Reklama

Kościół

Przyjazny Dom – CasAmica

Niedziela Ogólnopolska 7/2019, str. 12-14

[ TEMATY ]

miłosierdzie

Archiwum CasAmica

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przez cały Rok Święty Miłosierdzia, który trwał od 8 grudnia 2015 do 20 listopada 2016 r., papież Franciszek podkreślał znaczenie życia miłosierdziem nie tylko w słowach, ale przede wszystkim w praktyce. Chrystus chce, byśmy praktykowali 14 uczynków miłosierdzia: 7 względem ciała i 7 względem duszy. Aby skonkretyzować praktykę miłosierdzia, Franciszek zainicjował tzw. piątki miłosierdzia, serię niezapowiedzianych wizyt w miejscach cierpienia. Papież kontynuował tę tradycję również po zakończeniu roku jubileuszowego. 7 grudnia 2018 r., w ramach „piątku miłosierdzia”, Franciszek postanowił odwiedzić dwa ośrodki społeczne na południowych obrzeżach Rzymu, w tym CasAmica – Przyjazny Dom w dzielnicy Trigoria, w pobliżu Uniwersytetu Campus Bio-Medico.

Organizacja non-profit CasAmica, założona w 1986 r., służy ludziom w trudnej sytuacji ekonomicznej – chorym i ich rodzinom, tym, którzy poddają się specjalistycznym badaniom i terapiom z dala od miejsca zamieszkania i przez długie okresy. W Mediolanie organizacja prowadzi z pomocą 90 wolontariuszy 4 schroniska (3 dla dorosłych i 1 dla dzieci), gdzie ma do dyspozycji ok. 100 łóżek. Od sierpnia 2016 r. działa również dom w Lecco.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

W czasie wizyty w CasAmica Ojcu Świętemu towarzyszył jak zwykle w takich sytuacjach abp Rino Fisichella, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji. Gości przyjęła założycielka i prezes CasAmica – Lucia Cagnacci Vedani, która pełniła również funkcję przewodnika.

Po przybyciu Franciszka niektórzy dorośli byli we wspólnej kuchni, a dzieci przebywały w pokoju zabaw. Papież najpierw spotkał się z dziećmi, z którymi bawił się i żartował, a następnie udał się do rodziców, którzy przyjęli go z wielką radością. Franciszek wysłuchał uważnie ich zwierzeń – w większości są to ludzie cierpiący z powodu chorób onkologicznych lub hematologicznych. Dla pacjentów wizyta Papieża była wielkim darem, a dla Lucii Cagnacci Vedani, dobroczyńców i wolontariuszy CasAmica był to znak wdzięczności za ich altruistyczną pracę, za ich dzieła miłosierdzia.

Spotkałem się z panią Lucią, która opowiedziała o swojej trwającej już ponad 30 lat działalności na rzecz ludzi w potrzebie.

W. R.

Włodzimierz Rędzioch: – Jak to się stało, że w połowie lat 80. ubiegłego wieku Pani jako młoda matka czwórki dzieci zdecydowała się założyć dzieło charytatywne, które przybrało nazwę CasAmica?

Reklama

Lucia Cagnacci Vedani: – Wszystko zaczęło się w latach 80. minionego wieku, kiedy miałam małe dzieci. Każdego ranka, gdy wychodziłam z domu, aby zaprowadzić je do szkoły, spotykałam ludzi, którzy spali na ławkach w pobliżu Narodowego Instytutu Raka. Byli to pacjenci, którzy w dzień byli leczeni w instytucie, a w nocy, z braku środków, byli zmuszeni do spania na ławkach, na placach zabaw lub w jakimś starym, opuszczonym samochodzie. Przyjeżdżali do Mediolanu z różnych części Włoch. Z czasem zrozumiałam, że ci chorzy i zdezorientowani ludzie potrzebowali, obok dachu nad głową, pomocy moralnej i psychologicznej. Spotkania z tymi potrzebującymi pomogły mi zrozumieć, że moją misją mogłoby być goszczenie chorych w trudnej sytuacji, przebywających daleko poza domem, i dawanie im rodzinnego ciepła. I tak w 1986 r. udało mi się zorganizować w Mediolanie pierwszy dom dla chorych – CasAmica.

– Nie każdy poświęca własne środki i czas w służbie innym...

– Zawsze zwracałam uwagę na potrzeby drugiego: tak było w rodzinie, tak jest także w domach, które założyłam. Do swojej działalności wciągnęłam już na samym początku całą rodzinę, która ją podzielała i wspierała przez Fundację „Casa dell’Accoglienza”. Moja działalność była przez lata wspierana nie tylko przez fundację, ale także przez przyjaciół i firmy, które przyczyniły się do rozwoju tego ważnego dzieła i zarządzania nim. Jednak nasze domy nie mogą działać bez wsparcia wolontariuszy i pracowników, których dziś jest ok. 120. To dzięki ich poświęceniu stworzyliśmy chorym komfortowe i przyjazne otoczenie.

– Czy to prawda, że Pani mąż odradzał zakładanie CasAmica również w Rzymie?

Reklama

– Dom w Rzymie powstał dzięki zabiegom Joaquína Navarro-Vallsa, jednego z najbliższych współpracowników Jana Pawła II, w latach 1984 – 2005 dyrektora Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej. Po przejściu na watykańską emeryturę podjął on pracę na prowadzonym przez Opus Dei rzymskim Uniwersytecie Campus Bio-Medico i od 2007 r. pełnił funkcję przewodniczącego Rady Doradczej tej uczelni. Pewnego dnia odwiedził on nasz dom w Mediolanie. Był pełen entuzjazmu, widząc kolorowy wystrój wnętrz i pogodną atmosferę, w której żyli nasi mali goście, oraz wolontariuszy robiących wszystko, by wspierać rodziny tak bardzo doświadczone chorobą dzieci. Na koniec pobytu u nas Navarro powiedział: – W waszym domu widzi się żywą wiarę, pomoc oferowaną drugiemu, dzielenie się, zrozumienie, prawdziwą miłość. Dlatego zapytał nas już wkrótce, czy możemy założyć „Przyjazny Dom” – CasAmica w Rzymie. Mój mąż był temu przeciwny i robił wszystko, aby odwieść mnie od urzeczywistnienia tego pomysłu – Rzym jest daleko od Mediolanu, co zmusiłoby mnie do pozostawania z dala od domu przez długi czas. Lecz Navarro się upierał, powiedział: – Może uda ci się znaleźć kogoś, kto by zbudował dom, ale potrzebne jest twoje doświadczenie, aby ten dom mógł działać tak jak inne domy prowadzone przez ciebie. Dlatego powinnaś zatrzymać się w Rzymie, aby przygotować grupę wolontariuszy, którzy byliby sercem i duszą nowego CasAmica – dom nie powinien stać się zwykłym pensjonatem. Ja też byłam coraz bardziej przekonana do realizacji projektu CasAmica, dlatego skorzystałam z faktu, że w tamtym roku obchodziliśmy 45. rocznicę ślubu, i poprosiłam mojego męża o „prezent” w postaci budynku, który znalazłam w Rzymie. Budynek był w bardzo złym stanie i wymagał gruntownych prac remontowych, ale otoczony był rozległym parkiem, a przede wszystkim znajdował się w sąsiedztwie kliniki uniwersyteckiej Campus Bio-Medico – było to więc idealne miejsce na to, aby dać gościnę chorym leczonym w tym szpitalu oraz ich rodzinom.

– Jak się żyje w Waszych domach CasAmica?

– Pozwoli Pan, że zacytuję wpis do księgi pamiątkowej jednego z naszych gości: „Życie zaczyna się wcześnie rano, wśród brzęku filiżanek i zapachu kawy. Prowadzimy rozmowy i dzielimy się uwagami z nowo przybyłymi gośćmi. Następnie każdy udaje się do szpitala, gdzie jest leczony. Większość z nas wraca do domu późno – jesteśmy zmęczeni, przepełnieni nadzieją, a czasem rozczarowani. Ale wieczorem, niczym wielka rodzina, pomimo napięcia po całym dniu, przygotowujemy wspólną kolację – słychać odgłosy garnków i zapachy gotowanych potraw. Opowiadamy sobie to, co zdarzyło się w czasie dnia, rodzą się nowe przyjaźnie wśród ludzi z różnych regionów i w różnym wieku”.

– Pani, jako wolontariuszka towarzysząca chorym, na pewno mogłaby opowiedzieć wiele historii ludzi, którzy byli goszczeni w CasAmica w czasie leczenia...

Reklama

– Za każdym chorym kryje się historia jego i jego rodziny. Chciałabym opowiedzieć o neapolitańskim lekarzu, Nicoli, który był z nami przez 2 lata, a którego bardzo polubiłam. Na kilka miesięcy przed przyjazdem do nas amputowano mu nogę, ale rak zaatakował płuca; miał tylko 40 lat. Żeby z kimś porozmawiać, zdejmował maskę tlenową. Jego jasne oczy wyrażały wielkie pragnienie życia i chęć walki, by pokonać chorobę. Byłyśmy bardzo bliskimi przyjaciółkami z jego żoną Anną, słodką dziewczyną o zielonych oczach, zawsze pełnych łez. Mieli dwoje dzieci i Nicola walczył dla nich.
Pewnego razu przyniosłam mu kwiaty z mojego ogrodu, które napełniły zapachem cały pokój. Opowiadałam mu o azalii i rododendronach, które kwitły w cieniu majestatycznych sosen, o glicynii, która wspiąwszy się na bardzo wysoką jodłę, przekształciła się w kaskadę pachnących liliowych kwiatów. Nicola zapytał mnie: – Czy masz czereśnie? – Tak, teraz są czerwone od owoców – odpowiedziałam. – Gdybym mógł znów zerwać czereśnie z drzewa, żyłbym wiosną, żyłbym marzeniem. Anna i ja spojrzałyśmy na siebie: dlaczego nie? Lekarze się zgodzili. Anna podpisała oświadczenie. W niedzielę z pomocą mojego męża i Anny zabraliśmy Nicolę do mojego ogrodu. Pchaliśmy wózek inwalidzki pod wielkie drzewa czereśni pełne owoców. Wydawało się, że Nicola zapomniał o wszystkim, spełniło się jego marzenie. Naginaliśmy gałęzie, a jego ręce szukały owoców wśród liści. Wystarczyło tak niewiele, by sprawić mu radość. Byliśmy wzruszeni. Następnie poprosił nas, abyśmy złamali trochę gałęzi i włożyli je na wózek inwalidzki, w jego ramiona. I chciał ich coraz więcej i więcej. Później powiedział: – Teraz chodźmy do szpitala, aby i chłopcy z innych pokoi mogli zjeść czereśnie zrywane z gałęzi! W szpitalu Nicola jeździł między łóżkami i rozdawał gałęzie – dla wszystkich była to wielka niespodzianka. Na jego twarzy pojawił się uśmiech osoby, którą cieszy, gdy daje chociaż odrobinę szczęścia.

– Czego można się nauczyć od osób, które gościły i goszczą w Waszych domach?

Reklama

– Ich bezinteresowności i zaufania, z którymi oddawali siebie w ręce Boga. Pozwoli Pan, że opowiem inną historię. Było to wiosną, chociaż jej jeszcze nie było widać. W tych dniach ciągłego deszczu, gdy tylko się przejaśniło, wyglądaliśmy przez okno, jakbyśmy oczekiwali bliskiej osoby. Byłam z kilkoma wolontariuszkami w salonie CasAmica, aby świętować srebrne gody Antonia, który od wielu miesięcy był naszym gościem. 25 czerwonych róż, na środku stołu tort z imionami jubilatów i datą ślubu. Szepty wolontariuszek przerywały ciężką ciszę pokoju. Wszyscy udawali, że nie widzą wypełnionych łzami oczu Anny, żony Antonia. Ona nie była wzruszona – to były zdumienie, niedowierzanie, ból. Antonio został wypisany ze szpitala w stanie beznadziejnym. Miał 52 lata, był zrównoważonym, mocnym i miłym mężczyzną. Zauważył nasze sztuczne podniecenie i puste słowa i, z lekkim uśmiechem na ustach i iskrą w oczach, przerwał nam, mówiąc: – Wy, aby zobaczyć wiosnę, musicie wyglądać przez okno. Ja wiosnę mam zawsze w sercu... „gra” mi w środku. Pan dał mi wszystko: miłość, Annę, dwóch synów, którzy skończyli szkołę i pracują, szczęśliwe małżeństwo... już minęło 25 lat. Czego mogę chcieć więcej? Jestem gotowy! Jego słowa jak jaskółki krążyły po pokoju. Wszyscy zamilkli, ale już nie baliśmy się ciszy ani łez, które spływały po twarzach – Antonio dał nam swoją wiosnę!

– Podczas wizyty w CasAmica w Rzymie Franciszek zapytał, dlaczego Pani robi to wszystko, dlaczego poświęca środki finansowe rodziny i własne życie, aby pomóc chorym i ich rodzinom... Jak Pani odpowiedziała na to pytanie?

– Miałam głębokie pragnienie, aby komuś pomóc, aby w ten sposób podziękować Bogu za wszystkie możliwości, które dał mi w życiu, za szczęście, jakim są czwórka moich dzieci i bardzo dobry mąż. Przeżywałam chwile wielkiej radości i głębokiej wdzięczności. Ale to nie było w porządku mieć tylko dla siebie tyle łaski – szczęście jest większe, gdy się nim dzielimy. Zastanawiałam się, czy słuszne jest zachować wszystko dla siebie i nie dać innym tej miłości i radości, które odczuwałam. Kiedy otwierasz serce na innych i na świat bólu, im bardziej kroczysz tą drogą, tym większy horyzont otwiera się przed tobą, a potem nie możesz już zawrócić, ponieważ zdajesz sobie sprawę, że nawet tylko twoja obecność może być pomocą dla innych...

2019-02-13 07:43

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Z sercem do pacjentów

Uczynki miłosierdzia wobec bliźnich może pełnić każdy. Zachęca nas do tego papież Franciszek, który ustanowił w Kościele trwający obecnie Rok Święty Miłosierdzia. W diecezji zielonogórsko-gorzowskiej istnieje wiele placówek – świeckich i zakonnych – które pełnią dzieła miłosierdzia wobec potrzebujących. W Zielonej Górze przy placu Powstańców Wielkopolskich 4 od 1999 r. istnieje Zakład Rehabilitacyjny „Elżbietanki”, który jest prowadzony przez Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety. Placówka świadczy usługi rehabilitacyjne na podstawie umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia oraz usługi prywatne. – Wcześniej w tym budynku znajdował się szpital miejski, ale w czasach komunistycznych został on odebrany siostrom i prowadziły go władze państwowe. Przełomem był rok 1999, w którym odzyskaliśmy tę część i zaczęliśmy prowadzić swoją działalność – opowiada s. Barbara Jóźwiak, kierownik Zakładu Rehabilitacyjnego. Na terenie zakładu pracują głównie osoby świeckie, natomiast kadrę administracyjną stanowią przede wszystkim siostry. Podobnie z usług zakładu korzystają zarówno osoby świeckie, jak i zakonne. Każdego dnia siostry przyjmują ok. 140 pacjentów. – Kiedyś pacjentów było 100 i mniej. Teraz jest ich coraz więcej. Mamy społeczeństwo starzejące się, dlatego być może jest taka tendencja wzrostowa. Choroby bardzo mocno wpływają na stan ducha. Jednak są osoby chore, które bardzo często mają takie zdrowe podejście do swojej sytuacji i szukają pomocy, wsparcia u Pana Boga. My ze swojej strony staramy się to zdrowie osób chorych wspomóc, aby dzięki temu też ich kondycja psychiczna była lepsza – tłumaczy siostra. Opowiada, że z usług placówki korzystają osoby, które mają m.in. problemy zwyrodnieniowe, po endoprotezach kolan, bioder, osoby po udarach, przebytych operacjach, wypadkach. Siostry prowadzą także przedszkole, dlatego najczęściej z usług zakładu korzystają także dzieci z różnego rodzaju spektrum chorób. – Bardzo często to my jako personel uczymy się od naszych pacjentów. Nie jest tylko tak, że to my idziemy z pomocą, ale to również działa w obie strony. Ubogacamy się nawzajem i to jest takie piękne. Od naszej kadry wymagamy, aby podchodziła z sercem do pacjentów – dodaje s. Barbara. Zakład mieści się w domu sióstr, dlatego pacjenci mogą korzystać z kaplicy, a także uczestniczyć w Mszy św., która jest sprawowana codziennie o godz. 7.30. W zakładzie znajduje się też biblioteczka z gazetami o tematyce religijnej i dotyczącej zdrowia. Przy wejściu znajduje się skrzyneczka, w której można zostawić siostrom swoją intencję modlitewną, w której będzie odprawiona Nowenna do bł. Marii Merkert, założycielki zgromadzenia.
CZYTAJ DALEJ

Świdnica. Pogrzeb dzieci nienarodzonych

2025-10-15 11:38

[ TEMATY ]

Świdnica

Dzień Dziecka Utraconego

ks. Mirosław Rakoczy

pogrzeb dzieci

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Ks. kan. Mirosław Rakoczy, diecezjalny duszpasterz rodzin, przewodniczył obrzędowi pochówku dzieci nienarodzonych na cmentarzu komunalnym przy ul. Słowiańskiej w Świdnicy.

Ks. kan. Mirosław Rakoczy, diecezjalny duszpasterz rodzin, przewodniczył obrzędowi pochówku dzieci nienarodzonych na cmentarzu komunalnym przy ul. Słowiańskiej w Świdnicy.

W Dzień Dziecka Utraconego 15 października, na cmentarzu komunalnym przy ul. Słowiańskiej w Świdnicy odbył się pogrzeb dzieci martwo urodzonych ze świdnickiego szpitala. W uroczystym obrzędzie uczestniczyli rodzice, kapłani i mieszkańcy miasta, którzy przyszli, by wspólnie modlić się i okazać solidarność z rodzinami dotkniętymi stratą.

Inicjatywę wspólnie podjęły Fundacja „Małżeństwo Rodzina”, Diakonia Życia Ruchu Światło-Życie oraz Wydział Duszpasterstwa Rodzin Diecezji Świdnickiej. Od 2021 roku tego rodzaju pochówki w Świdnicy mają charakter religijny, poprzedzony modlitwą i liturgią, której przewodniczy diecezjalny duszpasterz rodzin ks. kan. Mirosław Rakoczy.
CZYTAJ DALEJ

Procesja różańcowa ulicami Rzeszowa

2025-10-16 00:00

ks. Jakub Oczkowicz

Procesja różańcowa ulicami Rzeszowa

Procesja różańcowa ulicami Rzeszowa

W niedzielę, 5 października 2025 r., odbyła się Rzeszowska Procesja Różańcowa. Nabożeństwo rozpoczęło się pod krzyżem upamiętniającym ofiary komunizmu na Placu Śreniawitów, gdzie zebrani odmówili Koronkę do Bożego Miłosierdzia.

Procesji różańcowej przewodniczył bp Jan Wątroba. W nabożeństwie modliło się kilkunastu księży i kilkanaście sióstr zakonnych. Uczestnicy, śpiewając pieśni maryjne i rozważając tajemnice chwalebne różańca, przeszli ul. F. Szopena, al. Lubomirskich, ul. 3 Maja i ul. Sokoła do Bazyliki Bernardynów.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję