Można nieraz usłyszeć narzekania, że Polska po 1989 r. ciągle nie może się doczekać literackiego opisu. Są książki i filmy o PRL, są popularne powieści osadzone w dalekiej przeszłości i są „powieści rynsztokowe” dziejące się współcześnie. Te ostatnie skupiają się na obrazowaniu nałogów i patologii i stosownie do tematu epatują wulgaryzmami. A gdzie jest prawdziwe życie? . „Transakcja” to jedna z niewielu książek, w których dzisiejsi czytelnicy – nie tylko czterdziestolatkowie – mogą odnaleźć własne radości, dylematy i bolączki.
Prawie romans
Główny bohater ma czasem wrażenie, że goni w piętkę. Praca od rana do późnego wieczora, uczenie syna jazdy na rowerze, wykańczanie domu, korki na ulicach... Też to znacie? Maciej Rumicki ma troje dzieci, a jego czwarty potomek niedługo ma się urodzić. Nie od razu pochwalił się w pracy tym, że rodzina mu się powiększa, bo i tak jest pod tym względem biurowym rekordzistą i obiektem dowcipów. Koledzy – prawnicy renomowanej warszawskiej kancelarii – mają kolejne żony/partnerki i najwyżej po jednym dziecku. Witamy w Polsce!
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Podczas USG zdiagnozowana zostaje u dziecka podwyższona przezierność karkową. To oznacza ryzyko wad genetycznych. Lekarz mówi rodzicom, że „będą musieli podjąć decyzję”, czyli sugeruje aborcję. Rumiccy nie biorą pod uwagę takiej opcji, a nawet początkowo nie rozumieją aluzji. Chłopiec w powieści rodzi się zdrowy, ale ile dzieci w naszym kraju – chorych i zdrowych – nie przeżyło takiej diagnozy i takiej sugestii?
Okazuje się, że szczęśliwe życie rodzinne nie jest nikomu dane raz na zawsze.
Koleżanka z pracy zaczyna wysyłać w kierunku Maćka dwuznaczne sygnały, a on odkrywa – na początku ze zdziwieniem i rozbawieniem – że jej dowcipy, powłóczyste spojrzenia i długie nogi zajmują w jego myślach coraz więcej miejsca. Nie wiadomo kiedy dochodzi do sytuacji, która niemal kończy się zdradą. Jakie to banalne! – chciało by się powtórzyć za przyjacielem głównego bohatera, który na szczęście zauważa, co się święci i odbywa z Maćkiem poważną męską rozmowę. Uświadamia mu, jak wiele może stracić wdając się w romans i jak trywialnie kończą się takie historie. Radzi mu, żeby wyobraził sobie swoje życie za jakiś czas – ale nie za miesiąc czy rok, kiedy nowy związek będzie jeszcze intensywny i barwny, tylko np. za dwa lata. Czy warto dla tego ryzykować rozbicie rodziny?
(Nie)tortury w konfesjonale
Główny bohater pod wpływem impulsu wstępuje do kościoła i idzie do spowiedzi. „A może wyspowiadam się po...?” – waha się przez chwilę. Wbrew temu, jak bywają przedstawiane obyczaje panujące w konfesjonałach, ksiądz nie zadaje mu tortur ani nie chwyta z wrzaskiem za miotłę, żeby wygonić go z kościoła. Okazuje zrozumienie, ale zdecydowanie przypomina mu jaka jest prawda. Daje mu też kilka praktycznych rad, jak uchronić się przed zdradą.
Wątek rodzinny przeplata się z dwoma innymi – ważnej transakcji prowadzonej przez firmę Maćka i zagadkowej śmierci jego przyjaciela na placówce dyplomatycznej. Okazuje się, że te historie zaskakująco się splatają. W książce znalazło się sporo dygresji dotyczących najnowszej historii Polski. Jedna z postaci wspomina prywatyzację z początku lat 90., nieudolnie prowadzone przez niedawnych towarzyszy w niemodnych krawatach i przez świeżo upieczonych magistrów, którzy zasiadali do stołu negocjacyjnego z najlepszymi wygami prawniczymi z Zachodu. Nic dziwnego, że prywatyzacja zakończyła się wyprzedażą narodowego majątku. Zwłaszcza, że nie wszystkie elementy negocjacji były jawne – o czym również boleśnie przekonuje się w pewnym momencie główny bohater. Trudno się też nie zgodzić z jednym z bohaterów, który mówi, że skoro nie mamy w Polsce bogactw naturalnych ani przemysłu, powinniśmy teraz postawić na „brain power”, czyli kształcenie i zdobywanie umiejętności. „Najbardziej praktyczna jest dobra teoria” – podsumowuje.