Reklama

Wiadomości

Cud miłości

Choć nie było nam dane poczęcie w sposób fizyczny, w naszych sercach rozkwitła miłość dzięki łasce i namacalnemu działaniu Pana Boga – mówią Jola i Piotr, rodzice adopcyjni z Myślenic

Niedziela małopolska 31/2018, str. 7

[ TEMATY ]

adopcja

©Christin Lola - stock.adobe.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mamy trójkę wspaniałych, uzdolnionych, mądrych dzieci, które kochamy z wzajemnością. Trzy lata temu adoptowaliśmy wiarę lat 8, nadzieję lat 6 i miłość lat 5. Nie wiem, czy gdyby dane mi było być biologiczną matką, doświadczałabym tak intensywnie wszelkich macierzyńskich uczuć za każdym razem, gdy słyszę: „Kocham cię, mamo”, wypowiadane przez moje córki i syna z całą wdzięcznością i czułością ich serc. Chcemy z mężem także przekazać, że nie należy się bać adopcji starszych dzieci.

Początki

Reklama

Nigdy nie buntowałam się ani nie miałam pretensji do Pana Boga o to, że nie mamy dzieci. Starałam się zrozumieć, po co się to dzieje i jaki jest tego sens. Dziś wiem. Najtrafniej streściła to moja średnia córka, która pewnego dnia powiedziała: „Mamo, dziękuję ci, że nas adoptowałaś. Bez was nie byłoby nas, a bez nas nie byłoby was”. Adopcja była wspólną decyzją, nie musieliśmy się zbyt długo zastanawiać. Jednak gdy pojechaliśmy na pierwsze spotkanie w jednym z ośrodków w Krakowie, wszystko było jakby przeciw; spóźniliśmy się, długo szukaliśmy miejsca na parkingu, musieliśmy daleko iść, rozpadało się, a sama rozmowa w ośrodku skończyła się na kilku zdawkowych pytaniach.

Potrzeba było jeszcze paru lat, aby powrócić do tematu. Mąż zapytał: „Może byśmy wypełnili dokumenty?”. Odpowiedziałam: „Dobrze, ale nie tam”. Jestem mu wdzięczna za to, że przez cały ten czas nie naciskał, nie było w nas też żadnej presji, że to musi być tamto miejsce. W tym czasie poznałam kilka osób, które adoptowały dzieci z ośrodka w Żmiącej k. Limanowej. I w ten sposób trafiliśmy na ul. Rajską w Krakowie [w tym miejscu mieści się Dzieło Pomocy Dzieciom Fundacja Ruperta Mayera, która wspiera ośrodek adopcyjny w Żmiącej – przyp. red.]. Od początku czuliśmy się tam bardzo dobrze.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wizyta

Dokumenty, których nie byliśmy w stanie wypełnić dla poprzedniego ośrodka przez dwa lata (m.in. trudnego do napisania życiorysu), na Rajską dostarczyliśmy w ciągu tygodnia. Od czasu wstępnej rozmowy do wizyty pani z ośrodka w naszym domu minęło pół roku, jednak nie mieliśmy wątpliwości, że dobrze trafiliśmy. Gdy ujrzeliśmy zbliżającą się pracownicę z ośrodka, mąż spontanicznie zawołał: „Św. Józefie, miej nas w swojej opiece!”. Jakby nie było, Józef to przecież rodzic adopcyjny. Nie mamy wątpliwości, że wysłuchał tej prostej modlitwy.

Reklama

Wizyta jest standardowa i potrzebna, aby przed podjęciem decyzji sprawdzić np. warunki panujące w domu oraz predyspozycje finansowe małżeństwa. Dostaliśmy zielone światło. Rozpoczęliśmy dwumiesięczne szkolenie w Żmiącej, składające się z warsztatów ze specjalistami (m.in. z psychologiem, prawnikiem) oraz spotkań z dziećmi. Te ostatnie są bardzo ważne. W procesie adopcyjnym jest to czas, w którym weryfikuje się pragnienie bycia rodzicem z konkretną rzeczywistością. Zdarza się, że niektórzy na tym etapie rezygnują. Pamiętam, że podczas jednej z rozmów psycholog zapytał nas: „Czy państwo się czegoś boją?”. Odpowiedzieliśmy, że nie. Jakże moglibyśmy się bać? Przecież gdybyśmy mieli swoje biologiczne dzieci, nie moglibyśmy się ich bać! Miałam ogromne pragnienie bycia matką, dania swojego serca, usłyszenia, że ktoś mówi mi „mamo”. Gdy jest pragnienie miłości, nie ma miejsca na lęk.

Decyzja

Reklama

Nadszedł wreszcie dzień oficjalnego zakończenia szkolenia. Był 8 grudnia, uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, godz. 11.30. Zbliżała się Godzina Łaski. Podczas rozmowy z komisją, która wydała pozytywną opinię, pani dyrektor (choć zwykle się nie zdarza, żeby od razu po szkoleniu padła propozycja adopcji) powiedziała nam: „Chcecie mieć dwójkę? ...My mamy trójkę”. Zabrakło nam tchu. Byliśmy zaskoczeni, że tak szybko, że trójka… Jak wszystko zorganizować, zaplanować? Ale już po chwili oboje wiedzieliśmy, że nie powiemy „nie”. Gdy wyszliśmy z Rajskiej, swoje kroki skierowaliśmy do najbliższego kościoła. Modliłam się i płakałam. Już wtedy, w kościele, wiedzieliśmy, że chcemy być dla tych dzieci rodzicami.

Na drugi dzień zadzwoniliśmy do ośrodka i potwierdziliśmy swoją decyzję. Zaczęły się weekendowe spotkania z dziećmi, trwające od grudnia do kwietnia. Najpierw my jeździliśmy do Żmiącej, potem dzieci do nas, do Myślenic. Zdobywaliśmy ich miłość krok po kroku. Staraliśmy się zachęcić je do wspólnej pracy i zabawy. Przywoziliśmy zabawki do sklejania, zestawy do szycia, chodziliśmy na wspólne spacery. Mnóstwo innych rzeczy robiliśmy razem. 1 maja, w święto Józefa Rzemieślnika, otrzymaliśmy zgodę na preadopcję. Oznaczała ona, że dzieci mogą z nami zostać przez miesiąc. Odbyła się wówczas uroczysta ceremonia, podczas której oficjalnie pracownicy ośrodka przekazują wychowanków pod opiekę rodziców. Była to bardzo wzruszająca chwila. Radości nie było końca. Cieszyliśmy się, że nie musimy w niedzielę wracać do ośrodka, że się wreszcie wyśpimy! Atmosferę w ośrodku oboje z mężem wspominamy jako rodzinną, życzliwą, ciepłą, a to za sprawą dyrektorów, Katarzyny i Jana Maderów. Jesteśmy wdzięczni także wychowawcom w ośrodku w Żmiącej. Oni zasiali ziarno, które my pielęgnujemy.

Rodzina

Rodzicom adopcyjnym tak samo jak biologicznym przysługuje urlop macierzyński i tacierzyński. W czasie preadopcji wykorzystaliśmy więc swoje, żeby jak najwięcej być razem. Wkrótce, 6 czerwca, podczas rozprawy adopcyjnej zostaliśmy – już w majestacie prawa – rodziną. Dzieci otrzymały nową tożsamość: wszystkie dane i dokumenty. W naszym życiu rozpoczął się etap bycia rodziną. Mamy wspólne pasje: gotowanie, śpiewanie, sklejanie modeli. To okazja, żeby spędzić z dziećmi czas, porozmawiać, lepiej się poznać. To bardzo ważne. Czasami, gdy patrzę na córki, wiem, co się w nich dzieje, a one wiedzą, co myślę ja. Kiedy kładziemy dzieci spać, zawsze rozmawiamy z nimi o tym, co wydarzyło się w ciągu dnia. Wtedy wychodzą na jaw sekrety i problemy, a dzieci kładą się z poczuciem, że nie są same, ale mają rodziców, którzy pomagają im nieść ciężar codzienności.

I u nas zdarza się, że ktoś zrobi coś niewłaściwego, a to odburknie, zdenerwuje się albo pokłóci. Wychowując, staramy się jak najwięcej rozmawiać, a gdy dzieci popełnią błąd, wyciągamy konsekwencję. Jesteśmy po to, aby pokazywać drogę, wspierać i towarzyszyć; dzieci same dokonują wyborów. Współpracują z nami wspaniale. Raz syn, gdy coś przeskrobał, sam powiedział do mnie: „Mamo, potrzebuję konsekwencji. Pomóż mi stać się dobrym człowiekiem”. Na naszym przykładzie widać, że starsze dzieci można adoptować i, obdarowując mądrą miłością, „lepić” z nich wspaniałych ludzi. One są naprawdę dobrą gliną. To, co nas spotkało, jest cudem i dowodem na istnienie Boga. Nie oznacza to, że wszystko idzie „gładko”. Na tej drodze są, oczywiście, góry, ale to są góry, z których zawsze widać szczyt.

2018-08-02 08:45

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Miłość tworzy rodzinę

Niedziela łódzka 13/2023, str. I

[ TEMATY ]

adopcja

Archiwum ośrodka adopcyjnego

Zadaniem pracowników ośrodka jest poznanie kandydatów na rodziców

Zadaniem pracowników ośrodka jest poznanie kandydatów na rodziców

Każdy kandydat sam musi sobie odpowiedzieć, czy bierze odpowiedzialność za cudze, zranione życie już na zawsze? – mówi Magdalena Lesiak w rozmowie z Niedzielą.

Ks. Paweł Gabara: 25 marca w Kościele obchodzimy Dzień Świętości Życia. Od wielu lat walczy Pani, by życie każdego dziecka przeznaczonego do adopcji było pełne szczęścia. Udaje się to Pani? Magdalena Lesiak: Jeżeli szczęściem jest bycie przyjętym, zaakceptowanym i kochanym – to rzeczywiście celem naszej pracy w ośrodku adopcyjnym jest znajdowanie dla dzieci, które z różnych powodów nie mogą być ze swoimi biologicznymi rodzicami, nowych rodziców i troskliwego domu. Każde dziecko, które trafia do adopcji, nawet niemowlę, to dzieci zranione. Zranione rozłąką z mamą biologiczną i samotnością, zranione zaniedbaniem i przemocą, zranione utratą swojej tożsamości. Potrzebują bezpieczeństwa, stabilizacji i miłości przygotowanych i troskliwych rodziców adopcyjnych.
CZYTAJ DALEJ

Siedlce/Komunikat: Diecezja wyraża ubolewania z powodu przestępstw seksualnych księdza

2025-07-15 13:11

[ TEMATY ]

Siedlce

Red.

Ubolewanie i przeprosiny wobec wszystkich osób skrzywdzonych przez ks. Sławomira A. wyraził dziś rzecznik diecezji siedleckiej. Odnosząc się do informacji o aresztowaniu Sławomira A. i stawianych mu zarzutów popełnienia przestępstw seksualnych wobec osób małoletnich w okresie jego pracy duszpasterskiej w Diecezji Siedleckiej, rzecznik przypomniał, że 6 lat temu Sławomir A. został wydalony ze stanu kapłańskiego.

W związku z pojawiającymi się w przestrzeni medialnej informacjami dotyczącymi aresztowania Sławomira A. i stawianymi mu zarzutami popełnienia przestępstw seksualnych wobec osób małoletnich w okresie jego pracy duszpasterskiej w Diecezji Siedleckiej, wyrażamy ubolewanie za zaistniałą sytuację i przepraszamy wszystkie skrzywdzone osoby.
CZYTAJ DALEJ

Papież odwiedził klaryski w Albano

2025-07-15 13:42

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

Albano

kalryski

Vatican Media

Papież Leon XIV odwiedził klaryski

Papież Leon XIV odwiedził klaryski

Przed południem Leon XIV odwiedził klasztor sióstr klarysek w Albano Laziale. Poświęcił czas na indywidualną rozmowę z każdą z nich i wspólną modlitwę. Podarował też siostrom kielich mszalny i patenę.

Jak poinformowało Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej, dziś przed południem, po zakończeniu Mszy św. w kaplicy posterunku karabinierów w Castel Gandolfo, Leon XIV odwiedził siostry klaryski w klasztorze p.w. Niepokalanego Poczęcia NMP w pobliskim Albano. Po wspólnej modlitwy w klasztornej kaplicy Ojciec Święty spotkał się z siostrami w sali kapitulnej, witając się osobiście z każdą z nich. „To piękne, że Kościół zna wasze życie” - powiedział mówił, podkreślając, że jest ono cennym świadectwem.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję