Reklama

Rodzina

Szczęśliwa Trzynastka

Niedziela Ogólnopolska 11/2018, str. 46-47

[ TEMATY ]

rodzina

KPRP/Grzegorz Jakubowski

Prezydent RP doskonale dogaduje się z dziećmi

Prezydent RP doskonale dogaduje się z dziećmi

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Trudno sobie wyobrazić codzienne funkcjonowanie trzynaściorga dzieci i dwojga rodziców, ale uwierzcie mi, jest to możliwe – mówi z radosną nutką w głosie ks. Ireneusz Łukanowski, pallotyn. Razem ze swoim młodszym o rok bratem Łukaszem, paulinem, towarzyszyli swojej mamie Krystynie Łukanowskiej w uroczystości przekazania jej Złotego Krzyża Zasługi, który wręczył prezydent RP Andrzej Duda. – Nie ma Polska większego dobra niż polskie matki, które wychowują dzieci, dbają o dom, które troszczą się o to, aby tradycja była przechowywana, aby była przekazywana z pokolenia na pokolenie; dzięki którym Polska przetrwała 123 lata zaborów – podkreślił prezydent, nawiązując do obchodzonej w tym roku 100. rocznicy odzyskania niepodległości.

Krzyż Zasługi to też symbol trudu wychowania

– Urodziło się nas trzynaścioro dzieci – opowiada ks. Ireneusz: – Ośmiu chłopaków, pięć dziewczyn. Na święta, np. w Wigilię czy do śniadania wielkanocnego, zasiada do stołu rozłożonego na trzy pokoje kilkadziesiąt osób: dwadzieścia ośmioro wnuków i dwadzieścia czworo prawnuków. Aż trudno czasami zliczyć poprawnie, żartują obaj bracia. – Wszyscy wychowywaliśmy się w trudnych peerelowskich czasach, kiedy wszystkiego brakowało... Było ciężko, nawet w szkole, wśród rówieśników, kiedy słyszało się różne docinki i bolesne żarty, że aż tyle jest nas w rodzinie. Z perspektywy czasu widzimy, że im więcej było trudności, tym bardziej nasze więzy między rodzeństwem się wzmacniały. Może trudno w to uwierzyć, ale nie było między nami kłótni, tylko wzajemne zrozumienie i to, co najważniejsze: wsparcie. Często słyszymy, że rodzicom udało się nas wychować na dobrych ludzi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Opieka św. Józefa

– Pamiętam z dzieciństwa, jak wspólnie modliliśmy się wieczorem, np. odmawialiśmy Różaniec i powierzaliśmy się opiece św. Józefa – wspomina o. Łukasz. – Jedna mama na trzynaścioro dzieci, trochę trudna sytuacja – uśmiecha się paulin. – Może nikt z nas nie miał mamy „na własność”, ale dzięki temu musieliśmy myśleć o pozostałym rodzeństwie: nie ja, tylko ty... To była ważna wskazówka na całe życie. Mama też pracowała zawodowo – dodaje ks. Ireneusz – i zdarzało się, że czasami wracała późnym popołudniem, ale myśmy tego tak nie odczuwali, bo dawaliśmy sobie wzajemnie wsparcie i miłość, zwłaszcza czyniły to starsze siostry. Ta zgoda i poczucie bezpieczeństwa to była dla nas po prostu łaska z nieba. Naszym autorytetem był też tato, który już odszedł do domu Ojca... – wspomina ks. Ireneusz. – Miał dużo cierpliwości w wychowywaniu nas i dodawał naszej dwójce otuchy. W pewnym sensie towarzyszył nam w naszym powołaniu zakonnym. Czujemy jego duchową obecność – dodaje pallotyn.

Reklama

Powołani

– Tak się złożyło, że niezależnie od siebie wybraliśmy drogę kapłańską. Gdy byłem już w nowicjacie na pierwszym roku studiów, dowiedziałem się od mamy, że zostałem ofiarowany Matce Bożej – mówi ks. Ireneusz. – A było to tak: kiedy się urodziłem, byłem bardzo słaby i chorowałem. Lekarze nie dawali mi żadnych szans na przeżycie. Rodzice nawet nie zdążyli mnie ochrzcić. Mama dosłownie „z łapanki” poprosiła ludzi, aby zostali chrzestnymi. Równocześnie rodzice ofiarowali mnie Matce Bożej – powiedzieli, że jeśli przeżyję, to ich marzeniem jest, abym został kapłanem. Ale jeśli Bóg chce mnie jednak zabrać do siebie, to niech się dzieje Jego święta wola... Myślę, że ta prostota oraz pokora mamy i taty były najpiękniejszą modlitwą wstawienniczą w intencji uratowania mnie, bo przeżyłem. W szkole średniej usłyszałem w sercu „pukanie Pana Boga” i Jego prośbę: „Pójdź za Mną”. Moja odpowiedź była: „Tak, Panie, idę za Tobą”. Wybrałem zakon pallotynów i cały czas moim mottem są słowa naszego założyciela, Wincentego Pallottiego: „Być wszystkim dla wszystkich”... – Moi rodzice w głębi serca pragnęli i prosili w modlitwie, aby któryś z nas został księdzem, ale nam tego nie sugerowali. Może wywierali presję swoimi marzeniami... Starszy brat rzeczywiście został, jak to się mówi, wymodlony – dodaje z uśmiechem o. Łukasz – ale myślę, że to wymodlone powołanie spłynęło i na mnie.

Reklama

O. Łukasz Łukanowski OSPPE jest proboszczem w Rawennie i zajmuje się m.in. duszpasterstwem emigracyjnym dla Polaków mieszkających we Włoszech. – Nasz zakon opiekuje się maryjnymi sanktuariami, więc moje powołanie jest właśnie maryjne... płynące z Jasnej Góry – podkreśla paulin.

Ks. Ireneusz Łukanowski SAC jest kapelanem Europejskiego Centrum Zdrowia w Otwocku i opiekunem aż siedmiu wspólnot. Często sprawuje Msze św. o uzdrowienie duszy i ciała dla licznie zgromadzonych wiernych w Warszawie na Skaryszewskiej (kościół Pallotynów) czy w Otwocku. – Charyzmat uzdrawiania to wielki dar od Boga, tak bardzo potrzebny współczesnemu człowiekowi: często zagubionemu i osamotnionemu. Dlatego najcenniejsze jest uzdrowienie w sferze duchowej i emocjonalnej – dodaje ks. Ireneusz.

W tym szczególnym roku odzyskania niepodległości przez naszą Ojczyznę dwaj bracia będą obchodzić 20-lecie kapłaństwa. – Uroczystość rozpocznie się 8 lipca br. Mszą św. Zaprosimy całą naszą wielką rodzinę. Nawet wynajęliśmy salę, abyśmy się mogli wszyscy spotkać. To będzie takie nasze rodzinne wesele – puentują żartobliwie bracia ks. Ireneusz i o. Łukasz Łukanowscy.

2018-03-14 11:04

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Upomnienie braterskie

Niedziela dolnośląska 44/2004

[ TEMATY ]

rodzina

małżeństwo

Magdalena Niebudek

- Ojcze, w ubiegłym tygodniu rozpoczęliśmy rozmowę na temat dialogu w małżeństwie. Dziś chciałabym Ojca zapytać o problem upomnienia braterskiego.
- Obowiązek upomnienia braterskiego nie jest ludzkim wymysłem. To Jezus Chrystus nałożył na nas obowiązek upominania siebie nawzajem. Jeśli żyjemy w przyjaźni - a przecież małżeństwo i rodzina są zbudowane na przyjaźni - i traktujemy przyjaźń poważnie, to nasze rozmowy nie mogą ograniczać się tylko do pochwał, zachwytów i wzruszeń. Musimy być wobec siebie przede wszystkim sługami Prawdy. Będziemy nieuczciwi, jeżeli nie zareagujemy na to, co jest złe w naszej żonie, czy mężu. Jeśli nie otworzymy im oczu, to tym samym nie damy szansy przemiany. Prawdziwą przyjaźń można poznać właśnie po tym, że jedno pozwala na zwracanie uwagi, a drugie bierze na siebie ten ciężar.
- Czasami oczekujemy, żeby ten, kto nas kocha, widział w nas tylko dobro.
- To źle. Od tego, kto nas naprawdę kocha, powinniśmy oczekiwać zawsze prawdy. Również trudnej prawdy. Trzeba żyć w prawdzie. Prawda jest konieczna do życia! „Poznacie Prawdę i Prawda was wyzwoli” - powiedział Jezus. Gdy ktoś - w imię miłości - zwraca nam uwagę, to powinniśmy być za to wdzięczni. To znak, że mu na nas zależy. Najgorzej, gdy zrobimy coś źle, a ktoś nic nie powie, a nawet nas pochwali, bo nie chce o nas walczyć i komplikować sobie życia.
- Zatem upomnienie braterskie to znak miłości i prawdziwy dar...
- To jeden z najcenniejszych darów, jaki mogą nam ofiarować prawdziwi przyjaciele. Równocześnie gdy my pozwalamy komuś, a wręcz prosimy, aby nam zwracał uwagę, to dajemy mu dowód wielkiego zaufania, gdyż otwieramy przed nim najbardziej tajne zakątki naszego serca i codziennego życia. Nie tylko najbardziej tajne, ale te nie najbardziej chwalebne. Mali przyjaciele mogą znać nawet największe tajemnice o naszej wielkości. Wielcy przyjaciele znają nasze największe słabości. Dopóki mąż nie czuje, że ma prawo zwrócić żonie uwagę (a żona mężowi), to trzeba jasno powiedzieć, że mimo ślubu i wspólnego zamieszkania, są oni jedynie jakimiś oficjalnymi znajomymi! Przyjaźń między mężem i żoną, ale też przyjaźń w ogóle, rozpoczyna się naprawdę dopiero wtedy, gdy ludzie dają sobie prawo wejść nie tylko w najbardziej intymne, ale w najbardziej upokarzające ich zakątki swego serca i życia.
- Ale czy małżonkowie źle nie wykorzystują tego prawa? Po kilku latach małżeństwa wielu małżonków częściej wytyka sobie potknięcia i błędy niż chwali siebie nawzajem.
- Ciągłe zwracanie sobie uwagi i wytykanie najmniejszych nawet potknięć to poważny problem wielu małżeństw. Jednak upomnienie braterskie, o którym dzisiaj rozmawiamy, to coś zupełnie innego! Zwracanie uwagi i wytykanie potknięć rodzi się z niecierpliwości, braku zwyczajnej dobroci, z szukania swego, z pychy... Jednym słowem z braku miłości, o której pisze św. Paweł w Liście do Koryntian. Natomiast upomnienie braterskie - wręcz przeciwnie - rodzi się właśnie z tej miłości i nie szuka poklasku, gniewem się nie unosi, nie szuka swego... Upomnienie braterskie to jedna z form walki duchowej. Ma prawo stosować je tylko ten, kto naprawdę kocha i myśli o drugim, a nie o ułatwieniu sobie życia. Św. Terenia od Dzieciątka Jezus mawiała: „Jeżeli zwrócenie uwagi sprawiło ci przyjemność, to źle albo niepotrzebnie zwróciłaś tę uwagę”.
- Czyli tak naprawdę upomnienie braterskie to za każdym razem podejmowanie ryzyka zadawania bólu?
- To zależy od tego, na ile osoba, którą upominamy, jest dojrzała duchowo. Niedojrzały nie szuka prawdy, ale stara się dobrze wypaść w każdej sytuacji. Reaguje więc emocjonalnie: broni się, zaprzecza, zamyka. Dojrzały bez lęku i bez histerii uznaje swoje niedoskonałości. Jest wręcz wdzięczny, że ktoś mu je pokazuje. Niedojrzałego upomnienie braterskie zaboli. Ból nie może być jednak kryterium naszego postępowania. Wtedy żaden chirurg nie wykonałby operacji. A św. Paweł przypomina, że czasami musi nas zaboleć i zasmucić, żebyśmy się nawrócili (zob. 2 Kor 7,9).

CZYTAJ DALEJ

W 10. rocznicę kanonizacji

2024-04-28 17:42

Biuro Prasowe AK

    – Kościół wynosząc go do grona świętych wskazał: módlcie się poprzez jego wstawiennictwo za świat o jego zbawienie, o pokój dla niego, o nadzieję – mówił abp Marek Jędraszewski w sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie w czasie Mszy św. sprawowanej w 10. rocznicę kanonizacji Ojca Świętego.

Na początku Mszy św. ks. Tomasz Szopa przypomniał, że dokładnie 10 lat temu papież Franciszek dokonał uroczystej kanonizacji Jana Pawła II. – W ten sposób Kościół uznał, wskazał, publicznie ogłosił, że Jan Paweł II jest świadkiem Jezusa Chrystusa – świadkiem, którego wstawiennictwa możemy przyzywać, przez wstawiennictwo którego możemy się modlić do Dobrego Ojca – mówił kustosz papieskiego sanktuarium w Krakowie. Witając abp. Marka Jędraszewskiego, podziękował mu za troskę o pamięć o Ojcu Świętym i krzewienie jego nauczania.

CZYTAJ DALEJ

Miłość za miłość. Lublin w 10 rocznicę kanonizacji Jana Pawła II

2024-04-29 03:44

Tomasz Urawski

Lublin miał szczególny powód do świętowania kanonizacji św. Jana Pawła II. Przez 24 lata był on naszym profesorem i wiele razy podkreślał związki z Lublinem – mówi kapucyn o. Andrzej Derdziuk, profesor teologii moralnej KUL, kierownik Katedry Bioetyki Teologicznej KUL. 27 kwietnia 2014 r., na uroczystość kanonizacji Jana Pawła II z Lublina do Rzymu udała się specjalna pielgrzymka z władzami KUL. - Na frontonie naszego uniwersytetu zawisł olbrzymi baner z wyrażeniem radości, że nasz profesor jest świętym. Były także nabożeństwa w lubelskich kościołach, sympozja i zbieranie publikacji na temat Jana Pawła II – wspomina.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję