Reklama

Niedziela Legnicka

Fotograf od Papieża

W gronie fotografujących wizytę papieską przed 20 laty w Legnicy znalazł się także Konstanty Kawardzis, fotograf z Bielawy. Poprosiliśmy go o podzielenie się wspomnieniami z tego wydarzenia

Niedziela legnicka 23/2017, str. 4-5, 8

[ TEMATY ]

fotografia

Ks. Piotr Nowosielski

Konstanty Kawardzis

Konstanty Kawardzis

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KONSTANTY KAWARDZIS: – Jak to się zaczęło? Któregoś dnia, siedząc w domu usłyszałem dzwonek do drzwi. Wyszedłem i ujrzałem trzech panów, którzy okazali się księżmi z Legnicy. Jeden z nich, ks. kanclerz Józef Lisowski, zaproponował mi, żebym fotografował wizytę papieską w Legnicy. Skąd ten wybór mojej osoby? Do dzisiaj nie wiem, pewnie ktoś musiał mnie podpowiedzieć. Decyzja była szybka. Zgodziłem się od razu. Ale pozostawał problem sprzętu. Zadzwoniłem do zaprzyjaźnionej firmy, że potrzebuję najnowszy aparat jaki jest na rynku. Cyfrówek wtedy jeszcze nie było. Firma stanęła na wysokości zadania i wysłała mi najlepszy aparat oraz kilka obiektywów wysokiej klasy. Ponieważ prowadzę firmę fotograficzną, z kolei od kolejnej firmy, poprosiłem o świeże filmy o zwiększonym kontraście. I przysłali mi wtedy ok. 4 tys. negatywów. Wtedy tak się fotografowało, na negatywach. W kurtce były obszerne kieszenie wypełnione filmami – negatywami. Z lewej strony pełne, z drugiej puste. I uwaga! – nie pomyl, bo nie będzie zdjęć! I tak zaczęła się przygoda z fotografowaniem Ojca Świętego.

– Być blisko Papieża

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Dostałem wszystkie akredytacje i przepustki, ale pamiętam, że była „walka” o jakąś akredytację specjalną, którą otrzymałem przed samym wyjazdem na lotnisko. Ta akredytacja upoważniała mnie do poruszania się w pobliżu Ojca Świętego, jak papieski fotograf Arturo Mari. Dawało mi to okazję do bycia swobodnym i fotografowania tak, jak chciałem, a nie poprzez długie obiektywy, które zniekształcają obraz i powodują, że te fotografie są takie, a nie inne.
Pamiętam, że przy wjeździe na lotnisko przechodziliśmy dokładne kontrole. Trzeba było pokazać aparat, wyjmować obiektywy, przechodziło się przez bramki i tam była krótka scysja z panem, który kontrolował nawe obiektywy aparatów. Wtedy jeszcze nie mówiło się o terroryzmie. Ale pan zaglądał wytrwale we wszystkie obiektywy.
Po przejściu, skierowano nas na tak zwaną „zwyżkę dla dziennikarzy” i kiedy tam stałem, podszedł do mnie inny pan i poprosił żebym poszedł za nim. Pomyślałem sobie: „Narozrabiałeś przy kontroli, to teraz ciebie wyrzucą”. Po paru minutach przyszedł ktoś inny, spytał mnie o nazwisko, a po potwierdzeniu powiedział: „To proszę za mną”. Znów pomyślałem sobie: „No to chłopaki cześć, mnie już nie ma”. Tymczasem poprowadził mnie wzdłuż stanowisk dla dziennikarzy zza granicy i mówi: „Od tego miejsca do samego ołtarza może pan fotografować”. Odetchnąłem. To dawało mi możliwość pracy jak Arturo Mari, z którym wymieniliśmy spojrzenia. Jak się potem okazało mieliśmy nawet takie same aparaty. Z pomocą tłumacza zamieniliśmy parę zdań.
Tutaj dodam, że kiedy powstawał album o tej wizycie, proponowałem żeby zrobić go razem z innymi fotografiami, np. z Arturo Mari. Był tylko problem z autoryzacją zdjęć. Ale podobno kiedy dowiedział się, że w albumie będą także moje fotografie, zgodził się i przekazał swoje.

– Szkoda, że nie było dronów

– Podczas wizyty zrobiłem dość dużo zdjęć. Światło dzienne ujrzało ich około 3,5-4. tys. Część, niestety była nieostra, szybkość pracy powodowała te mankamenty. Poza tym kilka negatywów chyba zgubiłem, gdzieś musiały mi wypaść, bo pamiętam, że pewne ujęcia robiłem, a potem ich nie znalazłem.
Nikt mi nie mówił, co i kogo mam fotografować. Po prostu miałem zrobić fotoreportaż z pobytu Ojca Świętego. Fotografowałem więc wszystko i wszystkich. Jest więc ołtarz, hierarchowie i zwykli ludzie w różnych ujęciach.
Chodziłem między ludźmi fotografując ich. Papież ich zgromadził wokół siebie i oni przybyli, aby być razem z nim i ze sobą, i to starałem się uchwycić.
Szkoda, że wtedy nie było dronów, bo mielibyśmy świetne ujęcia i objąłbym całość terenu. Wtedy próbowałem dojść po tych ścieżkach między sektorami do końca, to proszę mi wierzyć, że to było tak daleko, iż wracając pod ołtarz byłem już mocno zmęczony. Tak dużego skupiska ludzi już później w życiu nie spotkałem.

Reklama

– Papież był, zdjęcia nie ma

– Po przerwie obiadowej, kolumna papieska wyruszyła w miasto, zmierzając do katedry. Pamiętam, że wtedy ks. Lisowski złapał mnie za ramię i mówi: „Chodź do katedry”. Zdziwiłem się, bo przecież wcześniej powiedziano nam, że do katedry nikt nie wchodzi. A on dalej: „Idziesz ze mną, patrz pod nogi, na buty i idziemy”. Oczywiście ktoś nam coś tam po włosku przed wejściem mówił, a Ksiądz Kanclerz też po włosku mu odpowiedział i wszedłem do środka.
Zastałem Papieża klęczącego przed ołtarzem. Nie było żadnego fotografa, więc na szybciutko zacząłem robić zdjęcia. Papież spojrzał na mnie i znów pomyślałem sobie, że ktoś z włoskiej obstawy zaraz do mnie podejdzie i wyrzuci. Nawet ochrona nie weszła do środka, tylko stała w drzwiach. A on się uśmiechnął i wtedy – powiem szczerze – lekkie ciarki przeszły mi po plecach, bo poczułem, że tym spojrzeniem pozwolił mi fotografować. Zrobiłem parę zdjęć z tyłu, z boku, podszedłem też od przodu nie wiedząc czy tak wolno i stamtąd zrobiłem kilka ujęć.
Zdarzyło się tu coś jeszcze. Kiedy Papież już pomodlił się, spotkał się z proboszczem katedry i zostawił pamiątki, wracał. Szedł prosto na mnie. Nie wiem czy ktoś był za mną, czy z lewej, czy z prawej strony? Aparat mam uniesiony, przyłożony do oka. Widzę go w obiektywie, widzę jak patrzy na mnie, gotowy jestem do zrobienia zdjęcia – ale zdjęcia nie ma! Po prostu, tak to wyglądało, jakby tym razem Papież chciał mi powiedzieć: „Dosyć synu, dosyć”. A może nie nacisnąłem spustu migawki? Nie wiem. Zdjęcia nie ma, zostało wspomnienie.

– Czy drży ręka kiedy fotografuje się Papieża?

– Powiem szczerze, że nie drży. Jedynie jest obawa czy wytrzyma sprzęt, czy tam się coś technicznego nie stanie, na co nie mamy wpływu. Jeśli są jakieś zacięcia, to wynikają tylko z szybkości robienia zdjęć. W momencie kiedy fotografuję VIP-ów jestem twardy, bo często trzeba się przebijać między kolegami, bo zasłaniają, przeszkadzają. Zawsze kiedy fotografuję, oko nawet nie drgnie. Zawsze jest tak, że jedno oko patrzy w obiektyw, a drugie kontroluje otoczenie, żeby zareagować na następne wydarzenie. To są tak szybkie chwile, że mnóstwo zdjęć nie istniałoby, gdyby nie obserwacja tego, co się dzieje.
Po wyjściu z katedry, Papież zamiast skierować się do papamobile, skręcił w drugą stronę, gdzie było mnóstwo ludzi i dzieci. Pamiętam, że pomyślałem sobie: „Oj, gdybym tak mógł się rozciągnąć, tak na dwa metry, miałbym świetne zdjęcia”. Nikt na to nie był przygotowany. Zacząłem fotografować „z góry”, nie widząc, co fotografuję. Ale te zdjęcia są. Ludzie podawali dzieci do błogosławieństwa, Papież podawał ręce ludziom, a potem powrócił do samochodu i odjechał na lotnisko.

– Jak ślad został po tej wizycie

– Po wyjeździe Papieża najpierw wyszło olbrzymie zmęczenie. Siadłem na krawężniku i mówiłem sobie, że trzeba jechać do firmy, trzeba to wywołać. Maszyny gotowe, chemia wymieniona (odczynniki), robimy negatyw próbny, wywołujemy go, sprawdzamy czy wszystko jest OK. Tego nie robi się normalnie, ale to były ogromnie ważne zdjęcia, że technologicznie nic nie mogło być zepsute. Pamiętam, że nawet pracownicy wtedy mówili: „Panie Kostku, przesadza pan. Przecież niedawno zmienialiśmy chemię”.
Po próbnym negatywie, zaczęliśmy wywoływać następne. Pierwsze dwa – poszły. Czekamy. Wyszły. Jest dobrze. Puszczamy następne i suszymy. Szybko trzeba je było też zabezpieczyć, żeby tych negatywów nie dotykać, bo się rysują. Tak na marginesie, to negatywy były najlepszym nośnikiem dla fotografii. Dziś w dobie fotografii cyfrowej, niechcący, jednym przyciśnięciem klawisza, usterką techniczną nośnika możemy sobie wszystko skasować, a negatywy zachowujemy do dzisiaj. Następnie trzeba było posprawdzać co mamy. Co ostre, co nie ostre. W końcu, zaczęliśmy wybierać to, co później zostało wykorzystane do publikacji.
Nie zdarzyła się już więcej okazja do fotografowania Papieża. Spotkanie w Legnicy i fotografowanie go, to doświadczenie niewiarygodne, które cały czas pomaga mi w życiu. Chyba profesjonalnie to wyszło, skoro został wydrukowany album w dość dużym nakładzie. Widocznie moja praca miała sens i dobry koniec w postaci tych tysięcy zdjęć, które dzisiaj przeglądamy.

2017-05-31 14:39

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Konkurs Cyberfoto 2018 rozstrzygnięty

W Galerii ART-Foto Regionalnego Ośrodka Kultury w Częstochowie czynna jest wystawa fotografii, będąca plonem XXI Międzynarodowego Konkursu Cyfrowej Fotokreacji CYBERFOTO 2018.

CZYTAJ DALEJ

Francja: wyjątkowa Wielkanoc z rekordową liczbą nowych katolików

2024-03-26 18:40

[ TEMATY ]

Francja

twitter.com

Kościół we Francji przygotowuje się w do wyjątkowej Wielkanocy z kolejną rekordową liczbą katechumenów. Choć dokładne dane nie zostały jeszcze ogłoszone, to szacuje się, że chrztów dorosłych będzie w tym roku o co najmniej 30 proc. więcej. To prawdziwa epidemia, a raczej niespodziewany cudowny połów - przyznaje ks. Pierre-Alain Lejeune, proboszcz z Bordeaux.

Zauważa, że wszystko zaczęło się półtora roku temu, kiedy do jego parafii zgłosiło się w sprawie chrztu kilkadziesiąt osób, tak iż obecnie ma osiem razy więcej katechumenów niż dwa lata temu. Początkowo myślał, że to przejaw dynamizmu jego parafii. Szybko jednak się przekonał, że nie jest wyjątkiem. Inni proboszczowie mają ten sam «problem», są przytłoczeni nagłym napływem nowych katechumenów.

CZYTAJ DALEJ

Historia według Kossaka

2024-03-28 10:54

[ TEMATY ]

Materiał sponsorowany

Armando Alvarado

Mało która postać historyczna odcisnęła tak mocno swój ślad w dziejach świata, i tak bardzo wpływa na wyobraźnię współczesnych ludzi, jak Napoleon. Pisano o nim książki, wiersze, kręcono filmy, ale bodaj żadne z tych dzieł nie jest tak wymowne jak obraz Wojciecha Kossaka poświęcone temu geniuszowi wojny.

Mowa, oczywiście, o powstałym w 1900 r. dziele „Bitwa pod piramidami”. Obraz mimo upływu lat nadal wywiera ogromne wrażenie na widzach, pobudzając nie tylko ich „estetyczne synapsy”, ale i zmuszając do głębszej refleksji nad dziejami okresu, który został przedstawiony na płótnie i tego, jak wpłynął Napoleon na ukształtowanie się świata. Malowidło Kossaka intryguje nie tylko widzów, ale i ekspertów, od dawna jest obiektem wnikliwych analiz wielu badaczy. Bank Pekao S.A. zaprasza do obejrzenia krótkiego filmu pt. „Okiem liryka”, który przybliża fascynującą historię tego monumentalnego płótna.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję