej ołtarza zobaczyłem, że dziewczyna wpatruje się w jeden obraz górnej kondygnacji ołtarzowej, na którym przedstawiono rzymskiego żołnierza trzymającego w górze krucyfiks. Dziewczyna jednak, choć później dowiedziałem się, że istotnie była studentką (choć nie artystycznej uczelni) wbrew moim przypuszczeniom nie malowała tego obrazu, ona modliła się do świętego, który widniał na nim. Jednocześnie w przerwach modlitewnej kontemplacji zawzięcie wertowała kolejne stronice opasłego podręcznika. Zdziwiony nieco sytuacją spojrzałem w górę: to św. Ekspedyt - poinformowała mnie moja rozmówczyni; niewielki obraz przedstawia świętego, raczej rzadko spotykanego świętego, a dam głowę, że wśród większości młodych (i chyba nie tylko) ludzi zupełnie nieznanego... Popularność zdobywa w ostatnich stu latach wśród włoskich studentów, ale - jak widać - i w Polsce. Znany jest szczególnie w Ameryce Łacińskiej a i ponoć aktorzy wzywają jego pomocy, kiedy odczuwają tremę...

CZYTAJ DALEJ

Ks. Ripamonti: jesteśmy świadkami wycofywania się z prawa do azylu w Europie

2024-04-18 17:39

[ TEMATY ]

Unia Europejska

Włochy

migracja

Ks. Ripamonti

robertopierucci/pl.fotolia.com

W Europie jesteśmy świadkami wycofywania się z prawa do azylu - uważa ks. Camillo Ripamonti, kierujący Centro Astalli - jezuickim ośrodkiem dla uchodźców w Rzymie. Postawę taką sankcjonuje, jego zdaniem, Pakt Migracyjny, przyjęty kilka dni temu przez Parlament Europejski.

Według niego fakty i sytuacje z 2023 roku pokazały, że „zjawiska migracji nie rozwiązuje się poprzez outsourcing [kierowanie migrantów do krajów trzecich - KAI], push-backi, brak realnej polityki ratowniczej na morzu i przyspieszone procedury na granicy”. „Tego, co uważa się za problem migracyjny, nie rozwiązuje się poprzez usuwanie ludzi z ziemi europejskiej, ale poprzez usuwanie przyczyn przymusowej migracji” - wskazał włoski duchowny.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję