Reklama

Kościół nad Odrą i Bałtykiem

Dziesięciolecie śmierci ks. inf. Romana Kostynowicza (1921-2008) – wspomnienie

W poszukiwaniu piękna

Niedziela szczecińsko-kamieńska 39/2018, str. VI

[ TEMATY ]

wspomnienie

Zygmunt Piotr Cywiński

Ks. inf. Roman Kostynowicz

Ks. inf. Roman Kostynowicz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Poszukiwanie piękna – pośwęcenie tej sprawie własnego życia, określa powołanie artysty. Św. Jan Paweł II eksponuje ten wątek w liście, który skierował do artystów na progu trzeciego tysiąclecia (4 kwietnia 1999 r.). Poszukiwanie piękna, tworzenie piękna i wreszcie ratowanie piękna stanowiły swoistą busolę w całym życiu ks. inf. Romana Kostynowicza.

Urodził się w Jeziernej k. Tomaszowa Lubelskiego, 10 kwietnia 1921 r. Ukryty w łonie matki Bronisławy, razem z nią chronił się w czasie wojny polsko-bolszewickiej przed nacierającą na Warszawę konną armią Siemiona Budionnego. Jako dorosły człowiek w rozmowach wracał czasem do tych wydarzeń, w których wielka historia na podobieństwo żywiołu wkraczała w życie jednostek. Można powiedzieć, że w przypadku ks. Romana wspomniana już potrzeba piękna i wrażliwość zostały mu przekazane w genach.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Matka Bronisława była nauczycielką rysunku i muzyki. Stryj Kazimierz Kostynowicz (1884-1928), legionista, ukończył Krakowską Akademię Sztuk Pięknych u boku takich mistrzów, jak Stanisław Wyspiański i Leon Wyczółkowski. Malarzem był także starszy o 10 lat rodzony brat Stanisław, który studiował pod okiem Teodora Axentowicza i Xawerego Dunikowskiego. Popiersie brata Stanisława autorstwa tego wybitnego polskiego rzeźbiarza zwracało uwagę w pełnym pamiątek po bracie pokoju na piętrze starej XVIII-wiecznej kamieńskiej plebanii. W bliskiej rodzinie ks. Romana spotykamy głównie artystów i oficerów. Oficerskie szlify nosił także ojciec Romana, a ich ostatnie spotkanie miało miejsce w sierpniu 1939 r. On sam w młodości sposobił się do zawodu leśnika.

1 września 1939 r. historia raz jeszcze wtargnęła w jego życie. Tego dnia młodzież polska nie poszła do swoich klas w szkołach. W tym dniu wojna otwarła swoje złowieszcze wrota, stając się okrutną nauczycielką. Osiemnastoletni Roman rozpoczyna swoje dorosłe życie. Wstępuje w szeregi Armii Krajowej, równolegle podejmuje pracę młynarza w młynie zbożowym, którym kieruje niemiecki zarządca. Ta praca daje możliwość utrzymania konspiracyjnych kontaktów i pewnej swobody poruszania się, a także dostęp do mąki – ten dostęp w czasie okupacji miał swoje szczególne znaczenie. Oddział AK, któremu podlegał Roman Kostynowicz ps. Rokocz, otrzymał rozkaz wymarszu do Warszawy celem wsparcia powstania. Ostatecznie jednak tam nie dotarł.

Reklama

Roman dotarł do Warszawy w lutym 1945 r. Był tam już jego brat. Opowiadał o swojej samotnej, zimowej wędrówce po ruinach stolicy. Zarabiał na życie szkląc okna. Pracy nie brakowało, gorzej bywało ze szkłem. Brat, który założył już w Lublinie Oddział Związku Polskich Artystów Plastyków, przygotowywał Romana do podjęcia studiów malarskich. Boża Opatrzność zrządziła jednak inaczej. Ze Szczecina przyszło zaproszenie – był to list szkolnego kolegi z Tomaszowa, Jana Żurawskiego, który przebywał w naszym mieście, jako jeden z podopiecznych ks. Kazimierza Żarnowieckiego (1910-1981). Kapłan ten wywodzący się z kręgów duchowieństwa poznańskiego przybył do Szczecina, aby pomóc tu organizować od podstaw polskie życie. W budynkach byłej Meisterschulle przy dzisiejszym placu Kilińskiego założył Powszechne Warsztaty Pracy. W ramach tej niezwykłej instytucji edukacyjno-opiekuńczej i terapeutycznej zajął się młodymi ludźmi ocalonymi z wojennej pożogi. W ramach PWP działały pracownie: stolarska, ślusarska i hafciarska. Równolegle utworzony został, na wzór istniejących już we Francji i Belgii, Instytut Liturgiczny. Twórcą tych dzieł był wspomniany wyżej ks. Kazimierz Żarnowiecki, który w liście datowanym na 18 grudnia 1945 r. pisał do ówczesnego administratora apostolskiego w Gorzowie Wielkopolskim, ks. dr. Edmunda Nowickiego, późniejszego biskupa gdańskiego: „Praca ostatnich miesięcy dała mi znowu trochę więcej doświadczenia, a porządkowanie spraw całej naszej instytucji naprowadza mnie na myśl, żeby z całą tą ideologią opieki nad bezdomnymi i uwłaszczeniem ich połączyć wyraźnie służbę Kościołowi, stąd coraz wyraźniej powstaje we mnie myśl utworzenia instytutu liturgicznego – wtedy do tej pracy stanęłyby nasze warsztaty wraz z internatem”.

Reklama

Talenty organizacyjne ks. Żarnowieckiego wynikały z jego bogatej osobowości i charyzmatów. Jednym nich był dar prowadzenia głębokich rozmów z wychowankami. W czasie tych rozmów Roman Kostynowicz, wychowawca w Instytucie Liturgicznym, dojrzewał do decyzji o kapłaństwie. On sam napisał po latach we wspomnieniach: „Ks. Żarnowiecki, z którym po raz pierwszy w życiu mogłem rozmawiać o wszystkim i o sobie, mało było nam wieczornych godzin… był to nadzwyczajny ksiądz. Do dziś dziękuję Bogu za to, że go spotkałem w życiu”.

Takie świadectwo o charyzmatycznym kapłanie złożył ks. Roman Kostynowicz 40 lat później. Ostateczną decyzję o kapłaństwie poniekąd wymógł wspomniany wcześniej szkolny kolega Jan Żurawski. Stało się to w sercu Szczecina przy Bramie Portowej. Miejsce to zawsze tętniące życiem, w bliskości ruin kościoła św. Jakuba, jakby określiło podstawowe duchowe kontury i swoisty „temperament duszpasterski” młodego człowieka wybierającego kapłaństwo, w którym odkrył cel swojego życia.

Kandydatów do kapłaństwa pochodzących z Ziem Zachodnich przyjmowano do Prymasowskiego Wyższego Seminarium Duchownego w Gnieźnie. Tam też udał się śladem kolegi Zenona Świątkowskiego, także wychowawczy w PWP. Studia rozpoczęte w Wojciechowym i prymasowskim Gnieźnie były kontynuowane już od roku 1947 w Gorzowie nad Wartą. Tutaj też ks. Roman Kostynowicz przyjął w 1952 r. święcenia kapłańskie. Pracował jako notariusz w Gorzowskim Sądzie Biskupim. W 1956 r. rozpoczął studia na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, wybierając jako kierunek konserwację zabytków. Pytany po latach dlaczego zostawił malarstwo, odpowiedział: „Uświadomiłem sobie, że najważniejszy jest człowiek, a nie piękno poza człowiekiem”.

Reklama

Ta osobista, by tak rzec, estetyczna opcja preferencyjna na rzecz człowieka była bardzo wyrazista w ciągu 56 lat jego kapłańskiego życia, aż do końca. W okresie jego posługiwania, zwłaszcza w Kamieniu Pomorskim, wykrystalizował się swoisty styl pracy duszpasterskiej, który czasem on sam nazywał „personalizmem kamieńskim”. Działo się to wszystko w starej kamieńskiej plebanii, która gościła wielu wybitnych hierarchów, wśród nich kardynałów i biskupów: Stefana Wyszyńskiego (1901-1981), Franza Koeniga (1904-2004), Rogera Etchegaray’ego; wybitnych artystów, wśród nich: prof. Stefana Stuligrosza (1921-2012), prof. Feliksa Rączkowskiego (1906-1989) i prof. Joachima Grubicha. W tym miejscu należy wspomnieć o wakacyjnych pobytach luminarzy polskiej nauki. Wymieńmy tu historyka sztuki i muzealnika prof. Gwido Chmarzyńskiego (1906-1973), filozofa, wieloletniego rektora KUL-u, o. prof. Mieczysława A. Krąpca (1921-2008), czy też historyka sztuki, poetę i eseistę ks. prof. Janusza Pasierba (1929-1993). Wieczorne rozmowy na kamieńskiej plebanii zamieniały się w prawdziwe sympozja. Pewną rolę odegrał tutaj fakt, że młody Roman Kostynowicz bywał często w Jaremczu, gdzie w posiadaniu rodziny był pensjonat Doboszanka. Dodajmy, że Jaremcze było przed wojną chętnie odwiedzanym kurortem nazywanym Perłą Karpat. Kamieńska plebania była domem otwartym, gościnnym, przyjaznym, a jego gospodarz był dostępny – mocno odbiegając od wcale licznych wcieleń pewnego siebie „kościelnego funkcjonariusza”. Ks. Roman miał czas na rozmowy ze swoimi wikariuszami, alumnami, turystami, a także z zagubionymi w świecie i poszukującymi. Ci ostatni przybywali nawet z odległych miasta, aby móc z nim porozmawiać.

Reklama

Z inicjatywy kamieńskiego proboszcza, a także grona zapaleńców ze Szczecina i z Kamienia doszło w roku 1964 do zorganizowania I Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej. Festiwal szczęśliwie przetrwał wszelkie polskie przełomy i przesilenia i trwa do dnia dzisiejszego. Kamień ze swą piękną, romańsko-gotycką katedrą, którą ostatni z Gryfitów, książę Ernest Bogusław de Croy wyposażył we wspaniałe barokowe organy, stał się znany w Polsce i daleko poza jej granicami. W tych latach Kamień, dawna stolica biskupów pomorskich, bywał nazywany „Letnią muzyczną stolicą Pomorza Zachodniego”.

W roku 1980 ks. Roman Kostynowicz jakby powrócił do Szczecina, gdzie dojrzewała jego decyzja o kapłaństwie, został proboszczem w katedrze św. Jakuba. Do końca swych dni przywracał jej utracone w kataklizmach historii piękno. Jako diecezjalny konserwator zabytków miał pod swoją pieczą kilkaset kościołów – znał ich dzieje, nawiedzał je i dbał o kontakty z ich aktualnymi gospodarzami. Cierpliwie prowadził kartoteki, sporządzał szczegółowe notatki. Poświęcił tym sprawom wiele czasu. Od roku 1959 dojeżdżał z wykładami do seminarzystów w Gorzowie Wielkopolskim, a później w Paradyżu, przekazując im wiedzę z zakresu sztuki sakralnej i opieki nad zabytkami. Kontynuował tę misję także w Szczecinie, w powołanym do życia i wybudowanym w naszym mieście Wyższym Seminarium Duchownym, w mury którego kamień węgielny uroczyście wmurował św. Jan Paweł II 11 czerwca 1987 r. Przypominam sobie z tych paradyskich spotkań dygresję, że warto dbać nawet o ruiny kościołów (nie brakowało ich w tamtym czasie). Był przekonany, że takie, jakby zranione piękno, jest jakimś wołaniem do ludzkiego wnętrza i pomaga człowiekowi.

Gdy w 1972 r. papież Paweł VI powołał do istnienia diecezję szczecińsko-kamieńską pojawiła się możliwość podniesienia z ruin kolejnych kościołów. Ks. Roman angażował się w to dzieło. Czynnym duszpasterzem, oddanym ludziom i gotowym ich wysłuchać był do końca swych dni. W pojedynczym człowieku, którego spotykał poszukiwał, jak prawdziwy artysta epifanii piękna i takim zostanie przez nas zapamiętany.

Reklama

Postać i dzieło ks. inf. Romana Kostynowicza postanowiono upamiętnić stosowną tablicą, która będzie umieszczona w szczecińskiej katedrze.

Powszechne Warsztaty Pracy istniały do 1951 r., czyli do momentu rozbicia przez władze komunistyczne wszystkich instytucji i organizacji katolickich. Warto pamiętać, że były one jedną z pierwszych placówek edukacyjnych w powojennym Szczecinie. Trudno przecenić rolę i zasługi tej pionierskiej placówki. Może warto ją w stosownej formie upamiętnić, jak i osobę ks. Kazimierza Żarnowieckiego.

2018-09-25 11:55

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pamięci kapłana niezłomnego

Niedziela rzeszowska 47/2022, str. VI

[ TEMATY ]

wspomnienie

Archiwum autora

Ks. Walenty Jasionowski (1897 – 1974)

Ks. Walenty Jasionowski (1897 – 1974)

Parafia św. Mikołaja w Lubli przeżywa obecny rok w duchu wdzięczności za jednego jej z proboszczów – kapłana wyjątkowego, bo pasterzującego tej wspólnocie za okupacji i w czasie rządów komunistycznych.

Ksiądz porucznik Walenty Jasionowski ps. „Pulchny” – bo o nim mowa – urodził się w Świlczy 7 lutego 1897 r. W tym roku przypada 100-lecie jego święceń kapłańskich, które przyjął 11 czerwca 1922 r. Już 1 sierpnia 1922 r. rozpoczął pracę jako wikariusz, a następnie katecheta w parafii Sieniawa. Kolejnym miejscem jego pracy był Rozwadów, gdzie od 1 kwietnia 1935 r. do 27 marca 1942 r. był katechetą w szkole kupieckiej. Potem skierowany został do parafii Niewodna, gdzie jako wikariusz substytut przebywał od 27 marca 1942 r. do 8 kwietnia 1942 r. Następnie, po śmierci ks. Stanisława Kuliga, objął urząd proboszcza w Lubli.

CZYTAJ DALEJ

Święty ostatniej godziny

Niedziela przemyska 15/2013, str. 8

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Nawiedzając pewnego dnia przemyski kościół Ojców Franciszkanów byłem świadkiem niecodziennej sytuacji: przy jednym z bocznych ołtarzy, wśród rozłożonych książek, klęczy młoda dziewczyna. Spogląda w górę ołtarza, jednocześnie pilnie coś notując w swoim kajeciku. Pomyślałem, że to pewnie studentka jednej z artystycznych uczelni odbywa swoją praktykę w tutejszym kościele. Wszak franciszkański kościół, dzisiaj mocno już wiekowy i „nadgryziony” zębem czasu, to doskonałe miejsce dla kontemplowania piękna sztuki sakralnej; wymarzone miejsce dla przyszłych artystów, ale także i miłośników sztuki sakralnej. Kiedy podszedłem bliżej ołtarza zobaczyłem, że dziewczyna wpatruje się w jeden obraz górnej kondygnacji ołtarzowej, na którym przedstawiono rzymskiego żołnierza trzymającego w górze krucyfiks. Dziewczyna jednak, choć później dowiedziałem się, że istotnie była studentką (choć nie artystycznej uczelni) wbrew moim przypuszczeniom nie malowała tego obrazu, ona modliła się do świętego, który widniał na nim. Jednocześnie w przerwach modlitewnej kontemplacji zawzięcie wertowała kolejne stronice opasłego podręcznika. Zdziwiony nieco sytuacją spojrzałem w górę: to św. Ekspedyt - poinformowała mnie moja rozmówczyni; niewielki obraz przedstawia świętego, raczej rzadko spotykanego świętego, a dam głowę, że wśród większości młodych (i chyba nie tylko) ludzi zupełnie nieznanego... Popularność zdobywa w ostatnich stu latach wśród włoskich studentów, ale - jak widać - i w Polsce. Znany jest szczególnie w Ameryce Łacińskiej a i ponoć aktorzy wzywają jego pomocy, kiedy odczuwają tremę...

CZYTAJ DALEJ

W. Brytania: ani Izrael, ani Iran nie chcą wojny, ale łatwo o coś, co ją wywoła

2024-04-20 09:58

[ TEMATY ]

Izrael

Iran

Karol Porwich/Niedziela

Ani Izrael, ani Iran nie są teraz zainteresowane eskalacją konfliktu, co nie znaczy, że go nie będzie w przyszłości, bo pierwsza wymiana ciosów już nastąpiła, a w takiej sytuacji bardzo łatwo o błędną kalkulację – mówi PAP dr Ahron Bregman z Departamentu Studiów nad Wojną w King's College London.

Ekspert wyjaśnia, że rząd Izraela – także ze względu na wewnętrzną presję – musiał zareagować na irański atak rakietowy w poprzedni weekend, ale ta reakcja była w rzeczywistości bardzo stonowana, co sugeruje, że Izrael nie chce eskalować sytuacji, lecz ją deeskalować. Bregman przypuszcza, że właśnie z powodu tej stonowanej reakcji Iran również nie będzie dążył do odwetu.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję