Damian Krawczykowski: Od zawsze był Pan tak blisko Kościoła czy nastąpił jakiś moment przełomowy?
Wojciech Modest Amaro: W Kościele byłem od małego. Przygotowania do Pierwszej Komunii św. rozbudziły we mnie chęć bycia bliżej, przy ołtarzu, służenia Bogu. Przełożyło się to na wiele lat służby ministranckiej. Potem przyszedł okres, kiedy porzuciłem Boga, a dokładnie rzecz ujmując – zaprzestałem rozwijać swoją wiarę. Pochłonęło mnie życie: wyjechałem za granicę, popłynąłem z prądem świata w pogoni za zdobywaniem szczęścia swoimi metodami. Kontynuowałem czasami praktyki: niedzielną Mszę św., bardzo rzadko przystępowałem do sakramentu spowiedzi św., ale w swoim myśleniu byłem dalej osobą wierzącą. W takiej ułudzie tkwiłem przez wiele lat, aż przyszedł moment nawrócenia. Jestem przekonany, że jest on gwarantowany dla każdego, kto jest ochrzczony – czyli od chwili, gdy staliśmy się dziećmi Boga. To jest gwarant, że On nas nigdy nie zostawi na pastwę losu. Jest jeden mały warunek: musisz z głębi serca chcieć, żeby On ci pomógł, podał rękę, zmienił życie, uratował je, nadał mu sens. Taki warunek spełniłem, prosząc Go w sercu, aby mnie uratował – mimo że po ludzku nie brakowało mi niczego. I przyszedł po mnie...
Nie obawia się Pan opinii ludzi, gdy otwarcie mówi Pan o Bogu czy służy podczas Mszy św.?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Jeśli patrzysz na życie przez pryzmat żywej wiary, to przede wszystkim przestajesz posługiwać się non stop sformułowaniem „ja”. Jest Stwórca, Bóg Ojciec, który cię stworzył i we wszystko cię wyposażył. We wszystko, co masz. A zatem jedyne „ja”, które mi przysługuje, to „ja, świadek”. To wzorzec zaczerpnięty z życia Maryi. Nic dla siebie, nic dla własnej chwały, nic dla budowania własnej wielkości. Ja, świadek tego, że Bóg może stworzyć takiego mnie; ja, świadek, że Bóg może mnie wyposażyć w takie charyzmaty, talenty i dary łaski; ja, świadek, że będąc znany jako człowiek agresywny, impulsywny i arogancki (nieważne, czy była to gra i postawa na potrzeby programu telewizyjnego), mogę wnosić ciepło, służyć innym, czerpać radość ze świadczenia miłosierdzia, prowadzić dom modlitwy. Należy zatem zrozumieć, że wspomniana rozpoznawalność mojej osoby jest efektem woli Ojca. On do tego dopuścił. Jestem Mu winien wdzięczność – ogrom wdzięczności. Czytanie czy służenie w Kościele jest taką formą wdzięczności, przyznania się do Niego. Jest zwykłym odruchem serca: poznałem Jego miłość i miłosierdzie, i staję publicznie po Jego stronie. I nie jest to manifestacja. Żaden pokaz. To wewnętrzna potrzeba.
Czy da się stawać publicznie po stronie Jezusa bez praktykowania wiary, bez sakramentów?
Reklama
Nie ma prawdziwego nawrócenia bez spowiedzi św. Nie jest to możliwe. Wiara, którą wyznajemy, ma w sobie ten jedyny, unikalny sposób rozmowy z Bogiem w oparciu o Jego Dekalog. Rozmowy, która jest kwintesencją posiadania przez nas wolnej woli, zaufania i wiary, że w sakramencie spowiedzi spotykamy samego Boga. Jest to również przestrzeń na ziemi, do której szatan nie ma dostępu. Tam siedzi Chrystus. Nie ksiądz, który sam nie jest święty ani może nawet miły. Sakrament, bez którego – bo to jest najistotniejsze – nie przyjmiesz do swego serca żywego Jezusa: Komunii św., po którą przecież przychodzisz do kościoła. Po ten dar, tę cząstkę Bożą, którą składa w tobie, abyś mógł właśnie świecić Jego światłem, dawać o Nim świadectwo, żyć jego przykazaniami i po raz kolejny umniejszać swój egoistyczny wkład w twoim życiu. Jego obecność rozpocznie lawinę zdarzeń w twoim życiu, lawinę – gwarantuję. Przestaniesz używać pogańskiej terminologii: „przypadek” i zaczniesz odnajdywać w każdej codzienności Jego działanie, natchnienia, inspiracje i Jego obecność. Namacalną. To jest Kościół. To jest mistyczne Ciało Chrystusa – i już za chwilę zrozumiesz, że tym, co od Niego dostajesz, nie możesz się nie podzielić. Nie jesteś w stanie sam tego przyjąć. To jest bezkresne morze. I zrozumiesz ideę wspólnoty, miłosierdzia, miłości bliźniego. To nic twojego czy od ciebie – ty masz być tylko narzędziem w szerzeniu tej Miłości. Jednak żeby być aktywnym „przekaźnikiem”, musisz być w stanie łaski uświęcającej. To jest Kościół.
Dzisiejsze czasy są trudne dla Kościoła. Kryzys kapłaństwa, powołań, spadek liczby wiernych. Czy, Pańskim zdaniem, odważne świadectwa nas, osób świeckich, są dziś ważne?
Żywa wiara bez świadectwa nie istnieje. Żywy Kościół bez świadectwa nie istnieje. Kościół charyzmatyczny bez świadectw działania Ducha Świętego nie istnieje. Pomijam fakt, że Kościół był, jest i będzie zawsze charyzmatyczny – innego nie ma. I nie chodzi za każdym razem o spotkanie modlitewne, mikrofon i podzielenie się świadectwem. To świetny sposób, bo dociera się przeważnie do dużej liczby ludzi. Ale świadectwo to przede wszystkim własne życie. I dawanie go powinno się odbywać przez własne życie. W każdej sytuacji życiowej, rozmowie, zdarzeniu staraj się reprezentować Chrystusa. Nie oglądaj się na nikogo. On ma „przyjść”, „zabrać głos”, „podjąć decyzję” przez ciebie, twoimi ustami, twoimi czynami. W Kościele nie ma podziału na „oni/my”. Jesteśmy jednym ciałem, więc twoja postawa może uzdrowić, nawrócić, pomóc – nie tyko osobom niewierzącym, ale też biskupom, kapłanom, zakonnikom, dla których możesz się stać źródłem umocnienia. Zachwytu nad tym, jaki szczodry potrafi być Pan. Jak może działać przez maluczkich.
Jak zachęcić dziś osoby świeckie do aktywności w Kościele? Do służenia, do głoszenia Dobrej Nowiny...
Otwarcie na Boga – to cała filozofia. Nic więcej. Ta czysta chęć. Innymi słowy – jestem do dyspozycji. My często Bogu „podpowiadamy, do czego się możemy nadać”, tym samym po cichu mówimy, do czego na pewno nie przyłożymy ręki. To rodzaj karykatury naszej chęci służenia Mu. „Tak, ale...”. Bóg oczekuje od nas, jak od Maryi, jedynie: „Tak!”, bez stawiania Mu warunków. Gliniane naczynie nie wybiera, czego w nie naleją. Stajesz zatem gotowy, serce ci wali – i dobrze, bo w rękach Bożych możesz się stać kimś, kim nigdy nie marzyłbyś nawet być; robić rzeczy, o które nigdy byś nie śmiał nawet prosić. >>n
Roszerzoną wersję wywiadu znajdziesz na: www.niedziela.pl/artykul/47919 .
Wojciech Modest Amaro
najbardziej utytułowany i rozpoznawalny polski szef kuchni na świecie. W 2019 r. zaliczony do grona 100 najlepszych kucharzy świata przez The Best Chef Awards, zdobywca pierwszej, historycznej gwiazdki Michelin w Polsce.