Reklama

Igranie z tabu

Niedziela Ogólnopolska 4/2019, str. 41

Archiwum

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na scenę wbiega młody mężczyzna i na oczach publiczności dźga nożem innego człowieka. Zaatakowany umiera. Kiedy umiera człowiek, to tak jakby skończył się świat (indywidualny, trudny do publicznego zrozumienia), bo człowiek nosi w sobie właśnie własny świat, niepowtarzalne doświadczenia, przemyślenia, emocje, lęki i marzenia. Kiedy życie człowieka zostaje przerwane nagle, zawsze odczuwamy w sobie chęć protestu, chęć wykrzyczenia pytań: Dlaczego właśnie on? Dlaczego właśnie teraz? Kiedy człowiek zostaje zabity przez innego człowieka, pozostają już tylko przerażenie, niedowierzanie i chęć zrozumienia, skąd w innym bierze się tyle okrutnego zła.

Wszystkie te refleksje towarzyszyły mi, gdy dowiedziałem się o zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. W takim momencie nieważne stają się uprzedzenia, niechęć do kogoś, kto ma odmienne od moich poglądy. Pozostaje gorzka refleksja nad kruchością życia, cierpieniem bliskich i przerwaniem życia aktywnego człowieka. Zabójstwo Pawła Adamowicza rodzi wiele podobnych refleksji. Pozostają śledztwo, dochodzenie w sprawie przyczyn i wymierzenie kary mordercy. To już nie wróci życia, ale właściwie tak powinno się zamknąć to tragiczne zdarzenie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Inną kwestią jest swoiste życie tej śmierci... po śmierci. Im dalej od tego mordu, tym bardziej w nasze życie publiczne wkrada się nowa, coraz bardziej nieszczera i nieuczciwa nuta. Oto bowiem grupa politycznych działaczy i komentatorów postanowiła uczynić z tego nieszczęścia swoisty „mord założycielski”. Z wielu miejsc rozlega się fałszywy krzyk, że winnym tej śmierci nie jest morderca...!

Winą za mord – w sposób mniej lub bardziej zawoalowany – obarczeni zostają polityczni przeciwnicy. Takie stawianie sprawy w rzeczywistości jest wyrządzaniem krzywdy zarówno samemu Adamowiczowi i pamięci o nim, jak i całemu społeczeństwu. Śmierć zostaje sprowadzona do poziomu rekwizytu, narzędzia stosowanego do politycznej walki.

Reklama

Zbyt radykalna opinia? Zastanówcie się zatem sami nad tym, jaki skutek przyniesie ta propagandowa nawała obliczona na rozchwianie zbiorowych emocji. Po co wzbudzać emocje tam, gdzie potrzebna jest poważna refleksja?

Dzisiejsza opozycja polityczna postanowiła jednak postawić na rozjątrzenie nastrojów, uznała, że obwinianie rządzących może przynieść wymierną korzyść w postaci zyskania nowego poparcia i zaktywizowania swoich zwolenników. Czy jednak taka gra może przynieść trwałe, dobre efekty? Innymi słowy: Czy na zbrodni, która jest żywym złem, można zbudować coś dobrego?! Taka postawa – w której dominuje zimna hipokryzja – nie powoduje oczyszczenia naszego życia publicznego, wręcz przeciwnie – prowadzi do jego jeszcze większego zatrucia.

Być może będzie to niedelikatne, ale wyobraźmy sobie sytuację, w której na miejscu Pawła Adamowicza byłby polityk PiS. Czy także rozlegałyby się głosy o „politycznym podłożu tego mordu”, o „gęstniejącej atmosferze w Polsce”, „przyzwoleniu na faszyzm”, które doprowadziły do nieszczęścia? Przecież gdy kilka lat temu niezrównoważony Ryszard Cyba zamordował pracownika biura poselskiego PiS Marka Rosiaka, ci sami ludzie, którzy teraz wykrzykują o politycznym podłożu mordu w Gdańsku, bagatelizowali to zdarzenie i podkreślali, że morderstwo nie ma żadnych politycznych podtekstów. Oburzali się, gdy prawicowi komentatorzy podkreślali fakt, że Cyba był kiedyś członkiem PO.

Czy z tego porównania wynika wniosek, że jeśli ginie polityk związany z PO, to – niezależnie od tego, czy sprawcą jest człowiek chory bądź okrutny psychopata – mord ma korzenie w myśleniu i działaniu politycznych przeciwników, a jeśli zamordowany zostaje człowiek o prawicowych poglądach, to jest to zwykłe zdarzenie o podłożu kryminalnym?

Reklama

Gra, która rozpoczęła się zaraz po zamordowaniu Adamowicza, w pewnych kręgach nie tylko nie jest oparta na autentycznym przeżywaniu tej śmierci, ale z daleka zalatuje cynicznymi rachubami. Budowanie atmosfery obarczania przeciwników winą, domaganie się od nich przepraszania za nie swoje winy wrócą do autorów takich działań w gorszej i jeszcze bardziej skarykaturyzowanej postaci.

Środowisko, które – na wszelkie możliwe sposoby – wykpiło żałobę po katastrofie smoleńskiej, teraz nawołuje do szukania odwetu na tych, którzy w istocie nic wspólnego z zamachem w Gdańsku nie mają. Organizowane są marsze protestacyjne, które nominalnie mają być wyrazem protestu przeciwko „nienawiści w życiu publicznym”, a w istocie są prawdziwymi sabatami nienawiści wobec dzisiejszych władz naszego kraju. W czasie trwania żałoby prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski wprowadza do warszawskich szkół specjalne lekcje poświęcone „mowie nienawiści”. Program tych lekcji jest pisany przez aktywistów powiązanych z George’em Sorosem.

Oczywiście, nie jest tak, że winę za fałsz i hipokryzję – nawet w odniesieniu do śmierci – ponoszą jedynie politycy obozu postkomunistycznego i związanego z PO. Wielu ludzi z obozu prawicowego korzystało przecież z tak samo pomyślanych narzędzi. Wiele argumentów, które padały w dyskusji o Smoleńsku, nosiło populistyczny charakter i nie dążyło do poznania prawdy, a jedynie do pognębienia oponentów. Czy stosowanie takich chwytów jest w polityce dopuszczalne? Czy nie jest tak, że my – obywatele – biernie zezwalając na takie metody, zapłacimy za to bardzo wysoką cenę?

Czy moje uwagi są zbyt radykalne? Czy nie przesadzam, przewidując złowieszcze scenariusze? Istnieje jednak tabu, którego bezkarnie przekraczać nie wolno. Śmierć nigdy nie jest błaha i pozbawiona swojej ostatecznej wymowy. Śmierci nie da się wykorzystać do przyziemnych celów. Jak by nasza cywilizacja nie unieważniała jej wymowy, ostatecznie i tak właśnie ona przemówi. Odbieranie naszej cywilizacji powagi śmierci i jej mistycznej wymowy zmierza do unieważnienia jednego z najważniejszych przekazów naszej cywilizacji: „Memento mori!”. Żyj, ale pamiętaj o tym, że to właśnie śmierć kładzie na twoim życiu ostateczną pieczęć.

2019-01-23 11:27

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pojechała pożegnać się z Matką Bożą... wróciła uzdrowiona

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Magdalena Pijewska/Niedziela

Sierpień 1951 roku na Podlasiu był szczególnie upalny. Kobieta pracująca w polu co i raz prostowała grzbiet i ocierała pot z czoła. A tu jeszcze tyle do zrobienia! Jak tu ze wszystkim zdążyć? W domu troje małych dzieci, czekają na matkę, na obiad! Nagle chwyciła ją niemożliwa słabość, przed oczami zrobiło się ciemno. Upadła zemdlona. Obudziła się w szpitalu w Białymstoku. Lekarz miał posępną minę. „Gruźlica. Płuca jak sito. Kobieto! Dlaczegoś się wcześniej nie leczyła?! Tu już nie ma ratunku!” Młoda matka pogodzona z diagnozą poprosiła męża i swoją mamę, aby zawieźli ją na Jasną Górę. Jeśli taka wola Boża, trzeba się pożegnać z Jasnogórską Panią.

To była środa, 15 sierpnia 1951 roku. Wielka uroczystość – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tam, dziękując za wszystkie łaski, żegnając się z Matką Bożą i własnym życiem, kobieta, nie prosząc o nic, otrzymała uzdrowienie. Do domu wróciła jak nowo narodzona. Gdy zgłosiła się do kliniki, lekarze oniemieli. „Kto cię leczył, gdzie ty byłaś?” „Na Jasnej Górze, u Matki Bożej”. Lekarze do karty leczenia wpisali: „Pacjentka ozdrowiała w niewytłumaczalny sposób”.

CZYTAJ DALEJ

O Świętogórska Panno z Gostynia, módl się za nami...

2024-05-04 20:50

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Karol Porwich/Niedziela

Piąty dzień naszego majowego pielgrzymowania pozwala nam stanąć na gościnnej ziemi Archidiecezji Poznańskiej. Wśród wielu świątyń, znajduje się Świętogórskie Sanktuarium, którego sercem i duszą jest umieszczony w głównym ołtarzu obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem i kwiatem róży w dłoni.

Rozważanie 5

CZYTAJ DALEJ

Turniej WTA w Madrycie - Świątek wygrała w finale z Sabalenką

2024-05-04 22:18

[ TEMATY ]

sport

PAP/EPA/JUANJO MARTIN

Iga Świątek pokonała Białorusinkę Arynę Sabalenkę 7:5, 4:6, 7:6 (9-7) w finale turnieju WTA 1000 na kortach ziemnych w Madrycie. To 20. w karierze impreza wygrana przez polską tenisistkę. Spotkanie trwało trzy godziny i 11 minut.

Świątek zrewanżowała się Sabalence za ubiegłoroczną porażkę w finale w Madrycie. To było ich 10. spotkanie i siódma wygrana Polki.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję