Reklama

Kościół

Szaleniec Boży

Ksiądz Marceli Prawica był jednym z najsłynniejszych polskich misjonarzy. Przez 45 lat w buszu mówił ludziom o Bogu. Mieszkał w Chingombe w Zambii, niewielkiej miejscowości oddalonej od najbliższego miasta o 220 km. Zmarł trzy lata temu w opinii świętości. Tego niesamowitego zakonnika wspomina jego wychowanek – ks. Józef Hernoga w rozmowie z Krzysztofem Tadejem.

Niedziela Ogólnopolska 48/2020, str. 22-23

Zdjęcia: Krzysztof Tadej

Ksiądz Prawica głosił Ewangelię tam, gdzie najtrudniej

Ksiądz Prawica głosił Ewangelię tam, gdzie najtrudniej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Krzysztof Tadej: Kiedy myśli Ksiądz o ks. Marcelim Prawicy, to...

Ks. Józef Hernoga: ...myślę o świętym kapłanie. To był szaleniec Boży! Całkowicie oddany Bogu i ludziom. Wierzę, że w przyszłości rozpocznie się jego proces beatyfikacyjny.

W parafii Chrystusa Króla w Radomiu słyszałem, jak ks. Marceli Prawica mówił: „Kapłan nigdy nie może być letni! Trzeba wiedzieć, po co jest się księdzem. Nie dla kariery, zaszczytów. To Bóg jest najważniejszy, a nie ja. Mam czynić Jego wolę, być sługą dla ludzi”. A radomskim seminarzystom przypominał: „Jeśli macie inne cele, to odejdźcie!”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Szedł na całość. Był radykalny. I zawsze dla ludzi. Praktycznie nic nie miał. Wszystkie jego rzeczy można było spakować do małej walizki. Kiedyś w Zambii zaprosił go prezydent, by wręczyć odznaczenie za pracę misyjną. Siostry zakonne kupiły mu garnitur i nowe buty, bo zwykle chodził w jednej koszulce. Gdy wychodził od prezydenta, zatrzymał go portier i zapytał: „Skąd masz takie ładne buty?”, i opowiedział, jaką ma ciężką sytuację. Ksiądz Prawica zdjął wtedy buty i mu dał. Wrócił boso.

Poznaliście się w diecezji radomskiej, w miejscowości Końskie.

Byłem wówczas ministrantem. Proboszczem był starszy ksiądz Jan Koziński, a parafią zarządzał ks. Władysław Kościec. Pamiętam, jak krzyczał na ks. Prawicę.

Reklama

Krzyczał?

Ksiądz Marceli przyszedł do niego i chciał pożyczyć 100 zł. A ten nie wytrzymał: „Dałem ci rano pensję, a ty już wszystko rozdałeś?”. W takich okolicznościach poznałem ks. Prawicę – człowieka, który szukał biednych, potrzebujących ludzi. I wszystko, co miał, rozdawał potrzebującym. Zapamiętałem także inne zdarzenie. W budynku parafialnym mieszkało 5-6 księży. Mieszkania były malutkie, w bardzo złym stanie, z jedną toaletą dla wszystkich. Szczególnie jeden pokoik był straszny, z obciętym sufitem. My, ministranci, nazywaliśmy go norą. Jak szykowała się zmiana wikariusza, to ksiądz, który tam mieszkał, natychmiast się wyprowadzał. Przenosił się do innego pokoju, a to miejsce dostawał ten, który przychodził do parafii. Kiedyś pojawił się ks. Stanisław Piekarski. Miał 33 lata, był bardzo chory. I stało się coś odwrotnego. Gdy wszyscy uciekali z tej nory, to ks. Marceli Prawica właśnie tam się wprowadził, żeby zrobić miejsce dla chorego księdza.

Czyli był księdzem z prawdziwego zdarzenia...

Człowiekiem z chęcią głoszenia słowa Bożego każdemu i w każdych warunkach. Szukającym ludzi. Zapracowanym od świtu do nocy. Po latach zrozumiałem, że nie mieścił się w naszych warunkach. W Polsce w czasach PRL było ciężko, ale dla niego to było zbyt wygodne życie. Chciał głosić Ewangelię tam, gdzie najtrudniej i był szczęśliwy na misjach.

Jak znalazł się w Zambii?

Na początku marzył, by pojechać do Brazylii. Opowiadał o tym na katechezach. Do naszego biskupa Piotra Gołębiowskiego przyjechał biskup z Zambii, który prosił, błagał o kapłanów. Ksiądz Marceli się nie zastanawiał. „Jak jest taka potrzeba, to jadę do Zambii” – stwierdził.

W Zambii większość życia spędził w Chingombe.

To była jedna z najtrudniejszych placówek misyjnych. Może najtrudniejsza w całej Zambii. Gdy tam pojechał, to zobaczył przerażającą biedę. W buszu ludzie głodowali. Klimat był niesprzyjający. Wiele osób chorowało na malarię. Do tego najbliższe miasto oddalone było o 220 km. Żaden ksiądz nie mógł się tam utrzymać bez pomocy finansowej z zewnątrz.

Czy ks. Marceli opowiadał o trudnościach?

Kiedyś napisał o potwornej suszy. Najtrudniejsze dla niego było patrzenie na umierające dzieci. Nie miały co jeść. Ksiądz Prawica był bezradny, bo wszystko, co miał, już rozdał. Do listu dołączony był wyciąg z konta. Były tam zaledwie dwa dolary. W Niemczech, gdzie jestem od 31 lat, organizowałem dla niego pomoc finansową (ks. Józef Hernoga jest proboszczem w parafii w Schwabach k. Norymbergi – przyp. K.T.). Ludzie są tu życzliwi i ofiarni. Nieraz przekazywali intencje mszalne dla ks. Marcelego.

I wtedy ksiądz się zdenerwował?

Ja? A tak! Zgadza się! Ksiądz Marceli przyjechał na urlop, odwiedził mnie w Schwabach. Przekazałem mu intencje mszalne i pieniądze, które dali ludzie. Porozmawialiśmy i pojechał do Polski. Głosił kazania w różnych kościołach. Ale proboszczowie tłumaczyli, że nie mogą mu pomóc, że nie mają oszczędności, nie mają intencji mszalnych. Ksiądz Prawica bardzo się tym przejął. Wyjął pieniądze, które mu dałem i przekazał je razem z intencjami. Potem z ogromnym przekonaniem powiedział do mnie: „Nie wiedziałem, że w Polsce jest tak ciężko, taka bieda!”. Wtedy się zdenerwowałem. Ale oczywiście nie na Marcela (śmiech). Trzeba jednak podkreślić, że doświadczał wielu innych, pozytywnych reakcji, m.in. ks. Bernard Kasprzycki, odpowiedzialny za misje w diecezji radomskiej, stale organizował dla niego pomoc. Pomagali też inni kapłani i świeccy.

W czasie pobytu ks. Prawicy w Niemczech doszło do zaskakującej sytuacji...

Gdy przyjeżdżał, to zwiedzaliśmy okolice. Pokazywałem mu kościoły i zabytki. Oczywiście, w trakcie wycieczki zaprosiłem go na dobry obiad. A wieczorem w domu zacząłem przygotowywać kolację. Nie wytrzymał: „Co?! Zjedliśmy dzisiaj cały obiad, a ty jeszcze kolację chcesz robić?” – wybuchnął. Potraktował to jako coś nienormalnego. Po chwili mi wytłumaczył: „Jestem przyzwyczajony, żeby dwa, trzy dni wytrzymać bez jedzenia. Nieraz w drodze do wiosek w buszu cztery dni nic nie jadłem”. To było dla mnie wstrząsające. Przy okazji tych wieczornych spotkań pytałem o życie w Chingombe, czy jest bezpiecznie. Opowiedział, że gdy jechał do Lusaki, został ostrzelany. Przestępcy zabrali mu stary samochód. Ale nie narzekał. Na koniec dnia powiedział, że to w zasadzie ja jestem misjonarzem, a nie on.

Dlaczego?

Ksiądz Prawica był bystrym obserwatorem. Szybko zorientował się, jakie mamy w Niemczech problemy. Powiedział wtedy: „Idę do jakiejś wioski przez 2 czy 3 dni. Gdy się zbliżam, biją dzwony. Wszyscy wychodzą. Nagle mam przed sobą tysiąc osób. Od razu zaczynam spowiadać. Trwa to 3-4 godziny. Potem przez 3 godziny odprawiam Mszę św. Po jej zakończeniu, gdy jestem już bardzo zmęczony, każdy chce jeszcze ze mną porozmawiać. A u was? Biją dzwony, ale tylko kilka osób idzie do kościoła. Chcesz mówić o Bogu, a ludzie odpowiadają: „Masz rację, ale dzisiaj nie będę cię słuchał, bo jestem zajęty”. Muszę przyznać, że tak właśnie często się zdarza. Słyszę: „Masz rację” i po chwili: „Teraz nie mam czasu, mam swoje sprawy”.

Jakie przesłanie dla świeckich wynika z życia ks. Marcelego Prawicy?

Jeśli coś robisz, rób to z pasją! Każdy zawód może być służbą dla Boga i ludzi. Jeśli ktoś będzie zafascynowany tym, co robi, to będzie też szczęśliwy. Taki był ks. Marceli Prawica. Nieprzeciętny, fascynujący. Nigdy się nie zrażał. Nie myślał o sobie, ale poświęcał się dla innych. I dlatego był tak bardzo szczęśliwy.

Ks. Józef Hernoga
kapłan pochodzący z Końskich, a pracujący w Schwabach (Niemcy)

2020-11-25 11:05

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozważania na niedzielę: Jak się uczyć miłości?

2024-05-02 20:31

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

To jest wręcz szalone że współczucie i empatia mogą zmienić świat szybciej niż konflikty i przemoc. Każdego dnia doświadczamy sytuacji, które testują naszą wrażliwość - naszą miłość do siebie samego do bliźnich i oczywiście do Boga.

Czy możemy się tak przygotować by te testy zdać pomyślnie, by one nas nie rozbiły?

CZYTAJ DALEJ

Bytom: Profanacja Najświętszego Sakramentu. Rozrzucone konsekrowane hostie

2024-05-02 12:47

[ TEMATY ]

profanacja

Karol Porwich

W kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bytomiu-Szombierkach doszło do profanacji Najświętszego Sakramentu. Policja przekazała w czwartek, że poszukuje sprawców kradzieży z włamaniem.

Rzecznik diecezji gliwickiej ks. Krystian Piechaczek powiedział, że w nocy z poniedziałku na wtorek nieznani sprawcy rozbili taberankulum, z którego zabrali cyboria (pojemniki na Najświętszy Sakrament), małą monstrancję oraz relikwiarz św. Faustyny. W kościele i poza nim znaleziono rozrzucone i sprofanowne konsekrowane hostie. Skradziono także ekran, na którym wyświetlane były pieśni religijne podczas nabożeństw. Parafia nie oszacowała jeszcze strat.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 4.): Oddaj długopis

2024-05-03 20:00

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

Czy w oczach Maryi istnieją lepsze i gorsze życiorysy? Dlaczego warto Ją zaprosić we własny rodowód? I do jakiej właściwie rodziny Maryja wprowadza Jezusa? Zapraszamy na czwarty odcinek „Podcastu umajonego” ks. Tomasza Podlewskiego o tym, że przy Maryi każda historia może zakończyć się świętością.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję