Monika Łukaszów: – Od kilku lat organizowane są rekolekcje ze Słowem Bożym. Obserwuje Ksiądz Biskup od pewnego czasu zainteresowanie taką formą rekolekcji czy może raczej jakiś opór?
Bp Marek Mendyk: – Wydaje mi się, że sama forma tych rekolekcji nie budzi oporu czy niechęci, ale o wiele bardziej sama świadomość potrzeby zmiany w życiu. Zwykle czujemy silny opór przed zmianami, zwłaszcza tymi, które zakłócają, kwestionują i burzą nasz dotychczasowy rytm życia. Potrafimy się bardzo przywiązać do trwającego „stanu rzeczy”, że niejednokrotnie nie chcemy słyszeć o żadnej zmianie. Pocieszamy się, łudzimy, udajemy, mówimy, że „przecież nie jest źle”.
– Dlaczego tak ważne jest, by doświadczyć takich rekolekcji?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– A czyż dla chrześcijanina, ucznia Chrystusa, może być w życiu jeszcze coś ważniejszego od tego, by się z Nim zaprzyjaźnić i potem Jego mocą służyć innym. Dla nas, formatorów, nie ma ważniejszego wydarzenia w ciągu roku niż osobiste rekolekcje. Zawsze można się przyzwyczaić do pewnego „status quo”, już niczego w życiu duchowym więcej nie pragnąć. Proszę pamiętać, że tym, co najbardziej niszczy Kościół, są: letniość, oziębłość, bylejakość, bezwyrazowość jego członków. Kiedy wygasa ewangeliczny żar, a pojawiają się połowiczność, przeciętność, kompromisy, wtedy taka uśpiona wspólnota jest najbardziej zagrożona.
W pewnym żydowskim opowiadaniu młodzi pytają starego rabina: Kiedy właściwie rozpoczęło się wygnanie Izraela? Wygnanie Izraela – odpowiedział rabin – rozpoczęło się w tym samym dniu, w którym Izrael nie odczuwał już bólu wygnania. Faktycznie, wygnanie zaczyna się nie wtedy, kiedy jest się daleko od ojczyzny, ale wtedy, gdy przestało się za nią tęsknić. Gdy już nie chce się wracać do domu – do pierwszej gorliwości, do pierwszego zachwytu swoją wiarą i miłością do Pana Boga; kiedy już człowiek rozsiadł się w swoim Egipcie i wyzuł się ze swoich marzeń.
– Stale Ksiądz Biskup przypomina, że tym co nas prowadzi, pokazuje drogę, jest Słowo Boże.
– Tak. Czytać teksty święte i konfrontować je ze swoją aktualną historią, oznacza wejść w Słowo Boga, to żyć Chrystusem. Zawsze pojawią się pytania: Jak słucham, czy czytam Słowo Boże? Czy jestem posłuszny Słowu Bożemu? Czy pozwalam mu się prowadzić? A może też czynię ciągle to, co sam uważam za Słowo Boże? Może „destyluję” Słowo Boże do tego stopnia, że na koniec wychodzi coś zupełnie innego niż to, czego pragnął Bóg?
Pozwolę sobie przywołać pewnego żydowskiego teologa i mistyka – Abrahama Heschela, który w jednym ze swoich poetyckich rozważań napisał tak: „Biblia to największy przywilej ludzkości. Tak daleko sięga w przyszłość i tak jednoznaczna w swoich wymaganiach, a zarazem pełna współczucia i zrozumienia. Nie ma księgi, która w równym stopniu głosiłaby miłość i poszanowanie życia człowieka. Żaden tekst nie zawiera bardziej wyniosłych pieśni o ludzkiej nędzy oraz nadziei i nigdzie nie znajdziemy tak dogłębnie przedstawionej prawdy o tym, że człowiek potrzebuje przewodnika, a także z taką mocą ukazanej pewności jego ostatecznego odkupienia”.
– Pamiętam, że kiedy rok temu rozmawialiśmy na temat rekolekcji, mówił Ksiądz Biskup, że jest to czas „świadomego wprowadzenia siebie w sytuację kryzysu”...
– (uśmiech) To może zabrzmi trochę dziwnie, ale potrafimy się przyzwyczaić do sytuacji, które są dla nas źródłem cierpienia, choroby, także do sytuacji życia w stanie grzechu. Potrafimy „wziąć ślub” z tym, co nas przyprawia o chorobę czy duchową śmierć, ukrywając swój ból pod maską rozweselonej twarzy. I wtedy dobrze, że dopada nas kryzys, który może okazać się pierwszym przyjacielem w naszym trudnym położeniu. Może się okazać – i najczęściej tak bywa – jest on stanem błogosławionym, rokującym nowe życie. A przecież o to właśnie chodzi w rekolekcjach. I
Szczegółowe informacje o rekolekcjach: www.diecezja.legnica.pl/wakacyjne-rekolekcje-lectio-divina